Mama - Problem

Problemy z rodzicami lub z dziećmi.

Postprzez Abssinth » 12 sie 2010, o 15:47

heheh swiete slowa dodus - ja tez swoich doswiadczen komus nie wloze w glowe :)

no, ale naiwna jestem czasem i mysle, ze sie przyda :)
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Sansevieria » 12 sie 2010, o 20:21

Witaj, Chande. Ja tam Ci nie będę doradzała ucieczki - bo dzięki między innymi temu, że jeden taki facet nie uciekł, ja jestem teraz w niezłej formie i we w sumie szczęśliwym małżeństwie od lat. Między innymi wsparciu mojego męża zawdzięczam liczne pozytywne zmiany w życiu. Nie rozwiązał moich problemów, ale był przy mnie, kiedy je rozwiązywałam.
Jestem ofiarą wieloletniego szantażu emocjonalnego ze strony obojga rodziców. Nie tylko, ale tego też. No i od ofiary po terapii to tak w skrócie to, co poniżej.
Po pierwsze lektura obowiązkowa, na razie dla Ciebie: Susan Forward "Szantaż emocjonalny" i tej samej Autorki "Toksyczni rodzice". To Ci przybliży to, z czym masz do czynienia. Żebyś umiał działać świadomie a sensownie.
Po drugie - jeśli piszesz o walce to słusznie piszesz, ale walka to jest na serio, nie na niby. Porzuć myśl o delikatnych rozwiązaniach i łagodnych kompromisach. Nie żebyś leciał awantury robić - wewnętrznie porzuć i szykuj się do boju. Matka Twojej dziewczyny jest jak osoba, co w prawej rączce dzierży uzi i wali emocjonalnymi pociskami albo seriami, albo pojedynczo a celnie i z dużym kunsztem. Lewą rączkę ma na przycisku "bomba atomowa" i w razie czego jest prawdopodobne, że naciśnie. To jest przeciwnik wagi najcięższej. Przeciwnik przede wszystkim Twojej dziewczyny, ale pośrednio także Twój.
Twoja dziewczyna żyje w tym układzie od lat. I zdaj sobie sprawę, że innego życia nie zna. Wyjście z takiego uwikłania to pokonanie ogromnego lęku. Między innymi. I podjęcie ogromnego ryzyka. Bo nie ma gwarancji, że mamuśka nie naciśnie guzika. Walczyć to będziesz ze swoją dziewczyną o nią samą bardziej niż z mamuśką.
Terapia dla dziewczyny - kiedyś zapewne tak, ale z tego co piszesz to jeszcze nie ten moment. Bo na terapię to się powinna udać osoba, która jest w pełni świadoma tego, że ma problem oraz zdeterminowana, żeby go rozwiązać. A skoro Ty piszesz na forum, a nie Ona, to wnioskuję, że Ona na razie jeszcze nie doszła do tego momentu w swoim życiu. Ja Ci życzę podjęcia dobrych decyzji. Nie wiem, jakie one będa, ale oby były po prostu dobre.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Filemon » 12 sie 2010, o 20:31

BARDZO mi się podoba, to co przeczytałem powyżej... :)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Sansevieria » 12 sie 2010, o 20:33

:)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Abssinth » 13 sie 2010, o 07:59

Sansevieria - i ja sie dolacze :) dobrze napisalas i madrze :)

chociaz wciaz uwazam i zdania nie zmienie, ze trzeba wiedziec, kiedy dac sobie spokoj. Ze czasem trzeba dac sobie spokoj, chocby po to, by nie skonczyc samemu w psychiatryku :)
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez chande » 13 sie 2010, o 08:46

