POMAGAM CZY KRZYWDZĘ?

Problemy związane z depresją.

POMAGAM CZY KRZYWDZĘ?

Postprzez blen11 » 22 mar 2010, o 22:23

Wychowałam się z mamą, babcią i bratem. Ojciec odszedł jak miałam 7 lat do innej kobiety. Wcześniej w domu było piekło. Później chyba też ale długo tego nie rozumiałam. Mając 19 lat poszłam do pracy i stałam się głównym źródłem utrzymania rodziny. Zawsze miałam nadmierne poczucie odpowiedzialności za wszystkich. Dziś dopiero zaczynam to sobie uświadamiać. To ja szukałąm rozwiązań jak spłacać zaległe rachunki, chciałam, żeby w domu było czysto, żeby jakoś znaleźć pieniądze na zrobienie łazienki bo wychodka na podwórku wstydziłąm się przed koleżankami. To ja wzięłam na kredyt samochód (używany), nie rozumiałam, że tylko się pogłębiam w długach. To ja myślałam jak robić zakupy, żeby starczało do końca miesiąca. A mama i babcia ścieliły za mnie łóżko, mama robi to do dziś za mojego brata pomimo, że ma on już 30!!! lat, robiły nam kanapki, gotowały-usługiwały nam. Jak wychodziłam za mąż to moim najwększym problemem było jak moja rodzina sobie poradzi bez mojej pensji. To ja kupowałam mamie sukienkę na moje wesele i bratu garnitur. Do dziś pamiętam jak sięwstydziłam kiedy go mierzył w porwanym podkoszulku. Miał wtedy 22 lata. Jak miał iść do wojska to ja pożyczałam pieniądze, żeby do tego nie doszło bo mama chodziła jak cień.Przez 8 lat małżeństwa cały czas dawałam mamie jakieś pieniądze na życie i rachunki i długi. Ona nigdy nie podjęła trudu, żeby polepszyć nasze życie. Skończyłam studia-moja mama nawet nie wie jaki kierunek. Brat ma tylko podstawówkę Chciałam, żeby skończył jakąś szkołę, pożyczałam kasę, żeby miał na wieczorówkę ale uznał, że się nadaje, mama potwierdziła i razem oszukiwali mnie, że on tam chodzi. Pieniądze przepadły.
Całe życie pchałąm swoją rodzinę do przodu, żeby zyli lepiej ale chyba nie chcieli. Zyłam w coraz większym napięciu, beznadzieji. Mam nerwicę. W moim małżeństwo dali mi popalić i teściowie i mąż. Pisałam tu kiedyś o tym jak byłam w kompletnym dołku. Babcia już nie żyje, brat pracuje i niby zarabia ale jak go szef wkurza to szuka nowej pracy. Jeździ tirami.
Zawsze dla mojej rodziny było to, żebym przestała gadać i dała im spokój. No ale na życie "musiałam" dawać albo czuć się wyrodna córka widząc matkę w nędzy. Rosłąawe mnie coraz większa złość, wściekłośc, że mam wieczne problemy, z rodziną, mężem, tesciami. Z każdej strony dostawałam w dupę. A zawsze myslałam, że mam kochającą rodzinę, bo chodzą koło mnie, bo się martwią (nigdy nie widziałam, żeby się z czegoś cieszyli) bo mama pomaga przy dzieciach... Ale to ja zawsze motorem do działania i jednoczesnie wrogiem bo się wkurzałam, że nikt się nie stara. Bo przeszkadzała mi wilgoć i smród stęchlizny bo mama rzadko otwiera okna bo zimno a na węgiel nie ma. I dzis znowu jestem wrogiem. Mój brat poznał z rok temu panienke, mówił że dobra w robieniu laski, nie pokazał rodzinie, chyba się wstydził jej bo gruba. W Wigilię, która była u mnie przyprowadził ja bo niby miała problemy z rodzicami. Przyjęliśmy ją dobrze, sprawiałą wrażeni ciepłej otwartej dziewczyny. Szybko okazało się, że aż za bardzo otwartej...Panienka mieszka sama w dwupietrowym domu, z dziadkami na dole i bratem z rodziną na górze. Żaliła się ciągle że ją źle traktują, że każą płacić rachunki jak ona jest bez pracy. Jak się okazuje bez pracy jest wiecznie a żyje chyba z tego co ukradnie. Nie kryje się z tym, że wynosi towar z pracy (jak ją ma) i sprzedaje. Na początku roku musiałam, no w zasadzie nie musiałam, wyciągać swojego brata z aresztu bo został zatrzymany za posiadanie marihuany. Jego panna mówiła, że on tylko trochę, że rzadko bo alkohol mu nie służy. Panienka kupowała fifkę w kiosku na publicznej imprezie i przyuważył ją tajniak. Oczywiści to policja jest zła