watpliwosci

Problemy z partnerami.

watpliwosci

Postprzez Miriam » 20 cze 2010, o 14:21

Witajcie,


jestem na jakims zakrecie zyciowym i potrzebuje tutaj napisac, potrzebuje moze troche rady, troche roznych spojrzen na moja sytuacje.

Jestem zareczona, termin slubu ustalony na jesien, a ja sie miotam. Boje sie, bardzo boje sie slubu. Malzenstwa tez. Jestem ze wspanialym czlowiekiem, od kilku lat. Tworzymy udany zwiazek, a jednak watpliwosci a to pojawiaja sie, a to znikaja i tak w kolko. Jestem bardzo niepewna SIEBIE.

Klasyczne dylematy przyszlej panny mlodej ? Chyba jednak nie ...
Nie wiem nawet od czego zaczac, tyle tego jest we mnie. Ja poprostu nie rozumiem siebie, nie wiem, dlaczego zachowuje sie w taki sposob. Mam sporo problemow sama ze soba i zastanawiam sie czy powinnam z takim bagazem w srodku wychodzic w ogole za maz czy po prostu przelozyc date i poznac siebie sama troche lepiej.
Jest kilka czynnikow, ktore maja ogromny wplyw na moje zycie, napisze moze o tylko o kilku :

- wiele przezylam przez ostatnie 1,5 roku. Padłam ofiara dwoch groznych przestepstw z bronia w reku w mojej pracy - pracuje w banku - nadal niestety, ale staram sie zmienic ta prace, ale to nie jest latwe. Sami sie domyslacie co musze czuc, pracujac tam. Nie dostalam zadnej pomocy z zakładu pracy, moja rodzine tez to malo obeszlo, zero wsparcia

- to własnie te przezycia i obojetnosc mojej rodziny na to, co mnie spotkalo otworzylo mi bolesnie oczy na toksycznosc a moze nawet patologie mojego domu, na przemoc psychiczna jaka ma tu nadal miejsce. Zaczelam duzo czytac, nazywac po imieniu rozne zachowania i mechanizmy jakich padlam ofiara. Dla mnie szok, ale i jakas nadzieja, ze nie jestem sama, ze mam prawo czuc tak jak czuje. Zaczelam terapie, ale przerwalam z pewnych powodow

- zawsze bylam trzymana krotko, bardzo konserwatywnie, moi rodzice wpadli z moim bratem i to juz rzutuje na cale moje zycie. Moja matka jest osoba bardzo ciezka, zawsze musi byc tak jak ona chce, jest bardzo trudna. Mysle, ze to przede wszystkim ona nie pozwoliła mi stac sie kobieta, nie wspierala mnie w tym, wrecz przeciwnie, bylam zawsze krytykowana, wszystko co "kobiece" musiałam odkrywac sama. Wykastrowano mnie emocjonalnie ... Mam bardzo duze problemy ze sfera seksualna na tle psychicznym, co jeszcze bardziej poglebia moj strach przed malzenstwem

- nie wiem czy ktos to potrafi zrozumiec, ale ja jestem od spelniania oczekiwan mojej matki - osoby czesto okrutnej i bezwzglednej, ten slub to tez taka presja- ja nie moge mieszkac z moim narzeczonym przed slubem - jestesmy ze soba juz 5 lat, chcialam bardzo zamieszkac wspolnie i poznac sie tez w takiej codziennosci, ale nie moge. To jest chore po prostu, ja nie mam prawa zyc tak jak chce. Wiem, ze napiszecie, ze owszem moge zyc moim zyciem -ale to jest wybor miedzy rodzicami a soba. Oni sie odwroca ode mnie totalnie. Z nimi nie da sie po prostu rozmawiac. Chce przeciac ta pepowine jakis zaleznosci , ale nie chce placic za to takiej ceny.

