Jednak nie kocha...

Problemy z partnerami.

Postprzez Sanna » 15 lip 2010, o 11:35

[quote="Filemon]
tylko COŚ MUSIAŁOBY ULEC ZMIANIE W OSOBOWOŚCI, żebym był w stanie wybrać właściwą osobę i zbudować z nią dobrą, satysfakcjonującą relację.... alternatywa, to REZYGNACJA z życia osobistego i partnerskiego w wieku czterdziestu paru lat....
[/quote]

Zastanowiłam się nad tym co napisałeś, a konkretnie jak to jest z tą zmianą u mnie. Nie wiem jaka jest definicja osobowości, nie jestem specjalistą, więc może pisze błędnie. Ale tak sobie myślę, skoro wcześniej lęk przed porzuceniem ( który zawsze wiąże się ze spychanym brakiem poczucia własnej wartości) determinował moje życie to pewnie był częścią mojej osobowości, może nawet jej bazą. Jeśli teraz tego lęku nie ma - to może oznacza to , że zmieniła sie moja osobowość? Nie wiem. Ważne są skutki - jak pisałam - zupełna zmiana sposobu bycia w związkach :).
I tak sobie niedawno myślałam jaka jestem szczęśliwa , bo urodziłam siebie na nowo :).Czego i Tobie, Filemon, życzę.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Filemon » 15 lip 2010, o 11:52

---------- 11:49 15.07.2010 ----------

biscuit napisał(a):mam myśl, że terapia być może się często nie udaje

bo terapeuci siedzą w swoich rolach profesjonalisty
i spoglądają wzrokiem pełnym pobłażliwego niby zrozumienia
ze swojego cokołu

mogliby się otworzyć, stać autentyczni, prawdziwi wobec pacjenta
być może on wtedy też odkryłby się z samym sobą
pokazał swoje skarby, albo kadzie z czarną smołą

no ale jest to ryzykowne
formuła profesjonalisty chroni rolą, funkcją
przed ukazaniem autentycznego wnętrza terapeuty
a co jeśli w tym wnętrzu nie ma bogactwa, nie ma skąd czerpać?
pozostaje procedura szkoleniowa i wejście w rolę profesjonalisty


dokładnie tak, biscuit!
w przeciwieństwie do mnie, jak widzę potrafisz to wyrazić krótko i węzłowato, i bez nadmiaru czasem mnie ponoszących emocji... :)

---------- 11:52 ----------

Sanna napisał(a):Zastanowiłam się nad tym co napisałeś, a konkretnie jak to jest z tą zmianą u mnie. Nie wiem jaka jest definicja osobowości, nie jestem specjalistą, więc może pisze błędnie. Ale tak sobie myślę, skoro wcześniej lęk przed porzuceniem ( który zawsze wiąże się ze spychanym brakiem poczucia własnej wartości) determinował moje życie to pewnie był częścią mojej osobowości, może nawet jej bazą. Jeśli teraz tego lęku nie ma - to może oznacza to , że zmieniła sie moja osobowość? Nie wiem. Ważne są skutki - jak pisałam - zupełna zmiana sposobu bycia w związkach :).
I tak sobie niedawno myślałam jaka jestem szczęśliwa , bo urodziłam siebie na nowo :).Czego i Tobie, Filemon, życzę.


dziękuję Ci, Sanna! :) :kwiatek2:
i bardzo się cieszę, że Tobie w tak dużej mierze się powiodło.... :)

co do tych "kwestii osobowościowych", to faktycznie ma to mniejsze znaczenie - w sensie, że jak go zwał, tak go zwał - grunt, żeby był efekt, istotny i trwały a nie tylko mizerny i powierzchowny...

trzymaj za mnie kciiuki, pleeeeaaazzz :)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Ladybird » 15 lip 2010, o 14:01

