Chcę ,aby wrocil . Zrozumialam ,ze mozna inaczej zyc ...

Problemy z partnerami.

Postprzez ewka » 20 lip 2010, o 09:22

Ladybird napisał(a):Cały czas sobie to wyobrażam i wierzę , ze tak będzie.
Myslę, ze tez musze w sobie wiele zmienic ,a nie w nim. Pokochac siebie, skupic sie na jego zaletach , normalnie zyc i cieszyc sie z kazdego dnia.
Ogolnie to juz umiem ,mam czasem doly , kiedy jestem na dnie fali i on sie wlasnie do mnie takiej uprzedzil.
Wczesniej , kiedy bylam kochająca. optymistycznie nastawiona do swiata i przyszlosci , wszystko mi sie udawalo.
On tez wtedy przejawial romantyzm , codziennie wieczorem cala sypialnia w swiecach , kolacje przy swiecach , ktore on robil (!), spacery nad morzem , trzymanie sie za rece, wszedzie.
Umie byc romantykiem i tedy droga, aby w partnerze wzbudzic romantyzm.
Znowu czyta Sekret, cudowne jest motto Tytanii - złota mysl Buddy "Jesteś tym , co myślisz "
Mialam moment zalamania , niewiary i o malo co nie popsulam wszystkiego .
Wg Sekretu w partnerze trzeba widziec dobre cechy , to wrocą one do nas zwielokrotnione.
Postawilam z powrotem nasze zdjęcie, zaraz uprasuję jego ubrania i powieszę w jego części szafy i będę wyobrażać sobie ,że jest ze mną. Jestśmy szczęśliwi , dobrze nam razem.
Tylko tędy droga do szczęścia i udanego zwiazku.

Ładnie.
:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez bunia » 20 lip 2010, o 09:49

Mnie tez sie podoba :kwiatek2:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez biscuit » 20 lip 2010, o 12:55

Ladybird napisał(a): będę wyobrażać sobie ,że jest ze mną. Jestśmy szczęśliwi , dobrze nam razem.
Tylko tędy droga do szczęścia i udanego zwiazku.


tylko tędy? przez wyobrażenia?

ja osobiście poprzez wyobrażenia popadam w iluzje

wg mnie lepiej trzymać się rzeczywistości i tego, co realnie ma miejsce
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez Sanna » 20 lip 2010, o 15:19

---------- 14:03 20.07.2010 ----------

Ja też uważam, że dobrze jest rozróżniać pozytywne nastawienie, otwartą i akceptującą postawę itp. od myślenia magicznego. Czytałam ,, Sekret" i w mojej opinii jest to książka mocno niebezpieczna w niektórych przypadkach.
Przykład: każda dziewczyna zapytana o czym marzy zapewni, że marzy o czułym, kochającym mężczyźnie, który ją będzie szanował i będą żyli długo i szczęśliwe. Wydaje się to oczywiste . Zgodnie z ,, Sekretem" zacznie wizualizować, marzyć itp. jednak dziwnym trafem zakochiwać się będzie notorycznie w mężczyznach z którymi na stabilny związek nie ma szans, bo np. mają problem alkoholowy, emocjonalny lub inny. Uzna że po prostu ma pecha, źle trafia, że oni ją oszukują itp. Będzie więc ,, przyciągać" dalej zgodnei z ,, Sekretem", dalej trafiając za każdym razem tak samo źle. Okaże się, że dziewczyna ( pewnie jakieś DDA czy inne DDD) w warstwie podświadomej za każdym razem realizuje ten sam schemat np. zdobywanie miłości zimnego, niedostępnego ojca. I dopóki nie zrozumie, że najpierw musi wyjść z podświadomej roli i stać się osobą dorosłą, dopóki osobą dorosłą się nie stanie, dopóty będzie wizualizowała partnera, a wybierała dziwnym trafem różne oblicza ,, ojca".
Tak to widzę.
Ale, jak pisałam, są na niebie i ziemi cuda o których nie śniło się filozofom. Do każdego trafia coś innego, ważne żeby było skuteczne. Może dla Ciebie Lady jest to ,, Sekret". Zyczę trwałej dobrej zmiany w życiu, nieważne czy osiągniętej dzięki ,, Sekretowi" czy fachowej pomocy.
A powyższe przemyślenia wynikają z tego, że przeczytałam Lady Twój 1-szy wpis, Twoją historię. Wiesz, że teraz używasz nawet takich samych sformułowań ? Wtedy też pisałaś , że to Twój najlepszy związek w życiu, też przytaczana była ex żona partnera i było porównywanie jak postąpił wobec niej i wobec Ciebie. Tak samo zastanawiałaś się czemu jak facet jest przy Tobie to szukasz dziury w całym? Itd, itp.

