epsonite, wydaje mi się, na ile Cię poznałem, że jesteś inteligentny i niezdemoralizowany... dlatego musi być jakaś przyczyna, która sprawia, że masz tendencję do relatywizowania tego co dobre i złe, normalne, nienormalne i bardzo Cię ten temat zajmuje... przypuszczam, że powodem tym jest w dalszym ciągu nieosiągnięta wystarczająca akceptacja siebie, jako osoby homoseksualnej - dlatego chciałbyś zacierać granice w wymienionych wyżej obszarach, które są jednak całkiem wyraźnie odczuwane, przeżywane i doświadczane przez większość ludzi w danej kulturze i epoce...
inne kultury i czasy są dla nas, w wymiarze naszego życia, mniej ważne, natomiast kwestie dobra i normalności, zdrowia, itp. w istotny sposób rzutują na jakość naszego życia, nasze własne samopoczucie i relacje z innymi ludźmi
moim zdaniem problem nie leży na zewnątrz, tylko ciągle nosisz go w sobie... mam wrażenie, że pod tym względem niewiele się w Tobie zmieniło...
geje wcale nie mają "tak dobrze", ale w europie nie idą już do więzień i nie są paleni na stosach... dobro i normalność nie są pojęciami pustymi i przez miliony ludzi na tym świecie są całkiem wyraźnie odczuwane... relatywizowanie i zacieranie względnie jasnych rozróżnień w tych kwestiach oraz uciekanie przed świadomością, że być może jednak homoseksualizm jest jakiegoś rodzaju zaburzeniem (i nie jest to wcale jasne...) jak również niedostrzeganie dosyć jaskrawych i licznych przykładów niekonstruktywnych postaw obyczajowych w środowisku gejowskim oraz częstego postępowania wbrew podstawowym ludzkim wartościom nie pomoże Ci moim zdaniem poczuć się lepiej i bardziej w zgodzie ze sobą...