Mam silna nerwice, stany depresyjne rowniez i brakuje mi sily na to, by walczyc. Gubie sie juz w moich wlasnych uczuciach i pragnieniach. Czy warto postawic na siebie ( w sensie swojej wizji zycia) za wszelka cene ? Ja czuje, ze nie jestem do konca gotowa na malzenstwo, to trzymanie mnie krotko nie otworzylo mnie na wiele doswiadczen, czuje sie troche jakby rzucona na gleboka wode... Moj narzeczony jest kims mi najblizszym, chce z nim byc, ale boje sie ze moj balagan w srodku moze byc przeszkoda.

Przepraszam za ten balagan i wielowatkowosc.
Miriam
 
Posty: 143
Dołączył(a): 17 cze 2007, o 19:27

Postprzez caterpillar » 20 cze 2010, o 15:18

Miriam witaj!

bardzo poruszylo mnie to co napisalas o sobie i swoim zyciu..mysle ,ze to bardzo cenne ,ze wylapalas ten moment watpliwosci.

uwazam ,ze jesli Twoj chlopak jest ci bardzo bliski ,to wlasnie z nim powinnas o tym porozmawiac i wspolnie podjac decyzje.

Jesli potrzebujesz zamieszkac z nim to zrob to, jestes dorosla i MUSISZ zaczac decydowac o swoim zyciu SAMA.

warto tez cos zrobic z ta relacja corka -matka ,bo nie wyglada to dobrze i glosno mowisz o tym ,ze ma to zly wplyw na Twoje zycie.

pomysl o pierwszym kroku ,ktory pozwolil by ci roziwac dylematy.

pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez KMN » 20 cze 2010, o 16:03

Jestem bardzo niepewna SIEBIE.


czyli wdomysle ja nie jestem pewna siebie. Kim jest ja i kim jest siebie? Juz jakis czas temu zaczałem sie zastanawiac n ad tym jak ludzie mopa miec opinie na swoj temat, bo dla mnie jak ja ocenia siebie to juz sa 2 osobowosci;) Wiec zawsze pozostaje pytanie: czy jestes pewna tego ze jestes niepewna?:P

Ja poprostu nie rozumiem siebie, nie wiem, dlaczego zachowuje sie w taki sposob.


gdzies czytałem statystyke, ktora wskazywala na to ze 90% ludzi nie wie dlaczego robi to co robi. Ale moze zamiast zadac sobie pytanie dlaczego, lepiej jest pomyslec jak chcesz zeby Twoje zycie wygladało i jak tam dojsc. To ze dasz komus komputer do naprawy a on Ci powie ze jest zepsuty dlatego ze wysiadł 15 rezystor, krotko mowiac nic Ci nie da bo chcesz miec sprawny komputer.

to własnie te przezycia i obojetnosc mojej rodziny na to, co mnie spotkalo otworzylo mi bolesnie oczy na toksycznosc a moze nawet patologie mojego domu, na przemoc psychiczna jaka ma tu nadal miejsce. Zaczelam duzo czytac, nazywac po imieniu rozne zachowania i mechanizmy jakich padlam ofiara


jak wygladało i jakby wygladało Twoje zycie gdybys o tym nie wiedziała?

Mysle, ze to przede wszystkim ona nie pozwoliła mi stac sie kobieta,


w takim razie kim sie stałas?

Mam bardzo duze problemy ze sfera seksualna na tle psychicznym, co jeszcze bardziej poglebia moj strach przed malzenstwem


gdybys pewnego ranka obudziła sie i nie byłoby juz tych problemów, jakby od tego dnia wygladało Twoje zycie?|

Z nimi nie da sie po prostu rozmawiac. Chce przeciac ta pepowine jakis zaleznosci , ale nie chce placic za to takiej ceny.


co najgorszego mogłoby sie stac gdybys zaczeła zyc tak jak chcesz?

Ja czuje, ze nie jestem do konca gotowa na malzenstwo, to trzymanie mnie krotko nie otworzylo mnie na wiele doswiadczen, czuje sie troche jakby rzucona na gleboka wode...


co by sie musiało stac bys była gotowa na małzenstwo?

