Zamotałam się...

Problemy z partnerami.

Zamotałam się...

Postprzez SSmutna » 26 sie 2010, o 13:51

Dwa lata temu zawitałam tutaj, bo zabijała mnie depresja i szukałam pomocy. Dzięki rozmowom z Wami podjęłam decyzję o leczeniu i pomogło. Jak poczułam się silniejsza, to i życie codzienne stało się prostsze - niestety do czasu.
Zatoczyłam swego rodzaju koło i znów zbliżam się do punktu wyjścia.

Podczas leczenie doszłam do wniosku, że moja depresja spowodowana jest życiem od 20 lat pod psychiczną presją mojego męża. Nie mogłam robić wielu rzeczy, które dawały mi radość, bo mąż miał zawsze coś przeciwko. Nie zdawałam sobie sprawy, że wieczna rezygnacja z "bycia sobą" dla dobra rodziny spowoduje takie spustoszenie w moim zdrowiu psychicznym. Przyszla depresja. Leki pomogły, podniosłam się i było nieźle. Znalazłam nawet sposób na "szczęście" bez leków, wystarczyło znaleźć pasję. Niestety, okazalo się, że ta pasja także nie odpowiada mojemu mężowi i wymaga ode mnie zrezygnowania z realizacji moich marzeń. Znowu czuję sie źle, coraz gorzej. Już sama nie wiem czy mam walczyć o siebie, czy o rodzinę. Znowu powoli wszystko sie wali a ja zaczynam spadać w dół.........
Avatar użytkownika
SSmutna
 
Posty: 75
Dołączył(a): 8 sie 2008, o 16:48
Lokalizacja: Niebyt

Postprzez Abssinth » 26 sie 2010, o 15:00

walcz o siebie Kobieto... jak na razie oddalas swoje zycie komus, kto nie potrafi tego docenic :(

wiele kobiet tak postepuje -
ale mozna to zycie dac sobie z powrotem.

prosze, zajrzyj tutaj:
http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=4458964&start=0

mi pomoglo...w podobnej sytuacji, na szczescie moj zwiazek trwal tylko 3,5 roku...wystarczylo, zebym sie czula tak jak teraz TY.

mozesz jeszcze byc szczesliwa - naprawde.

sciskam Cie mocno...
:serce:
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez SSmutna » 26 sie 2010, o 15:33

Dzięki Abssinth :)
Po 20 latach to niezwykle trudna decyzja. Kocham mojego męża, bo to pod wieloma względami wspaniały facet. Te lata nie zawsze były złe, przeżyliśmy razem wiele szczęśliwych chwil, dorobiliśmy się syna, pieniędzy i wielu fajnych rzeczy. W chwilach szczęśliwych planowaliśmy wspólną piękną starość. On wszystko co robił, robił dla nas. Jest despotą i nie ma pojęcia, że swoim postępowaniem przez lata mnie krzywdził. Przecież nawet ja nie wiedziałam do czego to doprowadzi. Teraz szkoda mi tego poświecenia i nie wiem, co dla mnie będzie lepsze.
Czy będę szczęśliwa poświecając miłość dla wolności???
Avatar użytkownika
SSmutna
 
Posty: 75
Dołączył(a): 8 sie 2008, o 16:48
Lokalizacja: Niebyt

Postprzez KATKA » 26 sie 2010, o 18:02

myślę, ze bedziesz szczesliwa jak będziesz miała i jedno i drugie.... :roll: i do tego nalezy dążyć....faceta na terapie albo na wstrząsy....nie niszcz siebie....nie dla kogoś...
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez SSmutna » 26 sie 2010, o 18:14

Oj bardzo bym chciała KATKO miec jedno i drugie ale obawiam się , że to nie jest możliwe :(
Jak despotę, który wszystko wie najlepiej nakłonić do terapii?
Avatar użytkownika
SSmutna
 
Posty: 75
Dołączył(a): 8 sie 2008, o 16:48
Lokalizacja: Niebyt

Postprzez Abssinth » 27 sie 2010, o 09:50

SSmutna...nie naklonisz nikogo do zmiany czegos co dla niego jest dobre...

jemu jest dobrze, on sie nie musi zmieniac, ma kogos kto kolo niego skacze i zrezygnuje z siebie zeby mu tylko bylo wygodnie.

po co mialby isc na terapie?

to przeciez tylko Tobie jest zle, a tego on nie zauwaza. Moze Ci rozkazac przestac sie mazac i byc szczesliwa teraz juz natychmiast bo on przeciez tyle dla ciebie zrobil a ty glupia nie doceniasz.

czyz nie?
:serce:
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez SSmutna » 27 sie 2010, o 23:26

---------- 12:42 27.08.2010 ----------

To straszne, ale masz rację Abssinth :(
Najgorsze jest to, ze on naprawdę bardzo wiele dla nas zrobił, tak wiele osiągnął, tyle razem zbudowaliśmy, tyle mieliśmy planów. A teraz to ja i mój "głupi upór" będę winna, że wszystko się rozsypało. On nigdy nie zrozumie dlaczego tak się stało i znienawidzi mnie za to. Bardzo mnie to boli, bardzo...

