czy to juz przemoc czy incydent?

Problemy z partnerami.

czy to juz przemoc czy incydent?

Postprzez seiko » 6 lip 2010, o 10:08

Witam, prosze wszystkich, ktorzy byc moze maja doswiadczenie w rozpoznawaniu przemocy w zwiazkach o potwierdzenie lub rozwianie moich obaw...
Zdaje sobie sprawe, ze sam wpis na forum jest byc moze czerwona lampka ktora zapalila mi sie, bo JESZCZE odrozniam czarne od bialego...
Ale po koleji..
Jestem w nieformalnym zwiazku od 3,5 roku od ok 1 roku mieszkamy razem, partner jest z natury osoba spokojna, zrownowazona, mila.... cale grono znajomych uwaza go za oaze spokoju... ja tez do czasu kiedy nie poznalam go bardzo blisko.
Od poczatku znajomosci zdarzaly sie momenty kiedy cos wyprowadzilo go z rownowagi np cos naprawial i nie szlo mu za dobrze- bluzgal - ale tak, ze dostawalam ciarek na plecach, kiedy bardzo wkurzyl go jego brat czy siostra potrafil strasznie wyzwac -tez do siebie bluzgajac pod nosem....
Czesto zdarzaly sie jakies sytuacje z mojego punktu widzenia raczej blache, ktore wyprowadzaly go z rownowagi, kiedy mowilam do niego zeby sie uspokoil (np na drodze w korkach).
W stosunku do mnie bywal ok do czasu, rok temu tak go wyprowadzilam z rownowagi jakas zupelnie blacha sytuacja ze powiedzial do mnie : spier....
Strasznie sie obrazilam, pomyslalam ze wlasnie weszlismy w faze kiedy zacznie wyzywac sie juz na mnie. Oczywiscie bardzo przepraszal, jednak w ostatnich kilku miesiacach jego agresja jest chyba sielniejsza: pozwala sobie na przeklinanie, podczas jakies nieistotnej klotni o jego kolege zwyzywal mnie. Po prostu zaczelam sie pakowac, takie okazywanie zazdrosci nie bylo normalne. Znowu wielkie przeprosiny, obiecywanie poprawy.
Kolejny incydent kilka dni temu, wrocil z kregli -ten dzien spedzilismy osobno, ja z kolezankami na basenie- dzwonil kilka razy , nie odbieralam tel, po powrocie mial pretensje o to. Zaczela sie niewielka wymiana zdan, z mojej strony tez pretensje i wtedy tak sie wnerwil ze zaczal rzucac k..... ,trzaskac drzwiami, ja dalej rozmawialam z nim -zaznaczam ze spokojnie probuje dojsc do wyjasnienia sprawy. Milalam wrazenie ze to go jeszcze bardziej rozwscieczylo, popchnal mnie i w wulgaryzmach kazal mi sie wynosic z mieszkania. Bylam w strasznym szoku, spakowalam sie ,wtedy on stanal w drzwiach i zaczal znowu przepraszac i blagac o wybaczenie.
Juz czytajac to co napisalam mam obraz przemocy przed soba, rozmawialam z nim o tym ,on zgadza sie ze jest agresywny, twierdzi ze ja zawsze jestem taka idealna podczas naszych konfliktow a on ten niedobry, ze mowie do niego tak ze czuje sie jak gowniarz albo debil i to wywoluje w nim wscieklosc, ze to moja wina....
Wiem, ze NIC nie jest w stanie usprawiedliwic jego reakcji, gdzie mam sie udac, co mam, powinnam zrobic?
seiko
 
Posty: 9
Dołączył(a): 6 lip 2010, o 09:42

Postprzez caterpillar » 6 lip 2010, o 11:07

seiko witaj!

wiesz mimo tego co przeczytalam cieszy mnie to ,ze CHCESZ zauwazyc ,ze ktos dosc mocno narusza wszelkie granice (w tym Twoje)

jak dla mnie wyglada to tak ,ze facet poczul sie na tyle pewnie ,ze nie kryje sie z odreagowaniem zlosci przy tobie i na Tobie.

Ja wiem ,ze nie zawsze da klocic sie na wysokim poziomie :wink: tez mam z tym problem gdy emocje poniosa..ale granica gdzies na pewno jest.

Nie wiem co Ty mozesz zrobic ..bo jesli Twoj partner ma problem z agresje..jest to JEGO problem.