a nie oni głupi. Mojemu bratu cudem udało się nie ponieść konsekwencji. Ja mu powiedziałam, że jest debilem i durniem, żeby cos takiego robić a ona była w szoku, że "żartowała", że jestem dla niego okropna. Starałam się nie nastawiać do niej źle ale miarka się przebrała kiedy mój brat znalazł pracę (wyjazd na kilka tygodni ale szansa na dobrą pensję-chcę, żeby pomagał mamie na spółkę ze mną, nie daję rady sama). Mama się cieszyła, że będą mieli z czego żyć a ona pytała mamę co ona biedna może zrobi, żeby on nie pojechał. Wkurzało to i mamę. Mówiła również nam wszystkim, że starają się o dziecko. Nie mają ślubu, ona nie pracy, wiecznie się kłócą, on dopiero co wyjechał, mama pożyczała pieniądze żeby miała na wyjazd a ja tradycyjnie miałam wyrzuty sumienia, że zamiast im pomóc to ukryłam informację że mój mąż wziął pożyczkę socjalną i zrobilismy remont w dom! GŁUPIA JESTEM, PRAWDA? Mój brat wyjechał ale, O ZGROZO!!! oddała klucze do domu mojej mamy swojej pannie i hasła do swojego konta. A mama nie ma na chleb. Wsciekłam się jak mama nocowała u mnie i okazało się, że ta panna jest u niej w domu bez jej wiedzy bo mój brat jej kazał. Mam twierdziłą, że kazał ajej nie przychodzić bo jej nie będzie ale ona i tak przyszła. Mama bała się bo zostawiła na wiezrchu wszystkie dane do rachunków bankowych. Nie spała z pół nocy a nastepnego dnia zamiast zabrać pannie klucze od własnego domu to... wściekła się na mnie! Napisałam sms-a do brata z pytaniem dlaczego oddał klucze obcej osobie do domu matki i dlaczego ona tam jest bez pytania pod nieobecność mamy. Odpisał mi, że to jego dom i on decydyje a ja mam się nie wpierd... w nie swoje sprawy bo tam nie mieszkam i że jesteśmy chamy i nas nienawidzi! A jego panna wmawiała mi, że mama o wszystkim wiedziała, a co moja mamusia kochana.... poparła. I znowu to ja jestem wrogiem!
Przepraszam, że tak się rozpisałam ale wyrzucenie tego z siebie trochę pomaga. Czuję się okropnie oszukana. Co ze mną jest nie tak, że tak wszyscy kopia mnie w tyłek? Mąż, teściowie, matka, brat! Chyba naprawdę jestem walnięta i psychicznie chora skoro wszystcy najblizsi mi to mówią? To przeciez nie możliwe, żebym to ja była normalna a najbliższe mi osoby złe.
Mam w sobie tyle żalu, poczucia krzywdy, gniewu, wściekłości. Doszło do tego, że na wakacjach uderzyłam własną matkę. Nie wytrzymałam, ciągle robię wszytko żeby zyła godnie a ona jest wiecznie smętna, zgnuśniała. Rosnie we mnie coraz większa wściekłość za to wszytsko co mnie spotyka. Mam żal do mamtki, że mnie oszukała i odwróciła kota ogonem powodując, że to ja jestem wrogiem i to tylko dlatego, że boi się że mój brat nie da jej pieniędzy a ja juz nie mam siły jej pomagać. Teraz ta panna przesiaduje u niej w domu jakby nie miała swojego. Zna moją mamę i mnie niecałe 3 m-ce a opowiada o kradzieżach, że musi zrobić test ciążowy bo m oże wreszcie sie udało, nieważne, że nie ma pracy. Szczyt nieodpowiedzialności. Jak zginął w W-wie policjant zadźgany nożem przez nastolatka, osieracając dwie malutkie córki to mnie to bardzo poruszyło a ona stwierdziła, że "tak między Bogiem a prawdą to pies zawsze będzie psem i jej nie żal bo jej chłopaczka źle potraktowali za tą marihuanę.
Ja jestem przerażona tym co się dzieje. Panienka od robienia laski nagle stała sie miłością życia. Ok, ich sprawa tylko dlaczego ja mam utrzymywać kolejnego nieroba? Bo przecież nie będę miała sumienia nie pomóc głodującym!
BŁAGAM, NIECH KTOŚ WYLEJE NA MNIE KUBEŁ ZIMNEJ WODY I UŚWIADOMI CO JEST ZE MNĄ NIE TAK.
Wiem, że to ja mam problem. Przejęłam na siebie odpowiedzialność za wszytkich. Mając naście, bądź dwadzieścia parę lat nie rozumiałam tego. Dzisiaj opanował mnie gniew i wściekłośc. I to cholerne poczucie krzywdy. Z każdej strony.
Jestem samotna i coraz bardziej zimna. I wściekła.
blen11
 
