Kochani moi,dzieki,porozmawiajmy,co kilka umyslow to nie jeden,zablokowany z krecacymi sie w kolko myslami.
Poznać siebie. Co zrobiłeś w tym kierunku?
Od momentu gdy ledwo co siegajac glowa do lustra patrzylem,co jest takiego strasznie zlego we mnie.
Może zrobiła rzeczy niewybaczalne ?
Gdy wszystko sie posypalo jak po trzesieniu ziemi (praca,malzenstwo,rozbrat z dziecmi)chcialem przynajmniej odzyskac matke,wiec zdecydowalem sie na szczera,az do bolu rozmowe z nia.
Wyparla sie wszystkiego,utrzymujac sie za wzorowa matke.Nastepny kawalek swiata mi sie zawalil.
ale rozumiem ,ze chcialbys przestac nazywac ja matka ?
Tak.Ze wszystkimi tego konsekwencjami.I dla mnie i dla niej.
rany się goją lecz blizny zostają
Najgorsze dla mnie jest,gdy mam czas i zaczynam myslec o tym co bylo.W pelni sprawdza sie przyslowie "czym skorupka",jest schemat myslowy ktory nie jest mozliwy do wyprostowania.Gdy wszystko leci w dobrym kierunku,zdaje sie ze zycie jest bezproblemowe,ale gdy pojawia sie jakas bariera do przejscia,zawsze odzywa sie tamto co bylo,strach,odsuwanie w nieokreslony czas rozwiazywanie tego co dziecinnie latwe,po prostu obled.
Moje dziecinstwo bylo niekonczacym sie pasmem strachu,bolu i wydawalo mi sie wtedy tchorzostwa.Ale byl to jakis instynkt samozachowawczy.
W zeszlym roku okradla mnie jeszcze z tego co myslalem zachowac sobie na bezpieczna starosc.Bylem fair wobec niej gdysmy zaczynali budowe domu.(wpis w akt notarialny).Zadysponowala "swoja" czescia tak,ze zamknela mi mozliwosc mieszkania w moim domu z moja partnerka.Gdy wyrwalem od syna kopie tego dokumentu zwalilo mnie to z nog.Otarlem sie o zawal serca,(nie pierwszy).Wychowywala mnie jak nedzarza,i w konsekwencji zrobila nim.
Blisko 40 lat juz od momentu gdy stanalem na wlasne nogi i wlasny rachunek.Ale zawsze gdy ocieram sie o matke,bo to nieuniknione odczuwam to co kiedys.Lomot pulsu,niechec do niej,chec unikniecia kontaktu strach (!!!)
Tak naprawde nie wiem juz,czy to sie skonczy z jej smiercia,ale wiem jedno.W momencie jej smierci strace ostatnia mozliwosc wyprostowania mojego zycia.Ona sobie odejdzie,ale ja bede musial z tym wszystkim zyc do mojego ostatniego oddechu.
Ilez razy juz sie zastanawialem nad skroceniem tego,wsciekle to!
o ile juz nie krwawisz w samym sobie
@Nicola,chyba tak jest,nie umiem tego opanowac,boli boli boli,strasznie boli.
Czlowiek to takie bydle,ktore przesuwa granice bolu do nieskonczonosci,wydaje sie ze nastepnego ciosu juz nie wytrzyma,ale ciagnie dalej.
Gdy myslisz ze sie usmiechasz kiedy trzeba,dziwisz sie ze ten kto cie widzi nie reaguje na to,ale gdybys spojrzal w lustro,widzisz ze twarz masz niezmieniona,bez sladu usmiechu...