---------- 23:26 ----------

Od tygodnia śpimy osobno i prawie się do siebie nie odzywamy. Denerwuje mnie to, bo chciałabym wiedzieć na czym stoję.
Wieczorem dostałam sms, że on jest w naszym letnim domu...
Avatar użytkownika
SSmutna
 
Posty: 75
Dołączył(a): 8 sie 2008, o 16:48
Lokalizacja: Niebyt

Postprzez ewka » 28 sie 2010, o 00:26

Niestety, okazalo się, że ta pasja także nie odpowiada mojemu mężowi i wymaga ode mnie zrezygnowania z realizacji moich marzeń. Znowu czuję sie źle, coraz gorzej. Już sama nie wiem czy mam walczyć o siebie, czy o rodzinę. Znowu powoli wszystko sie wali a ja zaczynam spadać w dół.........

Na pewne rzeczy się w życiu godziłaś... tak bywa. Może być tak, że godzić się przestaniesz. Możesz powiedzieć, w jakim sensie ta pasja mu "nie odpowiadała"? Ponieważ to są ważne rzeczy - powinny być też konkretne jakieś jego argumenty. Nie trzeba się dać zbyć "byle czym".

Od tygodnia śpimy osobno i prawie się do siebie nie odzywamy.

Dlaczego?

Wieczorem dostałam sms, że on jest w naszym letnim domu...

Dlaczego tam się zadekował?

Ktoś podsunął pomysł, abyś nakłoniła męża na terapię... to nie takie proste, jeśli ktoś nie czuje potrzeby. Myślę, że na terapię powinnaś pójść Ty... aby się odnaleźć i umieć zawalczyć "o swoje". Lub nie zawalczyć, ale odnaleźć się w tym, co jest. No bo jak dalej?
Już sama nie wiem czy mam walczyć o siebie, czy o rodzinę.

A może da się pogodzić jedno z drugim?

Na czym polega jego despotyzm? Nie pytam z ciekawości.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez SSmutna » 28 sie 2010, o 00:59

ewka napisał(a): Możesz powiedzieć, w jakim sensie ta pasja mu "nie odpowiadała"? Ponieważ to są ważne rzeczy - powinny być też konkretne jakieś jego argumenty. Nie trzeba się dać zbyć "byle czym".
On uważa, ze szkoda na to pieniędzy, że trzeba je wyłacznie inwestować a nie konsumować. Dostał jakiegoś amoku na punkcie forsy.

Od tygodnia śpimy osobno i prawie się do siebie nie odzywamy.

Dlaczego? A no dlatego, że tydzień temu wykrzyczał mi, że sie wyprowadza i robi rozdzielność majątkową.

Wieczorem dostałam sms, że on jest w naszym letnim domu...

Dlaczego tam się zadekował? To był zawsze nasz wspólny azyl... nie wiem...może rozmyśla...mam nadzieję...

Lub nie zawalczyć, ale odnaleźć się w tym, co jest. No bo jak dalej? Tak robiłam przez lata, zaplacilam depresją.
Już sama nie wiem czy mam walczyć o siebie, czy o rodzinę.

A może da się pogodzić jedno z drugim? Tego chcialabym najbardziej
Na czym polega jego despotyzm? Na tym, ze jeśli z czymś sie nie zgadza, nie przyjmuje żadnych argumentów i narzuca swoją wolę wszystkim domownikom.
Avatar użytkownika
SSmutna
 
Posty: 75
Dołączył(a): 8 sie 2008, o 16:48
Lokalizacja: Niebyt

Postprzez ewka » 28 sie 2010, o 01:09

On uważa, ze szkoda na to pieniędzy, że trzeba je wyłacznie inwestować a nie konsumować. Dostał jakiegoś amoku na punkcie forsy.

A możesz sobie czegoś poszukać, co nie będzie wymagało nakładów?

