Hej
Chciałam się podzielić swoim smutkiem i przygnębieniem....
wczoraj byłam na spotkaniu indywidualnym ze swoją terapeutką. Jestem po 2miesiecznej grupówce edukacyjnej, no i teraz czekam (czekałam) na wrzesniową roczną grupę pogłębioną.
W miedzyczasie co 2 tygodnie jestem w stałym kontakcie z terapeutką.
Moi rodzice - oboje alkoholicy z syndromem DDA,współuzależnienia etc.
Wiek licealny niestety to moja przygoda z alkoholem i narkotykami wszystkimi poza grzybami. Próby samobójcze przy odstawieniu z lęku przed swiatem, z niemożności przeżywania kontaktu ze sobą (omamy,urojenia)....samoistnie odstawiłam wszystko,jakoś powstałam.
Problem wówczas nie był diagnozowany,bo wazne było zeby go zakopać pod dywan i usunąć chwasta. Nie jego przczynę i następstwa.
Test MMPI wyszedł w moim przypadku niediagnostyczny.
po rozmowie z psychiatrą i konsultacji z terapeutką dostałam info, że istnieje duze prawdopodobieńśtwo, iż oddelegują mnie do innego ośrodka. Psychiatra stwierdził zaburzenia osobowosci.
Wcale mnie to nie dziwi,bo właśnie tak to czułam,ale nikt mi nie wierzył, nie słuchał....a aj podatna jestem na opinie i akceptację,sądy inych więc uznawałam, ze pewnie demonizuję.
Ponoć pomoc mi jako DDA przy zaburzeniach nie przyniosłaby efektu,bo temat jest głębszy i praca z takimi osobami wymaga większego nakładu i doświadczonego specjalisty.
I tak od wczoraj czuję ulge nie do opisania i jednocześnie odczuwam taki dziwny pokłon ku mej osobie. Takie unizenie się (nie użalanie) ku temu jaki zafundowano mi los/jaki zafundowałam sobie w następstwie i ja.
Nagle już nie tylko przypominam sobie "utracone pamięciowo" dzieciństwo,ale ja to czuję. Czuję to co wtedy mnie dotknęło,poszczególne elementy. Strach, lęk, samotnośc,ale tak dobitnie jak by to było przed chwilą....i łzy mi się leją strumieniami.....nie poddam sie. Jest mi jednak cholernie źle,tak wewnetrzie boli, ze to taka długa droga przede mną. Taka kręta,trudna, która mam nadzieję zreperuje mi umysł, z którym zaczynam sobie nie radzić. Nie wytrzymywac. Jakby siedziało w nim kilka różnych osób, sprzecznych....i choć uczę sie czuć. Próbuję, odczuwam to jednak pod naporem takiego ciśnienia, przepływu gigantycznje ilosci myśli,fali krytyki i analizy - bardzo trudno to przerwać. Jestem w pełni swiadoma, ze to co mi się tam w srodku dziej mnie wykancza,ale nie potrafię tego powstrzymać.
Czy ja jestem neinormalna?
Czy mogę w końcu wylądować u czubków?
I czy osoba z zaburzoną osobowością jest w stanie się naprostować? Odnaleźć swoją tożsamosć?
Czuję sie b. zagubiona i zapdanieta we własnej tęsknocie za wszystkim z czego mnie odarto.
Dzięki za wysłuchanie.