chore dążenie do celu

Problemy związane z depresją.

chore dążenie do celu

Postprzez Winogronko7 » 26 sie 2010, o 18:44

Witajcie. Mam pewien problem, który chyba najbardziej pasuje do działu depresja. Nie będę się opisywać, szkoda czasu. Uprawiam sport i to jest dla mnie najważniejsze. Rodzina i znajomi mówią ze mnie podziwiają za to co robię. Codzienny trening jest dla mnie częścią życia. Czasem trenuje dwa razy dziennie. To że jestem ambitna nie jest niczym złym. Ale bycie przesadnie ambitnym? Już raz doprowadziłam się do cieżkiego stanu zdrowotnego- przetrenowanie. Naprawdę nie chciałam tego, trenowałam cieżko tylko poto by być lepszą, by pokonać innych, by czuć się szczęśliwa. Załamałam się. Odpoczełam trochę, stanęłam na nogi i znów cieżki trening.
Ostatnio dostrzegam, że to staje się moim problemem. Sport jest moją pasją i jednocześnie wciąż mnie dobija. Bo jestem słaba, bo się nie rozwijam, ktoś mnie pokona. Jestem rozdarta psychicznie. mam dziwne myśli. Ludzie dookoła postrzegają to inaczej. Nie opowiadam nikomu o tym co czuję, bo to chyba dziwne. na samą myśl o jakimś niepowodzeniu chce płakać. Dlaczego Bóg nie obdarzył mnie czymś więcej niż tylko ambicją i upartością? Może to jest zła droga? Pieprznąc to?..... bez tego nie da się zyc.
Avatar użytkownika
Winogronko7
 
Posty: 1858
Dołączył(a): 26 sie 2010, o 18:04

Re: chore dążenie do celu

Postprzez Filemon » 26 sie 2010, o 18:53

Winogronko7 napisał(a): Pieprznąc to?..... bez tego nie da się zyc.


Jeżeli nie uda Ci się w jakiś sposób w naprawdę dużym stopniu zmienić Twojego podejścia, to myślę, że... zdecydowanie pieprznąć to, bo właśnie może się okazać, że Z TYM długo nie pożyjesz... albo też pożyjesz, ale z rozwalonym zdrowiem lub okaleczonym ciałem...

co to za pęd Cię popycha ku takiemu samozniszczeniu, które jednocześnie na pozór ma służyć Ci dobrze...??

a może sport wcale nie jest Twoją pasją, wbrew pozorom...? może jest on jedynie formą, która świetnie Ci przypasowała dla pozornie niedestruktywnego realizowania Twoich chorych tendencji...? tendencji do czego? do wygrywania? górowania? bycia zawsze lepszą? pokonywania przeciwnika? - no nie wiem czy dobrze odgaduję - sądzę, że Ty sama lepiej potrafiłabyś sobie dokładnie określić o co chodzi... tak czy inaczej TO JEST CHOROBA - emocji a z niej może być dalej poważna choroba ciała... :(

pozdrawiam i życzę wygranej! - ale tym razem nie w sporcie a w rozwiązaniu Twojego problemu... :)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Winogronko7 » 26 sie 2010, o 19:04

Niewiem, nie potrafię zrozumieć ludzi, którzy zyją całkiem zwyczajnie, rodzina, dom, praca, jedzenie, gotowanie, spanie... Nie są najlepsi, nie wygrywaja i nie wyrozniaja sie niczym. Nie mają jakiegoś celu.
czuję żal, że jestem tak naprawdę zwykła, nieutalentowana. Wszystkie moje sukcesy są osiągnięte morderczą pracą. Nie chce sie skrzywdzić, ale wiem ze bez tego ciezkiego trenowania jestem niczym, bezwartosci...
Dlaczego inni tak nie myślą? Podchodzą do tego na luzie... potrenowac i co będzie to będzie. A ja potrenowac i MUSI byc sukces. Jeśli go nie ma czuję się podle i załamka.
Avatar użytkownika
Winogronko7
 