Moj narzeczony jest kims mi najblizszym, chce z nim byc, ale boje sie ze moj balagan w srodku moze byc przeszkoda.


kim bys była gdybys nie miała tej mysli? Jak chciałabys by wygladało Twoje zycie?
Avatar użytkownika
KMN
 
Posty: 298
Dołączył(a): 2 paź 2009, o 01:40
Lokalizacja: Magic land

Postprzez zajac » 20 cze 2010, o 17:01

Miriam, rozumiem Twoją sytuację, ze swoją mamą miałam podobne relacje. Na podstawie własnych doświadczeń wydaje mi się, że jeśli postąpisz wbrew oczekiwaniom swojej mamy, być może przeżyjesz piekło, odrzucenie, potępienie z jej strony, ale minie trochę czasu i mama będzie musiała zaakceptować Twój wybór. Jesteś jej córką, kocha Cię. Zobaczy, że wzięłaś odpowiedzialność za swoje życia, że wiesz, co robisz, stałaś się dorosła, będzie musiała to uszanować. Nie będzie to łatwa droga, ale jest jedyna. Ślub to jedna z najważniejszych decyzji w życiu, powinna być tylko Twoja, a jeśli w tym przypadku ulegniesz presji, to w przyszłości trudno Ci będzie znaleźć motywację do walki o swoje prawo do samostanowienia. Odwagi!
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Postprzez caterpillar » 20 cze 2010, o 18:31

a slub nie zajac ..nie ucieknie :wink:
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez Sansevieria » 20 cze 2010, o 19:44

Miriam, jesli ta jak to nazywasz "pepowina zależności" jest tak silna jak piszesz, czyli bardzo - nie da się jej zerwać nie płacąc wysokiej ceny. Można to robić po malutku albo jednorazowo i na pewno warto, ale cena wysoka jest. Zapewne własnie odrzucenie na jakiś czas. Warto dokonując takich zmian w swoim życiu mieć wsparcie. Jak Twój narzeczony postrzega Twoją relację z rodziną? Jakie jest jego zdanie na temat wspólnego zamieszkania przed ślubem? Innymi słowy czy on byłby Ci pomocą jesli postawiłabyś na swoim czy też raczej ciąży ku zachowaniu tzw. "świętego spokoju" ?
Jak Caterpillar pisze ślub nie zając. I powinnaś Ty za mąż wychodzić, nie Twoja matka. Ja byłam w taka relację z rodzicami uwikłana i pierwszy ślub był w bardzo podobnych warunkach emocjonalnych. Co się fatalnie skończyło dla wszystkich w sumie zainteresowanych stron. Może najpierw jednak terapia, a potem decyzje życiowe i może najpierw samostanowienie a potem decyzja o małżeństwie? Taka kolejność wydaje się bepieczniejsza i na pewno da lepsze efekty. Z przemocy psychicznej w rodzinie daje się wyjść, ale to trochę trwa. A przecież Ty już czujesz, że coś nie do końca jest tak, jak byś chciała i jak być powinno. Tego uczucia raczej się już nie pozbędziesz, skoro się pojawiło.
A prawo do zycia jak się chce to niestety samemu trzeba sobie czasem wziąć i to siłą. Masz je, ale z niego na teraz nie jesteś w stanie skorzystać. Matka Ci go nie da na pewno i wytłumaczyć jej raczej nie zdołasz. Jesli podejmiesz jakieś działania istnieje możliwość, że ona po jakimś czasie pewne rzeczy będzie musiała zaakceptować. Ale raczej z tego co piszesz dobrowolnie tego nie zrobi. Ma nad Tobą władzę. A jak wiadomo władza demoralizuje, władza absolutna demoralizuje absolutnie i jeszcze nie słyszano o tyranie, który by władzę oddał dobrowolnie :(
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Miriam » 21 cze 2010, o 07:24

KMN- zadałes mi bardzo duzo pytan, duzo do myslenia. Moze odniose sie do dwoch. Napisalam, ze matka nie pozwolila mi stac sie kobieta- pytasz wiec kim sie stalam ? Wiesz,ja dopiero teraz w wieku 26 lat odkrywam co to znaczy byc kobieta. Dla mlodej dziewczyny to bardzo wazne aby matka wspierala ja w dojrzewaniu i tym fizycznym i psychicznym. U mnie tego zabraklo. Mam deficyt bezpieczenstwa, niskie poczucie wlasnej wartosci, potrzebuje czyjejs atencji, jestem kims bardzo chwiejnym i nie mam czegos takiego jak pewnosc siebie. Stale sie waham, o czym swiadczy moja obecna sytuacja.

