Chcę ,aby wrocil . Zrozumialam ,ze mozna inaczej zyc ...

Problemy z partnerami.

Postprzez Filemon » 18 lip 2010, o 16:06

cvbnm, zadałem jeszcze pytanko? ;)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez cvbnm » 18 lip 2010, o 16:14

aa.
eeee wiec...
wg mnie swiadczyloby o niefortunnym przyjeciu za dobra monete gotowosci do budowania, solidnosci, do jakiejs ehm.. fascynacji to za duze slowo ale.. ciekawosci podejscia pragmatycznego, (gdy sie jest emocjonalna bombka, moze taki glaz logicznie niby to myslacy, jest fajnym sposobem na zrownowazenie sil)
kalkulacja.\
tak bym to okreslila

ale tak poza tym to faktycznie, zwrociles uwage na cos istotnego. tak moze byc.
ze priorytet sie przenosi z prawdy na spekulacje, a w spekulacjach sie szybuje w wyobrazenia i juz sie zgubilismy... (ee znow os przekrecam :)
cvbnm
 

Postprzez Filemon » 18 lip 2010, o 16:34

cvbnm, chyba nie wszystko dobrze zrozumiałem... :)

ale wiesz co? jeszcze mnie naszła taka myśl, z własnego doświadczenia - zauważyłem, że ja bardzo często miałem jasne komunikaty słowne od różnych osób (w tym moich partnerów), z których wynikało, że pod tym czy innym istotnym względem oni się nie nadają, wedle moich pragnień czy potrzeb... no wręcz właśnie takie dyskwalifikujące komunikaty typu niewiary w ogóle w miłość, itp... i ja robiłem błąd, bo jakby nie brałem tych słów w pełni poważnie i nie wyciągałem z tego konsekwencji... a potem się okazywało, że było naprawdę tak, jak te osoby same mi na wstępie mówiły... - co dla mnie, jak dla jakiegoś debila, okazywało się potem niby to zaskoczeniem :!: :roll: :? :lol:
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez cvbnm » 18 lip 2010, o 16:40

wiesz takie niedowiarki to moze wyzwanie "ah ja ci pokaze milosc, zobaczysz! teraz to juz nie bedziesz niedowiarkiem"

taki impuls do uzdrowienia kogos, pomocy mu?

albo do sprawdzenia, na ile jestem przekonywujacy, ..no jesli TEMU wyjasnie ze ona jest to jzu kazdemu...

nie wiem

mam dzis totalny spadek intelektualny

upal to moj zywiol. w deszczu sie nie czuje swojsko.

i czy takie deklaracje "ja nie wierze w milosc' to nie jest w istocie jakas prowokacja, ?
po co sie to mowi? po co sie ma relacje bliskie stawiajac taki jakis "warunek" : blisko, tylko sobie nie mysl ze ja umiem kochac.

to tez czasem brzmi jak "naucz mnie kochac"

oh nie wiem

zarowno reakcja jak i sama informacja sa podejrzane
cvbnm
 

Postprzez Ladybird » 18 lip 2010, o 17:58

---------- 17:44 18.07.2010 ----------

cvbn, przybliże Ci ,jak to byla.
To bylo wtedy , jak wynikla ta sprawa brak uczucia do mnie.
Wtedy jeszcze mu cholernie zalezalo na mnie . Ja juz wlasciwie bylam na granicy odejscia.
Prosil ,pytal sie czy nie mamy jednak szans
Mowil tez, ze on woli tak ,bo wtedy nie popelni bledu , poniewaz jak czlowiek sie zakocha ,to ma klapki na oczach i dokonuje zlych wyborow.
Mni sie zdaje ze sie bronil przed uczuciem ,bo jednak sie bal popelnienia znowu bledu , tak jak w malzenstwie, kiedy nie widzial wad zony. ( jakis tam specjalnych nie miala, jak wiem )
Niedlugo potem powiedzial zreszta ,ze mnie kocha ,wiec tamta sprawa sie sama rozwiazala.
Tak mysle ,ze jak dostrzegl we mnie jakies wady , to zwyczajnie zwial . Boi sie strasznie zlego wyboru , to czulam , ale naprawde , to ogolnie jednak pasowalismy do siebie i nie da sie zupelnie dobrac idealnie.
To utopia. Tak mozna wiecznie.
Jak pisze Filemon , mielismy pewne problemy ze soba i ja i on ,ale to nie jakas tragedia . On jednak myslal inaczej , z tym ,ze on ma male doswiadczenie w zwiazkach i nie wie, jak to trudno znalezc kogos w naszym wieku bez przeszlosci