---------- 14:28 ----------

Ladybird napisał(a):To milczenie tak boli, ja tego nie umiem zrozumieć .
Jak mozna sie tak zaciąć, a mowil wcześniej , że najwazniejsze to rozmawiac, bo z milczenia są same nieporozumienia.


Lady. to co wyżej pisałać na początku 2008 r., czy nie przypomina tego co dzieje się teraz?

---------- 15:19 ----------

Aaaale - widać jednak też zmianę, bo jednak ten ostatni facet sprawia wrażenie bardziej normalnego niż pan z 2008 roku, a Ty wydajesz się być nieco mniej rozedrgana.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Ladybird » 20 lip 2010, o 17:00

buscuit , to podsumowanie calego tekstu , a nie odnośnik do ostatniego zdania.

Sanno , ja z moim obecnym partnerem jestem ponad 13 miesiecy , wiec mysle ,ze mam juz prawo go oceniac. Wiele mi pomogl w zyciu i jak pisalam jest zawsze na moje zawolanie, kiedy tylko czegos potrzebuje. Nawet teraz.
Tamtego pana ocenialam tak po 2 mesiacach znajomosci , ktora polegala na sporaducznych spotkaniach. On zagranica a ja tu.
Poczytaj nastepny wątek pt. "Zmieniam życie" Szybko zrozumialam ,ze to nie dla mnie ,ale nie umialam zerwac na trwale. Ludzilam sie ,ze sie zmieni .
Nie chce ,zeby moj obecny pan sie zmienial. To ja musze sie zmienic i byc dalej taka jak bylam ,wtedy on bedzie dalej takim jak kiedys.
Mysle ,ze tędy droga.

Sanno , on sie wcale nie zacial , nie dostal moich smsow, to by tylko jeden dzien. Rozmawiamy normalnie, nawet o nas.
To mnie sie wydawalo ,ze sie zacial , bo mam zle doswiadczenia z popradeniego zwiazku.
Tamten milczl jak grob i mial mnie w dupie i moje zycie.
Nawet jego matka, jak dzwonilam wyrwala sluchawkę mowiac "Odpierdol się od mojego syna ! " To bylo straszne.
Trudno porownywac te dwa zwiazki i troche to nie na miejscu .
Tych panow rozni wszystko , co tylko moze roznic.
Alkohol , niedojrzalosc, uzaleznienie od toksycznej matki, nieslownosc.
Teraz nie ma nic z tego .
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Sanna » 20 lip 2010, o 17:18

---------- 17:14 20.07.2010 ----------

Ladybird napisał(a):Trudno porownywac te dwa zwiazki i troche to nie na miejscu .
Tych panow rozni wszystko , co tylko moze roznic.


Lady, ja nie mogę porównywać tych dwóch związków , mogę porównywać tylko to co Ty o nich piszesz i o swoich przeżyciach.
A tu akurat są identyczne elementy. Zobacz sama, to napisałaś w lutym 2008 o panu R.:
,,Moglam mieć faceta, ktorego kocham tutaj na stale. Ale jak go mam to nic mi sie nie podoba. Szukam dziury w calym.
teraz jestem jak palec i nie mam nic. "

A to o ostatnim panu:

---------- 17:18 ----------

Ladybird napisał(a):Nie mogę sobie poradzic z ty ,że stalo sie to wszystko wlasciwie na moje wlasne zyczenie. MOglo byc przeciez inaczej ,moglam wlasnie siadac z nim do obiadu , a tak w ogole nie siadam , bo apetytu brak.
Przeciez ja juz nikogo takiego nie spotkam....


Nie brzmi to podobnie? A minęło przecież już 2,5 roku i to zupełnie inny facet. I dwa i pół roku temu tak samo zastanawiałaś się czemu tak się zachowujesz? Czemu gdy facet jest na miejscu zaczynasz szukać dziury w całym. Użyłaś wręcz tych samych słów.

