---------- 22:07 16.07.2010 ----------
No to teraz ja
W sumie nie wiem co mam napisać, a chciałabym się jakoś do tego wszystkiego odnieść.
Od razu zaznaczam, że to wszystko to jest autentyk, On naprawdę to piszę, bo zobaczył, że ja to robię, a lubi mieć ostatnie słowo.
Nie jestem wcale zła, że moje kochanie tu pisze. Fakt, powiedziałam tak, ale bez złości, raczej z rozbawieniem, jestem ciekawa co z tego wyniknie. Powiem więcej-dobrze, że On się odezwał. Będę miała możliwość zobaczenia, jak na jego słowa reagują ludzie postronni, nie zauroczeni tak jak ja...
Jeśli już ktoś sie w tym momencie złości to On, bo nie dałam mu dziś buziaka na przywitanie, choć był dla mnie miły i chce się zmieniać, jak mówi.A ja po prostu nie jestem tego tak bardzo pewna.Ffakt, jest miły i cierpliwy i taki, jakim bym chciała, żeby był. Ale już nie raz taki był. A potem wszystko wracało do normy, wszystkie chore akcje. A mnie kroją na kawałki słowa wyczytane w tamtym smsie: "Usiądziemy na kocyku i będziemy się całować, potem to już samo wyjdzie"......
No to niech mu ten z kocyka daje buziaka.
Prawdę mówiąc tracę do siebie szacunek powoli. Po tym wszystkim nadal z Nim jestem. Nadal z Nim sypiam, choć on miał ochotę pofikać z kim innym na kocyku! Jestem zła i na niego, i tak samo na siebie. To ja jestem bez charakteru. Zakochana kretynka.
Nie będę obiektywna, jeśli będę pisać tylko o złych stronach (choć w sumie po tu jestem..)
Czasem mam wrażenie, że byłoby miedzy nami dobrze, gdybym ja założyła klapki na oczy, zatyczki w uszy, nic nie widziała, nic nie słyszała, nie niuchała i węszyła. Tak poza tym. On chce ze mną przebywać, wszędzie mnie ze sobą ciągnie,planuje przyszłość... Czasem zakładam te klapki, nie myślę... Próbuję się nim cieszyć, tak jak kiedyś. Tak poza tym to jest wesoły koleś, lubi jak się coś dzieje, może czasem trochę oszołom ale z tym dałabym radę. No ale jeśli ja nie mogę wierzyć w żadne jego słowo, bo nie wiem, czy w tym momencie mówiąc, że zostaje dłużej w pracy nie siedzi na czacie... To ja nie wiem, kim on jest tak naprawdę.
Wytłumaczenie smsa o kocyku: pisał to specjalnie, z premedytacją, a wieczorem miał mi te eski pokazać bo skoro nie wierzę mu, gdy mówi prawdę
to był ciekaw, jak zareaguje jak to zobaczę. Ciekawy sposób budowania mojego zaufania. To tak, jakby strzelał sobie w stopę..!
O tym, że jednak nie zostaje dłużej w pracy też nie powiedział mi specjalnie, bo chciał mi zrobić niespodziankę i jednak przyjechać wcześniej (mało ważne, że miało mnie nie być wtedy w domu...) A ja się czułam jak kretynka, gdy wiedziałam już o tym, że nie ma go w pracy, dzwonie do niego a on mówi, że jest... Schizofrenia jakaś.
Chyba jest teraz zły, że tak dużo piszę... Może faktycznie trochę za dużo tu szczegółów. To jakiś taki uczuciowy ekshibicjonizm...
Za to mnie złości, gdy On pisze o mnie ze swoimi kolegami, nie przedstawiając oczywiście całej prawdy i stawiając mnie w złym świetle. Zresztą, ja już nie wiem jaka jest prawda.
Ale tu po raz pierwszy usłyszałam od niego słowa zrozumienia jakiegoś : "Nie dziwie się, że ona tak myśli..."
hmmm. Czyżby postęp?
---------- 22:17 ----------
Prawdę mówiąc, nie widze bardzo wyjścia z sytuacji...
Gdyby umiał być ze mną szczery kiedyś, przy pierwszej, drugiej próbie rozstania... Ale on mnie tylko urobił, a kłamstwo potem i tak wypłynęło. A moje złudzenia się rozwiewały
Chcę znać prawdę i miec możliwość ustosunkowania sie do niej, zdecydowania, czy chcę zostać z nim na takich warunkach, czy nie...
Ale może prawda jest na tyle nieakceptowalna, że On wie, że gdybym ją poznała to na pewno nie chciałabym z nim być? Dlatego mota i kręci.