Posty: 64
Dołączył(a): 23 wrz 2008, o 10:37

Postprzez wera » 22 mar 2010, o 22:47

Witaj.

Przeczytałam Twojego posta i zrobiło mi sie smutno. Żyjesz od tylu lat wśród toksycznych ludzi. Jesteś kozłem ofiarnym. Prawda jest taka, że cokolwiek nie zrobisz i tak zawsze będzie źle, choćbyś wypruwała sobie żyły. Odnoszę wrażenie, że Ciebie nikt nie szanuje. Jesteś tylko od tego by zarabiać pieniądze, utrzymywać matkę i dorosłego brata oraz obrywać za wszystkie wszystkich niepowodzenia. Blen czy zastanawiałaś się nad spotkaniem ze specjalistą? Czy szukałaś gdzieś dla siebie pomocy?
Avatar użytkownika
wera
 
Posty: 2932
Dołączył(a): 23 paź 2008, o 00:04
Lokalizacja: Szczecin

Postprzez laissez_faire » 22 mar 2010, o 23:01

Krzywdzisz... i to przede wszystkim siebie samą...

Osoba mi bardzo bliska pochodzi z podobnej rodziny; mimo, że te relację, ta więź, wsparcie jakimi się obdarzają są dla mnie niesamowite, to poza tym jest wielka pustka... i jestem tym już bardzo zmęczony;

więzy krwi to nie stryczek!

Zdrowy egoizm w twoim przypadku jest moim zdaniem niezbędny!
Nikogo nie uszczęśliwisz pomagając komuś na siłę... nie podejmuj żadnych działań póki ktoś cię o to nie poprosi.

A i mam wrażenie, że twoje niezdrowe wręcz przywiązanie do rodziny od strony matki, niszczy twój związek... całkiem niepotrzebnie.

Szczerze? zamiast wpychać im kasę na siłę i żądać wdzięczności, idź do kosmetyczki, fryzjerki, zadbaj o siebie samą...

Jesteś jednocześnie niesamowitą osobą, która w życiu wykazała się siłą, niezłomnością i ogromnym rozsądkiem. Muszę napisać, że cię podziwiam.
Pozdro
laissez_faire
 
Posty: 472
Dołączył(a): 10 lut 2009, o 20:47
Lokalizacja: Wroclaw

Postprzez bunia » 22 mar 2010, o 23:07

...dodam tylko....bilet pierwszej klasy i w dluga........czas na Twoje zycie......