---------- 17:58 ----------

Faktycznie byl pragmatyczny , logicznie myslący ,zadnych emocji . ( on chyba ich nie ma ) , oszczedny .
Imponowal mi tym , nigdy nie bylam z takim. Byl taki meski , a jednoczesnie cieply.
Jednak od poczatku czulam ,ze chyba bralk w nim tego uczucia, w pewnym momencie ,jakby przestal pracowac nad zwiazkiem ,jakbym ja tylko wioslowala. Zreszta przyznal mi to .
Potem troche sie poprawilo ., ale ciagle mi czegos brakowalo.
Moze stad to wszystko .
Moze moj strach przed pelnym zaangazowaniem sie byl uzasadniony ?
Moe balam sie znowu rozstanie ,ale nie bez powodu?
Wiem ,nie powinnam sie bac, bo to tylko oze wszystko popsuc, powinnam pozostawic to swojemu biegowi i czekac ,ale ja nie umiem na nic czekac.
Mimo wszytko to byl dobry zwiazek , duzo mi dal dobrego , wyciszylam sie, moglam na nim zawsze polegac i to bylo piekne.
Powinnam sie cieszyc z tego , co mam ,ale nie umialam .
Zreszta sam tez sie przyczynil ,za duzo mowil przy najlzejszym konflikcie o odchodzeniu.
Tak sie nie robi w dojrzalym zwiazku.
Znaczy ,ze oboje to popsulismy.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez cvbnm » 18 lip 2010, o 18:01

ah tak
ja dzis ciezko mysle, cos mi jednak nie gra w tym facecie. biedaczek, bal sie zakochac, a ty musialas z nim jak z jajkiem. bo sie jeszcze w sobie zamknie.
mi to wciaz na subtelny szantazyk wyglada. prawde mowiac usmiecham sie czytajac jak go "tlumaczysz"... (jak on sie "tlumaczyl"), wydaje sie mi to niedorzeczne.

ale co to teraz ma za znaczenie...?
co moglas zrobic zeby sie przestal bac? oswoic? jak byc soba bedac ciagle pod presja "moze sie przestraszy"?
...
cvbnm
 

Postprzez Filemon » 18 lip 2010, o 18:16

cvbnm napisał(a):zarowno reakcja jak i sama informacja sa podejrzane


zgadzam się...

ja akurat nie usłyszałem, że on nie wierzy w miłość - ja usłyszałem, że on się nie nadaje do związku (na samym wstępie!), bo jest obciążony takimi to a takimi emocjonalnymi problemami... ale właśnie w tamtym czasie szukał kontaktu, który mógłby potencjalnie prowadzić do emocjonalnego i fizycznego zbliżenia i relacji... no i w Jego i moim przypadku właśnie doprowadził... i On w to wszedł, mimo swoich wcześniejszych ostrzeżeń i trwało to parę miesięcy...

na końcu jednak okazało się, że miał rację - dokładnie to co "zgłosił" już na wstępie okazało się przeszkodą nie do pokonania i murem nie do rozbicia...

gdybym zaufał Jego własnym słowom już na początku, to nie przeżyłbym potężnego rozczarowania, rozstania a wcześniej wielomiesięcznego użerania się... ALE nie przeżyłbym też tych paru miłych chwil, szczypty rozkoszy, ogromu nadziei i całej rozmarzonej fantazji o tym jak to już teraz wszystko będzie dobrze... niestety bajka ta nie skończyła się tak jak większość bajek - że odtąd żyli razem długo i szczęśliwie - może dlatego, że "życie-to-nie-je-bajka..." :lol:

oj coś mi się zdaje, ladybird, że widzę poniekąd jakieś podobieństwa...

no bo jeśli facet deklaruje jednak, że nie chce się zakochać, bo coś tam coś tam a jednocześnie wchodzi w relację, to jest to po pierwsze jego niekonsekwencja (ciekawe co się za nią kryje...??) a po drugie... nasza własna niekonsekwencja - jeśli pragniemy kochać i być kochani a ładujemy się w takie nie wiadomo co, z kimś, kto nam mówi, że woli nie kochać, bo tak bezpieczniej... (i ciekawe też co kryje się zatem za tą naszą własną niekonsekwencją... ;) )

według mnie facet boi się zbytnio zbliżyć i zobowiązać, na przykład - w ogóle ma jakieś problemy z otworzeniem się uczuciowym i spontanicznym, pełnym oddaniem się... (na dodatek przeszkadzają mu pewne nasze faktycznie utrudniające zachowania - na przykład impulsywność) a z kolei my stRRRRRRRRasznie chcemy mieć kogoś przy sobie, o właśnie jego, na przykład, bo taki męski i ciepły jednocześnie, boi się kochać, ale przecież my się nie boimy, więc przekonamy go do siebie, otworzy się i będzie... nie taki jaki jest i mówi nam o tym jasno, tylko taki, jakim my go pragniemy, żeby był... i wtedy wszystko skończy się dobrze, jak w szczęśliwej bajce... a tu tymczasem rzeczywistość skrzeczy... :?

może to jakoś tak...?
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez cvbnm » 18 lip 2010, o 18:46

mi to faceci gadali ze mnie ich milosc "uleczy"

tak obiecywali... a mnie sie podobalo wierzyc ze sa w stanie tego dokonac. miloscia. niby ze milosc ma taka moc.
cvbnm
 