Pytasz rowniez, co by sie musialo stac, abym byla gotowa na malzenstwo. Chcialabym byc pewna, ze dobrze wybieram i chcialabym czuc wsparcie w tym ze strony mojej rodziny, a przede wszystkim matki.

W tej calej mojej chwiejnosc odnosnie slubu jest tez taka moja niepewnosc, ze ja nie wiem, czy moj narzeczony to na pewno TEN jedyny. Jest on moim w zasadzie pierwszym powaznym facetem. Dochodze do punktu, w ktorym pytam siebie, czy to aby na pewno milosc ... Nie wiem po czym mam poznac milosc na cale zycie ... Cos w srodku mnie hamuje, a ja tak bardzo boje sie tego... Czesto mysle, jakby to bylo z kims innym. Jednoczesnie wiem, ze takiej osoby juz nie znajde ; jest miedzy nami mnostwo dobrego; ogromne wsparcie, swietnie sie dogadujemy, wspaniala przyjazn, bezpieczenstwo, potrafimy rozwiazywac konflikty, ale ja sie zastanawiam czy to aby na pewno TO. Nie jest to etap zauroczenia itd, nie ma motylow w brzuchu, sa problemy w sferze seksualnej.

I ja szukam odpowiedzi na te moje watpliwosci, czy sa one spowodowane tym, jak mnie wychowano, moim nie najlepszym stanem psychicznym, czy moze intuicja. BO nie chce stracic tego zwiazku, ale nie wiem tez czy bedziemy rownie dobrym malzenstwem. Czasem cos w srodku mi mowi, ze to nie jest milosc, a czasem znowu nabieram pewnosci. Boje sie tego glosu ...

Jeszcze tylko chce napisac krotko, ze moja relacja matka- corka jest raczej stracona. Nie wiem co tu by mozna jeszcze zrobic. Rozmawiac sie naprawde nie da, no chyba, ze przyznaje racje we wszystkim jej.

Ciezko mi bardzo
Miriam
 
Posty: 143
Dołączył(a): 17 cze 2007, o 19:27

Postprzez zizi » 21 cze 2010, o 07:48

Miriam.............nigdy nie wiadomo tak do końca co nas czeka..........czy On to TEN.....na zawsze.......


miłość trwa do puki śmierć nas nie rozłączy

.....śmierć miłości :cry:

Żyj Miriam.....łap chwile....one już się nie powtórzą.

daj sobie szansę.....nie dobijaj się....

wiem...dzieciństwo
:cry: ......

podcięte skrzydła :cry:

skąd ja to znam.....

Miriam wierzę,że boisz się.

ehhhh

rozumie

Ale jak nie spróbujesz nie dowiesz się.Piszesz,że jesteś ze wspaniałym człowiekiem.

więc??

możesz tak szukać i szukać......całe życie.

znacie się kilka lat?
jakie są wasze relacje?
jaki On jest?

na dobre i na złe??

czy czujesz się przy nim bezpiecznie?
czy on jest zaradny ?

ehhhh

można by pytać i pytać....

A co to miłość?

sama czasem zastanawiam się :bezradny:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez biscuit » 21 cze 2010, o 08:34

Miriam napisał(a): sa problemy w sferze seksualnej.


wg mnie
nie bagatelizuj problemów w sferze seksualnej

przyjrzyj się im zanim podejmiesz decyzję o ślubie

być może jest tak, że mimo Twojego wahania

ciało już teraz daje Ci odpowiedź, że to nie ten mężczyzna

nie ignoruj sygnałów ciała ale spróbuj je odczytać

co Twoje ciało chce Ci powiedzieć
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez ewka » 21 cze 2010, o 09:28

Cześć Miriam!
Miriam napisał(a):Jeszcze tylko chce napisac krotko, ze moja relacja matka- corka jest raczej stracona. Nie wiem co tu by mozna jeszcze zrobic. Rozmawiac sie naprawde nie da, no chyba, ze przyznaje racje we wszystkim jej.