A znalazłam to żeby Cię uczulić , żebyś zwróciła uwagę czy tym razem schmemat się nie powtórzy. Czy jeśli ten pan wróciłby ( czego Ci życzę), to znowu nie zaczniesz szukać dziury w całym ? A jeśli zauważysz , że szukanie dziury ZNÓW zaczyna, możesz uda Ci się nie ulec emocjom i świadomie skierować myśli na zalety a nie wady ? Kto wie?
Ostatnio edytowano 20 lip 2010, o 17:25 przez Sanna, łącznie edytowano 1 raz
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez biscuit » 20 lip 2010, o 17:19

Ladybird napisał(a):buscuit , to podsumowanie calego tekstu , a nie odnośnik do ostatniego zdania.



dla ścisłości
mój komentarz dotyczył myślenia magicznego rodem z "Sekretu"
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez Sanna » 20 lip 2010, o 17:24

tekst został przerzucony do mojej powyższej wypowiedzi
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Ladybird » 20 lip 2010, o 19:03

Sanno , myslę , a wlasciwie jestem pewna ,ze uda mi sie mysli skierowac tym razen na zalety , poniewaz ten pan ma sporo zalet.
Zresztą udawlao mi sie to ostatnio ,kiedy jedna cala noc bedąc jeszcze z nim , spedzilam mysląc ,o nas, o swoim nielogicznym , tym razem , zachowaniu.
Moze do tej pory to byla obrona przed takimi facetami jak R?
Moze mi sie to utrwalilo w glowie?
Chociazby to , ze kazdy musi miczec, choc tym razem to nie ma potwierdzenia ?
Z gory ustalam scenariusze i w tym jest caly moj problem. '
Jak bede ustalac negatywne ,to jak ma mi sie udac ?
Nie ma szans bez pozytywnego myslenia.
To moj pierwszy facet z ktorym warto byc , z tym ,ze ja tego nie dostrzeglam.
w moim poprzednim doszukiwalam sie zalet, ale nie bylo warto, jak kazdy tu wie, kto zna tamten wątek.
Wielokrotnie slyszalam "opamietaj sie, zostaw go"
Teraz nie slyszę, chyba jest roznica.
A ja, dalej to jestem ja, wiec mozna sie doszukiwac podobnych zachowac, choc faktem jest ,ze jestem spokojniejsza, bardzej logicznie mysle, nie wjezdzam w drzewo , nie szaleje, zyje i mam nadzieje.
Kiedys to nawet na forum szystkich wkurzalam , robilam zamet konflikty.
Tak bylo...
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Sanna » 20 lip 2010, o 20:07

---------- 19:52 20.07.2010 ----------

Wtedy chyba w ogóle byłaś w gorszej kondycji psychicznej. Teraz wydajesz się jednak spokojniejsza.

---------- 19:59 ----------

I jeszcze dorzucę coś z własnego podwórka. Pamiętam jak kiedyś traktowałam telefony od narzeczonego, za każdym razem to nie była rozmowa tylko potwierdzenie czy mu zależy i jak zależy. Pamiętam jak kiedyś zadzwonił dopiero o 22-giej, a ja byłam już w stanie roztrzęsienia i zrobiłam histerię na temat tego że nie myśli o mnie itd. Rozmawiałam o tym z psychoterapeutą i zadał proste pytanie - czemu ja po prostu nie zadzwonię jeśli chcę porozmawiać. I zadał mi takie ćwiczenie- że od tej pory codziennie rano to ja mam wysyłac 1-sza sms-a. Trudno w to uwierzyć, ale wtedy był to dla mnie ogromny wysiłek. Rozumiem po co było to ćwiczenie - żeby zmienić swoje zachowanie trzeba ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć, aż stanie się normalne.
Tak że moja rada dla Ciebie - chcesz mieć kolację ze świecami ? To nie czekaj aż on ustawi te świeczki i nie wkurzaj się że kiedyś były a teraz nie ma - po prostu ustaw je sama :).

---------- 20:07 ----------

I jeszcze jedno ważne zdarzenie mi się przypomniało. Przy innej mojej haniebnej akcji po której było mi wstyd, poradziłam się kolegi ( psychologa zresztą) co zrobić. A on zapytał czy dałam kiedyś facetowi kwiaty? I zaproponował żebym przeprosiła za swoje zachowanie (wiedziałam że było naprawdę bezpodstawne i bardzo raniące) i dała kwiaty. No i zrobiłam to. Korona mi z głowy nie spadła. To też było bardzo dobre ćwiczenie z umiejętności dawania w związku i zmiany swoich utartych zachowań.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Ladybird » 20 lip 2010, o 21:55

Wiesz co Sanno , ja tez mialam akie problemy . Czekalam az zadzwoni ,denerwowalam sie, ale nie robilam awantur ani nie mialam pretensji . ylko czekalam jak glupia na ten telefon ,a on sie pyta , jak masz ochote ,to czemu sama nie zadzwonisz ?
Mnie sie wydawalo ,ze nie mozna sie narzucac facetowi , bo sie znudzi i odejdzie. Mowilam mu o tym , odparl ,ze widocznie on jest inny ,bo lubi jak jego kobieta dzwoni do niego ,wiec zaczelam dzwonic , kiedy mialam ochote.