Posty: 1858
Dołączył(a): 26 sie 2010, o 18:04

Postprzez Filemon » 26 sie 2010, o 19:23

z tego co widzę, to przeciętność odczuwasz jako coś nieatrakcyjnego... a siebie oceniasz jako właśnie przeciętną... zatem znalazłaś sobie sposób, by uczynić z siebie jednak osobę nieprzeciętną, wybijającą się i w ten sposób podnieść sobie poczucie wartości - a że trochę "po trupach" (po własnych trupie, przede wszystkim... :? ) hmm... dobrze, że w ogóle zauważyłaś ten problem, póki nie jest jeszcze zdecydowanie za późno...

ja myślę, że życie takie dosyć przeciętne typu dom, mąż, praca, dzieci, kino w weekend, odwiedziny u babci, dobry obiadek, wypad na działkę, przejażdżki rowerem, ciekawa książka wieczorem, czasem brydżyk ze znajomymi, jakiś fajny wakacyjny wypad gdzieś w Polskę albo i poza jej granice, to całkiem fajny model życia - szczególnie jeszcze jeśli udało nam się założyć zgraną rodzinę z dobrze dobranym partnerem i jest w niej wzajemna miłość... mój Boże, czegóż chcieć więcej!! no na pewno mając coś w tym rodzaju nie zamieniłbym się (wybacz za ten konkret...) na coś takiego, co proponujesz (sama sobie) Ty...

a przecież prowadząc takie normalne spokojne życie można też dodać do niego coś szczególnego, jakiś dodatkowy "nerw" czy "żyłkę" jakiejś pasji, hobby, szczególnego zainteresowania, czy jakiejś życiowej "misji" - w sensie osobistego zaangażowania w sprawę, w człowieka, w cokolwiek co uważamy za istotne i tak oto kształtuje nam się całkiem udane życie nie pozbawione uroków i nie oparte na ciągłe morderczej rywalizacji w celu uzyskania dobrego samopoczucia i poczucia własnej wartości...

tyle, że mój opis jest w miarę krótki i prosty a droga do takiego celu dla Ciebie (i wielu innych osób) z pewnością byłaby dosyć długa i związana z pokonaniem niejednej przeszkody - pierwsza z nich to chore tendencje Twojego charakteru, które na szczęście rozpoznałaś i przyciągnęły Twoją uwagę... nie bagatelizuj tego, póki jesteś młoda i masz czas i siły na to, by dążyć do zmian... nie doprowadź do tego byś straciła zdrowie, bo przecież nie musi chyba dojść aż do tego, żebyś spróbowała podjąć walkę o własne dobro i zmienić coś w sobie... prawda?
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez pszyklejony » 26 sie 2010, o 19:44

Poczucie swojej wartości opierasz na nieprawidłowych podstawach. Trudno to wytłumaczyć komuś, kto nie dostał w dzieciństwie wsparcia i akceptacji takim jakim jest. Żeby to zrozumieć trzeba dłuuuugiej pracy nad sobą. Tak to widzę.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez Winogronko7 » 26 sie 2010, o 22:03

Filemon... ,,pierwsza z nich to chore tendencje Twojego charakteru, które na szczęście rozpoznałaś " a moze większośc sportowców ma ten problem?
Znam się już dobrze- tygodnie treningu, potem zawody i albo radość albo mam ochote zniknąć, nie istnieć. Wiesz czego najbardziej się boje? Ze kiedys przyjdzie taki moment ze bede juz tylko słabsza... Wtedy naprawde nie widze sensu by zyc. Po co? Sa lepsi!

Nie widze wyjscia. Charakteru sie nie da zmienic. Z reszta niewiem czy chce. Tylko sport jest siłą napędową dla mnie. Chyba jestem uzalezniona.
Dziękuje za odpowiedzi, nie sądziłam, ze ktoś nazwie ,,to" chorą tendencją charakteru.
Przynajmniej wiem na czym stoje.
dziekuję
Avatar użytkownika
Winogronko7
 
Posty: 1858
Dołączył(a): 26 sie 2010, o 18:04

Postprzez Filemon » 26 sie 2010, o 22:12

Winogronko7 napisał(a):Nie widze wyjscia. Charakteru sie nie da zmienic. Z reszta niewiem czy chce. Tylko sport jest siłą napędową dla mnie. Chyba jestem uzalezniona.
Dziękuje za odpowiedzi, nie sądziłam, ze ktoś nazwie ,,to" chorą tendencją charakteru.