Filemon, tak trafnie wszystko ująles, ze az mi się lezka w oku zakręcila, kiedy to czytalam.
Z bycia zkims nie zrezygnuje, bo to moje marzenie. Wierzą w marzenia , mam duza doze optymizmu w sobie i będę walczyc,
Widze duzo blędow, ktore popelnilam w tym zwiazku ,niezaleznie kaim okazal sie moj partner.
Psychoterapia ? Zawsze jestem dobrze na niej postrzegana, moj problem bagatelizowanay ,bo pewnie taki psycholog sobie mysli " Co Ty chcesz kobieto !!! Nawet nie wiesz ,kto tu przychodzi ???!! A Ty masz wszystko . Ktos mi nawet to zasugerowal .
Na psychoterapii mowie ,tak jak pisze na forum .Czy oczarowywuje ich moja szczerosc i otwrtosc.
Tez mam dosc.
Ostatnio bylam w sprawie syna , zostalam odebrana jako dojrzala emocjonalnie ,bardzo mądra matka.
Jak to jest ?
U mnie to wygląda troszeczkę inaczej niz u Ciebie Sanno.
Jak jestem z kims, to powoli zaczyna mnie wkurzac, męczy mnie bliskosc, nie tyle boje sie ,ale mnie męczy .
To czuc ,niestety ,druga strona przestaje sie czuc komfortowo. Moze i mam racje ,ale czy tedy droga?
Teraz to zrozumiala i zmienilam sie ,ale wtedy on z czyms wylecial , jakims fochem. Trafil swoj na swego i sie rozpieprzylo.

Filemon ,zapraszam na konie. Warto odreagowac po tych trudnych chwilach.
Damy radę i nie trac nadziei.
Uda sie nam w koncu .
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez pszyklejony » 15 lip 2010, o 14:08

Ladybird
"PO waszych ostatnich odpowiedziach odnoszę wrazenie, ze rozpacz po rozstaniu swiadczy o zaburzeniach ???!!!
Nie rozpacz, tylko pewne objawy o których piszesz - uczucie pustki, samotności, odrzucenia emocjonalnego, czarna dziura, która by wszystko wessała - tak to odbieram a to znam i wiem, że jest nieprawidłowe. Obawiam się, że do końca tego nie przegryzłaś, skoro dalej istnieje. Partner nie da Ci tego, co ojciec powinien a odnoszę wrażenie, że cały czas tego potrzebujesz.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez cvbnm » 15 lip 2010, o 14:38

. Partner nie da Ci tego, co ojciec powinien a odnoszę wrażenie, że cały czas tego potrzebujesz.

a co mozna w zamian sobie dac? czy to kwestia przeinterpretowania? czy naladowania sie samemu czyms (ja jako dorosly daje sobie - wewnetrznemu dziecku?)
cvbnm
 

Postprzez Sanna » 15 lip 2010, o 14:41

Ladybird napisał(a):U mnie to wygląda troszeczkę inaczej niz u Ciebie Sanno.
Jak jestem z kims, to powoli zaczyna mnie wkurzac, męczy mnie bliskosc, nie tyle boje sie ,ale mnie męczy .


Lady, ależ u mnie dokładnie też tak to wyglądało , po różnym okresie, od 3 miesięcy do mniej więcej 9-ciu, facet zaczynał mnie wkurzać, irytować itd. Tak też wygląda lęk przed bliskością - w podświadomym sabotowaniu związku.

Im dłużej Cię czytam Lady, tym bardziej dochodzę do wniosku, że nie trafiłaś na dobrych terapeutów.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Filemon » 15 lip 2010, o 15:06

Ladybird napisał(a):Filemon ,zapraszam na konie. Warto odreagowac po tych trudnych chwilach.
Damy radę i nie trac nadziei.
Uda sie nam w koncu .


Dziękuję Ci za zaproszenie i za dobre słowo! :) :kwiatek:

Wiesz co...? Może się kiedyś odważę - jak to nastąpi, to nie zgłoszę się nigdzie indziej, tylko właśnie do Ciebie! :) Przypuszczam, że jazda na spokojnym, bezpiecznym koniu, to musi być wielka przyjemność i wręcz może jakby terapia... ja w ogóle bardzo lubię, naturę, przyrodę i generalnie zwierzęta - chyba to mam po matce... mam też "własnego, osobistego" kota - a właściwie kocice, ale życie mamy dosyć marne, no bo w bloku mieszkaniowym, to wiadomo, a ona na dodatek od małego boi się wystawić nosa na dwór, bo jako malutka jeszcze była wyrzucona z domu w zimie...

pozdrawiam Cię serdecznie i trzymam kciuki, żeby ten ból i żal możliwie szybko jakoś się ukoił a potem, kto wie, może jeszcze da się coś zrobić, żeby się to już nie powtarzało...