Sansevieria napisał(a):Witaj, Chande. Ja tam Ci nie będę doradzała ucieczki - bo dzięki między innymi temu, że jeden taki facet nie uciekł, ja jestem teraz w niezłej formie i we w sumie szczęśliwym małżeństwie od lat. Między innymi wsparciu mojego męża zawdzięczam liczne pozytywne zmiany w życiu. Nie rozwiązał moich problemów, ale był przy mnie, kiedy je rozwiązywałam.
Jestem ofiarą wieloletniego szantażu emocjonalnego ze strony obojga rodziców. Nie tylko, ale tego też. No i od ofiary po terapii to tak w skrócie to, co poniżej.
Po pierwsze lektura obowiązkowa, na razie dla Ciebie: Susan Forward "Szantaż emocjonalny" i tej samej Autorki "Toksyczni rodzice". To Ci przybliży to, z czym masz do czynienia. Żebyś umiał działać świadomie a sensownie.
Po drugie - jeśli piszesz o walce to słusznie piszesz, ale walka to jest na serio, nie na niby. Porzuć myśl o delikatnych rozwiązaniach i łagodnych kompromisach. Nie żebyś leciał awantury robić - wewnętrznie porzuć i szykuj się do boju. Matka Twojej dziewczyny jest jak osoba, co w prawej rączce dzierży uzi i wali emocjonalnymi pociskami albo seriami, albo pojedynczo a celnie i z dużym kunsztem. Lewą rączkę ma na przycisku "bomba atomowa" i w razie czego jest prawdopodobne, że naciśnie. To jest przeciwnik wagi najcięższej. Przeciwnik przede wszystkim Twojej dziewczyny, ale pośrednio także Twój.
Twoja dziewczyna żyje w tym układzie od lat. I zdaj sobie sprawę, że innego życia nie zna. Wyjście z takiego uwikłania to pokonanie ogromnego lęku. Między innymi. I podjęcie ogromnego ryzyka. Bo nie ma gwarancji, że mamuśka nie naciśnie guzika. Walczyć to będziesz ze swoją dziewczyną o nią samą bardziej niż z mamuśką.
Terapia dla dziewczyny - kiedyś zapewne tak, ale z tego co piszesz to jeszcze nie ten moment. Bo na terapię to się powinna udać osoba, która jest w pełni świadoma tego, że ma problem oraz zdeterminowana, żeby go rozwiązać. A skoro Ty piszesz na forum, a nie Ona, to wnioskuję, że Ona na razie jeszcze nie doszła do tego momentu w swoim życiu. Ja Ci życzę podjęcia dobrych decyzji. Nie wiem, jakie one będa, ale oby były po prostu dobre.



Baaaardzo Ci dziękuje za te słowa...szczerze powiedziawszy tego też potrzebowałem....sensowne słowa...i jednocześnie światełko w tunelu że nie jest sprawa beznadziejna...wiem, że łatwo nie będzie ale przynajmniej jest szansa. :D

Książki zakupie i przeczytam

i jak to w tym powiedzeniu "Si vis pacem, para bellum "...szykuje się na wojne :)
chande
 
Posty: 16
Dołączył(a): 11 sie 2010, o 14:57

Postprzez doduś » 13 sie 2010, o 09:59

no cóż... życzę powodzenia i uważaj na siebie. Miej oczy szeroko otwarte, myśl przede wszstkim o tym, co moze Tobie zaszkodzić i dbaj o swoje zdrowie. W tym przypadku musisz być , ż tak to pompatycznie napiszę "skałą prawości". Jeśli Ci sie nie uda, to niestety jest duza szansa, że pociagniecie sie nawzajem w dół. Trudno być tą skałą, bo każdy ma swoja pojemność. Powodzenia
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez chande » 13 sie 2010, o 10:06

doduś napisał(a):no cóż... życzę powodzenia i uważaj na siebie. Miej oczy szeroko otwarte, myśl przede wszstkim o tym, co moze Tobie zaszkodzić i dbaj o swoje zdrowie. W tym przypadku musisz być , ż tak to pompatycznie napiszę "skałą prawości". Jeśli Ci sie nie uda, to niestety jest duza szansa, że pociagniecie sie nawzajem w dół. Trudno być tą skałą, bo każdy ma swoja pojemność. Powodzenia



