Dziewczyny dziękuję,że piszecie.
Tak mi ciężko,smutno i źle.....
Ale jakaś sila trzyma mnie przy życiu...
Tli się jeszcze iskierka nadziei.
Wiem muszę jeszcze poczekać.13 dni to długo,ale to zarazem krótko.Zbyt długo trwał galimatias w naszym związku,żeby to naprawiło się w niecałe dwa tygodnie
Ale ja nie poddam się łatwo.
Nie zgadzam się z Pytającą,że powinnam pogodzić się ze zmianami.Wiem zmiany zachodzą w życiu.Nie wszystkie da się zaakceptować!Utraty miłości ja nie zaakceptuję.
Będę jeszcze o nią walczyć.Stawka jest zbyt duża,żebym miala odpuścić.
Macie rację z zapraszaniem i z obiadem poczekam...to jeszcze za wcześnie..
Ewka bardzo ci dziękuję,że mnie rozumiesz.Milość nie zawsze jest usłana różami.A jak ja poddałabym się,to mąż może też by to zrobil?
Ja wierzę,że ten kryzys minie.Jescze trzeba czasu.
Ewka nie dzwonie do niego,bo co mu powiem?Przecież nie będę rozmawiać o pogodzie.
Pytałaś też dlaczego chcę.żeby wrócił?Bo go kocham,bo jest ojcem naszych dzieci,bo chcę z nim żyć...
A boję się go ,bo zmienił się..może z poczucia winy,może z niedowartościowania,może a bezsilności...
Gdy ciężko było nam dogadać się on złościl się,uderzył mnie..dawniej tak nie bylo,żeby stosował przemoc.Mam nadzieję ,że przemyśli swoje postępowanie.
On się wkurzał jak ja płakałam.Faktycznie wylałam morze łez....