:kwiatek2:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez PodniebnaSpacerowiczka » 22 mar 2010, o 23:10

Pozwoliłaś na to, aby zrobili z Ciebie kozła ofiarnego. Pod każdym względem - finansowym (Sponsor), fizycznym (Służąca), psychicznym (Biczownik). Uzależnili się od Ciebie (-ta, która utrzymuje ciągłość-), a równocześnie Ty uzależniłaś się od nich (-ta, która musi utrzymać ciągłość-).
Skoro już o tym wiesz, nie trwaj w tym nieodpowiadającym Ci układzie.
Zawsze masz szansę, by odwrócić bieg zdarzeń. Odizoluj się czym prędzej !
Bo staniesz się równie zgnuśniała. Przegrasz młodość w walce o dobro innych; tylko po cholerę zatracać siły, kiedy ci inni i tak tego nie doceniają ?
Nieodpowiedzialna dziewczyna brata, niechcąca podjąć zarobku matka... to ich wybory.
blen11, żyj swoim życiem !!!

Nie czytałam Twoich wcześniejszych postów więc ciekawi mnie jak wygląda u Ciebie sprawa z terapią ? Myślałaś o niej ?
Avatar użytkownika
PodniebnaSpacerowiczka
 
Posty: 2415
Dołączył(a): 22 maja 2007, o 21:03
Lokalizacja: Wszędzie mnie pełno ;-).

Postprzez blen11 » 23 mar 2010, o 19:21

Hej,
Może trochę źle się wyraziłam w tym swoim żalu. Moja mama zawsze pracowała i parcuje ale zarabia jakieś 500 zł. Ciężko z tego przeżyć. Mój brat jak ma pracę to też zarabia ale różnie, raz mniej raz więcej ale on sobie wtedy kupuje telewizor a ja będąc już mężatką zamiast spłacać kredyt mieszkaniowy płacę za światło mamie albo telefon, żeby nie odłączyli. Nie mam do mamy żalu, że nie jest wykształcona i marnie zarabia. Mam do niej żal, że nigdy nas nie popychała do przodu, do lepszego życia nie wysyłała do szkoły, nie mobilizowała i nie zrobiła nic, żeby coś zmienić. Gdyby miała czysto w domu to mogłaby np opiekować się jakimś dzieckiem i miałaby z tego jakiś pieniądz. Ale ona ciągle nie ma siły, ciągle cos. Taki marazm ją ogarnął wiele lat temu. I nic nie robi ze swoim życiem. Ma dopiero 55 lat! Nawet o dom już nie za bardzo dba bo już nie ma siły. Na święta to zawsze ja jej robię porządki.
Ja jakos poszłam na studia,zmobilizowałąm się sama. Nigdy (poza urlopem wychowawczym) nie byłam bez pracy bo nigdy nie mogłam sobie na to pozwolić. Każdy mój sukces był kwitowany: to fajnie. Zero jakiejś radości. Jak słyszę, że taka panienka mojego brata mieszkając w Warszawie, mając 30 lat i nie mając dzieci jest bez pracy to mi ręcę opadają. Pracy jest mnóstwo tylko trzeba chcieć i być uczciwym. Może trudno jest znaleźć pracę odpowiednią do kwalifikacji albo wymarzoną ale nie ma takiej to się bierze to co jest.
Mój brat w zasadzie też zawsze pracował ale jak go szef wkurzył to szukał nowej pracy. I takim sposobem przerobił tych szefów już całą masę. Jak dobrze zarabiał to nie trzymał się tej pracy bo zawsze coś mu nie odpowiadało. Zmieniał na inna, okazywało się, że w tej nowej nie płacą na czas a zdarzało się, że i w ogóle. Ciągle jakis pech... Tu źle tam niedobrze. Ja nigdy nie zmieniłam pracy nie mając zapewnionej nowej. On się tym nie przejmował. Jak teraz w końcu wrócił do pracy, w której juz pracował i dobrze zarabial ale na długo wyjeżdżał toja i mama cieszyłyśmy się, że wreszcie może bedzie dobrze. Szef mu jednak zapowiezdiał, że jak odejdzie to kolejny raz go nie przyjmie. No i ta panienka woli bez pracy próbująca zajść w ciążę najwyraźiej zrobi wszytsko, żeby on z tej pracy zrezygnował. Więc ja oczyma wyobraźni (popartej mocnym doswiadczeniem) już widzę jak to moja biedna mama (która wcale nie prosi o pomoc) skręca się w pół ze zmartwienia bo nie ma na chleb, rachunki... bo to życie przecież jest takie złe. I oczywiście nic od nie zależy. A mój brat będzie wtedy wychodził z domu do kolegów, żeby nie słuchać "głupiego" gadania, które przecież go unieszczęśliwia. I nie będde mogła powiedzieć bo przecież nie powinnam się wpierd... w nie swoje sprawy. Ale jak zapłace r-ki to nawet nikt mi nie podziekuje. Troje NIEODPOWIEDZIALNYCH DURNI!!! Szlak mnie trafia.

