czy coś trafiło.. Chyba jedynie to że zobaczył jak córeczka się stawia i nie jest już taka pokorna.. bo niestety (lub na szczęście) ma swój własny rozumek..
Próbowałam mu tłumaczyć.. ale problem w tym że on nie widzi problemu w sobie.. prędzej w innych. I to myślę długo się nie zmieni.. Przestałam poruszać ten temat- przynajmniej dopóki nie obejmuje bezpośrednio mnie.. Bo jak chce pić- to jego życie.. Ale jak to wchodzi na grunt całej rodziny- to już taka bierna nie jestem gdy przesadza.. Ale powiedzieć mu w twarz że ma spory problem z alkoholem- nie można bo nie wierzy.. Według jego rozumowania: Nie pije codziennie- czyli nie jest alkoholikiem Nie wynosi rzeczy z domu.. nie przepija.. Nie bije nas..
Wiem, że nas kocha ale chwilami wzajemnie mamy siebie powyżej uszu.. delikatnie mówiąc
Nie da się zmienić kogoś na siłę..
Co nie oznacza, że jeśli będzie trzeba to jeszcze nie raz będzie musiał usłyszeć kilka gorzkich słów prawdy..
Chociaż czy ode mnie? Nie wiem..
Dziś próbowałam z nim szczerze porozmawiać (o mnie..) ale nie potrafiłam.. Po prostu nie umiałam Jego żarty mi przeszkadzały Nie zawsze umiem być na nie odporna.. I tak zamiast powiedzieć to co chciałam to unikałam rozmowy.. Często tak jest.. mimo że pracuję nad sobą..
Ale myślę, że nie tylko ja powinnam uczyć się rozmowy.. Chciałabym, żeby on kiedyś nauczył się słuchać..
***
Pisanie.. Tak, rozluźniało mnie Próbowałam do tego wrócić bo tęsknie za tym.. ale wiecznie nie mam czasu.. a jak mam- tracę ochotę Jestem wiecznie zmęczona.. Chociaż może powinnam się zmotywować;) Może coś ciekawego by się z tego "zrodziło";)
Jakiś czas temu napisałam nawet wiersz (wiersze to dla mnie za poważna sprawa, ale od czasu do czasu coś mi z głowy wyfrunie)... Ładny.. tyle że smutny Czekam aż natchnie mnie jednak ta Pogoda ducha