---------- 13:01 30.07.2010 ----------
wolfspider napisał(a):A chyba coraz bardziej mam na to ochotę, żeby to po prostu olać. Nie znaczy ze się mam gniewać, nei odzywać i zachowywać jak malutkie dziecko. Po prostu potrzebuje dużo dystansu do siebie i do niej. Wystarczyło, że przez dwa dni nie dawałem znaku życia tzn. nie inicjowałem spotkania, nie pisałem itp. a juz wczoraj była przemilutka dla mnie i nawet się chciała przytulić.
ja z moim byłym partnerem "przerobiłem" wszystko... nawet powiedziałem mu, kiedy sobie na to zasłużył, że jest palant, że go pieprzę i że mam w d*pie taką destruktywną relację jaką on tworzy ze swojej strony... był też czas na to, że wyjaśniłem spokojnie dlaczego się od niego odciąłem i wszechstronnie podałem mu powody...
ALE TO WSZYSTKO NIC NIE POMOGŁO - ani Jemu ani mnie... bo mnie oczywiście dalej go brakowało a On dalej próbował uprawiać swoje gierki ze mną...
JEDYNE CO MI OBECNIE POMAGA, TO FAKT ŻE PODJĄŁEM DECYZJĘ I SIĘ JEJ TRZYMAM, bo już 150 razy na różne sposoby przekonałem się jak będzie mi źle, kiedy nie będę się trzymał mojej decyzji o odcięciu się od niego, kiedy dam się sprowokować znowu do kontaktu, albo kiedy sam nie wytrzymam i się skontaktuję... OBECNA MOJA DECYZJA JEST DLA MNIE NAJLEPSZA, choć musiałem do niej dojrzeć (dojść do momentu, kiedy byłem już zdolny ją podjąć) i dlatego się jej trzymam jak tylko mogę i mam nadzieję, że wytrwam... minęły 3 tygodnie i już czuję, że jest ze mną trochę lepiej...
dlatego moim zdaniem możesz do niej powiedzieć wszystko, co potrzebujesz - możesz też jak mały dzieciak nawykrzykiwać jej swój żal i złość a potem najwyżej przeprosić i jeszcze raz powtórzyć to samo w odpowiedniej już formie... możesz też w ogóle niczego jej nie wyjaśniać, tylko się odciąć i koniec... jeśli tak będzie dla Ciebie lepiej... a możesz już po odcięciu się napisać jeszcze parę zdań, raz na tydzień na przykład, jeżeli przyniesie Ci to ulgę, ale dalej konsekwentnie trzymać dystans i nie spotykać się ani nie dzwonić...
możesz wiele a nie musisz prawie nic - i daj sobie z góry rozgrzeszenie za ewentualne niedojrzałe czy narwane zachowania - po prostu najwyżej potem powiesz "przepraszam" i więcej tego nie będziesz powtarzał - najważniejsze jest to, żeby udało Ci się od niej oddzielić, odczepić się od tej całej historii i pójść dalej w życie tak, żeby się to za Tobą już nie ciągnęło...
to wymaga podjęcia decyzji i czasu - a zachowywać "po drodze" możesz się różnie...
heh, najgorsze jest to, że takie problemy wynikają moim zdaniem z głęboko zakorzenionych tendencji w osobowości człowieka... a przecież nie po to z takim wysiłkiem masz się wyrwać z jednej zależnościowej historii, żeby zaraz potem wpakować się w jakąś inną... albo w ogóle zwątpić w możliwość prawdziwego uczucia i własnej zdolności do ułożenia sobie życia osobistego...
no właśnie - w tym aspekcie przydałaby się SKUTECZNA psychoterapia... ja się niestety jak dotąd z taką nie zetknąłem...
ale tym nie martw się z góry - najpierw postaraj się postawić sobie zadanie i je wykonać - jak Ci się uda, to poczujesz się mocniej i może uda Ci się też później to, co na razie nie udało się mnie: mianowicie ZMIENIĆ TENDENCJE SWOJEJ OSOBOWOŚCI, które prowadzą do wpadania w takie uzależnienia od drugiej osoby...
pozdrawiam i trzymam kciuki...
w ten weekend minie 3 tygodnie jak odciąłem się od mojego byłego partnera i daję radę...
jest mi ciężko, ale też i pod pewnymi względami lżej - nie dręczy mnie palant!
nie rozczarowuję się bezustannie, nie szukam tego, czego i tak nie dostanę i nie ładuję całej swojej energii w to czego się nie da osiągnąć - mogę tę energię wykorzystać do jakichś lepszych celów... i "nie stoję ciągle na palcach", żeby mu tylko zajrzeć w oczy i zobaczyć w nich trochę ciepła... on też nie ma już do mnie dostępu - nie korzysta z mojego wsparcia, którego prawie nigdy nie potrafił mi odwzajemnić, nie poświęcam mu czasu, nie robię prezentów i nie daję sobą manipulować ani odreagowywać na mnie jego napięć i złego samopoczucia... - niech sobie teraz swoim... nosem manipuluje i przed lusterkiem odreagowuje złość i napięcia a nie na mnie!
