pamiętam jak pomyliłam drogę i nagle
znalazłam się w miejscu
gdzie nie powinnam być
gdzie ciemność przykrywała dzień
lecz droga powrotna
wydała się zbyt trudna
aby wrócić i przyznać się do błędów
przed sobą
więc został krzyk
który rzadko słyszałam
częściej widziałam na policzku
i rekach nogach brzuchu
nie mogłam spać bo przebudzenie było
było narodzinami nowej ciemności
nie było dnia mimo ranka
nie było nawet zachodu słońca
tylko wyrzut jeden wyrzut który pożerał moją
nadzieję
nie było sił na płacz czasem
tylko wziąć życie i rzucić nim o skały
niech zniknie pod wzburzonym morzem
kiedyś spotkałam Boga
w drugim człowieku ukrył swą mądrość
wyciągnął rękę
udałam że oślepłam
raz dwa (...) sto razy
nie chciał mnie w swym domu
musiałam zostać tutaj
i wtedy połączył moje życie
z nicią szczęścia
i zaczęłam zauważać że świat pokryty jest
odcieniem nieba a wokół zaroiło się od ludzi
ktorzy byli tu od zawsze
/14.07.2010/
Wczoraj przyszłam z moim chłopakiem do domu. Byliśmy sami, ale czułam, że ojciec wroci z pracy pijany. I tak się stało. Zeszłam na dół i powiedziałam mu że się go wstydzę, żeby poszedł spać i nie wchodził mi w drogę...że się go wstydzę, bo jest pijany. Nie chciałam żeby to zabrzmiało złośliwie, bo wtedy on wpadłby we gniew. Powiedział, że pójdzie spać, ale żebym mu dała 15 min żeby mógł zjeść obiad, a ja dalej, że się go wstydzę...A później wstydziłam się tylko siebie i tego co do niego mówiłam. Ale nie mogłam pozwolić żeby K widział go pijanego...nie chciałam. Mój ojciec rzeczywiscie poszedł spać, a ja miałam wyrzuty sumienia przez całą noc. Kiedy go dzisiaj zobaczyłam jak śpi jeszcze w ubraniu i niepościelonym łóżku to znowu się zezłościłam. Przecież można wypić sobie piwo po ciężkiej pracy, ale żeby od razu upijać się trzy dni pod rząd?
Chciałabym żeby już zaczął się rok akademicki żebym mogła stąd wyjechać.
Od niedawna dziwnie się czuję. Nie wiem jak mam to wytłumaczyć. Czuję się jakby to wszystko co mnie otacza było nierealne, jakbym ja sama była obca w swoim ciele. I tak jest przez większość dnia. Poza tym ciągle jestem zmeczona, bez sił, a zwłaszcza kiedy wstaję rano. Moze to wina tabletek przeciwpadaczkowych, które zażywam. Nie wiem, ale to się robi uciążliwe...
Mama powiedziała mi kiedyś, że mam być uśmiechnięta, nie przejmować się choroba, nie okazywać, że się martwię, ale z doświadczenia wiem, że ukrywanie uczuć nie prowadzi do niczego dobrego...Chociaż z drugiej strony mój chłopak już tyle wytrzymał ze mną, znosił moje humory kiedy dowiedziałam się, że jestem chora, pocieszał, był ze mną i tak cudownie się mną opiekował, on ma tyle siły i tyle dobrego nastroju, że nie mam prawa mu go psuć. Mamie też nie chcę dokladać problemów, bo ma ich sporo. Jedynie przyjaciółce opowiadam jak się czuję. Ona też jest wspaniała.
Teraz to widzę, że otaczają mnie cudowni ludzie...