Nie rozumiem trochę... masz świadomość, że relacja jest do bani, że matka Cię w jakiś sposób okaleczyła... a jednak trzymasz się jej. W niczym Ci nie pomogła, nie pomaga, nie pomoże, niczego nie ułatwiła, wsparcia nie dała... i pewnie też nie da. Dlaczego nie stawiasz na swoje CHCĘ?

Miriam napisał(a):Jednoczesnie wiem, ze takiej osoby juz nie znajde ; jest miedzy nami mnostwo dobrego; ogromne wsparcie, swietnie sie dogadujemy, wspaniala przyjazn, bezpieczenstwo, potrafimy rozwiazywac konflikty...

Czyli... jest jakby wszystko, co potrzebne.

Miriam napisał(a):sa problemy w sferze seksualnej.

A konkretnie? Są od zawsze? Z czyjej strony jest ten problem? Nie pytam z ciekawości... ale trzebaby odpowiedzieć sobie, czy to zaburzenie, czy zupełne niedogranie - pierwsze można leczyć, drugie... no byłby to problem.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez caterpillar » 21 cze 2010, o 11:48

no wlasnie Miriam ..moze problem seksu nie lezy po stronie partnera ale przyczyna jest (tak jak piszesz) gdzies w Tobie, jako skutek Twoich problemow..

mysle ,ze warto sprawdzic , bo faktycznie szkoda by bylo zwiazku

a dla pocieszenia Ci powiem ,ze pewnosci to nigdy nie ma, mozna przewidziec wiele rzeczy ale i tak wszystko wychodzi w tzw praniu.

Wiesz chyba mam podobnie z ta matka jak Ty..mimo tylu przykrosci i rozczarowac czlowiek-dziecko podswiadomie gdzies pragnie aby ta matke nadal miec..(rozumiem to,ja nadal pielegnuje obraz Dobrej Matki )
ale mysle sobie ,ze jedno nie wyklucza drugiego,ze nie musisz jej zupelnie wymazywac z zycia, mozesz zostawic jej furtke pt. "jesli zechcesz byc ze mna na moich warunkach to bardzo prosze"

Nie mozesz czekac az umrze ,zeby wreszcie zaczac zyc..bo nawet po jej smierci moze to byc trudne.

pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez KMN » 21 cze 2010, o 18:09

Własciwie umiejscowione pytania to połowa sukcesu. Druga połowa to wyszukać odpowiedzi na to czego potrzebujesz by poczuc sie lżej. Co do tego wahania to tak jak napisałem. W takim razei skoro sie wahasz, to mozesz sie wahać tego zawahania:P czyli byc niepewna niepewnosci. To tak działa. Wspominasz o głosie i ja juz wiem o co chodzi ale o tym zaraz. Najpierw chciałb6ym Ci pomoc w tych kwestiach:

"Mam deficyt bezpieczenstwa, niskie poczucie wlasnej wartosci, potrzebuje czyjejs atencji, jestem kims bardzo chwiejnym i nie mam czegos takiego jak pewnosc siebie. Stale sie waham, o czym swiadczy moja obecna sytuacja. "

Na forum stowrzyłem tkai watek, pewnej amerykanskiej terapeutki, ktora wpadla na pewien system rozwalania przekonan, ktory ja i wielu wielu ludzi na swiecie wyciagnał z przeroznych problemów. Tutaj masz link do tego formularza i przerób nim zdania które zacytowałem powyzej i zejdzie to z Ciebie:

http://www.psychotekst.pl/phpBB2/viewtopic.php?t=5091

terazs przejdzmy do tego co napisałas tutaj:
"Czasem cos w srodku mi mowi, ze to nie jest milosc, a czasem znowu nabieram pewnosci. Boje sie tego glosu ... "

