poradźcie mi !!!!!

Problemy z partnerami.

poradźcie mi !!!!!

Postprzez zizi » 3 paź 2007, o 16:46

Sama nie wiem co robić?
Męza nie ma w domu już 12dni.
Pisałam wcześniej ,że wyprowadzil sie,żeby pomyśleć nad nami.

Bardzo chciałabym,żeby wrócił do domu.Boję się,żeby nie zrobił czegoś nieodwracalnego,teraz,będąc poza domem.Niestety na to nie mam wpływu.Prosze tylko aniola,żeby czuwał i chronil nasz związek,rodzine.

nie dzwonię do męża..a może powinnam pierwsza wyciągnąć rękę.

Czy to za wcześnie?Nie wiem,pokazać mu,że tęsknie,że mi go brakuje?
Boję sie cokolwiek do niego odzywać,żeby nie pogorszyć sprawy.
:zalamka: :zalamka: :zalamka:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Re: poradźcie mi !!!!!

Postprzez ewka » 3 paź 2007, o 16:52

zizi napisał(a):Nie wiem,pokazać mu,że tęsknie,że mi go brakuje?

Spróbowałabym... bardzo delikatne sygnały, aby nie czuł się naciskany. Wyczytałam, że stara się finansowo - dobra okazja, aby puścić pierwszy, cichutki sygnał.
:serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

zgłupiałam

Postprzez zizi » 3 paź 2007, o 22:30

Ewka
nie wiem jak odezwać się do męża.
Zgłupiałam.Wiem,że nie mogę go naciskać i powiedzieć mu tego wszystkiego co czuje.a chciałabym prosic go,żeby wrócił do domu.Boje się co on wogóle powie...
Mam nadzieję,że jest sam tzn nie ma żadnej baby.Ale boję się jak jest naprawdę.
On nigdy nie powiedział,że jest ta druga.

nie wiem dzie on teraz śpi.Boli mnie to.

Z drugiej strony jak ja znów go będę błagać,żebyśmy postarali się to on może czując przewagę,odtrącić mnie.
Z tego co ja go zaobserwowałam,on ma do mnie wiele złości.Nie powiedział wprost co zawaliłam,ale wkurzał się nie raz...
Nie wiem jak przebić się przez ten jego mur.On teraz prawdopodobnie uciekł w pracę i bierze dużo nadgodzin i pracuje do upadłego.Ja widzę,że też mam wiele blokad.Też napewno zbudowalam swój mur.

Tak trudno teraz wrócić do normalności.

nie wiem,może zaprosić go w niedzielę do domu na obiad?A co będzie jak będę ryczeć gdy go zobaczę?
Zauważyłam,ze podświadomie boję sie męża.On potrafil ranić mnie słowami,wydzierał się,popychał...

Gdyby on postarał sie na nowo, oddzieliłabym tą smutną przeszłość grubą kreską.

Jest mi smutno gdy widzę smutek dzieci.One zasługują na spokojne dzieciństwo,są tekie wyjątkowe.Kocham je nad życie.Skarby moje dwa.
Gdyby nie one to nie wiadomo czy żyłabym jeszcze...kilka razy było ze mną krucho :(

jak ocalić rodzinę??????
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez bunia » 3 paź 2007, o 22:43

Hmmm....trudno wiedziec na 100% ale ja bym zaczekala...no i z obiadkiem rowniez.....wytrzymaj....w koncu woz albo przewoz....nie mozesz ciagle byc w zawieszeniu.
Trzymam kciuki za wytrwalosc :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez zizi » 3 paź 2007, o 22:51

buniu ja teraz właśnie jestem w zawieszeniu
.Nie rozstaliśmy się na zawsze.
Nie wiadomo co dalej?
Ja wiem czego chcę,ale nie wiem czego chce on?
Boję się pytać.Nie umię z nim teraz rozmawiać.

A z obiadkiem zaczekać?Pewnie masz rację.Tylko jak zacząc rozmowę i gdzie?
Widzicie jakie mam siano w głowie...Sama nie wiem co zrobić :zalamka:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez bunia » 3 paź 2007, o 23:00

Wiem,ze to trudne i naturalne,ze sie martwisz ale pamietaj,ze nie tylko na Twoich barach spoczywa odpowiedzialnosc za zwiazek i dlatego daj mu szanse aby poczul sie rownie odpowiedzialny....dlaczego tylko Ty masz robic wysilek aby zcementowac rodzine....jesli sam tego pragnie to powinien znalesc droge do was.....tak mysle.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

wierzę w to

Postprzez zizi » 3 paź 2007, o 23:23

Buniu :pocieszacz:
wierzę,że on zechce znalęźć drogę do nas

Masz rację musze znaleźć sily i poczekać,dać mężowi szansę zdobywania :serce2:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Re: zgłupiałam

Postprzez ewka » 4 paź 2007, o 11:09

Zizi, może niekoniecznie prosić czy błagać, ale dać sygnał, że będzie mile widziany. Nie wiem, w jaki sposób to zrobić, nie znam go... może sytuaucja pomoże i pomyślne wiatry?