Z tymi kwiatami , to mnie zszokowalas . Ja by m sie bala, ze on pomysli ,ze staram sie za barzo , narzucam sie. A moze on nie chce?
Wlasnie , chyba o to chodzi -boje sie zawsze, ze on moze nie chciec.
Myslisz ,ze mogę mu dac kwiaty?
Wiesz, wlasciwie to dzis pomyslalam o czym s takim , ale o jakims duzym misiu z serduchem w łapkach . Moze tak zrobie...
Sanna , jestes cudowna. Rozjasniasz mi w glowie. Dzięki
:buziaki:
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Sanna » 20 lip 2010, o 22:14

---------- 22:14 20.07.2010 ----------

Wiesz co Lady, z tymi kwiatami to nie pamiętam żebym miała jakieś rozterki. Po prostu wiedziałam, że zachowałam się w sposób niesprawiedliwy i krzywdzący i było mi za siebie wstyd całą sobą. Nie miałam też żadnych dylematów czy się narzucam czy nie, bo sytuacja była troszkę inna, mój narzeczony nie kończył związku , nie mówił że ma jakieś rozterki, nie chciałam tymi kwiatami czegoś osiągnąć itp.
Przypomniała mi się jednak ta historia, bo wtedy odrzuciłam zastanawianie się i analizę ,, a co on powie, zrobi, pomyśli itp." , a ważna dla siebie byłam tylko ja - moje autentyczne poczucie że zachowałam się nieodpowiednio i moje autentyczne przekonanie że chcę to przyznać. W owej sytuacji nawet gdybym usłyszała ,, a wsadź sobie te kwiatki w d... " nie poczułabym że to umniejsza mojej godności czy poczuciu wartości, bo czułam się niezmiernie pewna siebie i bardzo odważna z powodu tego, że zdobyłam się na taki niezwykły akt :). Zdobyłam się na coś czego do tej pory nie robiłam.

Nie wiem Lady czy powinnać zrobić taką akcję czy nie. A jak zareagujesz jeśli on mimo wszystko stwierdzi, że jednak decyzji nie zmienia? Po co miałabyś to zrobić? Co w Twoim wypadku oznaczałyby kwiaty? Czy zrobiłabyś to dla siebie i czułabyś się z tym dobrze niezależnie od jego reakcji czy też jeśli ten akt nic nie zmieni poczujesz się podle i zaczniesz go obwiniać że nie przyjął tego daru tak jak tego chciałaś?

---------- 22:14 ----------

Ladybird napisał(a):Mnie sie wydawalo ,ze nie mozna sie narzucac facetowi , bo sie znudzi i odejdzie.
:buziaki:


Wiesz Lady mnie wcześniej to też bardzo zajmowało - czy się znudzi czy sie nie znudzi itp. - a czaiło się za tym napięcie i paniczny lek przed odejściem. Jak pisałam, w trakcie terapii ( ale to już zaczyna się 4-ty rok) ten lęk gdzieś mi znikł. A jak znikł to w jakiś cudowny niepojęty sposób zaczęłam traktować rozmowę telefoniczną jak rozmowę a nie jak test nie wiadomo czego i przestałam ważyć i mierzyć kto ile daje, kto dzwoni, kto pisze sms-a itp. Jeśli narzeczony nie dzwoni, to sobie myślę że pewnie jest zajęty i robię co mam robić. Jeśli dzwonię, a on np. nie odbiera, to przyjmuję to z pełnym spokojem, że oddzwoni gdy tylko będzie mógł. Jeśli dzwonię, a on mówi że nie ma czasu gadać, bo zaczyna się mecz, to nie obruszam się i nie wpadam w czarny dół domysłów że już mu nie zależy tak jak kiedyś . Jeśli się pokłócimy to daje mu spokojnie czas na dojście do siebie i nie odzywam się, nie wyjaśniam , zajmuję się sobą. Wiem, że wróci do mnie z rozmową najpóźniej drugiego dnia. Wcześniej każda kłótnia powodowała, że wpadałam w panikę, potrzebowałam wyjaśniania i zapewniania natychmiast że wszystko jest ok i niec się nie zmieniło . Myślę że za tym zachowaniem też krył się paniczny lęk przed porzuceniem.
Najbardziej fascynujące dla mnie jest, że ja już teraz sobie żadnych nowych zasad czy zachowań nie narzucam, nie muszę kombinować, analizować, kontrolować się. Ja się zachowuję jakoś tak normalnie sama z siebie , kompletnie zmienił się mój sposób postrzegania rzeczywistości.
Mój przydługi wywód służy temu, że fajnie by było gdyby Twoje postępowanie wobec obecnego Pana było zgodne z Twoimi przekonaniami, a nie było rodzajem podświadomej rozgrywki, której celem jest spowodowanie żeby zmienił zdanie.

