---------- 01:15 26.05.2010 ----------
ewka napisał(a):Orm Embar napisał(a): Buahahahahahahaha!
Noooo... każdy ma swoje przekonania, prawdaż Maksio? I każdy ma do nich prawo - tak? No... chyba, że moje są mojsze, a resztę można obśmiać -tak? Jak na buddystę, to mnie potężnie zadziwiłeś
Uważam, że katolickie wciskanie ludziom "moralniaczka" po masturbacji jest szkodliwe i nie zamierzam w takiej sytuacji milczeć. Gdyby Ideał opatrzył to komentarzem "moim zdaniem" lub "w moim życiu mam moralniaczka po masturbacji" - nie ma sprawy.
Jeśli Ideał próbuje pewne swoje twierdzenia uogólniać - a raczej nie swoje, ale związane z doktryną katolicką, co więcej te, które są kontrowersyjne (jak chociażby zakaz używania prezerwatyw) - będę protestował, nawet po chamsku.
Dla jasności - jeśli podobną brednię usłyszę z ust buddysty, będę tępił ją równie mocno. Nie staję bowiem murem za żadną z opcji. Staram się myśleć co jest najbardziej dobre dla jak największej ilości czujących istot.
Co do masturbacji - gdyby 50% seksuologów wyrażało się o niej w dużo mniej deprecjonującym tonie co KK, miałbym wątpliwości. Jeśli jednak 99% seksuologów twierdzi, że potępianie masturbacji to bzdura, nie mogę się nie zgodzić.
Buddyści nie są Ewo eunuchami...
Co więcej, powiem Ci, że ostatnio łagodnieję dla ludzkich błędów, ale twardnieję wobec doktrynerstwa. Każdego.
Maks
---------- 01:33 ----------
Cześć Liseq,
Skoro bywasz roztrzepany, trzeba Ci wpisać kilka roztrzepanych myśli. Będziesz się czuł jak u siebie w domu, co nie?
Wiesz co, myślę, że okres akceptowania fizyczności seksu musi przejść sporo osób. Na pewno dotyczy to w znacznie większym stopniu gejów, gdzie seks bywa - hm - trochę inny
(choć i taki sam...) jak u heteroseksualistów.
Do tego dochodzi konieczność odnalezienia swojej męskiej tożsamości w świecie, gdzie seks bywa "niemęski". Wiele klocków trzeba sobie ułożyć.
Trzeba też na pewno zaakceptować i polubić taki czysto fizyczny wymiar seksu... W najprostszym tego słowa znaczeniu...
W Twoich wypowiedziach przebija się też takie podejście "nie wiem co czuję", "sam nie wiem czego chcę". Coś takiego, jakby w pewnych sferach między Tobą a światem Twoich uczuć, odczuć, myśli, potrzeb, chceń i niechceń była postawiona dźwiękoszczelna zapora.
Psychologowie jakoś to nazywają i jest to elementem pracy w gabinecie psychoterapeutycznym. Odczuwania siebie trzeba się po prostu nauczyć.
Na koniec z całkiem innej beczki - czasami obserwuję dwie skrajne postawy, obie chyba (przynajmniej w mojej opinii) trochę bez sensu. Jedna jest bardzo rygorystyczna. Na drugim biegunie jest zaś takie totalne puszczanie się gdzie popadnie i z kim popadnie.
A prawda chyba leży gdzieś pośrodku ...
Nakładają się na to osobiste wybory. Jeśli ktoś w imię swojej wiary i ideałów czeka z seksem aż do ślubu przed Bogiem, ale jednocześnie nie ma potępienia dla seksualności jako takiej, to ja to bardzo szanuję i doceniam. Jeśli jednak ktoś zabiera się za moralne penalizowanie seksu to ... niech Bóg ochroni od niego ludzi, z którymi się spotyka! Z kolei jeśli seks staje się tylko fizycznym ćwiczeniem mięśni pośladków, to tak jakoś ... głupio, prawda? Dla mnie nie jest to grzech ale jakieś takie jedzenie papieru toaletowego, podczas gdy można iść na najfajniejsze lody (bez skojarzeń proszę!) w mieście.
Sam musisz dokonać wyboru gdzie chcesz iść oraz kim i jak chcesz w tym być.
Wierzę, że zrobisz to z korzyścią dla siebie i innych ludzi, bo tak robią mądrzy ludzie.
ściskawy, trzym się chłopie, i nie przejmuj się za bardzo,
Maks