pszyklejony napisał(a):Przeraża mnie ile lat stracicie na odsuwaniu problemu, gubieniu się w samych sobie, bo widzę siebie sprzed lat. Jednocześnie wiem, że trudno aby było inaczej. Wszystko ma swój czas.
Bliskie mi to, co piszesz, bardzo.
Nie wiem na ile czytelne było to, co napisałam. Nigdy nie zajmowałam się na terapii swoją przeszłością w sensie grzebania w niej. Ja się zajmowałam sobą tu i teraz. Natomiast przez wiele lat tak się działo w moim życiu, że skutecznie odcinałam się od tego tu i teraz, uciekając w przeszłość, z którą nie mogłam sobie poradzić. I w tym sensie zajęcie się tym, czego się tak kurczowo trzymam, a co uniemożliwia mi życie w teraźniejszości było istotą terapii. Przez kilka lat pracowałam nad tym, by poradzić sobie z dawną przemocą i był taki czas, kiedy czułam się bardzo źle (to jest naturalne). Przeżyłam to i zakończyłam wtedy terapię pogodzona z przeszłością. Nie pojawiają się w moim umyśle flash backi, o jakich pisze Salome: "czasem mam taki powrót do tamtych chwil. Czuje je...jakbym znalazła się w tamtym miejscu i czasie...to mi przeszkadza."
Przeszłość mnie nie boli, nie uwiera. Lęk przed powrotem do niej, to często lęk przed emocjami (jak wielu z Was tak czertu pisze tu na portalu, że chciałoby nic nie czuć, a przecież aby tak było, to albo trzeba się ostro zablokować, albo poddać się operacji wycięcia części mózgu odpowiedzialnej za emocje)
PS. Mój powrót do terapii, który miał później miejsce wiązał się już z czymś innym.
PS.2. Sedno depresji polega na tym, że człowiek nie żyje teraźniejszością, lecz przeszłością, bądź przyszłością, a najczęściej bólem związanym z tym pierwszym i panicznym lekiem przed drugim. Zwrócenie moich oczu na tu i teraz było jednym z głównych zadań terapii. I tak, jak powiedziała Sansevieria, są takie przeszłe problemy, od których odwrócić wzroku nie można.