nie dziękuje...żeby nie zapeszać :)
chande
 
Posty: 16
Dołączył(a): 11 sie 2010, o 14:57

Postprzez Sansevieria » 13 sie 2010, o 10:46

Abssinth :) dzięki.
Chande - jeszcze jedno ode mnie (chyba, że masz więcej pytań), za to moim zdaniem bardzo ważne - zapisz sobie w pamięci dużymi literami - mamuśka nie będzie zadowolona, nie jest i nie powinno być niczyim celem sprawienie, że będzie. Bo to się zwyczajnie nie daje zrobić. Znaczy prawdopodobieńswo dobrych układów z mamuśką to jest takie bardziej zerowe. Oczywiście nie ma co teraz tego mówić Twojej dziewczynie, ale Ty sobie to zdaj z tego sprawę. Ze strony mamuski nie licz na nic z wyjątkiem kłód pod nogi i ciosów w plecy. W najlepszym układzie może ona się nieco ugnie, w gorszym będzie albo-albo. Przepraszam za brutalną dosłowność, ale lepiej sobie zdawać sprawę z tego, co się robi. Ty właśnie wchodzisz na pole minowe. Jak napisała Abssinth - trzeba wiedzieć, kiedy się wycofać. Co nie znaczy, że pole jest nie do przejścia. No i bardzo ważne jest zapewnienie Dziewczynie poczucia bezpieczeństwa "na wszystkich możliwych frontach" - co o tyle trudno zrobić, że łatwo wtedy niestety uszkodzić siebie. Ale jak napisałam w pierwszym tekście - mojemu mężowi się udało bardzo mnie wesprzeć, Tobie też może się udać, choć bardzo wiele tu nie od Ciebie zależy. Rozwagi zatem i wytrwałości życzę :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez chande » 13 sie 2010, o 10:55

Sansevieria napisał(a):Abssinth :) dzięki.
Chande - jeszcze jedno ode mnie (chyba, że masz więcej pytań), za to moim zdaniem bardzo ważne - zapisz sobie w pamięci dużymi literami - mamuśka nie będzie zadowolona, nie jest i nie powinno być niczyim celem sprawienie, że będzie. Bo to się zwyczajnie nie daje zrobić. Znaczy prawdopodobieńswo dobrych układów z mamuśką to jest takie bardziej zerowe. Oczywiście nie ma co teraz tego mówić Twojej dziewczynie, ale Ty sobie to zdaj z tego sprawę. Ze strony mamuski nie licz na nic z wyjątkiem kłód pod nogi i ciosów w plecy. W najlepszym układzie może ona się nieco ugnie, w gorszym będzie albo-albo. Przepraszam za brutalną dosłowność, ale lepiej sobie zdawać sprawę z tego, co się robi. Ty właśnie wchodzisz na pole minowe. Jak napisała Abssinth - trzeba wiedzieć, kiedy się wycofać. Co nie znaczy, że pole jest nie do przejścia. No i bardzo ważne jest zapewnienie Dziewczynie poczucia bezpieczeństwa "na wszystkich możliwych frontach" - co o tyle trudno zrobić, że łatwo wtedy niestety uszkodzić siebie. Ale jak napisałam w pierwszym tekście - mojemu mężowi się udało bardzo mnie wesprzeć, Tobie też może się udać, choć bardzo wiele tu nie od Ciebie zależy. Rozwagi zatem i wytrwałości życzę :)


Staram się wspierać moją dziewczyne jak mogę i kiedy tylko mogę. Że jest cieżko wiem...jak słyszę od niej że dziś się nie zobaczymy bo mamuśka to...albo że cąly tydzień się nie widzimy ...bo mamuśka to czy tamto...to mnie szlag trafia...czasem nie wytrzymuje i o tym mówie...ale kończy się na tym...ze słysze "wiem, staram się zmienić...ale potrzebuje jeszcze troche czasu"...itd itp.(woda na młyn dla Abssinth i doduś)

To że koniec końców będzie musiała wybrać czy pozostaje w chorych relacjach z matka...czy wybiera mnie...to ja jestem tego świadomy...moja kobieta już nie do końca...nie chce żeby to sie tak odbyło...chce łagodnego przejścia...do czego oczywiście jej matka nie dopuści...


