gdy wszystko przeminelo

Problemy z rodzicami lub z dziećmi.

gdy wszystko przeminelo

Postprzez Bene » 27 cze 2010, o 13:07

Sorry caterpillar ze podkradlem Ci tytul watku.
Jestem jednym z najstarszych tutaj wiekiem,ale nie wiem.Po prostu nie wiem,wiek nie daje gwarancji wiedzy.
Przeczytalem "gdy zbliza sie smierc..." i chcialbym cos madrego powiedziec,ale nic nie przychodzi mi do glowy.Huk spadajacej szczeki.

Zdecydowalem sie poprosic Was o pomoc.Bo sam zapetlilem sie w myslach i nie widze wyjscia.
Od dlugiego czasu odczuwam poczucie krzywdy.Strasznej i nie do powetowania.
Nie odczuwam nienawisci do matki,ale nie jestem w stanie jej wybaczyc.
Do tego stopnia ze wystapilbym o odebranie jej praw rodzicielskich.Bo juz dawno przestalem ja uwazac za matke.Ale co to da?

Jak sobie radzicie w takim przypadku???Mnie czasem zbiera sie na placz,ale tylko jakas klucha zatyka mi gardlo i brak oddechu.

Przerasta mnie to wszystko.Nie umiem uporzadkowac swojego zycia,najlepiej gdyby sie Ten Tam zlitowal,ale czy jest?Czy go taki pierdola jak ja cokolwiek obchodzi?

Powiedzcie - nie pocieszajcie,ale powiedzcie jak wyjsc z matni?
Bene
 
Posty: 307
Dołączył(a): 5 gru 2009, o 18:02

Postprzez pszyklejony » 27 cze 2010, o 17:31

Poznać siebie. Co zrobiłeś w tym kierunku?
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez Sansevieria » 27 cze 2010, o 19:02

A zastanawiałeś się nad możliwością nie wybaczenia matce? Może wcale nie chcesz, nie potrzebujesz jej wybaczać? Może zrobiła rzeczy niewybaczalne ? Są osoby, którym swoisty przymus wybaczenia sprawcy blokuje mozliwość normalnego funkcjonowania.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez caterpillar » 28 cze 2010, o 00:14

sproboj napisac list do niej..i sam zobaczysz moze cos z tego wyjdzie..moze wyjdzie cos z tych slow, nie musisz go wysylac ale tak dla siebie.

skoro jestes najstarszy wiekiem to masz wiecej niz 30 lat ..wiec raczej nie mozesz juz pozbawiac jej praw rodzicielskich
:wink:

ale rozumiem ,ze chcialbys przestac nazywac ja matka ?
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez NNicola115 » 28 cze 2010, o 01:40

Jetsem zdania jeśli matka skrzywdziła jego to on nie powinien robic pierwszy kroku pisząc do niej list albo coś podobnego, ja raczej jestem przeciwnikiem żeby niewinna osoba robiła pierwsza krok. To osoba która zawiniła powinna sama pomysleć jak to mozna albo naprawić albo sprostować rzeczy w których się nie dogadywaliście. Jeśli nie było i nie będzie żadnego odzewu ze strony winnej , to szczerze wątpie czy jest sens dalej zawracac sobie głowę osobą która jest egoistyczna hipokrytką :x

Bene:Twój post udowadnia teze iż rany się goją lecz blizny zostają, mozna wyczytać że nosisz w sobie wiele blizn, nie rozdrapuj ich, bo zaczną krwawic, o ile juz nie krwawisz w samym sobie :cry:
NNicola115
 

Postprzez Bene » 28 cze 2010, o 10:50

Kochani moi,dzieki,porozmawiajmy,co kilka umyslow to nie jeden,zablokowany z krecacymi sie w kolko myslami.
Poznać siebie. Co zrobiłeś w tym kierunku?
Od momentu gdy ledwo co siegajac glowa do lustra patrzylem,co jest takiego strasznie zlego we mnie.
Może zrobiła rzeczy niewybaczalne ?
Gdy wszystko sie posypalo jak po trzesieniu ziemi (praca,malzenstwo,rozbrat z dziecmi)chcialem przynajmniej odzyskac matke,wiec zdecydowalem sie na szczera,az do bolu rozmowe z nia.
Wyparla sie wszystkiego,utrzymujac sie za wzorowa matke.Nastepny kawalek swiata mi sie zawalil.
ale rozumiem ,ze chcialbys przestac nazywac ja matka ?
Tak.Ze wszystkimi tego konsekwencjami.I dla mnie i dla niej.
rany się goją lecz blizny zostają
Najgorsze dla mnie jest,gdy mam czas i zaczynam myslec o tym co bylo.W pelni sprawdza sie przyslowie "czym skorupka",jest schemat myslowy ktory nie jest mozliwy do wyprostowania.Gdy wszystko leci w dobrym kierunku,zdaje sie ze zycie jest bezproblemowe,ale gdy pojawia sie jakas bariera do przejscia,zawsze odzywa sie tamto co bylo,strach,odsuwanie w nieokreslony czas rozwiazywanie tego co dziecinnie latwe,po prostu obled.

