przez Szafirowa » 11 cze 2010, o 12:48
To nie chodzi o to, czy znam, czy nie znam.
Sąsiadki z bloku obok też nie znam, a pogratuluję jej, kiedy będę ją mijała na wspólnym podwórku.
Co mnie obchodzi pochodzenie tego dziecka ... czy to jest w ogóle ważne, że sąsiadka ma je z gościem który siedzi w "pierdlu", czy ze swoim mężem ... czy z kimkolwiek innym ...
Nieważne, czy to jest pierwsze dziecko, czy dziesiąte ...
Chodzi o to, że gdyby ktoś podzielił się ze mną radością z powodu narodzin dziecka, to niejako naturalnym, wewnętrznym odruchem jest dzielenie tej radości.
Nikt kto urodził nie jest święty, to jest jasne, ale narodziny dziecka są wielką radością i uważam, że jest to jednak jakiś bardzo wyjątkowy moment w życiu maleństwa i jego rodziny, a przecież Ty Magoszu jesteś ciocią ...
i na ten moment, można odłożyc na bok wszelkie nienawiści, urazy i pogardy.
Na tą jedną, krótką chwilę.