Droga jest daleka...ciężka i wyboista...ogólnie przekichane
chande
 
Posty: 16
Dołączył(a): 11 sie 2010, o 14:57

Postprzez Sansevieria » 13 sie 2010, o 11:19

Chande, akurat sam czas to nic nie zmieni. Niestety. "Potrzebuję czasu" jest znakomitą a bezpieczną wymówką wielu ofiar. To "potrzebuję czasu" jak zapewne sam się domyślasz oznacza "boję się". Pytanie czy bardziej boi się mamuśki czy tego, że ją rzucisz? Retoryczne trochę i nie w tym rzecz, żebyś odpowiedział. Ale w tym klimacie, że "potrzebuję czasu" to możecie tkwić latami, a to Cię wymęczy tylko. No mam nadzieję, że lektura Ci rozjasni i umozliwi skuteczne działanie. Bo wiesz, wsparcie nie oznacza zawsze łagodnego ulegania. Wsparcie umiejętne to znacznie bardziej skomplikowana sprawa, bo trzeba umacniać dobre decyzje, ale stawać okoniem przy złych. Co rzecz jasna (to drugie) spotyka się z oporem i protestem ofiary przemocy - bo ofiara w toksycznym układzie, niestrawnym dla kogoś z zewnątrz, paradoksalnie czuje się...bezpieczna. Bo wie, co i jak, a zmiana oznacza nieznane, niepewne. To już łatwiej znosić znany koszmar niż szukać nowego..tak wiele ofiar funkcjonuje, nie do końca świadomie. Jak sama patrzę na swoją przeszłość, to już to widzę, osoby z zewnątrz widziały to oczywiście znacznie wcześniej. No nic, poczytasz, przemyślisz, ocenisz, popróbujesz... Kciuki tak czy tak będę trzymała
:)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Abssinth » 13 sie 2010, o 12:07

(woda na młyn dla Abssinth i doduś)


hmm, to brzmi tak, jakbys sobie mnie i dodusia ustawil na pozycji wrogow tak na start...zastanow sie, dlaczego tak reagujesz, kiedy ktos pisze cos nie po Twojej mysli, niezgodne z Twoim planem i wyobrazeniem?
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez doduś » 13 sie 2010, o 12:10

no cóż... wszyscy po troszę sie oszukujemy, jedni bardziej inni mniej, lubimy, gdy wszystko idzie po naszej myśli, gdy wszystko moze się udać, gdy na coś szansa wynosi 1% to ten 1% waży wiecej niż 99% na drugiej szalce... :) Znam to z autopsji
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez chande » 13 sie 2010, o 12:17

oj nie reagujcie tak nerwowo...to był taki żarcik a nie wytyk.
Wszystko co piszecie jest ważne...i za i kontra...także w żaden sposób nie ustawiam sie okoniem...wręcz przeciwnie...

Postarajcie się też zrozumiec mnie...Stanąłem naprzeciw ogromnemu problemowi...z którym - jak sami wiecie - bardzo trudno się zmagać... nie chce dziewczyny stracić więc szukam pomocy, wsparcia...no i może też torchę ciepłego słowa...
chande
 
Posty: 16
Dołączył(a): 11 sie 2010, o 14:57

Postprzez Abssinth » 13 sie 2010, o 13:02

:) ok chande juz sie nie czepiam i nie obrazam :)

po prostu boje sie, ze mozesz wpasc w cos, z czego sie nie bedziesz mogl potem wydostac - widzialam to kilkakrotnie, zwykle ze strony kobiet, ktore poswiecaly zbyt wiele w podobnych sytuacjach....

Sansevieria jest pieknym przykladem, ze mozna sobie z taka sytuacja poradzic - i mysle, ze moze byc dla Ciebie w tej sytuacji niesamowita inspiracja o raz zrodlem praktycznych informacji, sluchaj wiec eksperta :)

( ja jestem sobie swego rodzaju ekspertem od wychodzenia z toksycznych relacji, i dlatego na ten temat pisze...)

sciski i powodzenia zycze
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Rodzice

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 201 gości