To może nie do końca jest tak, że ja im na siłę pomagam. Oni przeciez nie proszą mnie o pomoc bo niby rozumieją jak mi jest cieżko, tylko mówią jaki to zły los ich spotyka, matka chodzi jak cień, smętna, ponura a ja się wtedy nad nimi lituję i zamiast, jak piszecie iść do kosmetyczki albo fryzjera czy nawet płacić swoje długi (o które w dużym stopniu postarał się mój równie odpowiedzialny mąż) to płacę ich zaległe rachunki. Albo robię zakupy bo w lodówce światełko. Swoją drogą do fryzjera zaczęłam chodzić regularnie (raz na parę m-cy) dopiero od jakiś dwóch lat, po przejściach z mężem. Cos we pękło i zrobiłam postęp :hura:
Ale jestem zacofana, co?
Przez lata rósł we żal, gniew, wściekłość. Spowodowane to było coraz większym ciężarem jaki musiałam nieść. Nie dawałam sobie z tym wszytskim rady więc stopniowo zamieniało się to w złość i wściekłość, rozgoryczenie. I teraz jestem wrogiem.
Pytacie czy myślałam o specjaliście. Tak ale pod kaąem przejść z teściami i mężem. Ciężko mi przyznawać się sama przed soba, że również i w moim w moim rodzinnym domu zawsze byłam kopana w tyłek.
I nadal jestem. Może dzięki temu jest taki ładn :oops: ?
Ciężko jest zrobić z tym cokolwiek. Wiem już, że jestem kozłem ofiarnym i wiem, że sama w jakis sposób powoduję, że oni nic ze soba nie robia, bo po co? Przeciez to ja jestem od załatwiania wszytkiego.
Tak czy inaczej jestem między młotem a kowadłem. Z jednej strony zaczynam sobie uświadamiać, że muszę zająć sie sobą (a nawet wiem to od dawna)bo to wszystko jest chore, z drugiej nie wyobrażam sobie, że mogłabym zostawić matkę bez środków do życia. To w końcu moja matka. Nie wiem jak ją zmobilizować do jakiegoś działania, żeby się soba zajęła. Serce mi pęka jak o tym wszystkim myślę. Już nie daję rady życ za nich, czuję że kidyś dojdzie do czegos jak się to nie zmieni, nie wytrzymuję wewnętrznie. Ale jak mogę pozostawić matkę na pastwę losu. I jak przetłumaczyć bratu, że MUSI mieć stałą, stabilna pracę, ZAWSZE, nawet jak mu się coś w niej nie podoba.
blen11
 
Posty: 64
Dołączył(a): 23 wrz 2008, o 10:37

Postprzez wera » 23 mar 2010, o 22:40

Matkę zmobilizujesz tylko wtedy gdy zostawisz ją na pastwę losu i będzie musiała sobie poradzić. Z tym, że Ty musisz być twarda i nie dać się złamać. Nie możesz całe życie być za nich odpowiedzialna.
Avatar użytkownika
wera
 
