Jednak nie kocha...

Problemy z partnerami.

Postprzez Ladybird » 14 lip 2010, o 11:51

Wracam, a wracam ,bo do marca bylo cudownie, potem wyszla ta sprawa z prakiem pelnego uczucia do mnie ,ale i tak bylo dobrze miedzy nami. On sie tak staral .
Dopoki sie staral bylo mi dobrze z nim ,dlatego tesknie..
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez ewka » 14 lip 2010, o 12:03

Twój pierwszy wpis tutaj był w grudniu 2007 roku, Lady. Jak dla mnie - NIC się w Tobie nie zmieniło. I olałabym teraz chłopów i zajęła się sobą. Naprawdę. Przygotuj W SOBIE taką przestrzeń, by dało się żyć - z facetem czy bez niego. Bo ja nie wiem, jak inaczej... spalasz się i cały czas gówno z tego wychodzi. Szkoda, że nie wyszło, naprawdę współczuję bo wiem, że się teraz będziesz męczyć - z drugiej strony wcale mnie to nie dziwi (że nie wyszło).

Trzymaj się i nie daj się.

:buziaki:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Ladybird » 14 lip 2010, o 12:09

Potem bylo caly czas dobrze, a w czerwcu wyszla sprawa zkoniem i wszystko sie popsulo.
Przeczytalam wszystko ,zawsze go chcwalilam pod kazdym wzgledem. Bylam zadowolona z niego ,mialam tylko watpliwosci na temat uczuc ,ale po dyskusji marcowej sobie poukladalam wszystko w glowie , dopuki nie zalamal mnie ta sprawa z koniem.
Za bardzo sie uprzedzal do mnie i za czesto potem,
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez KATKA » 14 lip 2010, o 12:12

Lady...ale pomysl...czy isnieja idealne zwiazki i idealni ludzie...no prosze Cie...pewnie, ze sie, chce zeby było jak najlepiej...ale cała siła zwiazku tkwi w przetrwaniu i zaakceptowaniu tych nieidealnych momentów...Ty tego nie potrafisz....
I niestety wracasz do punktu wyjścia....
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez Ladybird » 14 lip 2010, o 12:40

---------- 12:37 14.07.2010 ----------

Ja nie potrafie ?
Wyszlam z sibie w tym zwiazku. Ciągle tylko ratowalam ,przepraszalam ,zapewnialam o milosci , staralam sie.
On wlasnie tego niestety nie potrafi , wlasnie przetrwac tych trudnych momentow, szuka jakiejs idealnej milosci ,kobiety .
Ciagle mu powtarzalam, Katka ,te slowa, ktore Ty mnie przytoczylas.

---------- 12:40 ----------

On tyle razy , z byle powodu mowil o koncu zwiazku ( sprawa z koniem np ).
Potem nawet sie pakowal z byle powodu . To on mowil, ze nie ma sensu pracowac nad zwiazkiem ,starac ,rozmawiac ( ostatnio ) , bo trzeba sie dobrac .
Przeciez bez rozmowy , kurcze ,nic sie nie uda, nikt sie nie porozumie ! Bo niby jaK!!!!
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Filemon » 14 lip 2010, o 12:59

ewka napisał(a):[color=blue](...)Przygotuj W SOBIE taką przestrzeń, by dało się żyć - z facetem czy bez niego. Bo ja nie wiem, jak inaczej... spalasz się i cały czas gówno z tego wychodzi. Szkoda, że nie wyszło, naprawdę współczuję bo wiem, że się teraz będziesz męczyć - z drugiej strony wcale mnie to nie dziwi (że nie wyszło).
(...)


