Witajcie. Mam pewien problem, który chyba najbardziej pasuje do działu depresja. Nie będę się opisywać, szkoda czasu. Uprawiam sport i to jest dla mnie najważniejsze. Rodzina i znajomi mówią ze mnie podziwiają za to co robię. Codzienny trening jest dla mnie częścią życia. Czasem trenuje dwa razy dziennie. To że jestem ambitna nie jest niczym złym. Ale bycie przesadnie ambitnym? Już raz doprowadziłam się do cieżkiego stanu zdrowotnego- przetrenowanie. Naprawdę nie chciałam tego, trenowałam cieżko tylko poto by być lepszą, by pokonać innych, by czuć się szczęśliwa. Załamałam się. Odpoczełam trochę, stanęłam na nogi i znów cieżki trening.
Ostatnio dostrzegam, że to staje się moim problemem. Sport jest moją pasją i jednocześnie wciąż mnie dobija. Bo jestem słaba, bo się nie rozwijam, ktoś mnie pokona. Jestem rozdarta psychicznie. mam dziwne myśli. Ludzie dookoła postrzegają to inaczej. Nie opowiadam nikomu o tym co czuję, bo to chyba dziwne. na samą myśl o jakimś niepowodzeniu chce płakać. Dlaczego Bóg nie obdarzył mnie czymś więcej niż tylko ambicją i upartością? Może to jest zła droga? Pieprznąc to?..... bez tego nie da się zyc.