Jego problem z moją przeszłością

Problemy z partnerami.

Postprzez mahika » 13 cze 2010, o 21:33

Mała Mi 23 napisał(a):No cóż, życie nie jest sprawiedliwe i w sferze seksualnej na kobiety i mężczyzn zawsze patrzono inaczej, w tym sensie, że facetom "więcej wolno". Myślałam, że żyjemy już w innych czasach, ale okazuje się że wcale nie...

wcale tak. tylko ty na to pozwalasz.
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez Mała Mi 23 » 13 cze 2010, o 21:35

Pozwalam, bo zmienić tego nie potrafię i rozstać się z nim też nie...
Mała Mi 23
 
Posty: 12
Dołączył(a): 12 cze 2010, o 16:53

Postprzez Justa » 13 cze 2010, o 21:38

Czyli jedynym wyjsciem jest zgodzic sie na schemat pt. "facetowi wolno wiecej, a mnie mniej"?
A co jesli za jakis czas okaze sie, ze on uwaza, iz facet moze zrobic sobie maly skok w bok, bo przeciez dla niego to tylko 'seks bez uczuc'? (wiesz, faceci tak maja)? Za to Ty nie mozesz na innego nawet spojrzec, bo pewnie od razu myslisz, jak by Ci bylo z nim dobrze...?
Ostatnio edytowano 13 cze 2010, o 21:46 przez Justa, łącznie edytowano 3 razy
Justa
 
Posty: 1884
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:06

Postprzez ewka » 13 cze 2010, o 21:39

Mała Mi 23 napisał(a):Napisałaś Ewo, że nasuwają Ci się paskudne wnioski, to znaczy, ze nie widzisz dla nas przyszłości?

Przyszłość jakaś jest na pewno... ale jaka? Wyobrażasz sobie Was ileś lat do przodu, w których ciągle tłuczecie ten temat i który ma tylko jedno rozwiązanie? Mianowicie akceptację.

Zupełnie niezrozumiałe jest dla mnie to, że Twój mężczyzna nie potrafi (i nie chce) tego STRASZNEGO faktu zaakceptować... a mimo to jesteście razem. Jeśli na zawsze - to i Tobie i sobie funduje wielki niekomfort... no sama widzisz, jak jest. A może nie na zawsze i tak sobie kombinuje, że ma "powód" do odejścia i do wykorzystania w każdym momencie?

No ale jest jak jest... myślałaś kiedyś, by przejść z pozycji WINNEJ na pozycję NIE ŻYCZĘ SOBIE WIĘCEJ ANI SŁOWA NA TEN TEMAT? I powiedzieć to powiedzmy ze 3 razy, a jeśli nie podziała - nie odezwać się ani słowem, gdy go znowu najdzie?

Masz anielską cierpliwość... ja bym tak nie dała rady.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez melody » 14 cze 2010, o 13:53

Witaj Mała Mi :)

Z mojej perspektywy masz mnóstwo możliwości przed sobą w związku z sytuacją, którą opisujesz. Pytanie tylko, co wybierzesz?

1. Możesz przeżyć życie na dalszych próbach rozwiązania problemów Twojego faceta, bo przecież on jest taki mądry, czuły, wrażliwy i co najistotniejsze - sam sobie nie poradzi. Za Ty na pewno przyniesiesz ulgę w jego cierpieniu, wystraszy tylko, że będziesz się bardziej i bardziej starała być dla niego matką, opiekunką, terapeutką, przyjaciółką... (i co tam jeszcze chcesz) Co prawda jest to propozycja dość toksyczna, ale to już robisz, to znasz, więc wiesz przynajmniej, jak to smakuje.

2. Możesz przestać szukać rozwiązań (w końcu masz prawo być tym już zmęczona) i przyjąć na siebie rolę ofiary, bo przecież życie takie jest, bo przecież kobieta musi spełniać wszystkie oczekiwania swojego mężczyzny, skoro go tak kocha. I pod żadnym pozorem nie może niczego wymagać dla siebie (sic!) Jest to jakiś model życia, jeśli się w tym odnajdziesz, to czemu nie?

3. Możesz powiedzieć swojemu facetowi: Słuchaj skarbie, jeśli tak trudno Ci poradzić sobie z moją przeszłością, to ja zdejmę z Ciebie ten ciężar, uwalniając Cię od związku ze mną i... odejść, zostawić go, nich sobie żyje jak chce.

4. Możesz (WRESZCIE) spróbować zmienić swoje zachowanie, swoje myślenie, zająć się swoimi emocjami. Jeśli nie potrafisz sama, to może warto, abyś skorzystała ze wsparcia terapeuty? (szczególnie, że - jak napisałaś - ten wzorzec wchodzenia w takie symbiotyczne relacje jest Ci znany, prawda?) Możesz spróbować zrozumieć że, jak to świetnie ujęła Justa, "(...) Nie masz wpływu na to, co czują i myślą inni (także Twój chłopak!), ale masz wpływ na to, co TY Z TYM ZROBISZ, jak do tego podejdziesz i jak będziesz reagować."