Moje dziecinstwo bylo niekonczacym sie pasmem strachu,bolu i wydawalo mi sie wtedy tchorzostwa.Ale byl to jakis instynkt samozachowawczy.

W zeszlym roku okradla mnie jeszcze z tego co myslalem zachowac sobie na bezpieczna starosc.Bylem fair wobec niej gdysmy zaczynali budowe domu.(wpis w akt notarialny).Zadysponowala "swoja" czescia tak,ze zamknela mi mozliwosc mieszkania w moim domu z moja partnerka.Gdy wyrwalem od syna kopie tego dokumentu zwalilo mnie to z nog.Otarlem sie o zawal serca,(nie pierwszy).Wychowywala mnie jak nedzarza,i w konsekwencji zrobila nim.
Blisko 40 lat juz od momentu gdy stanalem na wlasne nogi i wlasny rachunek.Ale zawsze gdy ocieram sie o matke,bo to nieuniknione odczuwam to co kiedys.Lomot pulsu,niechec do niej,chec unikniecia kontaktu strach (!!!)
Tak naprawde nie wiem juz,czy to sie skonczy z jej smiercia,ale wiem jedno.W momencie jej smierci strace ostatnia mozliwosc wyprostowania mojego zycia.Ona sobie odejdzie,ale ja bede musial z tym wszystkim zyc do mojego ostatniego oddechu.
Ilez razy juz sie zastanawialem nad skroceniem tego,wsciekle to!

o ile juz nie krwawisz w samym sobie

@Nicola,chyba tak jest,nie umiem tego opanowac,boli boli boli,strasznie boli.
Czlowiek to takie bydle,ktore przesuwa granice bolu do nieskonczonosci,wydaje sie ze nastepnego ciosu juz nie wytrzyma,ale ciagnie dalej.
Gdy myslisz ze sie usmiechasz kiedy trzeba,dziwisz sie ze ten kto cie widzi nie reaguje na to,ale gdybys spojrzal w lustro,widzisz ze twarz masz niezmieniona,bez sladu usmiechu...
Bene
 
Posty: 307
Dołączył(a): 5 gru 2009, o 18:02

Postprzez caterpillar » 28 cze 2010, o 12:02

Nicola list ma sluzyc temu aby zebrac swoje mysli i przelac je na papier, wierze ,ze inaczej jest kiedy czlowiek zmaterilalizuje w jakis sposob to co w nim siedzi ..chocby w postaci kawalka papieru.

kwestia wysylania badz nie to juz decyzja piszacego.

Bene to nie jest tak ,ze jak ona odejdzie to juz nic z tym nie bedziesz mogl zrobic, nie bedziesz mogl z nia porozmawiac to fakt ale to co w tobie siedzi mozesz (na szczescie) zalatwic bez jej "udzialu"

skoro piszesz ,ze ona nie widzi nic zlego w tym co robi badz robila to jak zamierzasz do niej dotrzec??
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez Bene » 28 cze 2010, o 12:15

@caterpillar
Tu wlasnie lezy jeden z moich problemow.
Bez jej udzialu nic nie zrobie.Pozostane juz zawsze tym co najgorsze,workiem treningowym i szmata.

Tylko przyznam szczerze,gdyby w nia "uderzylo" i zmienila postepowanie wobec mnie,trudno byloby mi uwierzyc,a musialbym jeden jedyny raz...
ona nie widzi nic zlego w tym co robi badz robila to jak zamierzasz do niej dotrzec??
Kwadratura kola...
Czekalem na jakis gest,cos tam bylo ale okazalo sie kilkakrotnie proba podejscia mnie w innym celu...
Znam ja bardzo dobrze.
Patrze w oczy.W chwilach gdy ponosze glowe.
Bene
 
Posty: 307
Dołączył(a): 5 gru 2009, o 18:02

Postprzez caterpillar » 28 cze 2010, o 14:35

Pozostane juz zawsze tym co najgorsze,workiem treningowym i szmata.


pozostaniesz takim w jej opinii rozumiem.