Posty: 2932
Dołączył(a): 23 paź 2008, o 00:04
Lokalizacja: Szczecin

Postprzez blen11 » 28 mar 2010, o 11:13

hej,
No to jakby mi było mało to jeszcze mój kochany mąż na nowo zaczął mi dokładać. Jakiś czas już było spokojniej. Przedwczoraj okazało się, że wziął córki kieszonkowe bez pozwolenia, dzisiaj znalazłam nie zapłacone f-ry z trzech miesięcy za tv i internet. Zmienialiśmy operatora i dziwiłam się, że nic nie przychodzi. Mąż mówił, że pewnie maja bałagan. Ale już od dawna wiem, że jak coś nie przychodzi to nie z powodu bałaganu, więc zaczęłam szukać, no i znalazłam, f-ręelektroniczną ze stycznia...mamy koniec marca. Co musi dziać się w głowie człowieka, który robi takie debilne numery? Co nim kierowało, dlaczego to zrobił, co chciał przez to osiągnąć? Jak zwykle wybuchła awantura i oczywiście to ja jestem ta zła bo krzyczę a nawet dałam mu w pysk. To ja jestem toksyczna bo do wszystkich mam pretensje, wszystkich sie czepiam. Nie odzywam się do matki bo coś we mnie pękło i już nie mam siły zajmować się nią i słyszeć jaka jestem podła bo nie akceptuję nienormalnych zachowań. Teraz nie będę się odzywać do męża. Z resztą nasze małżeństwo po tym wszystkim co było i tak było już tylko papierowe.
Ja chyba mam wypisane na czole: "można mnie kopać w tyłek".
Jednak musi być ze mną cos nie tak, skoro wokół mnie są sami kłamcy albo sieroty.
Wezmę dzieci i pójdę z nimi na spacer, pomyślę i znowu będę szukać wyjścia z tej beznadziejnej sytuacji. W końcu przez całe życie nie robię nic innego tylko szukam jakiegoś wyjścia. Może w końcu znajdę.
A mąż? Chodzi do kościoła, niby się modli o to, żeby wytrwał i nie kłamał. Chyba jednak słabo się modli. Ja już się nie modlę, mam w sobie tylko negatywne uczucia. I coraz większą pustkę.
I nie będę płacić tych rachunków, niech idzie żebrać do ojca. Jakby były na bieżąco to bym je płaciła bo przecież cały czas do tego dąże, żeby nie było żadnych zaległości. A tu znów jakieś kłamstwo i dług. On mnie okłamał to niech teraz on się poniża przed ojcem i od niego bierze kasę. To w końcu ojciec z matką odpowiadają za jego spapraną osobowość (matka mitomanka, zahukane dziciństwo, zero odpowiedzialności bo mamusia wszystkim dyrygowała), to niech teraz płacą za jego głupotę.To co oboje zarabiamy idzie na dzieci i na nas. Ale konsekwencji jego głupoty po raz kolejny ponosić nie zamierzam. Pewnie robię źle ale mam to już gdzieś. W końcu przeciez to ja jestem zła dla wszystkim i to ze mną coś jest nie tak.
Jedno w tym wszystkim jest dobre: już nie boli tak bardzo jak zazwyczaj.
blen11
 
Posty: 64
Dołączył(a): 23 wrz 2008, o 10:37

zostałem zjedzony ...dałem się zjeść....

Postprzez zjedzony » 26 kwi 2010, o 11:05

witam poruszyło mnie to co napisałaś i twoje problemy , przez wiele lat miałem identycznie, po śmierci ojca sponsorowałem matkę i siostrę i rozwiązywałem ich problemy.....bo wywalą z mieszkania, bo stracimy mieszkanie, bo nie mają co jeść.... itd
....teraz mam przewlekłą depresję i nie chce mi się żyć a one sobie poradziły matka wyszła drugi raz za mąż mimo tego że jest schizofreniczką.... a sistra postarała się o dziecko żeby dostać obywatelstwo amerykańskie ... i dostała mieszka w Nowym yorku....
a ja zmarnowałem na nich 80tys dla kierowcy czy strażaka to ogromna kasa zadłużyłem się ...
mam do matki żal że przeszkadzała mi w nauce i wiele lat musiałem mordować się z tzw proletariatem pijakami, złodziejami, degeneratami... w tzw pracy..... gdybym mógł cofnąć czas dbałbym tylko o siebie tak jak oni....
moja terapeutka powiedziała mi ze muszę wziąć odpowiedzialność za swoje życie..... swoje .... nie matki ...nie siostry ....świata...tylko swoje ..... szkoda ze tak późno to zrobiłem i o tym się dowiedziałem.... teraz wiem że nie jestem Bogiem i nie zbawię świata.....ale mam depresje i nie chce "przejść" nie wiem po co żyje, nic mi się nie chce... :(
zjedzony
 