Moje doświadczenie mi mówi, że zmianę należy zaczynać od siebie. Jednym z wielu przykładów, które mogłabym podać, jest moja sytuacja rodzinna. Wychowałam się w toksycznej, przemocowej rodzinie. I to w końcu ja trafiłam na terapię, nie moi rodzice. Pracując nad sobą i zmieniając siebie spowodowałam, że oni również się zmieniali, bo np. zaczęłam reagować na wyzwiska inaczej niż zwykle i to im wybijało "broń" z ręki.
I analogicznie do Twojej sytuacji - jeśli zaczniesz reagować inaczej na "jęki" Twojego faceta, to może się zdarzyć, że zbliży to Was do siebie i umocni Wasz związek. Natomiast może się też okazać, że on potrafi funkcjonować tylko w takim toksycznym układzie i wtedy Ty, proponując mu niejako coś dojrzałego, sprawisz, że przestanie go to interesować. Bo być może sam potrzebowałby terapii, na którą teraz nie ma decyzji.

Pozdrawiam :)
mel.
melody
 

Postprzez doduś » 14 cze 2010, o 14:14

na moim małżeńskim podwórku mamy taki zwrot. "dziękuję, ze sie ze mna tym dzielisz, ale to twój problem i to ty musisz sobie z nim poradzić"
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Sanna » 14 cze 2010, o 14:14

Melody, twój komentarz jest genialny!
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Mała Mi 23 » 16 cze 2010, o 22:38

Zgadzam się z tym, że problem nie tkwi we mnie tylko w moim chłopaku i że ja jego uczuć i emocji nie mogę zmienić... ale ciągle próbuję, bo mi na nim bardzo zależy i nie chcę dopuścić do siebie myśli, że nie mam na to wpływu...

Od jakiegoś czasu myślę o terapii i chyba najwyższy czas, żeby to zrobić, bo czasem przestaje sobie radzić z moimi uczuciami.

Nie umiem się poddać i zostawić tego tematu, bo nie chcę bezczynnie czekać na moment kiedy mój chłopak już tak bardzo się zmęczy tymi problemami, że postanowi mnie zostawić... dopóki jesteśmy razem będę o ten związek walczyć.
Mała Mi 23
 
Posty: 12
Dołączył(a): 12 cze 2010, o 16:53

Postprzez melody » 17 cze 2010, o 09:27

Mała Mi, ja rozumiem to, że z poziomu intelektu zgadzasz się, że nie masz wpływu na to, co czuje i myśli Twój chłopak, natomiast emocjonalnie w ogóle tego nie przyjmujesz, prawda? I z tego względu uważam, że warto, abyś się temu bliżej przyjrzała, naprawdę. Cały czas mam w pamięci to, że wspominałaś, że taki symbiotyczny i bardzo zależny (czyli taki, jak opisujesz) rodzaj wchodzenia w bliskie kontakty jest Ci znany; doświadczałaś już tego. (Mnie samej to także jest znane w niektórych obszarach życia i niebezpieczeństwem jest tutaj np. poczucie zatracenia siebie, czyli kłopot w określeniu - tak na poziomie emocji - gdzie się kończę ja, a zaczyna druga osoba, innym i całkiem powszechnym niebezpieczeństwem jest uzależnianie się w związkach).
Jeśli zrobisz tak, jak mówisz i zdecydujesz się na spotkanie z terapeutą (a nie zostawisz tego tylko na poziomie rozmyślania o tym), to serdecznie Ci pogratuluję.
Zależy mi na tym, żebyś była zadowolona ze swojego związku, tylko absolutnie nie kosztem siebie samej (chyba że świadomie się na to zdecydujesz), i bardzo Ci w tym kibicuję :)

Ciepło pozdrawiam!
mel.
melody
 

Postprzez Abssinth » 17 cze 2010, o 09:29

No cóż, życie nie jest sprawiedliwe i w sferze seksualnej na kobiety i mężczyzn zawsze patrzono inaczej, w tym sensie, że facetom "więcej wolno". Myślałam, że żyjemy już w innych czasach, ale okazuje się że wcale nie...

zyjemy. wszyscy juz tak - tylko Twoj chlopak sie jakos w dziewietnastym wieku zatrzymal...

jak dla mnie to jkest razaca niesprawiedliwosc i gowniarstwo co on robi.

zobacz - sam sie nie okresla, nie powie, ze kocha...tylko Ty masz byc 'cala' dla niego i to, ze wg niego nie jestes, to trzeba Cie poszmacic i wpedzic w poczucie winy...
jak dla mnie to jest chore i nienormalne. NIGDY nie spotkalam takiego chlopaka-psychola. NIGDY.

dziewczyno - ratuj siebie. myslalas nad tym, zeby wybrac sie samej do psychologa?


.........................
piszesz poza tym, ze sie ciagle boisz, ze on odejdzie, ze nic z tego nie wyjdzie...

W MILOSCI NIE MA MIEJSCA NA STRACH.

tyle.
sciskam mocno...
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: mwozofuak i 117 gości