Skoro wlasna matka uwaza Cie za takiego jak napisales, to w jaki sposob moglbys zmienic jej zdanie o sobie? bedziesz stawal na rzesach??

ja mysle ,ze jej opinia tkwi gleboko w tobie i to Twoj najwiekszy problem.
Moge sie mylic ale moze przez to Ty sam przestales sie czuc jak syn.

rozumiem ,ze puki ona zyje jest szansa ,ze uslyszysz slowo przepraszam ,ze cos sie zmieni,rozumiem ,ze chcialbys nia w jakis sposob "potrzasnac".

piszesz o worku treningowym..worek to taka bezwolna rzecz,ktora sie zawiesza a Ty masz realna moc aby workiem nie byc..mysle ,ze to moze byc dla niej pewnego rodzaju wstrzas (stawianie granic)
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez Sansevieria » 28 cze 2010, o 20:07

Powiedzcie jak wyjść z matni... Bene, pamiętam siebie z ostatnich trzech lat. I wiele z tego, co napisałeś, w swoim czasie było moimi uczuciami, reakcjami, sformułowaniami, oczekiwaniami, marzeniami. Powiem Ci z perspektywy osoby ewidentnie już z tego uwolnionej kilka rzeczy. Prostych. I bardzo trudnych. Oczywiście jak się takie rzeczy pisze nie sposób ukazać łączące się z tym emocje, wzloty i upadki itpd - książka by powstała. Uwierz mi zatem, że nie było to łatwe w moim zyciu, ale na tym "odcinku" mam ewidentny sukces.
I tak, wyjmując niektóre rzeczy z tego co napisałeś, powiem Ci co następuje.
Czemu własciwie miałbyś wybaczać matce? Wybacza się osobom, które o to proszą. Prawa rodzicielskie w tym sensie w jakim o tym piszesz nalezy jej odebrać natychmiast. Nie zasłużyła. Rzeczywiście odebrać. Proponuję Ci sporządzenie na własne potrzeby Aktu Odebrania Praw Rodzicielskich.
Schemat myślowy niemożliwy do wyprostowania? A guzik. Ja wyprostowałam Ty też możesz. Jesli staniesz i powiesz jej (nie bezpośrednio, w sobie) - nie sp... już ani jednego dnia z reszty mojego życia. Won! To jest moment, w którym zacznie się prostowanie Twojego życia. Piszesz, że gdy sie wszystko posypało w Twoim zyciu, chciałes przynajmniej odzyskać matkę. Bene, odzyskać można to, co się miało. A z tego co piszesz to Ty miałeś nie matkę ino wiedźmę obsadzoną w tej roli. Tak łagodnie rzecz ujmując. Ta klucha w gardle to lęk połączony ze wściekłością, bezradność krzywdzonego dziecka. I tę kluchę da się wykrzyczeć, wypłakać i słowo honoru - znika. Ale połknąć jej się nie da nijak, a to próbujesz od lat robić. Nie dziw, że Cię dławi. Osoba która Cię urodziła zasługuje na zniknięcie, po prostu. Nie ma co czekać na cudowną przemianę - są tacy co się nie zmieniają. I należy tylko zauwazyć, że to powinien być ich, a nie nasz problem. Czyli Twoja matka nic nie załapała i nie zamierza współpracować - niech ona ma z tym zgryz albo nie ma, Ciebie to nie musi obchodzić. Nie powinno obchodzić.
Wyparła się wszystkiego uznając siebie za wzorową matkę. No całkiem jak moja. Która mnie uraczyła jeszcze wypowiedzią o tym jaka to ja jestem podła, okrutna i niewdzięczna. Oraz zrobieniem tzw. "gęby" u calej rodziny. Ponieważ skądinąd wiem, że taka bynajmniej nie jestem - niech sobie z tym żyje do śmierci. Byle z dala. Nic jej nie jestem winna i Ty swojej też nie. Nic dla niej nie musisz robić. Niech się cieszy, że się nie mścisz, bo miałbyś możliwość.
Jedną z rzeczy niewiarygodnych jest to, jakimi potworami niektórzy rodzice potrafią być dla dzieci. Niereformowalnymi potworami. Jest to coś, co w pewnym momencie dopuściłam do siebie w odniesieniu do swoich rodziców. Po prostu są w stanie świadomie krzywdzić i na dodatek w pełnym przekonaniu, że oni są cudowni a dziecko wredne i niewdzięczne oraz wszystkiemu winne. Co jest oczywistą nieprawdą. Ale potrafią być porażająco skuteczni.
Mój ojciec umarł rok temu. Matka z tego co wiem nadal żyje. A mnie to jest dokładniusieńko obojętne. Ja ich pochowałam rozliczając dzieciństwo. Do obojga napisałam listy rozliczeniowe. Dałam im szansę na zmianę. Tak jak Ty dałeś swojej matce przeprowadzając z nia szczerą rozmowę. Moi nie skorzystali z szansy na zmianę relacji. Twoja matka też nie. To i trudno - ja tu nie mam nic więcej do zrobienia. I Ty też. Oprócz zajęcia się sobą, swoim życiem i dobrostanem. Tymi, którzy są tego warci - z tego co pisałeś w innym wątku jesteś w szczęśliwym związku. A zatem Ty, Ona i cały świat dla Was, a wiedźma niech się własną złością udusi, bo Wam nie jest potrzebna ani troszkę. Kasa... mnie ukochany tatuś był łaskaw wydziedziczyć notarialnym testamentem. I co - ano nic. Żyję wyobraź sobie i póki mam na chlebek i coś do chleba jest fajnie. Nie żebym się nie wkurzyła i może nawet coś z tym zrobię, ale tak naprawdę kasa to tylko kasa, a trumna nie ma kieszeni. Moja też nie będzie miała.
Bene, nie jestem młoda - bliżej mi wiekiem do Ciebie niż do większości forumowiczów. Zaczęłam pracę ze sobą w późnym wieku. I jestem żywym dowodem na to, że i owszem można różne rzeczy zmienić. Bo jestem zupełnie zwyczajną kobietą. Która w pewnym momencie powiedziała "dość". Warto. Też dasz radę. :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez NNicola115 » 28 cze 2010, o 22:38