Ty wyjścia obecnie nie widzisz, ale być może drugi człowiek mógłby Ci pomóc w znalezieniu wyjścia...

Czy na pewno charakteru nie da się zmienić...? To chyba przesadnie pesymistyczna opinia... No ale jeśli nie chcesz zmienić (tego co dla Ciebie niekorzystne i niszczące!), to już gorzej... To znaczy, że prawdopodobnie nie czujesz jednak tej destrukcji, którą sama sobie fundujesz... I to pomimo, że właśnie o tym piszesz i tak na rozum dostrzegasz jakiś problem. Zadziwiające, że jakby go nie odczuwasz i nie prowokuje Cię to do podjęcia działania a nawet mówisz, że być może nie chcesz niczego zmieniać...

Nie sądziłaś, że ktoś nazwie to chorą tendencją charakteru...? A zwróć uwagę na to, jak Ty sama zatytułowałaś swój wątek... W gruncie rzeczy sama wiesz dobrze, że to choroba, ale widocznie nie doszłaś jeszcze do punktu, w którym chciałabyś i była gotowa ją leczyć... Co gorsza, nawet kiedy dojdziesz do tego punktu być może kiedyś, to powiem Ci, że wcale nie jest to łatwe zadania i wielu się nie udaje - dlatego im wcześniej się zacznie, tym większa szansa na sukces - w sensie, że zdąży się jeszcze być może nie zmarnować większej części swojego życia...

pozdrawiam!

Fil

p.s.

czy jest to problem większości sportowców, tego nie wiem, ale jeśli tak, to by znaczyłoby, że większość sportowców jest dosyć poważnie emocjonalnie chora - myślę, że chyba jednak tak nie jest... wydaje mi się, że chyba można być sportowcem i nie cierpieć na tego rodzaju chorobę...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Winogronko7 » 26 sie 2010, o 22:24

trochę mi przykro. jakos w duszy miałam nadzieję, że kttoś napisze, że wszystko ok, trenuj dalej, tylko ciezka praca umożliwi ci sukces, nie odpuszczaj sobie...
A tu choroba emocjonalna. Jak mam się leczyc? Przestac trenowac? Czytac ksiazki wieczorami i chodzic do kina? W mojej głowie jest tylko jedna wizja i obraz-ja na treningu,ja na zawodach, wygrywam... wielkie ogromne marzenia.
Avatar użytkownika
Winogronko7
 
Posty: 1858
Dołączył(a): 26 sie 2010, o 18:04

Postprzez Filemon » 26 sie 2010, o 22:38

słuchaj, jeśli w głębi siebie czułabyś, że ta Twoja wizja (jedyna jaką posiadasz - jak twierdzisz) jest dla Ciebie dobra, to... w ogóle nie założyłabyś tego tematu i nie zatytułowałabyś go "chore dążenie do celu"...

nawet jeśli wyrzucimy wszystkie moje wypowiedzi i zostawimy tylko to, to już poniekąd sama sobie dałaś odpowiedź czy ta Twoja wizja jest zdrowa i dla Ciebie korzystna...

a zatem...? jeśli sama nie widzisz wyjścia lecz dostrzegasz problem, to pogadaj może z ludźmi, którzy rozwiązywaniem problemów emocjonalnych zajmują się profesjonalnie - a nuż usłyszysz coś, co Ci pomoże i naprowadzi Cię na jakieś dobre rozwiązanie...

no ale jeśli Ty sama nie wiesz czy chcesz w sobie i w kształcie swojego życia coś zmieniać, to żadna siła Cię do tego nie zmusi - żaden człowiek, chyba że los, choroba, ciężkie doświadczenie życiowe i wtedy będziesz musiała się ugiąć, ale prawdopodobnie w atmosferze buntu, rozpaczy, wściekłości, itp. nie lepiej po dobroci i wtedy, kiedy może to być Twój własny wybór nie wymuszony przez okoliczności... zdaje się, że pierwsze poważne ostrzeżenia zdrowotne już dostałaś... hem?