Ty mozesz jednynie spakowac swoje manatki i powiedziec mu ,ze nie pozwalasz sobie na takie traktowanie :?

a teraz z wlasnego podworka ...

mieszka podemna taka wlasnie parka..on mega kulturalny garniturek,furka,ona usmiechnieta..ale niestety sciany sa cienkie :roll:

i srednio raz w tygodniu slysze bluzki,ryk panienki,trzaskanie drzwiami itp.

nie jest latwo uwolnic sie od takiego zwiazku..pamietaj o tym.

pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez marie89 » 6 lip 2010, o 13:36

faceci...

Trzeba pamiętać także że często rządzi nimi taki hormon na "T" ... Drobna rzecz może spotęgować wybuch... Najczęściej swoje zdenerwowanie muszą z siebie wyrzucić poprzez słowa... Nie jest to miłe... ale "powszechne" i nie musi od razu oznaczać choroby...

Chociaż są granice.. Powinnaś się zastanowić czy on przekroczył już swoje... i czy go znasz tak naprawdę..
marie89
 

Postprzez seiko » 6 lip 2010, o 13:43

wlasnie dlatego prosze o obiektywne opinie, zeby odroznic "nature" od patologii, wiem, że z czasem moze byc to dla mnie juz trudniejsze. Z drugiej strony nie mozna poznac prawdziwej natury czlowieka z ktorym sie zyje nie bedac z nim w roznych ekstremalnych sytuacjach i obserwowac jego reakcji. Mi intuicja podpowiada, że wszystkiego jeszcze nie pokazal... pytanie czy czekac na ciag dalszy?
seiko
 
Posty: 9
Dołączył(a): 6 lip 2010, o 09:42

Postprzez marie89 » 6 lip 2010, o 14:16

Tak, nie można poznać drugiego człowieka całkowicie.. to życie i właśne skrajne sytuacje pokazują jacy jestesmy naprawdę...

Obiektywna opinia, ok. wiesz, myślę.. że znośne i akceptowalne jest "takie zachowanie" dopóki nie sprawia że się boisz.. Boisz się? Jeśli tak.. to realny problem.. Związek nie może opierać się na strachu..
marie89
 

Postprzez cvbnm » 6 lip 2010, o 14:19

a ty chcesz z nim zyc (i pracowac nad problemem) czy podjac decyzje o odejsciu?
cvbnm
 

Postprzez Margerytka » 6 lip 2010, o 14:32

Witam
Moim zdaniem trzeba jasno określić granice . Jeżeli nie odpowiada Ci tego typu zachowanie a nie musi- to trzeba Panu powiedzieć to bardzo wyraźnie . Nikt nie musi znosić tego typu zachowania, obrażania. Godzisz się z tym, pozwoli sobie na więcej.
Zapytam - boisz się Go- związek oparty na strach nie jest związkiem.
Pozdrawiam.
Margerytka
 
Posty: 127
Dołączył(a): 25 kwi 2010, o 00:50

Postprzez seiko » 6 lip 2010, o 14:36

Nie boje sie go w sensie, że mi przylozy bo tak naprawde nie spodziewam sie tego po nim (jeszcze)... nie lubie kiedy w klotni zaczyna przeklinac, mam wrazenie ze jest to wyrazem jego bezsilnosci, jak i wybuch na moje argumenty... Nie, strachem tego JESZCZE nazwac nie moge.
seiko
 
Posty: 9
Dołączył(a): 6 lip 2010, o 09:42

Postprzez cvbnm » 6 lip 2010, o 14:40

mam wrazenie ze jest to wyrazem jego bezsilnosci, jak i wybuch na moje argumenty...



ooooo...niedobrze..... wg mnei juz w tym grasz.
cvbnm
 

Postprzez seiko » 6 lip 2010, o 14:43

[quote="cvbnm"]a ty chcesz z nim zyc (i pracowac nad problemem) czy podjac decyzje o odejsciu?[/quote]

wolalabym nie podejmowac pochopnie zadnych decyzji, gdybym jednak nie miala zadnych zludzen co do przemocowosci jego osoby napewno bym zrezygnowala z tego zwiazku, jak rowniez ze zwiazku z alkoholikiem - nie liczylabym na zadne terapie ani leczenia. Dla mnie patologia to patologia i koniec.
seiko
 
Posty: 9
Dołączył(a): 6 lip 2010, o 09:42

Postprzez cvbnm » 6 lip 2010, o 14:51

nie jesli on sie nie umie opanowac wobec najblizszych, to niby czemu mialby sie opanowac wobec ciebie a potem wobec dzieci?
jesli cos jest w stanie go opanowac, to co to jest?

wg mnie sprawa jest jasna. on nie umie wogole i nie widzi nawet potrzeby opanowania. (ale co ja moge wiedziec z kilka zdan opisu)

martwi mnie ze patrzysz na jego histerie w punktu wiodzenia 'ja go sprowokowalam"
cvbnm
 