Postprzez Filemon » 18 lip 2010, o 18:52

---------- 18:50 18.07.2010 ----------

cvbnm napisał(a):mi to faceci gadali ze mnie ich milosc "uleczy"

tak obiecywali... a mnie sie podobalo wierzyc ze sa w stanie tego dokonac. miloscia. niby ze milosc ma taka moc.


a ilu musiało tak leczyć... zanim nastąpiło uzdrowienie...? ;)
i ilu z nich się potem... leczyło?!
hej, hej.. ja tu chyba widzę wilka w owczej skórze! ;) :lol:

---------- 18:52 ----------

p.s.
yeeeeee... wreszcie leje u nas deszcz - co za ulga...! :)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez cvbnm » 18 lip 2010, o 18:53

udrowien takich nie ma
ale ja udawalam, bo mi bylo przykro ze sprawiam im taki zawod. tym bardziej ze meskie ego.... no jak to obiecal a ja teraz sobie nie zdrowieje.... tak wiec przekonywalam ze jestem uzdrowiona, az opadlam z sil,.... :D

teraz w uzdrowienia nie wierze
nalezy sie leczyc miloscia, ale samemu.
cvbnm
 

Postprzez pszyklejony » 18 lip 2010, o 19:00

Myślę, że dobrze to opisałeś, Filemon, nierealne oczekiwania ( potrafię kogoś zmienić) przykryte potrzebami.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez Filemon » 18 lip 2010, o 19:04

---------- 19:01 18.07.2010 ----------

cvbnm napisał(a): tak wiec przekonywalam ze jestem uzdrowiona, az opadlam z sil,.... :D


mam nadzieję, że przynajmniej... przyjemnie było! ;) :haha:

cvbnm napisał(a):teraz w uzdrowienia nie wierze
nalezy sie leczyc miloscia, ale samemu.


przypuszczam, że to prawda - generalnie biorąc, bo jednak ciągle mi się zdaje, że może czasem cuda się zdarzają...

ja bym chciał, żeby mnie ktoś pouzdrawiał trochę miłością... :) ale tak naprawdę, to przypuszczam, że wtedy tym bardziej trudno jest wykaraskać się z tego, co właśnie w nas warunkuje taką nieodpartą potrzebę i czujemy się lepiej tylko na zasadzie tego, że czynniki zewnętrzne układają się akurat w taki sposób, który daje nam ukojenie i poczucie szczęścia... ale w gruncie rzeczy... sedno problemu pozostaje nietknięte... :

---------- 19:04 ----------

pszyklejony napisał(a):Myślę, że dobrze to opisałeś, Filemon, nierealne oczekiwania ( potrafię kogoś zmienić) przykryte potrzebami.


ja tego wszystkiego ciągle jeszcze dobrze sam w sobie nie rozpoznaję, ale... co nieco się w tym rozpatrzyłem - dzięki Karen Horney głównie...

teraz przydałby mi się jeszcze terapeuta, który by potrafił mnie poprowadzić w taki sposób, żeby z tego wybrnąć, ale niestety jeszcze na takiego nie trafiłem...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez cvbnm » 18 lip 2010, o 19:05

mam nadzieję, że przynajmniej... przyjemnie było!

bynajmniej

ale to mi tylko ulatwia teraz zycie. :D nie mam tzw "milych wspomnien" ktore mnie ciagna do iluzji
cvbnm
 

Postprzez biscuit » 18 lip 2010, o 19:09

Filemon napisał(a): ale tak naprawdę, to przypuszczam, że wtedy tym bardziej trudno jest wykaraskać się z tego, co właśnie w nas warunkuje taką nieodpartą potrzebę i czujemy się lepiej tylko na zasadzie tego, że czynniki zewnętrzne układają się akurat w taki sposób, który daje nam ukojenie i poczucie szczęścia... ale w gruncie rzeczy... sedno problemu pozostaje nietknięte... :


zgadzam się Filemon

wg mnie, bedąc w związku, w parze miłosnej z kimś
bardzo, bardzo trudno jest doznać przemiany w sobie, przebudzenia

no chyba, że się zdarzy jakaś tragedia życiowa, śmiertelna choroba itp.

relacja tworzy złudzenie nie bycia samotnym, sklejenia z kimś
pozornego bezpieczeństwa bycia w qpie
a tak naprawdę, każdy jest samotny
i dopiero gdy poczuje glebę i czarną doopę samotności
i nieuchronność śmierci
może coś w człowieku drgnąć w kierunku zmian
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez Filemon » 18 lip 2010, o 19:09

cvbnm napisał(a):ale to mi tylko ulatwia teraz zycie. :D nie mam tzw "milych wspomnien" ktore mnie ciagna do iluzji


no było nie było - konkretna korzyść... a ja w głębi siebie, to jednak ciągle taki trochę... iluzjonista! :)
tyle tylko, że mój pobudzony rozumek mocno pracuje i czasem coś mi tam podpowiada...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 103 gości

cron