12 dni to nie jest dużo, jeśli ktoś się zamota.

Dlaczego nie możesz do niego zadzwonić?


zizi napisał(a):nie wiem dzie on teraz śpi.Boli mnie to.

A nie możesz zapytać?
Słuchaj, te mury się jakoś budują same... nie "widzimy". Dopiero, kiedy nie udaje się drugiemu spojrzeć w oczy, to zauważamy, że coś "wyrosło"... tak to już jest. Siłą jego muru nie rozbijesz... trzeba czasu i jego chęci - on musi chcieć, a Ty sama możesz zajać sie murem swoim. Może kiedy Twój pęknie, to i w nim też?


zizi napisał(a):nie wiem,może zaprosić go w niedzielę do domu na obiad?A co będzie jak będę ryczeć gdy go zobaczę?

No... zaproszenie może być właśnie takim fajnym sygnałem. Miłym. Podoba mi się. Jeśli miałabyś ryczeć, to chyba nie byłoby dobre... może w takim razie w następną niedzielę? Jak będziesz silniejsza?

zizi napisał(a):Zauważyłam,ze podświadomie boję sie męża.On potrafil ranić mnie słowami,wydzierał się,popychał...

Jesteś pewna, że chcesz, aby wrócił? Kochasz go i chcesz, abyście byli dalej razem... czy się po prostu o niego boisz? Może opinia innych? Bo bać się człowieka, z którym się żyje, to ja nie wiem... jakoś mi zazgrzytało, albo czegoś nie zrozumiałam.

Dlaczego chcesz, aby wrócił?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez agik » 4 paź 2007, o 11:56

---------- 11:32 04.10.2007 ----------

Mnie się to wszystko wydaje dziwne...
Może napisze jak to zrozumiałam- piszesz, ze zaczeło się od tego, że maz stracił pracę- jakby się zapadł w sobie wtedy.
Jaka była Twoja reakcja? Wymagałaś od niego, żeby prace znalazł, "gderałaś", obarczałaś go swoim przemeczeniem?
Kolejna sprawa- zdrada? Jaka była? hormony zagrały i bach...? Czy "regularny rozmans?
I jak myslisz, dlaczego Cie zdradził?
Ze tak powiem- czego nie dostał w domu, że szukał gdzie indziej...

No nie wiem- twój maż wydaje się całkiem zatracony, jakiś taki pogubiony.
Oczywiście to tylko próba zrozumienia, a nie tłumaczenie go, bo jest przecież dorosły, założył rodzinę, wziął kiedys odpowiedzialność i MUSI sie odnaleźć.
Jakos strasznie dużo w nim frustracji, którą chyba wyładowywał na Tobie, bo pisałaś o szarpankach, pyskowkach...
Dlaczego tak jest? czy nie czuje się jakos przez Ciebie zdominowany?
Chcesz go wyręczać...Wziełaś na siebie większą część obowiązkow domowych, związanych z rachunkami itd... A on wtedy co robił? Przecież można się dogadać

Pisałaś o tym, że trudno ci zapomnieć o jego zdradzie, ale z tego, co dalej piszesz- to on nie chce ani Ciebie, ani rodziny.
Nie rozumiem
Nie rozumiem też czemu się wyprowadził? co chce przemyśleć?
Z czego chce się pozbierać? Odpowiedź na jakie pytanie, pytania chce odnaleźć...
Ty wiesz?

jakoś ten jego mur wydaje się być zbudowany na jego niskim poczuciu wartości...Jak myślisz?

Pozdrawiam Cie serdecznie, bo tez czeka Cię chyba odpowiadanie na trudne pytania.
Trzymam kciuki
I jeszcze buziak dla Ciebie...

---------- 11:56 ----------

Zastanawiam się jeszcze nad jedna rzeczą- dalczego TY CHCESZ, zeby wrócił?
Piszesz o swoim strachu, o nadmiarze obowiazkow... i kompletnym braku jakiejkolwiek bliskości (napisałas, że mąż nawet nie chce Cie przytulić)

Zizi, Kochanie- co zgubiło się w Waszym małzeństwie?

Może dobrze się stało, ze się wyprowadził, bo przynajmniej macie szansę wymieść to wszystko, co przez kilka lat zamiataliście pod dywan...
WYDAJE MI SIĘ, ze zaproszenie go na obiad- jakby -nigdy -nic. Nie jest dobrym pomysłem. Natomiast rozmowa, bez dzieci, bez świadkow- CHYBA niezbędna...
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Pytajaca » 4 paź 2007, o 21:15

Zastanawiam sie, dlaczego my- ludzie - nie potrafimy zaakceptowac tego, ze nasze zycie, sny, pragnienia sa bardzo kruche i zawsze sie kiedys koncza...