Postprzez seiko » 6 lip 2010, o 14:57

Wlasnie problem jest taki, ze ja zaczelam martwic sie i stwierdzilam , ze jest zagrozenie rozwinieciem sie przemocy poniewaz ON wine zwalil na moja prowokacje, na co mu odpowiedzialam i mam to zakodowane w glowie od dziecka ze NIC nie usprawiedliwia rekoczynow czy tego typu przemocy ,poniewaz mozna zareagowac wychodzac z pokoju. To po pierwsze, po drugie na moje zarzuty, ze teraz czekam kiedy mnie uderzy odpowiedzial , ze wolalby sobie zrobic krzywde niz mnie uderzyc, dzis juz nie jestem tego taka pewna. Stad moj post.
seiko
 
Posty: 9
Dołączył(a): 6 lip 2010, o 09:42

Postprzez cvbnm » 6 lip 2010, o 15:05

moze cie nie uderzy, ale przemoc moze byc tez psychiczna.
jakby nie uderzyl to sadzisz ze jestw porzadku?
cvbnm
 

Postprzez Margerytka » 6 lip 2010, o 15:10

On nie może zwalać winy ? na Ciebie. To jego problem , że nie może się opanować i to on musi nad tym pracować a nie Ty. Tobie nie musi odpowiadać tego typu zachowanie .
Jakie prowokacje- czy każde Twoje inne podejście do problemu, inny punkt widzenia niż jego to już prowokacja? Czy partner potrafi na spokojnie rozwiązać problem , czy od razu wybucha ?
Margerytka
 
Posty: 127
Dołączył(a): 25 kwi 2010, o 00:50

Postprzez seiko » 6 lip 2010, o 15:21

[color=red][size=9]---------- 15:15 06.07.2010 ----------[/size][/color]

naczytalam sie o objawach przemocy psychicznej, stanowczo moge powiedziec ze nie ma to miejsca chociazby w najmniejszym stopniu, napewno jesli zacznie sie kiedykolwiek zauwaze to. Moj niepokoj wzbudzilo to ze nie kontroluje emocji do tego stopnia, ze zepchnal mnie z kanapy i kazal sie wynosic bo na moj strumiein zarzutow nie mial zadnych argumentow. Tylko tyle i AZ TYLE.
Zdaje sobie sprawe ze swojego charakteru, podobna sytuacje mialam z poprzednim facetem, ktory w identycznej sytuacji byl anielsko opanowany i spokojnym tonem poprosil zebym pojechala do domu.Juz nie odezwalam sie do niego i skonczylam znajomosc , faktem jest ze on akurat stosowal wobec mnie bardziej przemoc psychiczna, glownie na zmniejszaniu poczucia mojej wartosci itp. obrazaniu sie, szantazu emocjonalnym... Wtedy przekroczyl granice kazac wynosic mi sie w srodku nocy.

[color=red][size=9]---------- 15:21 ----------[/size][/color]

On nie może zwalać winy ? na Ciebie. To jego problem , że nie może się opanować i to on musi nad tym pracować a nie Ty. Tobie nie musi odpowiadać tego typu zachowanie .
Jakie prowokacje- czy każde Twoje inne podejście do problemu, inny punkt widzenia niż jego to już prowokacja? Czy partner potrafi na spokojnie rozwiązać problem , czy od razu wybucha ?



Probuje spokojnie przedstawiac swoj punkt widzenia, ja przedstawiam swoj zupelnie odmienny, kiedy wychodzi na to ze moj punkt widzenia jest jednak blizszy idealu (bo Ty taka zawsze porzadna jestes i krysztalowa!!) wscieka sie, pada pierwsze przeklenstwo na ktore ja reaguje oburzeniem, ze nie bedzie mi tu bluzgal, za kogo mnie ma i nie zycze sobie takich zachowan.... wydaje sie , ze moja postawa ganiacego rodzica jeszcze bardziej go wyprowadza z rownowagi.... no a potem juz wiadomo, trzaska drzwiami i oddala sie do innego pokoju. W gescie mam Cie w d.... Ja to odbieram jako brak szacunku wiec wchodze za nim rowniez mu to komunikujac....
Oczywiscie zdaje sobie sprawe, ze gdybym pozwolila mu ochlonac i wyciszyc sie nie dochodzilo by do spietrzania sie negatywnych emocji... ale do cholery nie pozwole zeby mnie tak traktowal.
seiko
 
Posty: 9
Dołączył(a): 6 lip 2010, o 09:42

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 122 gości