miłosc jak kazde inne uczucie musi byc pobudzane bodzcem, czyli albo projekcja o kims, albo kims. Strzelam, ze gdy jestes sama i masz zbyt wiele czasu namyslenie, ten głos o ktorym piszesz zaczyna do Ciebie meldowac i wprawiac Cie w owe zawahanie. Jesli zastosujesz technike, ktore powyzej napisałem, czyli zawahanie zawahania i głos zacznie siac watpliwosc czy to jest miłosc, Ty zmien to zdanie tweirdzace lub nakazujace na watpliwosc, czyli np. gdy słyszysz, bo to nie jest miłosc dziewczyno! to nie takie uczucie. Zamieniasz na watpliwosci czyli intonujac do pytan i watpliwosci: No bo to... nie jest miłosc? ;| To nie jest takie uczucie? Uwielbiam te zagrywki z własnymi myslami;). Teraz powiemn Ci dlaczego w ten sposob mozesz zmeinic całe Twoje zycie na to co chcesz czyli kilka słow o wspomnianym przez Ciebie głosem wewnetrznym. To jest taka halucynacja, która goscie od neuronauk nazywaja takze dialogiem wewnetrznym. Powstrzał na rpzestrzeni wielu lat ewolucji by pomoc nam okłamywac spoleczenstwo, gdyz halucynuje co by sie mogło stac gdyby... oraz jest posrednikiem miedzy Twoim umysłem a tym co wypowiesz przy innych. Krotko mowiac ten dialog wewnetrzny w znacznej czesci został Ci wszczepiony i gdy wsłuchasz sie w ten głos to okaze sie ze tedn glos doskonale znasz. Wspominałas o problemach z matka wiec nie zdziwiołbym sie gdyby to był jej głos snujacy Ci watpliwosci. W czasie gdy dorastałas i kształtowaly sie Twoje poglady powstawała własnie ta "warstwa przystosowawcza", ktora zainstalowala wartosci i przekonania tak aby wywierac konkretne zachowania. Zdziwiłabys sie ile osob w Polsce wychodzi np ze szkoł z głosem wewnetrznym ktory zaczyna krytykowac ich samych! a bierze sie to np stad ze nauczyciele podkreslaja na czerwono i komentuja nie to co człowiek zrobił dobrze, tylko to co zrobił źle. I potem sie takie haluny pojawiaja ze człowiek robi źle, np widziałas kiedys stare babki z takim wyrazem twarzy gdzie usta sa kompletnie w dół i ciagle wygladaja na nieszczesliwe? To wąłsnie przez to ze wiecznie sie krytykowały przez te wsyzstkie lata i ich miesnie tak sie wypracowały. Nie rob sobie krzywdy, nie chcesz wygladac jak one. No ale na tyle teorii, nie jestem teoretykiem wiec napisze Ci jeszcze co mozesz z nim zrobic. Widziałem kiedys jedna fajna mantre na owy głos. Zazwyczaj gdy takowy sie właczał wystarczyło do niego krzyczec w srodku: ZAMKNIJ SIE KUR**. Sprawdzałem, faktycznie okazało sie skuteczne:) Mozesz takze przytknac jezyk mocno do podniebienia, lub wyciagnac go i złapac sie za niego palcami. Kiedys pokazałem to jednej siostrze zakonnej, ktora twierdziła, ze czasem szatan ja kusi do złych rzeczy;) ale sie zdziwiła : D jak szybko ten umilkł;) Wiec gdy i u Ciebie ucichnie zmien ten głos na taki, ktorego naprawde lubisz słuchac, ktory sprawia ze czujesz sie bardzo dobrze i miło. Byc moze to głos Twojego narzeczonego, byc moze kogos z przeszłosci, kogo bardzo lubiłas... Wioem, ze masz takie postacie, ktore mowiły Ci dobre rzeczy i niech to one do Ciebie teraz mowia. Z punktu widzenia neurologii to i tak tylko halucynacja wewnetrzna, ale pomysl jak bardzo zmieni sie Twoje zycie gdy w koncu usłyszysz cos miłego... Jesli bede mogl jeszcze jakos pomoc by zrobiło Ci sie lżej, pisz smiało. Pozdrawiam serdecznie
Avatar użytkownika
KMN
 