..... :lol: no ewka, ewka... wcale jak nie ewka... ;)
bo to już wszystko wkurwić człowieka może, co nie...? ja mam podobne odczucia, tylko co powiesz na to, że ja chodziłem... kilkanaście lat na różne pierdolone :? psychoterapie i też gówno to dało... :? właśnie po raz kolejny powtórzyłem podobny scenariusz i mówię, Ci ku*wa, jak ja mam już tego dosyć!!! :(

znowu gdzieś tam łażę po jakichś ośrodkach i czegoś szukam, żeby sobie pomóc, ale wiesz jak po takich doświadczeniach ciężko jeszcze wykrzesać z siebie jakąś nadzieję...? sam siebie podziwiam, że jeszcze to potrafię...

ladybird, problem jest bez wątpienia W TOBIE a nie na zewnątrz - bo nawet jeśli jeden czy drugi czy trzeci i kolejny facet to debil z problemem, to Ty jesteś tą osobą, która ciągle wchodzi z nimi w relacje i to już jest pierwszy błąd... a z Twoich opisów daje się czasem odczuć, że nie ostatni...

ALE TO NIE JEST TWOJA WINA!!! Nie katuj się - jesteś jaka jesteś (i ci panowie też...). Niemniej trzeba jakoś to przetrwać a jednocześnie dać sobie szansę na jakieś zmiany, czyli szukać wszelkiej możliwej pomocy, choćby do końca życia, bo a nuż może trafi się na jakąś terapię, która wreszcie pomoże coś zmienić (albo na jakiś inny sposób ku zmianom) a jeśli tak się niestety nie stanie, to przynajmniej gdzieś u schyłku życia będziemy mogli sobie powiedzieć, że zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy i nie zmarnowaliśmy danego nam czasu, choćby nawet, to na czym tak bardzo nam zależało niestety się nie udało... - bywa, bywa że największe marzenia się nie spełniają i człowiek cierpi... ale też dopóki serce bije jest nadzieja i można próbować szukać drogi do zmian...

pozdrawiam!
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez KATKA » 14 lip 2010, o 13:15

właśnie Lady....skoro Ty to robiłaś...skoro on się nie starał...to za czym tesknić...pomyśl...on się nie zmieni...albo zaakceptujesz to, ze daleko mu do ideału...albo musisz sobie darować...nie ma innej mozliwosci....na da sie go zmienić w wymarzonego....poprostu się nie da.....
puść wolno ten zwiazek....którego juz nie ma....i z którego i tak mogło nic nie być...
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez pszyklejony » 14 lip 2010, o 13:16

Błąd jaki zrobiłaś to to, że przepraszałaś i ratowałaś, tu jest trochę racji, że trzeba się dobrać, rozmowy w toksycznym związku nic nie pomogą.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez Filemon » 14 lip 2010, o 13:24

co to znaczy "toksyczny związek"? - związek, w którym są toksyczni ludzie? czyli ludzie, którzy mają ze sobą jakieś problemy... czasami problemy jednej strony są oczywiste a drugiej nieco mniej jawne... wdaliśmy się w sprawę z kimś "toksycznym" - dlaczego? co w nas samych jest zatem taką "samobójczą toksyną", która popycha nas do takiej relacji a ponadto - jeśli on miał wady i zaburzenia, to czy na pewno ja jestem od nich wolny...? oczywiście czasem, raczej wyjątkowo bywają sytuacje skrajne, w których niemal tylko i wyłącznie jedna strona jest odpowiedzialna za niepowodzenie...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Ladybird » 14 lip 2010, o 13:27

Ale tak dlugo bylo dobrze i to mnie boli ,ze przy niewielkie pracy z obu stron moglo byc dalej.
Zal mi tego ,to nie byl toksyczny związek. Czemu on nie mogl dac trochę od siebie ? Byloby ok, wlasnie mi dlatego szkoda tego zwiazku.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez pszyklejony » 14 lip 2010, o 13:29

Tak, tak, pewne podobieństwo, ciepełko i smrodek, jest to znajome więc wydaje się bezpieczne.
Dlugo było dobrze, bo nie wyszły zgrzyty, zresztą w pierwszej fazie jest się ślepym.
Ladybird, dalej tkwisz w złudzeniach i chcesz ratować.
Ostatnio edytowano 14 lip 2010, o 13:34 przez pszyklejony, łącznie edytowano 1 raz
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez Ladybird » 14 lip 2010, o 13:31