Lady, co stałoby za Twoimi działaniami nieważne czy to będą kwiaty czy miś ? Miłość do tego konkretnego człowieka czy paniczny lęk przed opuszczeniem ?
Ostatnio edytowano 20 lip 2010, o 22:37 przez Sanna, łącznie edytowano 2 razy
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Filemon » 20 lip 2010, o 22:20

Ladybird napisał(a):To moj pierwszy facet z ktorym warto byc , z tym ,ze ja tego nie dostrzeglam.
w moim poprzednim doszukiwalam sie zalet, ale nie bylo warto, jak kazdy tu wie, kto zna tamten wątek.
Wielokrotnie slyszalam "opamietaj sie, zostaw go"
Teraz nie slyszę, chyba jest roznica.
A ja, dalej to jestem ja, wiec mozna sie doszukiwac podobnych zachowac, choc faktem jest ,ze jestem spokojniejsza, bardzej logicznie mysle, nie wjezdzam w drzewo , nie szaleje, zyje i mam nadzieje.
Kiedys to nawet na forum szystkich wkurzalam , robilam zamet konflikty.
Tak bylo...


Wiesz, myślę, że i my reagujemy też nieco inaczej, niż poprzednio - spokojniej i nie staramy się przede wszystkim odciągnąć Cię od tego człowieka na siłę...

Wydaje mi się, że ja patrzę na Twoje trudności i perypetie spokojniej niż niegdyś - choć liczę się z rozmaitymi możliwościami potoczenia się Twoich spraw i właściwie chyba niewiele mogłoby mnie zaskoczyć...

Jednak teraz nie wykluczam powodzenia i udanej relacji - przedtem raczej wykluczałem i aż skakało mi to do oczu. Ponadto, wtedy i Ty zachowywałaś się skrajnie niespokojnie, czasem wybuchowo i impulsywnie - mnie także się to udzielało. To wszystko było męczące i wkurzające dla Ciebie, ale także i dla mnie, jako biorącego udział w Twoim wątku. Ty nie mogłaś zrozumieć samej siebie, ja też nie mogłem zrozumieć Ciebie, itd... :)

Teraz jest jednak w sporej mierze inaczej. Niektóre Twoje wypowiedzi brzmią całkiem fajnie, nie tylko pozytywnie, ale też tak mniej skrajnie, delikatniej, przyjemniej... :) Ponadto dostrzegłaś zwodniczość swoich działań kierowanych impulsami i starasz się coś z tym zrobić...

No i w związku z tym, mnie także udziela się Twoja nadzieja a powodzenie Waszej relacji wydaje mi się bardziej realne... To całkiem miłe uczucie... :)

:kwiatek2:
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Ladybird » 20 lip 2010, o 22:22

Mnie chodzil dzis po glowie taki wielki misiak .
On kiedys na pierwsze spotkanie przywiozł mi osla, bo konia nie mogl dostac.
Ten osiol mnie rozbroil i nie wazne bylo ,ze nie do konca mi sie podoba z wyglądu . Wystarczyl jego usmiech i ten osiol .
Myslalam o misku , takim cieplutkim , zeby mu powiedziec , ze jestem cieplą osoba, ze troszkę nabroilam ,ale mi bardzo zalezy.
No nie wiem , co jeszcze, tak to czuję wewnatrz mojego serducha.
Moze warto pojsc za jego glosem?
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Filemon » 20 lip 2010, o 22:24

---------- 22:23 20.07.2010 ----------

p.s.
pytania, które postawiła sanna wydają mi się bardzo rozsądne i pomocne... :)

---------- 22:24 ----------

ooo... właśnie widzę, że w jakiejś części, ladybird, zaczęłaś sobie na nie odpowiadać, ale spróbuj jeszcze pociągnąć to dalej... :)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 96 gości

cron