---------- 20:17 31.05.2010 ----------
Heksa, jak czytam Ciebie, to widze siebie sprzed paru lat. Poczucie winy, niemoc, uzależnianie swojego samopoczucia i sprawczości od innych...
Odpowiem po kolei na to, co napisałaś.
heksa napisał(a):Zdaję sobie sprawę, że jedyne, co mogę zrobić, to zająć się sobą.
To jest juz bardzo dużo! Skoro wiesz, że realny wpływ masz tylko na swoje postępowanie, a nie partnera!
heksa napisał(a):Chciałabym umieć odciąć się od jego zachowań i słów, nie brać sobie tego do serca, nie obwiniać się, nie uzależniać swojego samopoczucia od jego humorów i stosunku do mnie.. itp itd..
Ale jak na razie nie potrafię. Mimo wszystko myślę, że gdzieś w tym wszystkim jest sporo mojej winy.
Po pierwsze, dopiero jak będziesz miała wyższe poczucie własnej wartości, to zaczniesz polegać na własnej opinii na temat siebie - wierz mi, to da się zrobić
Po drugie, to, że jesteś tym kim jesteś, to nie Twoja wina, lecz wpływ domu rodzinnego, który ukształtował Cię tak, a nie inaczej. Z reguły problemy z poczuciem własnej wartości, oraz wchodzenie w trudne związki to domena DDA lub DDD (nie wiem czy znasz te terminy Dorosłe Dzieci Alkoholików i Dorosłe Dzieci z rodzin Dysfunkcyjnych - za tym może stać coś tak pozornie banalnego jak ciągła nieobecność ojca w domu...)
heksa napisał(a):Co do terapii, to nie umiem się zdecydować. dużo mnie ona kosztowała, nie mam chyba dość siły. Poza tym dla męża był to dowód mojej choroby psychicznej i powód do tego, by obrażać. no i prawie za każdym razem batalia o to, żeby został z dzieckiem, żebym ja mogła wyjść
Terapia boli... Nie będę Cię oszukiwać, że jest inaczej, bo na niej wywleka się to co jest nieprzepracowane, schowane i wyłażi, a wtedy trzeba się z tym skonfrontować, dotknąć...
Boli, ale warto.
heksa napisał(a): Nie potrafię się zmobilizować, nie mam siły na codzienne obowiązki, a co dopiero na ciężką pracę nad sobą. Wiem, że to konieczne, wiem.. Staram się ale chyba za mało.
To mi wygląda lekko depresyjnie co piszesz, ale nie dziwię się. Masz małe dziecko i brak wsparcia w mężu, codzienne problemy mogą przytłoczyć.
Tym bardziej proponuję Ci jakąś terapię albo na przykład grupę wsparcia.
heksa napisał(a):Jakbym sama siebie karała za coś takim myśleniem.
Jak tu wytrzymać z kimś tak żałosnym i słabym
Nigdy, przenigdy nie mów ani nie myśl o sobie źle!
Myśl jest energią, po co wkładać energię w coś destrukcyjnego?
Przeciez działasz najlepiej jak możesz każdego dnia, mając do dyspozycji takie środki i możliwości jakie danego dnia masz.
Kazałabyś tańczyć osobie z jedną nogą? To dlaczego od siebie wymagasz więcej niż w danej chwili możesz?
Za to każdego dnia powiedz sobie coś dobrego - to wzmacnia
Daję jesze jednego linka. Tam jest masa dobrych artykułów w Czytelni, grupy wsparcia, warsztaty.
http://www.kobieceserca.pl/---------- 20:37 ----------Zapomniałam
heksa napisał(a):Co do terapii, to nie umiem się zdecydować. dużo mnie ona kosztowała, nie mam chyba dość siły. Poza tym dla męża był to dowód mojej choroby psychicznej i powód do tego, by obrażać.
Znam to z własnego doświadczenia. Jeśli potrzebuję terapii, to wmawiał mi, że ze mną nie tak, a on normalny.
Teraz widzę, że to był lęk. Lęk mężczyzny, że terapeuta po pierwsze pomoze podnieść się ofierze (Tobie czy kiedyś mnie) i wzmocnić poczucie własnej wartości.
A przecież nie da się pomiatać kimś, kto wie ile jest wart, bo sobie na to pomiatanie nie pozwoli.
A po drugie terapeuta pomoże otworzyć ofierze oczy na to, że związek nie jest taki jaki powinien być. No i co będzie jak taka ofiara się uwolni? Na kim ten "biedny, niekochany, niedoceniany" facet będzie się wieszał życiowo, finansowo, emocjonalnie...
Taki facet zrobi naprawdę dużo abyś mu się nie wyrwała, w końcu już sporo zainwestował w zrobienie z Ciebie ofiary...