Dziękuję Ci bardzo Żabko za ciepłe słowa... Bardzo mi przykro z powodu tego, przez co teraz przechodzisz... ja zaczęłam już szukać pomocy u psychoterapeuty... jednak wydaje mi się, że trafiłam do nieodpowiedniej osoby, ale będę szukać dalej, bo wierzę, ze terapia mi pomoże (siły w modlitwie niestety nie znajdę, bo nie wierzę w Boga - zbyt wiele złych rzeczy dzieje się na świecie, żebym widziała jakikolwiek sens w jego istnieniu)... zyczę Ci dużo siły, bo wiem jak jest ciężko, gdy przychodzą te momenty najtrudniejsze, najsłabsze... ja ucieczkę po części znajduję w pracy, w której spędzam po 13 h i jestem tak zajęta, ze nawet nie mam kiedy zjeść... teraz też mam dylemat, o którym wolę nie myśleć, bo mój ex mówi mi, że chce ze mną utrzymywać kontakt i chce dotrzymać swojej obietnicy - czyli abyśmy się jeszcze spotkali... i w środku, w sercu chcę strasznie, bo nadal go kocham, nie mozna przecież przestać tak z dnia na dzień, nawet jeśli ta osoba zraniła, ale boję się, że nawet jak będę zaprzeczać, to głęboko w środku będę wiązać nadzieje z tym spotkaniem, a jeśli się otrząsnę po dwóch miesiącach i po spotkaniu wszystkie uczucia wrócą?? a nawet jeśli będzie chciał do mnie wrócić, to po tym wszystkim powinnam się w ogóle na to zgadzać, kiedy zostawił mnie w najcięzszym momencie??
wiem, ze pewnie masz teraz tysiące pytań w głowie: dlaczego ja? dlaczego mi to zrobil? czy on mnie w ogóle kochał? czy to moja wina? czy mogłam zrobic coś inaczej? czy jest jeszcze dla nas szansa?
wiem jedno, jeśli czujesz, że mozesz cos jeszcze zrobić - zrób to, przynajmniej mnie pomaga świadomość, że zrobiłam wszystko co mogłam i nie mogę żałować, że odpuściłam zbyt szybko... ale wiem, że ważne jest, zeby nie prosić o nic, nie powtarzać jak bardzo się kocha, jak bardzo potrzebuje i ile jest się w stanie zrobić dla tej drugiej osoby... TO NIE POMAGA, może wręcz zaszkodzić! bo faceci już niestety tacy są, że wówczas czują się z podjętą decyzją jeszcze gorzej, a więc nalezy odciąć od siebie powód tych wyrzutów sumienia - czyli w tym przypadku Ciebie... a to będzie Cię boleć jeszcze bardziej, że skoro on widzi jak bardzo Ty cierpisz, to czemu Cię krzywdzi jeszcze bardziej, ze widzi, że płaczesz i potrzebujesz od niego wsparcia w tej sytuacji, to on się na Ciebie wkurza i odpycha... niestety tak już jest... ja swój wielki zawód przezyłam ze swoją pierwszą miłością... to było już 6 lat temu, bylismy ze sobą 3 lata, wszystko robilismy razem, nasi rodzice sie znali, plany na przyszłość, a pewnego dnia, tak po prostu powiedział mi:kocham cie ale nie moga z tobą byc... do tej pory nie znam prawdziwego powodu rozstania... przezywałam to strasznie, a on mnie przy tym traktował jak najwiekszego wroga, po tym jak bylismy sobie najblizsi... bolało strasznie... dopiero po dwóch latach przeprosił mnie za to.. powiedział, ze nie umiał sobie poradzic z tym jak bardzo cierpię, więc reagował na to z jeszcze większą złościa... przecierpiałam swoje, cierpiałam baardzo długo - 4 lata spedziłam na zapominaniu o nim... wiem, że teraz drugi raz nie zmarnuję tyle czasu, bo tamtych lat już nie odzyskam...
teraz to boli jeszcze bardziej, bo odważyłam się zakochać po raz drugi po 6 latach - sama nie mogę uwierzyć ile to czasu minęło... i ponownie słyszę: kocham Cię, ale nie możemy być dłużej razem...
jakie jest prawdopodobieństwo, żeby po tylu latach przechodzić przez to samo?!?!?!
dlatego teraz staram sie to zmienić... dlatego chcę isc na terapię... dlatego powiedziałam sobie, że już nie zapłaczę... i dam sobie radę... przykro mi, że tak jest, przykro mi, że tak się stało... ale nie mam innego wyjscia... zycie idzie dalej, nawet jesli swiat mi się załamał...
teraz muszę utworzyć nowy... nie chcę zbierać starego do kupy, chcę go zmienić... byłam z moich lubym niesamowicie szczęśliwa, mimo pewnych nieporozumiem i jego wad... bo ja swoje też mam i nie jestem idealna... mimo, że nie chcę to kocham go nadal i pewnie długo nie będzie mi obojętny... ale zrobiłam wszystko co mogłam, i uważam, że tym razem się nie poniżyłam, nie blagałam, zeby mnie nie zostawiał, nie pisuje do niego smsów, nie dzwonię... w zasadzie wszystkie kontakty pokasowałam...
co Ci moge doradzić, jesli masz momenty kiedy bardzo chcesz mu cos powiedziec...NAPISZ TO...na papierze czy na kompie, nie ma znaczenia, wyrzuć z siebie wszystko co Cię męczy, bo nie ma sensu trzymać tego w środku, ale o jedno Cię proszę...NIE WYSYŁAJ... niech nie wie jak bardzo Ci cięzko, bo to nie zmieni jego decyzji, nie będzie dla Ciebie lepszy...wręcz przeciwnie... udowodnij jemu i samej sobie, że sama jestes dla siebie wystarczalna, że na wiele Cię stac, i jak kiedyś Cię spotka, zobaczy jak dobrze wygladasz i jak dobrze sobie radzisz bez niego...to wtedy będzie żałował... I NIECH ŻAŁUJE...bo ma czego...
ściska Cię mocno i życzę wiary...wiary w siebie!!!