A no dlatego, że tydzień temu wykrzyczał mi, że sie wyprowadza i robi rozdzielność majątkową.

A z jakiego powodu?

Tak robiłam przez lata, zaplacilam depresją.

MUSI być jakieś wyjście. A co z terapią? Twoją?

Na tym, ze jeśli z czymś sie nie zgadza, nie przyjmuje żadnych argumentów i narzuca swoją wolę wszystkim domownikom.

Tobie i dzieciom? Jak sobie radzą "wszyscy domownicy"?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez SSmutna » 28 sie 2010, o 09:29

A możesz sobie czegoś poszukać, co nie będzie wymagało nakładów?

Mój wybór podyktowany jest chęcią spełnienia marzeń, czy to można zastąpić?
A z jakiego powodu?

Powiedział, że skoro "tak" chcę wydawać jego pieniądze, to nie jestem dla niego partnerem.
MUSI być jakieś wyjście. A co z terapią? Twoją?

Masz na myśli depresję?
Tobie i dzieciom? Jak sobie radzą "wszyscy domownicy"?

Inni domownicy to syn, który teraz jest już dorosły i coraz częściej może powiedzieć: "to moje życie"
Avatar użytkownika
SSmutna
 
Posty: 75
Dołączył(a): 8 sie 2008, o 16:48
Lokalizacja: Niebyt

Postprzez ewka » 28 sie 2010, o 10:00

Jego pieniądze... SMUTNA, czy Ty jesteś samodzielna finansowo?
Czy udało Ci się rozmawiać z mężem i powiedzieć mu, że to jest dla Ciebie ważne? Że zapadasz w dziurę? Czy on wie co czujesz?

Nie wiem, czy depresja.

Wiesz, o co Ci na dzisiaj najbardziej chodzi? Co jest najważniejsze? Ile możesz zrobić, aby o marzenia zawalczyć? Co jesteś w stanie poświęcić? Czy zamiast opcji albo-albo... jest możliwość małych kroczków? Jak spędzasz czas? Jak wygląda Twój dzień? Koleżanka? Przyjaciółka? Babskie wieczory? Opowiedz trochę o sobie... jeśli chcesz oczywiście.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez SSmutna » 28 sie 2010, o 10:59

Co teraz jest dla mnie najważniejsze? No wlaśnie tu jest problem.
Czy rodzina i to do czego wspólnie doszliśmy? Mamy wiele, włożyliśmy w to bardzo dużo wysiłku, miało być tak pięknie...
Czy miłość? Bardzo kocham swojego męża, było tyle pięknych chwil, tyle poświeciłam dla bycia razem, wiem, że on też mnie kocha...
Czy moje marzenia i "moje ja", z których przez tyle lat musiałam rezygnować? Przypłaciłam to depresją i całkowitą utratą wiary w siebie.

Wszystko to jest dla mnie bardzo ważne i utrata któregokolwiek z elementów spowoduje, ze będę nieszczęśliwa. Sytuacja bez wyjścia???

Metodę malych kroczków stosuję od lat, co nieco udalo mi się zyskać, ale jednak w sprawach zasadniczych nic się nie zmienia. Czas plynie nieubłaganie i mam coraz mniej czasu na "realizowanie siebie". Stąd pomysl na jakiś bardziej kategoryczny krok.

Mój dzień: nie pracuję zawodowo ale mam duzo zajęć związanych z tym co mamy i jeszcze mamy mieć, mnóstwo różnych spraw do zalatwienia. Poza tym prace domowe oczywiście. Mąż do domu wraca zwykle ok 19 i pyta co załatwiłam a co nie.

Koleżanki? Jest kilka, ale na częste spotkania brak nam wszystkim czasu. Mój mąż nie lubi tych moich wyjść ale teraz i tak jest lepiej (metoda małych kroczków).

Jeśli chodzi o niezależność finansową, to niby mam. To oznacza tyle, że nikt pieniędzy mi nie wydziela bo są wspólne, ale to oznacza takze, że nie mam tak zwanych "własnych pieniedzy".