Bene czy moge zadać tobie prywatne pytanie??
Czy masz może kogos bliskiego przy swoim zranionym serduszku;np jakąś ciepłą damska duszyczke, dzieci, przyjaciela, chodzi mi o kogos nie tylko na cześć,,siema-nara, tylko taką prawdziwą dusze w ciężkich chwilach, na dobre i na złe????
NNicola115
 

Postprzez Bene » 12 lip 2010, o 18:56

---------- 18:42 06.07.2010 ----------

NNicola115 napisał(a): Czy masz może kogos bliskiego ????
Wlasnie musialem wstapic do domu tam gdzie matka bo moja poczte musialem odebrac.
Chciala mi dac 2 pomarancze i mowila ze mam "tam" nie isc wiecej.....
Nie mowila o niej -kurwa,choc tak ja nazwala nieraz,
Ja sobie poskladalem moje dni w jakis piekny nawet obraz,odczuwam kazdym Jej slowem i oddechem nocnym Jej milosc,a kazdy Jej dotyk sprawia ze zapominam o bolu jaki rozrywal moj mozg.
Trzeba bylo czasu,duzo czasu by Jej dorosle dzieci potraktowaly mnie jak ojca.Nigdy nie probowalem na nie wplywac,lecz zyskalem ich ogromny szacunek,powiem wrecz ojcowski autorytet.To jest dla mnie piekne.One nie mowia mi tego slowem,lecz w ich oczach to widze.

Matka wszelkimi silami stara sie to zniszczyc.

Moglaby wejsc do mojego swiata.Moglaby,lecz gdyby uznala moj wybor,chocby z szacunku dala Jej tolerancje.Lecz ten potwor nigdy nie liczyl sie ze mna, i nikim ze mna zwiazanym.
Serce mowi "zrob tak",lecz rozum inaczej.Nie wolno mi darowac matce ani jednego skrawka zaufania bo miliony razy juz po tym oberwalem.


Kiedys musialem chronic przed matka moja ex - zone.

Teraz nawet nie dopuszcze do tego,by matka miala szanse na jakikolwiek kontakt z Moja Kobieta.Nigdy.
Nauczylem sie chronic to co dla mnie najcenniejsze.Tak jak dlugo zyje.Bo jesli by cos ze mna sie stalo,widze Jej oczy niewidome od lez.Jej dzieci znalazlyby wtedy moja matke.I nikomu nie zycze tego co by one z nia zrobily.Dwie mlode kobiety ktore w obcym facecie znalazly ojca.

---------- 18:56 12.07.2010 ----------

Wiesz matko.Wkrotce nadejdzie dzien twojego Ostatniego Slowa.
Stanie przed toba jeszcze raz twoje obesrane ze strachu dziecko i bedzie musialo mowic przeciw tobie.
Powie dlaczego po 50 latach ciagle jeszcze ucieka.
Wtedy uciekalo przed toba
teraz ciagle ucieka bo sie tak strasznie boi zycia
i bedzie uciekalo az spotka swoja wybawicielke smierc.
Bedziesz swiadczyla przeciw jego ojcu,ale twoje oskarzenie upadnie
Bo dziecko powie dlaczego pozbawilas go ojca mimo ze on nigdy nie stanal pijany przy nim i nigdy nie podniosl na nie glosu.
Ty bedziesz musiala odpowiedziec dlaczego to dziecko nigdy nie zaznalo spokoju i przytulenia w bolu.
dlaczego
dlaczego
dlaczego
Bene
 
Posty: 307
Dołączył(a): 5 gru 2009, o 18:02


Powrót do Rodzice

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 12 gości