Orm Embar napisał(a):
Po pierwsze bardzo trudno wyrokować, o co chodzi Twojej kobiecie. Mimo wszystko są to informacje z drugiej ręki (od Ciebie) - nie chodzi nawet o to, że możesz celowo coś "zakłamywać", ale o to, że jesteś w to zaangażowany emocjonalnie, a więc piszesz tak trochę O SWOICH reakcjach, prawda?
Przede wszystkim jakoś trudno mi sobie wyobrazić małżeństwo, w którym jedno z małżonków kocha drugie "jak rodzeństwo". Coś tu mimo wszystko nie pasuje... Możliwości jest wiele, np.:
- ma zahamowania seksualne, nie pełni zaakceptowała swoją seksualność i zamiast rozwiązać problem, ucieka od niego;
- przestała Ciebie kochać, i usiłuje powiedzieć to w taki zawoalowany sposób;
- nie przestała Ciebie kochać, ale chce przerwy od Ciebie, chce odpocząć i sama sprawdzić na co w swoim życiu ma ochotę i kim chce być.
Pewnie coś jeszcze da się znaleźć... Najtrudniejsze jest to, że sam musisz odkryć, która odpowiedź jest prawdziwa.
A teraz generalna zasada dotycząca związków z DDA. Przynajmniej wydaje mi się, że tak powinna wyglądać. Sam jestem DDA, dużo nad tym pracowałem i myślałem, wyszło mi coś takiego:
- partner kogoś kto jest DDA musi mieć więcej wyrozumiałości dla bolączek DDA - innymi słowy musi liczyć się z tym, że ten kawałek osobowości DDA jeszcze dłuuuuuugo będzie wymagał przytulania, opieki i tego typu spraw;
- mimo tego co napisałem wyżej partner osoby będącej DDA NIE MOŻE przejmować całej odpowiedzialności za życie za DDA. Jeżeli to zrobi - ryzykuje takim chorym "zlaniem" się dwóch osób, co najczęściej kończy się źle;
- w oparciu o takie zdrowe relacje trzeba wypracować jakiś zbiór zasad wzajemnego bycia ze sobą. Ja np. jako DDA chciałbym mieć niemal listę, na co mogę liczyć, a na co nie mogę liczyć u kogoś, z kim jestem. Taka lista musi mieć zarówno wyrazy "tak" jak i "nie". Jeżeli ma tylko "nie" - to nie jest związek. Jeżeli ma tylko "tak" - to związek, ale chory;
- ustalonej listy trzeba BEZWZGLĘDNIE PRZESTRZEGAĆ - jeżeli umówisz się z DDA na coś, DDA będzie liczył/liczyła na Twoją obecność w jakiejś sferze swojego życia, a Ty zawiedziesz, ból DDA będzie podwójny jeśli nie potrójny.
Maks
Nie wiem, czym zraniłeś swoją kobietę, nie śledzę wszystkich wątków, ale mnie jako kobiecie, partnerce w związku, w którym przewija się wątek DDA, AA itd. Smile nasuwa się taka odpowiedź:
Nie skupiałabym się na DDA, bo nie można wszystkiego zrzucać na jakieś skrótowce, tylko spojrzała na tę sytuację jak na sytuację między mężczyzną i zranioną kobietą. U kobiet (przeważnie, wyłączając seskoholiczki) pożądanie, seksualność jest całkowicie zintegrowana z jakością relacji, odczuwaniem bliskości emocjonalnej, ciepła okazywanego, poczucia wyjątkowej atrakcyjności dla partnera, bezpieczeństwa istnienia związku. Jeśli któreś z tych wymienionych elementów szwankują, zaczynają się blokady i niechęć. A jeśli kobieta jest raniona w którymś z tych obszarów systematycznie, to pożądanie zamiera. Można kochać, nie zdradzać, nie myśleć o zdradzie, a jednak nie chcieć fizycznego kontaktu z ukochanym ze względu na jakiś silny uraz emocjonalny. Ale taki stan nie tylko faceta nie uszczęśliwia. Kobieta też cierpi, tylko próbuje znaleźć sobie jakieś rozwiązanie zastępcze typu: kocham go, chcę z nim być, ale jak z bratem, skoro inaczej już nie umiem. I nie analizowałabym tu jakoś szczególnie określenia "brat", bo tak się zwykle mówi potocznie o miłości bez pożądania. Obserwując różne sytuacje w środowisku znajomych zauważam, że im więcej czasu mija od jakiegoś traumatycznego wydarzenia w związku, tym bardziej kobieta zaczyna sobie uświadamiać, co się stało i jak to na nią wpłynęło. Taka reakcja o opóźnionym działaniu, która skutkuje czymś odwrotnym od tego, czego by się oczekiwało: zamiast zapomnienia, wybaczenia, większy dystans, chłód lub gwałtowna reakcja odrzucenia.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 10 gości