Ladybird napisał(a):(.....)Mamy wspolne sprawy , mam jego samochod, ktory kupil dla mnie , jak mowil .
Bez jeepa tu sie nie da, szukalismy go tyle czasu ,aby byl tani i w dobrym stanie. On wszystko w nim zrobil, teraz to cacko. Ja sie nie znam na samochodach , takiego nie znajde.
Chcialam aby mi go sprzedal.
Po co to wszystko , same klopoty .
Mielismy brac piekarnie w ajencje, bo biznes na miejscu nie rusza sie. Pracowac we dwoje na zmiane.
A teraz on nie ma pracy ,ja sama nie pociagne piekarni, a jak wezme pracownice ,to bez sensu.
Przeciez zapowiadalo nam sie fajne zycie, czemu mu tak odbilo ,zeby
wszystko zaprzepascic, on marzyl zawsze o zyciu na wsi , w domku.
Nauczylam go jezdzic na koniu , on uwielbia konie, ma super podejscie, mimo ze nie mial kontaktu. Urodzil sie nam zrebaczek.
On chodzil do koni ,siedzial tam i patrzyl sie. Bylo mu dobrze.
Przeciez szkoda tego , jak do niego dotrzez ,aby uwierzyl ,ze bedzie dobrze, bo teraz wiem ,ze bedzie.
(.....)
ladybird, czyli są jeszcze pewne "nitki", które Was wiążą, które nie są do końca zerwane...
dajmy czasowi robić swoje, bez żadnych nacisków z naszej strony i prób pokierowania na siłę losem i drugim człowiekiem...
pomyśl sobie tak, że przecież on jest na tyle dorosły, że wie doskonale, co mógłby zrobić, GDYBY TYLKO ZECHCIAŁ I POTRAFIŁ, żeby nawiązać z powrotem relację z Tobą, wrócić i rozpocząć od nowa budowanie Waszego związku...
on już wie, że Ty jesteś na to chętna, wie że są między Wami niedokończone sprawy, które dają mu świetny punkt wyjścia, wie że jest telefon, maile, itp. i że w każdej chwili może się do Ciebie zgłosić i zrobić jakikolwiek pierwszy krok, choćby nawet pod jakimś pretekstem, bo Ty dałaś mu jasno do zrozumienia, że chciałabyś, żeby wszystko naprawić...
jeśli On tego nie robi, to lepiej uważać... nie "wystawiać" się na odstrzał, nie napierać zbytnio, bo może to przynieść przeciwny efekt...
nie ma wyjścia - trzeba siebie samą, moim zdaniem, powściągnąć - oswajać się powoli z myślą, że może być różnie, że może być również tak, że on jednak nie wróci a my musimy to przeżyć i sobie poradzić...
warto też, według mnie, powściągnąć się z próbami tłumaczenia mu, przekonywania, prowokowania kontaktu, itp. ON DOSKONALE WIE CO MOŻE ZROBIĆ I JAKIE MA MOŻLIWOŚCI, JEŚLI CHCIAŁBY NAWIĄZAĆ Z TOBĄ KONTAKT I SIĘ DO CIEBIE PONOWNIE ZBLIŻYĆ... jest to może prawda okrutna, ale prawda i pewnie zgodzisz się ze mną.
zatem teraz TRZEBA ZAJĄĆ SIĘ SOBĄ A NIE NIM - bo zajmowanie się nim, może przynieść przeciwny od upragnionego skutek...
poza ty On też musi coś z siebie wykrzesać, coś z siebie dać, bo inaczej nawet jeżeli wróci, to i tak nie będziesz miała z niego pożytku i nie będziesz szczęśliwa, jeśli zrobi to na siłę, przekabacony i ciągle zamknięty w sobie i niechętny do rozmów, do dawania z siebie, itd... JEŚLI ON NIE POTRAFIŁBY TEGO W SOBIE STOPNIOWO ZMIENIAĆ LUB NIE MIAŁBY TAKIEJ CHĘCI, TO NIE BĘDZIESZ Z TYM CZŁOWIEKIEM SZCZĘŚLIWA, MIMO JEGO INNYCH ZALET, BOWIEM TOBIE TAKI TYP OSOBOWOŚCI NIE BĘDZIE ODPOWIADAŁ I NIE DA CI POCZUCIA BEZPIECZEŃSTWA... prawda? czy się mylę...?
jeśli On nie zatęskni, nie zacznie się sam odzywać, nie zrobi jakiego kroku ku Tobie, to znaczy, że... taka jest prawda o Nim i o Jego stosunku do Ciebie... - to byłoby bardzo przykre i bolesne, ale co... będziemy go na siłę ciągnąć i przekonywać i przekabacać go, że jednak będzie mu lepiej z tym czego unika i że dobrze mu zrobią zmiany, których On nie chce albo się boi...? wiadomo, że to nie miałoby sensu i nawet jeśli by tego dokonał, to na krótko a potem znowu by wrócił do starego i Ty byś miała z Nim te same fatalne przeżycie od nowa... a to Cię przecież dołuje i wykańcza...
trzymaj się i nie daj się!
zarówno Jemu, jak i swoim własnym trudnościom i słabościom...