Dwa lata temu zawitałam tutaj, bo zabijała mnie depresja i szukałam pomocy. Dzięki rozmowom z Wami podjęłam decyzję o leczeniu i pomogło. Jak poczułam się silniejsza, to i życie codzienne stało się prostsze - niestety do czasu.
Zatoczyłam swego rodzaju koło i znów zbliżam się do punktu wyjścia.
Podczas leczenie doszłam do wniosku, że moja depresja spowodowana jest życiem od 20 lat pod psychiczną presją mojego męża. Nie mogłam robić wielu rzeczy, które dawały mi radość, bo mąż miał zawsze coś przeciwko. Nie zdawałam sobie sprawy, że wieczna rezygnacja z "bycia sobą" dla dobra rodziny spowoduje takie spustoszenie w moim zdrowiu psychicznym. Przyszla depresja. Leki pomogły, podniosłam się i było nieźle. Znalazłam nawet sposób na "szczęście" bez leków, wystarczyło znaleźć pasję. Niestety, okazalo się, że ta pasja także nie odpowiada mojemu mężowi i wymaga ode mnie zrezygnowania z realizacji moich marzeń. Znowu czuję sie źle, coraz gorzej. Już sama nie wiem czy mam walczyć o siebie, czy o rodzinę. Znowu powoli wszystko sie wali a ja zaczynam spadać w dół.........