Posty: 298
Dołączył(a): 2 paź 2009, o 01:40
Lokalizacja: Magic land

Postprzez Miriam » 21 cze 2010, o 21:51

Zizi - tak znamy sie kilka lat, jakie sa nasze relacje ? - bardzo dobre, czuje sie przy nim bezpiecznie, wyobrazam sobie go jako ojca moich dzieci, chcialabym miec z nim dziecko, kiedys, niepredko, bo uwazam, ze do tego potrzeba dojrzalosci, a ja jej jeszcze nie mam. Rozmawiamy duzo i, o slubie, o tej calej sytuacji tez, mielismy jakis czas temu taka rozmowe, ze na tych bardzo waznych plaszczyznach swietnie sie dogadujemy, ale jesli chodzi o sprawy seksu to cos nie gra

Ewka - tak jest jakby wszystko, co potrzebne, ale nie do konca. Od kiedy tak jest ? Bym musiala troche tu opowiedziec... Wszystko zaczelo sie ode mnie. Ta sfera jakby zawsze byla stlumiona ; na poczatku ze wzgledow religijnych - ale to byly moje poglady nie mojego narzeczonego, on byl cierpliwy, szanowal to i czekal. Nawet nie wiem dlaczego takie mialam, dopiero pozniej odkrylam w sobie, ze to przekonanie nie jest moje - tak mnie wychowano, tak mnie zaprogramowano, abym uniknela niechcianej ciazy i nie powielila schematu rodzicow. Nie chce mowic moze o szczegolach bo jest to dla mnie zbyt intymne, ale powiem po prostu , ze mamy problemy ze wspolzyciem. O ile faza poczatkowa jest ok, to juz jak dochodzi do czegos to jest duzo spiecia, bolu, znika klimat. Potrafimy miec duzo radosci i przyjemnosci z pieszczot, ale samo dochodzenie do stosunku jest juz malo ciekawe. Dochodzi do tego, ze unikamy tego, ze przestaje sie chciec. O ile moj narzeczony kiedys na mnie bardzo dzialal, teraz jest tego nieporownywalnie mniej. On przez to, ze na poczatku powstrzymywal sie, tez ma jakas blokade w sobie.

Czuje sie pod tym wzgledem troche uposledzona, wykastrowana. A to wszystko dla mojego dobra. Zawsze bylam pod tym katem kontrolowana; po paru latach bycia razem ciagle nie moglam wyjezdzac z nim na jakies kilkudniowe wakacje, oczywiscie, ze sie buntowalam, chcialam rozmawiac- ze mozna mi zaufac, ze jestem odpowiedzialna, ale ich odpowiedz to doslownie "nie, bo nie". Tak sie kurde nie rozmawia ... Wyjezdzalam, byla wojna- bylam po powrocie wyzywana od dziwek i nie tylko. Az mi sie pisac nie chce. To napedzalo moj strach, hamowalo moja gotowosc seksualna i do dzis mam z tym problem.

Boje sie, ze okaze sie, ze jestesmy niedopasowani seksualnie.

Biscuit - nie ten mezczyzna ? No wlasnie, nie mam zbyt bogatych doswiadczen w tej kwestii. Tylko jak mam sprawdzic czy to ten, jesli mam tyle przeszkod w sobie. Nie chce "przechodzic" tego zwiazku ale tez boje sie ryzykowac, ze po slubie moze sie okazac ze te sprawy bardzo nie graja. Tylko jest jeszcze kolejny problem, ile ma trwac takie docieranie sie ? To nie jest kwestia kilku miesiecy, zbyt gleboko to tkwi we mnie.