No i sprawa najtrudniejsza: mój mąż nie rozumie mojego problemu.
Jest człowiekiem bardzo silnym psychicznie dużym poczuciem własnej wartości. Oczywiście właśnie dzieki temu osiąga sukcesy i czuje sie szczęśliwy. Nie wie co to depresja i inne doły. Odnoszę wrażenie, że gardzi ludźmi słabymi - a to mnie przeraża i powoduje, że boję się okazywać mu moją słabość w obawie przed odrzuceniem. Kiedy dwa lata temu zaczęłam sie na dobre sypać poszłam po pomoc do psychiatry. Rozpoznał depresja i DDA, dostałam leki. Nie powiedziałam mężowi nic. Po lekach doszłam do siebie, poczuła sie silna i stąd odważylam się na krok w kierunku realizacji siebie - wywołałam wojnę. No i znów powstał problem :( Zamkniete koło.
Avatar użytkownika
SSmutna
 
Posty: 75
Dołączył(a): 8 sie 2008, o 16:48
Lokalizacja: Niebyt

Postprzez ewka » 28 sie 2010, o 14:53

SSmutna napisał(a):Stąd pomysl na jakiś bardziej kategoryczny krok.

Rozumiem... ale nie rozumiem, w jaki sposób on może być kategoryczny, skoro finansowo samodzielna nie jesteś. Jak rozumiesz "kategoryczny krok"? Co on za sobą ma nieść?

Najbardziej mnie zasmuciło, że on nie ma pojęcia, co się z Tobą dzieje i co się działo wtedy wcześniej. Rozumiem, że rozmowa z taką osobą może być trudna... ale wydaje mi się, że konieczna. Jeśli będziesz grać twardzielkę, a kiedy go nie będzie - będziesz chodziła po ścianach... to o kant to rozbić. On powinien wiedzieć! Może napisz list? Jeśli się obawiasz... to czego? Nie jest pięknie i różowo... co boisz się stracić?

I drugie, co mnie zasmuciło w Twojej opowieści to to, że to jakby opowieść o dobrze prosperującym biznesie. Jest szef, jest pracownik... szefem jest oczywiście on i wieczorem zdajesz mu raport ze swojego dnia pracy. Szkoda, że nie wypłaca Ci pensji, którą mogłabyś zadysponować wg własnego uznania. Sorry za tę złośliwość, nie gniewaj się...

Naprawdę obstawiam list... a w nim szczerość do bólu. I o tym też (lub przede wszystkim), że w ukryciu podjęłaś leczenie. To Twój mocny atut. Wg mnie oczywiście.

A jeszcze coś... masz oparcie w synu? Czy on może Ci jakoś pomóc?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez SSmutna » 28 sie 2010, o 15:55

ewka napisał(a):
Rozumiem... ale nie rozumiem, w jaki sposób on może być kategoryczny, skoro finansowo samodzielna nie jesteś. Jak rozumiesz "kategoryczny krok"? Co on za sobą ma nieść?

Czy to mu się to podoba, czy nie - połowa naszego majątku jest moja.

Najbardziej mnie zasmuciło, że on nie ma pojęcia, co się z Tobą dzieje i co się działo wtedy wcześniej. Rozumiem, że rozmowa z taką osobą może być trudna... ale wydaje mi się, że konieczna. Jeśli będziesz grać twardzielkę, a kiedy go nie będzie - będziesz chodziła po ścianach... to o kant to rozbić. On powinien wiedzieć! Może napisz list? Jeśli się obawiasz... to czego? Nie jest pięknie i różowo... co boisz się stracić?

Tak rozmowa jest bardzo trudna i dlatego taki list już parę dni temu napisałam, ale bardzo sie boję mu go dać. Boję się, bo stracę jego miłość i szacunek a zyskam wroga. Ten czlowiek wyznaje metodę, że "słabe musi zginąć", taki już jest. Stracę też dorobek całego życia i to co sie z nim wiązało (bezpieczna starość). To prawda, że nie jest pięknie, ale może to ja chcę za wiele...on mówi, że mi sie w głowie poprzewracalo...

I drugie, co mnie zasmuciło w Twojej opowieści to to, że to jakby opowieść o dobrze prosperującym biznesie. Jest szef, jest pracownik... szefem jest oczywiście on i wieczorem zdajesz mu raport ze swojego dnia pracy. Szkoda, że nie wypłaca Ci pensji, którą mogłabyś zadysponować wg własnego uznania. Sorry za tę złośliwość, nie gniewaj się...
Nie gniewam się, trafilaś w sedno niestety. Ale on to wszystko robi dla nas...


A jeszcze coś... masz oparcie w synu? Czy on może Ci jakoś pomóc?
on ma 20 lat, niewiele z tego rozumie, podświadomie jest po stronie ojca, bo to oznacza, że nie będzie zmian.
Avatar użytkownika
SSmutna
 
Posty: 75
Dołączył(a): 8 sie 2008, o 16:48
Lokalizacja: Niebyt

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 102 gości