W tym zwiazku bylam ostrozna, trudno mnie winic za wchodzenie niby w toksyczne relacje, bo bylismy ponad rok ze soba, zanim zdecydowalismy o wspolnym zyciu.
KUrde, nie widzę tu zadnego swojego bledu .
A ze mi zal? Kochalam jednak ,nie jest tak prosto od razu zapomniec, to nie splywa jak po gęsi ,jednak troche czasu minelo i duzo dobrego bylo miedzy nami ,duzo dawalismy sobie nawzajem ,szczescia, wzajenie pomagalismy sobie . Szkoda mi ,ze nic nie zrobil ,aby sie dograc. To przykre, jakbym nie byla warta jego uczuc .
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Filemon » 14 lip 2010, o 13:37

---------- 13:34 14.07.2010 ----------

Ladybird napisał(a):Czemu on nie mogl dac trochę od siebie ? Byloby ok, wlasnie mi dlatego szkoda tego zwiazku.


hej lady... ale przecież sama mówiłaś, że on dawał "trochę od siebie"... - na przykład został jednak, kiedy wyznałaś mu uczucie a wcześniej chciał się już zwijać... czyli dał za mało...? Ty też czasem mu czegoś odmawiałaś - na przykład podejmowałaś pewne decyzje finansowe na własną rękę, mimo że on chciał, żeby było inaczej... Można to było negocjować, iść na kompromis, ale tak się nie stało...

Może były jeszcze inne obszary takich niezgodności, gdzie oboje nie umieliście dotrzeć do siebie wzajemnie i znaleźć dobre rozwiązanie...

ale to są wszystko sprawy tej konkretnej relacji, natomiast Ty przerabiasz nie po raz pierwszy ten sam scenariusz i to by mi dało do myślenia, na Twoim miejscu... to by mnie naprowadziło na myśl, że JA MAM JAKIŚ PROBLEM, niezależnie od tego jakie charaktery mają moi partnerzy...

---------- 13:37 ----------

Ladybird napisał(a):duzo dawalismy sobie nawzajem ,szczescia, wzajenie pomagalismy sobie . Szkoda mi ,ze nic nie zrobil ,aby sie dograc. To przykre, jakbym nie byla warta jego uczuc .


no widzisz, więc jednak ON TEŻ COŚ DAWAŁ - chciało mu się, miał motywację, czyli nie byłaś dla niego kimś bez wartości...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez pszyklejony » 14 lip 2010, o 13:39

"To przykre, jakbym nie byla warta jego uczuc ."
To jest odpowiedź - dlaczego przyjmujesz taką ocenę.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez Filemon » 14 lip 2010, o 13:42

Ladybird napisał(a):W tym zwiazku bylam ostrozna, trudno mnie winic za wchodzenie niby w toksyczne relacje, bo bylismy ponad rok ze soba, zanim zdecydowalismy o wspolnym zyciu.
KUrde, nie widzę tu zadnego swojego bledu .


czyli TYLKO I WYŁĄCZNIE jego błędy...?
BŁĘDY, to nie celowe zło... WINA I KARA schodzą tu na plan drugi - na pierwszym planie widzę pytanie: JAKIE JA SAM POPEŁNIAM BŁĘDY, które sprawiają, że potem cierpię... - czyli co robię takiego, co byłoby do uniknięcia na przyszłość...

oczywiście ustalenie tego nie wystarczy, bo jest jakiś we mnie powód dla którego robię to co robię i jest on zapewne głęboko zakorzeniony... sztuką jest znaleźć drogę do zmian i umieć je potem w praktyce przeprowadzić... warto szukać pomocnika, wszelkiej wartościowej pomocy... i próbować, bo cóż innego można zrobić? alternatywą jest siedzieć, płakać, cierpieć i... znowu powtórzyć wkrótce to samo... :?
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 361 gości

cron