on jest taki przykry...

[Sarah_li]

magoszu, napisalas, ze studiujesz psychologie, to wydaje mi sie ze powinnas sama zrozumiec o co tu chodzi... a jak nie o co tu chodzi, to przynajmniej na ile oceniasz swoj zwiazek na szczesliwy.... chodz miedzyliniami wyczytalam ze uwzasz ze ten zwiazek jest toksyczny...

nie chce bawic sie we wrozke, ale wydaje mi sie zw w zwiazku w ktorym jest przemoc psychiczna to miejsca na milosc i szczescie raczej nie ma.... i wydaje mi sie, ze pomimo milosci (badz tez usilnej proby wiary w to ze ta milosc jest), to dla dobra was obydwojga moglo by byc lepiej sie rozstac....

zreszta, milosc to zaufanie.... a on ci nie ufa.... wiec gdzie ta milosc...

sama bylam w zwiazku, gdzie partner mi nie ufal... akurat u niego wynikalo to z niskiej samooceny... dlatego wszedzie weszyl zdrade... i caly czas mi o tym mowil... zaczal mnie tak przesladowac, ze podswiadomie zaczelam uciekac i kryc sie... po wielu rozstalismy sie, bo ja juz nie mialam sily tak dalej... im bardziej probowalam udowodnic, ze jestem wierna i niemysle o chodzeniu na boki, tym bardziej on mnie przesladowal....
niestety, jezeli ktos ma niskasamoocene, tzn nie potrafi kochac siebie, a jezeli nie potrafi pokochac siebie - nie jest w stanie tez pokochac kogos innego... miloscia madra, rozsadna, gdzie jest szacunek i zaufanie

oczywiscie, jest tez szansa na ratowanie takiego zwiazku, ale w tym wypadku, on potrzebowal by porady psychologa, ktory pomogl by mu uwierzyc i pokochac siebie (oczywiscie, jak by sie swiadomie przyznal do tego, ze ma taki problem)... tyle, ze nie wiadomo z jakiego powodu twoj partner nie ma do ciebie zaufania.... czy to niska samoocena... czy tez oceniam ciebie wedlug siebie... a jak ja sie ogladam ze innymi dziewczynami, to i moja partnerka tez pewnie spoglada melancholijnie na innych kolesi...