Witam, prosze wszystkich, ktorzy byc moze maja doswiadczenie w rozpoznawaniu przemocy w zwiazkach o potwierdzenie lub rozwianie moich obaw...
Zdaje sobie sprawe, ze sam wpis na forum jest byc moze czerwona lampka ktora zapalila mi sie, bo JESZCZE odrozniam czarne od bialego...
Ale po koleji..
Jestem w nieformalnym zwiazku od 3,5 roku od ok 1 roku mieszkamy razem, partner jest z natury osoba spokojna, zrownowazona, mila.... cale grono znajomych uwaza go za oaze spokoju... ja tez do czasu kiedy nie poznalam go bardzo blisko.
Od poczatku znajomosci zdarzaly sie momenty kiedy cos wyprowadzilo go z rownowagi np cos naprawial i nie szlo mu za dobrze- bluzgal - ale tak, ze dostawalam ciarek na plecach, kiedy bardzo wkurzyl go jego brat czy siostra potrafil strasznie wyzwac -tez do siebie bluzgajac pod nosem....
Czesto zdarzaly sie jakies sytuacje z mojego punktu widzenia raczej blache, ktore wyprowadzaly go z rownowagi, kiedy mowilam do niego zeby sie uspokoil (np na drodze w korkach).
W stosunku do mnie bywal ok do czasu, rok temu tak go wyprowadzilam z rownowagi jakas zupelnie blacha sytuacja ze powiedzial do mnie : spier....
Strasznie sie obrazilam, pomyslalam ze wlasnie weszlismy w faze kiedy zacznie wyzywac sie juz na mnie. Oczywiscie bardzo przepraszal, jednak w ostatnich kilku miesiacach jego agresja jest chyba sielniejsza: pozwala sobie na przeklinanie, podczas jakies nieistotnej klotni o jego kolege zwyzywal mnie. Po prostu zaczelam sie pakowac, takie okazywanie zazdrosci nie bylo normalne. Znowu wielkie przeprosiny, obiecywanie poprawy.
Kolejny incydent kilka dni temu, wrocil z kregli -ten dzien spedzilismy osobno, ja z kolezankami na basenie- dzwonil kilka razy , nie odbieralam tel, po powrocie mial pretensje o to. Zaczela sie niewielka wymiana zdan, z mojej strony tez pretensje i wtedy tak sie wnerwil ze zaczal rzucac k..... ,trzaskac drzwiami, ja dalej rozmawialam z nim -zaznaczam ze spokojnie probuje dojsc do wyjasnienia sprawy. Milalam wrazenie ze to go jeszcze bardziej rozwscieczylo, popchnal mnie i w wulgaryzmach kazal mi sie wynosic z mieszkania. Bylam w strasznym szoku, spakowalam sie ,wtedy on stanal w drzwiach i zaczal znowu przepraszac i blagac o wybaczenie.
Juz czytajac to co napisalam mam obraz przemocy przed soba, rozmawialam z nim o tym ,on zgadza sie ze jest agresywny, twierdzi ze ja zawsze jestem taka idealna podczas naszych konfliktow a on ten niedobry, ze mowie do niego tak ze czuje sie jak gowniarz albo debil i to wywoluje w nim wscieklosc, ze to moja wina....
Wiem, ze NIC nie jest w stanie usprawiedliwic jego reakcji, gdzie mam sie udac, co mam, powinnam zrobic?