:kwiatek2: :slonko:
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez pszyklejony » 15 lip 2010, o 15:59

cvbnm
To są proste mechanizmy, powiedział bym prymitywne, jednak nie pozbawione pewnej magii. Mieszanka duchowości, rzeczywistości, uczuć i emocji. Trzeba "obrobić" wszystkie te zagony. Świadomość problemu pozwala na dalsze poszukiwania w pozostałych obszarach. Jest to jakiś rodzaj naładowania jak piszesz, naładowania emocjami, bo ta część nas głównie to "rozumie".
"Im dłużej Cię czytam Lady, tym bardziej dochodzę do wniosku, że nie trafiłaś na dobrych terapeutów"
Niewykluczone, może też jeszcze nie poruszyła w sobie wszystkich potrzebnych obszarów, trzeba czasu.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez cvbnm » 15 lip 2010, o 16:43

jakiś rodzaj naładowania jak piszesz, naładowania emocjami,

dzieki wiesz mam wrazenie ze ja wlasnie "laduje" sie "miloscia do siebie" i wynika z tego wiele odkryc. a nie ze z odkryc wynika ladowanie.
uklony
cvbnm
 

Postprzez Ladybird » 15 lip 2010, o 19:13

Mysle , mysle i coraz bardziej mi żal.
To jednak byl dobry zwiazek, moi sasiedzi, rodzice nie chcą uwierzyc. Wszystkim szkoda, bo to byl pierwszy odpowiedzialny facet w moim zyciu ,
Mial pare wad i urazow z malzenstwa ,ale ktoż ich nie ma.
Powoli zaczynalam to rozumiec i teraz pluję sobie w brodę, ze kazalam sie mu pakowac zamiast przeczekac emocje i potem prozmawiac.
Z tym ,ze jak ludzie sie kochaja ,to potrafia sobie wybaczyc takie bledy .
Dobrze nam bylo tyle czasu , czy jest szansa jeszcze ?
Przeciez ostatnio bylo fajnie ,milo ,zniknely nieporozumienia , a tu trach ...
taka sprawa...
Zal ogromny..
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez cvbnm » 15 lip 2010, o 21:09

pszyklejony, chcialabym zadac jeszcze jedno pytanie do Ciebie, (wybaczcie mi wszyscy zaangazowani w temat ladybird, i sama Lady)

skad pochodzi twierdzenie ze nie mozna spostrzec siebie samego, o jaka budowe mozgu tu chodzi (czy o to ze oczy sa tak osadzone ze nie widzimy swojej twarzy ? czy jak?) i skad nastepne twierdzenie, ze mozna z zewnatrz spostrzec czyjas podswiadomosc? jakie sa to nauki, gdzie jest to jakos zanalizowane, zargumentowane (lektura?)...


mnie sie bowiem zdaje, ze czlowiek ma wrodzona zdolnosc o przetwarzania informacji, i z niej moze wynikac autorefleksja, introspekcja, skutkujaca uswiadomieniem sobie tych podswiadomych wzorow. nie rozumiem czemu to jest to niemozliwe z powodu budowy mozgu?

jest to bardzo ciekawe, na koniec jeszcze jedno, przyjmujac ze faktycznie, siebie samego nie widzimy, mysle ze mozna samemu weryfikowac informacje przychadzace od rozmaitych ludzi (przypadkowych choc ponoc pzypadek to subtelny porzadek he he) jako istotne , mowiace o mojej podswiadomosci, za pomoca tego ze nas poruszaja, irytuja, wywoluja dziwna reakcje, i samemu zglebiajac te reakcje dojsc do odkrycia podswiadomych wzorow. (gdy sie chce to odkryc, a to jest zazwyczaj cos w rodzau "gotowosci na", gdzie sie "zalapuje " na subtelne sygnaly i je odczytuje z zapalem)_
cvbnm
 

Postprzez pszyklejony » 15 lip 2010, o 21:25

cvbnm
Hehe :), może założymy osobny temat?
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez cvbnm » 15 lip 2010, o 21:44

a co, rozpiszesz sie? "D


zaraz zaloze, a co
cvbnm
 

Postprzez Ladybird » 16 lip 2010, o 08:19

Kończę wątek , poniewaz tytul wątku jest od dawna nieaktualny.
Juz dawno powinnam uwiezyć ,ze ten facet mnie naprawde kocha.
Juz zakladanie wątku o takim tytule moze duzo popsuc. (prawo przyciągania , w ktore wierze ).
Czeka mnie duzo pracy nad sobą, duzo cierpliwości i czas na mądre, przemyślane decyzje.
Mysle ,ze czas na zmiany , wiec i na nowy wątek.
Myslę, ze sama nie dam rady , będę czasem potrzebowala pomocy .
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Filemon » 16 lip 2010, o 10:22

trzymaj się, ladybird...

:kwiatek2: :slonko:
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 190 gości