Witam Was Kochani!
Nadal trwam w bezsensownym zwiazku, ale wiem, ze juz nadchodzi koniec
Postanowilam, ze w lipcu jade do Polski i nie pozostawiam zadnych moich sladow tu gdzie jestem. jest mi ciezko i nastawiam sie na to bo wiem, ze tak musze postapic. Nie rozstane sie z nim na miejscu. Nasz zwiazek umiera i kazdy to widzi. Ja juz nawet powiedzialem rodzicom co jest grane lae bylo mi latwiej opuscic to wszystko, choc nieraz tego zaluje, ze powiedzialam.
ale patrzac na to wszystko z boku widze ze to nie ma sensu. Jesli sie do niego nie odzywam to dzwoni i jest taki mily, nastepnie jak spotykamy sie w domu to ciagle mnie wyzywa. Wyzywa mnie, ze sie zmienilam w stosunku do niego, ze juz nie moze liczyc na moja pomoc. Ja mu powiedzialam, ze nie pozycze juz mu zadnej kasy tylko chce widziec zwroty, oddal mi juz 1/3 i reszte ma mi oddac do lipca. Nie "pomagam" juz mu w ten sposob i on tego nie moze przezyc. ostatnio poszlam sie z nim przejsc, a on dostal nowa karte z ktorej moze wziasc 50£ debetu no i 35£wrzucil do kasyna...Ja nic nie mowilam, bo powiedzialam mu ze nie bede sie wtracac do jego finansow, tak jak chcial, ale rece opadaja, nieswoje pieniadze wrzucac do kasyna i nie miec pozniej na zycie...na bilet, na jedzenie...wiec powiedzialam mu ze nie bede juz mu wiecej pomagac, bo tylko rozpieprza kase i tyle...Juz nie wiem co mam robic...Z tym czlowiekiem nie ma zadnej przyszlosci, ale mam jeszcze taka do niego slabosc...Nie wyobrazam sobie, zeby mial byc z inna kobieta...