Posty: 1
Dołączył(a): 24 kwi 2010, o 22:27

Postprzez Asik35 » 26 kwi 2010, o 12:22

Blen, pewnie widzisz,że Twoje małżeństwo funkcjonuje bardzo podobnie jak Twoje związek z matką i bratem...To Ty jesteś "głową",która wszystkim kręci,jedyną dorosłą osobą, która czuje się odpowiedzialna za swoją rodzinę....

Z jednej strony podziwiam Cię,że nie masz jeszcze dosyć, że jesteś im tak oddana...ale też współczuję Ci, bo żyjesz ich życiem, ich problemami i pewnie nie wyobrażasz sobie odcięcia się od nich...?

Nie zmusisz ich do zmiany zachowania, do tego, by nagle stali się aktywni, odpowiedzialni za swoje życie, bo dopóki mają "źródełko"z którego mogą czerpać, po co jakakolwiek zmiana...?
Asik35
 
Posty: 165
Dołączył(a): 30 lip 2009, o 10:49
Lokalizacja: tak blisko tak daleko

JESTES CHODZACA INWESTYCJA,SKARBONKĄ

Postprzez NNicola115 » 3 maja 2010, o 14:44

JESTES CHODZACA INWESTYCJA,SKARBONKĄ,Traktuja ciebie jak Caritas, widza w tobie tylko Złotówki chodzące,traktują ciebie przedmiotowo a czystej interesowności. Pomyśl gdybys nie pomagała rodzinie finansowo to jak by cie traktowali?Myslke że mogłabys dla nich przesta istniec, a poprzebujaciebie tylko dlatego że mają z ciebie interes. A jesli chodzi o brata do kopnił go w dupe, a tej paniece to troche ukruć swój ambiwalentny stosunek dożycia. Widze że to taki cwaniaczek z twoim bratem. Powoie im od razu że jak dziecko przyjdzie na swiat to od razu zapowiadasz im że nie beda mieli w tobie wsparcia finansowego, nie jestes Bankiem. Masz swoje prywatne osobiste życie i nie maz zamiaru tłumaczyć sie komus dlaczego nie porzuyczysz pieniedzy, i jakie masz plany. Żyj dla siebie. Przeciez przez całe życie kazdy tak cie kopał w tyłek ze ja bym juz tak dłuzej tego nie wytrzymała
NNicola115
 

Postprzez blen11 » 26 lip 2010, o 21:47

Hej,
Rzadko tu ostatnio bywam. Ale jak czytam to wszystko to mi trochę lepiej. To tak jakbym patrzyła na to trochę z dystansu (chociaż małego bo niewiele się zmieniło). Znowu jest gorzej ale jak sobie czytam to co było parę miesięcy temu, to i tak teraz jest odrobinę lepiej. Ze mną. Bo już tak bardzo nie unieszczęśliwia mnie to co przeżywam. Trochę się zdystansowałam, bardziej myślę o sobie ale i tak jeszcze nie tak jak powinnam. Dalej mi żal jak widzę swoją rodzinę w nędzy (na własne życzenie). Już trochę zrozumiałam, że nie mam wpływu na to co robią (a raczej czego nie robią) ale i tak mi ich żal bo wiem, że mogliby żyć godnie i tak jak inni. I ja bym miała wtedy lżej, dużo lżej. Wiem, że potrzebuję zdrowego egoizmu ale to cholernie trudne bo wiąże się z pozostawieniem matki w nędzy. Brata już mi tak nie żal. Ma 30 lat, myślę że sobie poradzi (jak dostanie kopa w dupę od życia-szkoda bo mogło mu być łatwiej). Ale matka? Ona już się nie zmieni. Będzie żyła jak dziad. A ja zawsze będę się tym martwić.
Mąż też niby lepszy... ale to już nie to...
Cały czas są chwile kiedy się gubi, tak jak teraz. I odwala mu... I kłamie... i obwinia mnie... I niby rozumie wszystko... i niby mnie wspiera... ale jego słowa, postępowanie pokazują zupełnie co innego. A ja znowu jestem sama... jak zawsze...
blen11
 