pieprzę go! niech się pocałuje w tyłek, skoro nie umie być ani partnerem, ani przyjacielem nawet a potrafi tylko frustrować i dręczyć drugiego człowieka, do czego się sam przyznaje, jednak nie podejmuje leczenia i nic nie robi w celu rozwiązywania swoich problemów - z tego powodu od niego odszedłem i wyraźnie mu to wytłumaczyłem...
skończyło się babci... sranie!
wolfspider... rzuć ją!!!
nie pozwól tak jeździć po sobie i wykorzystywać Twoją słabość!
podejmij decyzję i odetnij się - choćby najpierw częściowo a potem zakręć kurek do końca!
z tego co piszesz, to ona prawdopodobnie jest też w jakiś sposób chora i ma jakieś jazdy, bo kiedy Ty się od niej oddalasz, to ją to wtedy kręci i chce z powrotem zbliżyć się do Ciebie... ale z taką osobą nie zbudujesz sensownego związku! ona musiałaby się uporać ze swoim problemem tak jak Ty ze swoim a nie wygląda na to, żeby tym była zainteresowana a może nawet nie jest go świadoma...
będziesz miał pewną satysfakcję z tego, że i ona trochę za Tobą pogania, kiedy się od niej odsuniesz, ale.... nie daj się sprowokować do ponownego kontaktu i zbliżenia, bo masz jak w banku, że wtedy znowu dostaniesz po nosie i znowu się od Ciebie odsunie...
zresztą możesz sobie to raz sprawdzić, jeśli masz wątpliwości a potem już odciąć się na dobre i trzymać się tego wytrwale - po jakimś czasie się uwolnisz, ale musi zajść w Tobie jakaś zmiana, jeśli się nie masz potem wpakować znowu w coś podobnego z kolejną dziewczyną...
pozdrawiam!
Fil
---------- 13:06 ----------wolfspider napisał(a):Wiem, że problem jest we mnie. Juz wiele razy słyszałem opinie od przyjaciół czy nawte od siostry "chłopie co ty robisz, ona ci nawet do pięt nei dorasta a latasz za nią jakby to jakieś cudo było"
Natomiast u mnie w głowie jest raczej poczucie, że i tak na kogoś innego nie zasługuje, że nie mam nic czym bym mógł kogoś zainteresować itd itd itd.
takie "kliniczne przypadki". żeby ktoś nie miał w sobie naprawdę nic ciekawego ani pociągającego dla drugiego człowieka, to się zdarzają może raz na milion i nie mam odczucia, że akurat Ty jesteś tym rzadkim "okazem"...
ja jestem przystojnym, inteligentnym i w sumie całkiem atrakcyjnym facetem a mam obawy podobne do Twoich... na szczęście obaj zdajemy sobie sprawę, że to co czujemy w tym zakresie nie odpowiada tak naprawdę rzeczywistości...
nosimy w sobie jakiś problem, który wymaga wysiłku, starań i trochę szczęścia, żeby udało się go rozwiązać, ale nie jesteśmy przecież bezwartościowymi i nieatrakcyjnymi ludźmi... zgadza się?
---------- 13:13 ----------wolfspider napisał(a):
Czasami mam taka ochotę powiedzieć jej wszystko co mi lezy na sercu i że jak jej nie odpowiedam to Goodbye ale czy bede potrafił to nie wiem.
ZRÓB TO!!! i to w taki sposób w jaki Ci się żywnie podoba (aby jeno bez rękoczynów...
)
wygarnij jej do końca a potem... najwyżej przeprosisz za formę LECZ NIE ZA TREŚĆ...
Ty piszesz, że prawie się z nią przespałeś a potem ona Ci coś opowiada o tym jaki jest jej ideał mężczyzny...??
chłopie, mówię Ci ONA JEST CHORA i ma przemeblowane niektóre klepki...
NAWET JEŚLI UDA CI SIĘ Z NIĄ PRZESPAĆ, TO I TAK NIC Z TEGO NIE BĘDZIE!!!
Ale gdyby Ci się to miało udać w najbliższym czasie, to... czemu nie - może by Ci to przyniosło ulgę, jakoś odreagowało Twoje napięcia i podniosło trochę mniemanie o sobie... Pamiętaj jednak, że prawie na pewno zostaniesz potem na lodzie, bo ona znowu się wycofa albo wręcz ucieknie... po to oczywiście, żeby z pewnej odległości dalej Cię kusić i wabić oraz dostawać Twoje zainteresowanie, przyjaźń, uczucie i wsparcie...
ona powinna się leczyć - całkiem tak samo jak mój były partner... i on nawet o tym wie i przyznaje mi rację - ma bardzo wysoką samoświadomość a jednak... NIE ROBI NIC i chciałby tylko zabawiać się dalej moim kosztem...
"niestety" już nic z tego mu nie wyjdzie...
zachęcam Cię do brania przykładu z Filemona...