Trudno zaakceptowac, ze ktos sie zmienil, ze cos ucieklo, nie jest takie samo.,.Nie jest i nie bylo nigdy takie samo. Kazdego dnia sie zmieniamy, a te zmiany widac wtedy, gdy ujrzymy siebie dopiero w pewnym odstepie czasu. Gdy musimy sie z nimi zmierzyc oko w oko.

Jesli sie cos konczy - zaakceptujmy to. Byc moze jest trudno, ja wiem, sama to przezylam, ale trzeba "puscic" i isc i snic dalej - inne kolorowe sny i zyc, bo kazdy dzien zbliza nas do smierci.

Przeciez jak przyjdzie smierc to nie powiemy jej - "Ojejku, wiesz, ale to nie tak, nie chce, chce zyc, bo tak bylo pieknie...Jeszcze nie teraz!" Nie bedzie moze nawet czasu na placz i wspominki. Przeszlosc sie juz wydarzyla i nie mozna jej zmienic ani wykasowac, bo mamy cudowne umysly wyposazone w pamiec. Ale z drugiej strony, przeciez nie mozemy zaprzeczac zmianom i faktom. Zycie toczy sie dalej!

Natura byla skapa w tym wymiarze - pozbawila nas umiejetnosci szybkiego pozbywania sie ciezaru przeszlosci.Jesli cos sie zlego wydarza...nie ma wyjscia - idac do przodu zaakceptuj to, zmien odczucia, postawe, moze sie uda. Moze potrzebny czas, moze rozmowa. Ale zmiana jest nieuchronna, potrzebna i dobra, nawet jesli nie potrafisz jej teraz zniesc.

Nic nie dzieje sei bez powodu, a przypadek jest tylko wypadkowa przyczyn, ktore narosly w przeszlosci.

Zycze Wam powodzenia i szczesliwych drog w zyciu - razem czy osobno.

Pozdrawiam!
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez ewka » 4 paź 2007, o 22:10

Pytajaca napisał(a): Trudno zaakceptowac, ze ktos sie zmienil, ze cos ucieklo, nie jest takie samo.

Skąd tylko mieć pewność, że na pewno uciekło? Nie wróci? Że to ostateczność, a nie jakieś chwilowe załamanie? Dopóki się jej nie ma, nie sprawdzi, nie dotknie... skąd wiedzieć?

I czy przy byle potknięciu pakujemy walizkę i w drogę? Nie, nie widzę tego tak... wielka wędrówka i nic więcej. A gdzie cierpliwość miłości? Wyrozumiałość? Zrozumienie?


:D
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez bunia » 4 paź 2007, o 22:15

To prawda ale z obu stron....dlatego ja bym sie nie spieszyla ale to jest tylko przypuszczenie bo trudno jest ocenic sytuacje obiektywnie.....to prawie niemozliwe.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez ewka » 4 paź 2007, o 22:28

bunia napisał(a):To prawda ale z obu stron....

Czasami siły nie są po równo rozłożone... co wtedy?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez bunia » 4 paź 2007, o 22:37

No wlasnie ale to dosc delikatna sprawa i najlepiej wtedy kierowac sie intuicja.....w tym przypadku tylko zizi moze wiedziec czy jest to dobry pomysl.....tak jak i zreszta inne.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

dziękuję

Postprzez zizi » 4 paź 2007, o 23:04

Dziewczyny dziękuję,że piszecie.

Tak mi ciężko,smutno i źle.....
Ale jakaś sila trzyma mnie przy życiu...
Tli się jeszcze iskierka nadziei.

Wiem muszę jeszcze poczekać.13 dni to długo,ale to zarazem krótko.Zbyt długo trwał galimatias w naszym związku,żeby to naprawiło się w niecałe dwa tygodnie :(

Ale ja nie poddam się łatwo.

Nie zgadzam się z Pytającą,że powinnam pogodzić się ze zmianami.Wiem zmiany zachodzą w życiu.Nie wszystkie da się zaakceptować!Utraty miłości ja nie zaakceptuję.
Będę jeszcze o nią walczyć.Stawka jest zbyt duża,żebym miala odpuścić.

Macie rację z zapraszaniem i z obiadem poczekam...to jeszcze za wcześnie..

Ewka bardzo ci dziękuję,że mnie rozumiesz.Milość nie zawsze jest usłana różami.A jak ja poddałabym się,to mąż może też by to zrobil?
Ja wierzę,że ten kryzys minie.Jescze trzeba czasu.
Ewka nie dzwonie do niego,bo co mu powiem?Przecież nie będę rozmawiać o pogodzie.
Pytałaś też dlaczego chcę.żeby wrócił?Bo go kocham,bo jest ojcem naszych dzieci,bo chcę z nim żyć...
A boję się go ,bo zmienił się..może z poczucia winy,może z niedowartościowania,może a bezsilności...
Gdy ciężko było nam dogadać się on złościl się,uderzył mnie..dawniej tak nie bylo,żeby stosował przemoc.Mam nadzieję ,że przemyśli swoje postępowanie.
On się wkurzał jak ja płakałam.Faktycznie wylałam morze łez.... :zalamka:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 482 gości

cron