no i bum.
było pieknie, zgodnie, miłe małżeństwo, troje dzieci....... i znalazłam jego profil na stronie dla swingersów. jasna dupa. trzy miesiące sie z tym meczę. jestem w proszku. najpierw próbowałam uwierzyc, że tylko czatował, że nie było spotkań, że niegroźne flirciki.... ale zagłebiłam sie w to i znalazłam maile w rodzaju "czysty i dyskretny... jesli jestes zainteresowana..."i td wpisy na forum opisujące jakis sex nad morzem (to nie ze mną)... no..... zrobiłam jeszcze jedna głupia rzecz.... postanowiłam dzielic z nim ten profil. sex z inna para przez kamerke itd.... chciałam mu chyba pokazać :kochanie, zobacz, jestem w tym taka zajebista, że nie musisz szukać nikogo na boku..." no oczywiści skończyło sie to katastrofą. moja złość rośnie, a on czeka aż mi przejdzie. czeka. czy czekanie oznacza staranie sie o związek? nie dla mnie. Mowi tylko żebym nie dręczyła go, nie rządała wymówek, nie pytała wciąż o to samo,.... bo.... on może zacząć byc na mnie o to zły, poczuc sie zaszczuty... i przestanie mnie byc może kochać... no cóż, dla mnie to brzmi jak "zamkinij sie, bo odejdę". POMOCY!!!!!