Posty: 64
Dołączył(a): 23 wrz 2008, o 10:37

Postprzez żabka » 26 lip 2010, o 23:43

hej blen..
Ja nie jestem pewna..czy ty czytałaś wypowiedz osób które w twoim wątku..pytaly Cię czy jesteś na terapii?

A jak teraz wygląda sytuacja z Terapią?
fajnie ze się dystansujesz..ale to nie wszystko..co możesz zrobic..

Trzymaj się ciepło.
Avatar użytkownika
żabka
 
Posty: 205
Dołączył(a): 14 lip 2009, o 14:48
Lokalizacja: w krainie żubra, pingwina i niedźwiedzi

Postprzez Abssinth » 27 lip 2010, o 10:25

blen - ja nie podziwiam.

MI sie chce plakac nad Toba....pomysl, kim bys teraz mogla byc, gdzie bys teraz byla, gdybys nie zgodzila sie dobrowolnie na te potworne, obrzydliwe kule u nogi....

terapia, tylko terapia Cie moze uratowac....
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez blen11 » 21 sie 2010, o 21:56

---------- 21:48 21.08.2010 ----------

Kochani,
Dzięki za zrozumienie. Terapii próbowałam ale nie wiem czy dla siebie czy innych. Chodziłam i z mężem i sama... Kiedyś nawet trafiłam na dwie panie, które przede wszystkim mnie słuchały. Ale w przypadku pierwszej jeszcze nie byłam tak zdołowana a poza tym ona zajmowała się głównie alkoholikami więc nie do końca trafiłam (?) A druga bardzo mi współczuła mi teściowej... Kiedyś trafiłam na durnego "psychologa", który po 5 (może nawet niepełnych) minutach stwierdził, że szukam sojusznika w konflikcie z teściową (pomimo, że mówiłam o czymś zupełnie innym a o teściowej wspomniałam jedynie w kontekście problemu z mężem) i odesłał do poradni rodzinnej gdzie terminy były okropnie odległe. Tak czy inaczej zawsze chodziłam do psychologa z powodu problemów z mężem i jego matką i jakoś nigdy, żadnemu psychologowi nie przyszło do głowy wnikać w moje relacje z moją rodziną. Pewnie powinnam pójść do psychologa właśnie z tego powodu ale jakoś już się chyba za bardzo zraziłam. Wiem, że jeśli sama sobie nie pomogę to żadna obca osoba też tego nie zrobi. Kiedyś nawet w desperacji niemal zmusiłam męża, żeby poszedł do psychiatry... i jakoś tak wyszło, że weszłam z nim... i przeżyłąm szok! Psychiatra zapytał jedynie "w czym może nam pomóc" po czym stwierdził, że on jest nie od tego tylko od wypisywania recept, po czym odesłał do psychologa (żeby było śmiesznie tego samego, który mnie odesłał do poradni rodzinnej). Mam ich dość. Sama muszę sobie pomóc :) Odnoszę wrażenie, że psycholodzy to jedynie grupa usługodawców, którzy sprzedają swoją wiedzę zamiast pomagać ludziom.

---------- 21:56 ----------

Teraz jest troszkę lepiej ale nie wiem na jak długo... Wychodzę z długów, brat pracuje... jednak też nie wiem jak długo, jego panienka na razie siedzi cicho (bo jej tak nakazał), mamie na razie nie pomagam (bo powiedziałam jej, że nie mam z czego) i mam z tego powodu wyrzuty sumienia :( Ale małymi kroczkami wychodzę na prstą, przynajmniej tak sobie tłumaczę... :) Jakoś to będzie... :) Podobno co nas nie zabije to nas wzmocni :) :zmeczony:
blen11
 
Posty: 64
Dołączył(a): 23 wrz 2008, o 10:37


Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 294 gości