Jeszcze kilka slow o mojej relacji matka-corka. Ewka - mowisz nie rozumiesz- Caterpillar odczuwa to chyba podobnie, to jest jedna z podstawowych potrzeb dziecka niezaleznie od wieku, niezaleznie od zadanego bolu, moje serce jest wciaz otwarte w czekaniu na bezwarunkowa milosc i akceptacje

KMN- czlowiek jest tym, co mysli. Wiesz, chcialabym miec ta umiejetnosc odroznienia falszywego oprogramowania i przekonan od wewnetrznego glosu intuicji, sumienia, mojej podswiadomosci. Nie wiem czy nie ide na skroty, czy ja nie oszukuje samej siebie ze strachu przed samotnoscia.
Miriam
 
Posty: 143
Dołączył(a): 17 cze 2007, o 19:27

Postprzez biscuit » 21 cze 2010, o 23:15

Miriam napisał(a):
Tylko jest jeszcze kolejny problem, ile ma trwac takie docieranie sie ? To nie jest kwestia kilku miesiecy, zbyt gleboko to tkwi we mnie.


ja nie mam na myśli docierania, dopasowywania się w seksie

mam na myśli czy ciało daje sygnał, że pragnie i pożąda tego właśnie mężczyzny

bywa tak, że kobieta myśli, że jest zablokowana na seks wogóle, przez jakieś tam wydarzenia z przeszłości

a potem się okazuje, z innym partnerem, że ta blokada była nie na seks wogóle, tylko ciało dawało opór TEMU akurat mężczyźnie, mówiło po prostu że nie chce gościć w sobie JEGO penisa

nasze ciała są źródłem wielu informacji, trzeba tylko ich słuchać i je obserwować, co mówią

ja miałam w moim życiu taki przypadek
emocje mówiły mi, że kocham, a ciało stawiało opór
posłuchałam ciała
i dobrze
bo innym mężczyznom moje ciało nie stawiało oporu
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez ewka » 22 cze 2010, o 07:53

Miriam napisał(a):Jeszcze kilka slow o mojej relacji matka-corka. Ewka - mowisz nie rozumiesz- Caterpillar odczuwa to chyba podobnie, to jest jedna z podstawowych potrzeb dziecka niezaleznie od wieku, niezaleznie od zadanego bolu, moje serce jest wciaz otwarte w czekaniu na bezwarunkowa milosc i akceptacje

To akurat rozumiem Miriam - nie rozumiem za bardzo tkwienia w czymś, co jest takie toksyczne, złe i nie przynosi żadnego pożytku... zwłaszcza, że jesteś tego doskonale świadoma. I świadoma tego, że Wasza relacja (na tym poziomie) jest tak naparwdę stracona... a poziom zmienic możesz tylko Ty.

Ktoś zapytał wyżej, jak Twój mężczyzna ocenia tę sytuację. Czy masz w nim wsparcie. Ja dopytam jeszcze, czy to wsparcie miałabyś, gdybyś zdecydowała się "odejść" od matki. Czy przełożenie ślubu wchodzi w grę i czy umiałabyś z nim o tym porozmawiać. Bo matka jest tutaj (wg mnie) kluczem... zatruła wszystko. Czy jakiekolwiek Twoje zdrowienie u jej boku byłoby możliwe, to już nie wiem. Boję się, że nie. A ojciec? Czy możesz na niego liczyć, czy też jest zatruty przez matkę?

Przełożenie ślubu... bo forma, w jakiej w tej chwili jesteś, to raczej nie najlepszy czas na ślub. Można by go nie przekładać i wziąć się ostro za terapię (to mi się wydaje konieczne!)... ryzyko jest takie, że jeśli w jej trakcie wyjdzie, że to jednak nie miłość, to będzie skucha. "Spróbowanie", czy z innym mężczyzną byłoby lepiej... jeśli masz siłę do tego całego bagażu dodać sobie jeszcze zdradę - to możnaby spróbować. Wątpię jednak, że dałabyś radę się na tyle otworzyć.

Moja puenta jest taka: odejść od matki, przełożyć ślub i ruszyć ostro w terapię. Czasami trzeba ostrych cięć, aby mogło się coś zmienić... a zmienić możesz tylko Ty.

Pomyślałam jeszcze o czymś... choć może to bzdura, nie wiem. Możliwe jest, aby po ślubie, kiedy ten seks będzie już "dozwolony" - ta blokada puści?

Gdzie mielibyście mieszkać po ślubie?

Trzymam kciuki. No poplątane to wszystko... ale trzeba zacząć odplątywać. Nie ma innego wyjścia.

Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 192 gości