Twoje życie - Twój wybór...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Winogronko7 » 26 sie 2010, o 22:46

sugerujesz wizytę u psychologa?
Filemon, ja nie chce sobie zrobic krzywdy. Poprostu nie chce być człowiekiem- nikim, bezwartościowym i przezroczystym....

wiem, wszystko co piszesz to mądre słowa. Tylko jakoś uderzają we mnie.
Avatar użytkownika
Winogronko7
 
Posty: 1858
Dołączył(a): 26 sie 2010, o 18:04

Postprzez pszyklejony » 26 sie 2010, o 22:46

Jedno drugiemu nie przeczy. Napisałaś, że bez sukcesu czujesz się nikim i to jest nieprawidłowe. Zdziwiła byś się ilu sportowców ma podobnie. Niestety, bez motywacji ciężko się za to zabrać.
Uderzeją, bo to mechanizm obronny, ta sfera jest chroniona przed zmianami.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez Winogronko7 » 26 sie 2010, o 22:53

Boje się, że wszelkie zmiany odciągną mnie od zwycięstw, formy i tym samym od szczęścia za którym gonię jak szalona... i nie moge dogonic.
Avatar użytkownika
Winogronko7
 
Posty: 1858
Dołączył(a): 26 sie 2010, o 18:04

Postprzez pszyklejony » 26 sie 2010, o 23:02

Niewątpliwie, wszelkie grzebanie w psychice może zdekoncentrować. Wybierzesz co musisz. Z tego co mówią, mistrzem nie zostaje ktoś z nieprawidłową podstawą w emocjach.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez Winogronko7 » 26 sie 2010, o 23:05

Moje myślenie jest chyba skrajne. Szczęściem byłaby dla mnie śmierć zwycięska podczas treningu, zawodów, niż prowadzenie ,,zwykłego" życia.
Obawiam się ze psycholog nie jest tak otwarty i wyrozumiały jak wy. A jesli uzna ze to pierdoly? kolejna klęska?
Avatar użytkownika
Winogronko7
 
Posty: 1858
Dołączył(a): 26 sie 2010, o 18:04

Postprzez Filemon » 26 sie 2010, o 23:14

---------- 23:13 26.08.2010 ----------

Winogronko7 napisał(a):Boje się, że wszelkie zmiany odciągną mnie od zwycięstw, formy i tym samym od szczęścia za którym gonię jak szalona... i nie moge dogonic.


sądzę, że sposobem jaki wybrałaś nigdy nie dogonisz szczęścia, z prostego powodu - według mnie jest to niemożliwe osiągnąć szczęście robiąc sobie nieszczęście...

na czym polega szczęście? jak można je osiągnąć? no właśnie chyba jednak jakoś inaczej niż niszcząc sobie zdrowie i wykańczając się z ambicji na punkcie wygranej i "bycia kimś", lub też dołując się i wściekając z powodu przegranej, kiedy wówczas czujesz się nikim... to jest rodzaj szaleństwa, chorobliwych tendencji a nie dążenia do szczęścia...

DOBRY psycholog z pewnością będzie osobą ZRÓWNOWAŻONĄ a zatem wyrozumiałą, empatyczną i przyjaźnie do Ciebie nastawioną - inna sprawa czy będzie dysponował odpowiednim sposobem, dzięki któremu będzie potrafił Ci pomóc i czy Ty będziesz w stanie taką pomoc przyjąć i umiejętnie z niej skorzystać...

---------- 23:14 ----------

Winogronko7 napisał(a):Moje myślenie jest chyba skrajne. Szczęściem byłaby dla mnie śmierć zwycięska podczas treningu, zawodów, niż prowadzenie ,,zwykłego" życia.


w moim odbiorze to więcej niż myślenie "skrajne" - dla mnie jest to myślenie SZALONE I AUTODESTRUKTYWNE! :?

a takie coś to na pewno nie są żadne "pierdoły", tylko poważny i trudny problem...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Następna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 300 gości