cześć, witajcie... dzień jest u mnie piękny, słoneczny a mnie jest bardzo źle na duchu...
przytłaczają mnie praktyczne życiowe problemy poważnej natury, które będą wkrótce wymagać ostatecznych trudnych dla mnie decyzji i rozstrzygnięć... cały czas trzeba też coś załatwiać, dowiadywać się, itp... trudno mi to robić, kiedy na co dzień przeszkadzają mi w tym lęki i depresyjność...
staram się, mimo przeszkód... jednak do tego obciąża mnie jeszcze atmosfera w domu, w którym mieszkam - niedobre stosunki z matką, jej ciężka choroba... nie słyszę dobrego słowa, tylko najczęściej przeciwnie... do tego jeszcze wiążą nas właśnie te praktyczne sprawy życiowe, które trzeba wspólnie rozwiązać, do czego przydałaby się wzajemna życzliwość i zrozumienie...
jest mi naprawdę ciężko i chce mi się teraz płakać...
postanowiłem się tu wypisać, żeby trochę sobie ulżyć...
chodzę obecnie do nowej terapeutki, której podejście i to co proponuje budzi we mnie nadzieję, jednak spotkania są dosyć rzadkie a na dodatek ona właśnie niedawno stwierdziła, że widzi przesłanki w moim przypadku, żeby zbadać (pewnymi używanymi przez nią metodami) czy w moim życiu nie miało miejsca wykorzystanie seksualne w dzieciństwie... - wczoraj mieliśmy spotkanie, na którym planowaliśmy przeprowadzić takie badanie, ale w mojej obecnej sytuacji życiowej i emocjonalnej zdecydowałem się to przełożyć, bo gdyby taka "bomba" jednak wybuchła, to byłoby to pewnie jeszcze jedno obciążenie, które zwaliłoby się na mnie i nie wiem czy obecnie bym to uniósł...
do tego jeszcze, moja najbliższa przyjaciółka, którą znam chyba ponad 10 lat nagle zaczęła mi mówić rzeczy, których słuchając patrzę na nią jak na jakąś inną osobę... jakby wcześniej ukrywała przede mną swoje prawdziwe myśli lub jakby nagle po wielu latach zaczęła myśleć inaczej... a może w głębi siebie gdzieś to podświadomie jednak odczuwałem, mimo że nie było wypowiadane, bo zawsze nosiłem w sobie pewien nieduży, ale jakby instynktowny dystans do niej i nigdy nie byłem w pełni do końca otwarty, w sensie emocjonalnym - miałem taki mały margines bezpieczeństwa i wygląda teraz na to, że dobrze, że go zachowałem...
zatem pewnie nie przypadkiem tak się złożyło, że otworzyłem tutaj tę salę nr 5 ...
bo może otworzyłem ją w jakimś sensie głównie dla samego siebie, żeby nie wylądować tak na serio na jakiejś sali w realu, w której mogłoby być dużo mniej przyjemnie niż tutaj...
przykro mi, że tak smucę od rana, ale taka jest prawda i nie ma jej co ukrywać, mimo że mam tendencję by się wstydzić własnej słabości i przeżywanych problemów, szczególnie właśnie gdy jest szczególnie źle lub z czymś przestaję sobie radzić...