chcę pomóc mojej Żonie, kobiecie głodnej uczuć

Problemy z partnerami.

Postprzez Monia0107 » 25 maja 2010, o 17:36

---------- 17:10 25.05.2010 ----------

podziwiam mimo wszystko bo widać jak się męczysz........... Ktoś inny machnąłby reką wymagał częstych spotkań z Córką, separacji dla otrzeźwienia stron ... a nie niszczył się w próbach odbudowania związku.
Chce pomóc Żonie - piękne i słowa i czyny rzadkość.
przypomniał mi się "świetny" związek Ona zadbana spokojna a całe zycie opiekowała się chorymi rodzicami,babcią poznała faceta niby rozumiał, niby pomagał ale po ich smierci pokazał kim jest zobaczył wczesniej jak umordowana moze być kobieta i "gnoił ją" jak ty myślisz pytał czy z takim złomem psychicznym jak ty da sie zbydować małżeńswo , a ona pracowita w domu porządek, obiad, częste wyjścia z dzieckiem, zdradzał, kpił 2-gie dziecko urodziło im się z wadami odszedł ... zmęczył ją ....dalej lepiej nie pisać

odp.dorosłość kto z Was nie jest dorosły emocjonalnie gdy jest dziecko????? na ogół i również u mnie dzieciakiem w myśleniu i xzachowaniu jest Mąż u niego nic się nie zmieniło...
ale żeby żona??? proszę wyjaśnij macie priorytety?????

Proszę czy Mógłbyś mniej poetycko przedstawić sytuację może Tobie jest łatwiej pisać- mnie znacznie gorzej nie być konkretną.....a może dlatego że Rozmawiacie "naokoło" to wszystko idzie jak po grudzie.
skrzywdziłem w tym tym odbuduję to spokojem, budowaniem zaufania, przytulanie to finał - nagroda a że Żona powiedziała że Cię kocha! nie wiem jaki emocjonalny bagaz słowo to niosło s\ze soba ale żebym ja to powiedziała musi duuuużo upłynać czasu a może wogóle tego nie powiem, nie jest mi to potrzebne to tylko słowo.

---------- 17:36 ----------

oj ...doduś czy Ty to ten sam uporządkowany oceniający odporny działający tematycznie i uwodzący żonę doduś który pisze do miguela z poradami????
a przyznaję że z całego serca chciałam pomóc troszkę a tu takie zdziwienie?
Avatar użytkownika
Monia0107
 
Posty: 251
Dołączył(a): 9 lut 2009, o 00:07

Postprzez ewka » 25 maja 2010, o 19:31

A o co Ci chodzi tak konkretnie, Monia? Bo jakoś nie łapię.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez cvbnm » 25 maja 2010, o 19:49

o realistycznosc? czy cel dodusia jest realistyczny czy tez moze niedorzeczny, (ale poki pilka w grze....)?....

ja np odbieram dodusia jak lekkiego fantaste, choc "pozytywnego"
cvbnm
 

Postprzez ewka » 25 maja 2010, o 20:00

---------- 19:56 25.05.2010 ----------

biscuit napisał(a):podziwiam osoby mające odwagę szczerze się ujawniać z sobą i konfrontować z drugą osobą

Nie każdy ma tę łatwość... ja jej też nie mam, ale nie czuję się z tego powodu "gorsza".

Czy bycie (z kimś) z "wątrobami na wierzchu" jest lepsze? Łatwiejsze? Piękniejsze? Jeśli tak - to dlaczego?


---------- 20:00 ----------

cvbnm napisał(a):o realistycznosc? czy cel dodusia jest realistyczny czy tez moze niedorzeczny, (ale poki pilka w grze....)?....

ja np odbieram dodusia jak lekkiego fantaste, choc "pozytywnego"

Który cel?
Doduś (o ile wiem) przekopuje w tej chwili całe hektary i tych celów jest kilka... czy są realne okaże się, jak się dokopie do końca... lub chociaż do 3/4.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez cvbnm » 25 maja 2010, o 20:10

ktory cel? mam na mysli Kochać Ją tak, jak kochać zawsze chciałem, lecz nie potrafiłem
cvbnm
 

Postprzez biscuit » 25 maja 2010, o 20:18

ewka napisał(a):
Czy bycie (z kimś) z "wątrobami na wierzchu" jest lepsze? Łatwiejsze? Piękniejsze? Jeśli tak - to dlaczego?


ewka, zależy na jakim "byciu z kim" komu zależy

ja stawiam na autentyczność siebie oraz relacji, otwartość uczuć, prawdziwą bliskość

nie kryterium, jak najłatwiej, lepiej (dla kogo?), czy też piękniej mogę coś zaaranżować w relacji itp.

określenie "wątroba na wierzchu" na szczere ujawnianie samego siebie i konfrontowanie wobec bliskiej osoby, odbieram jako próbę zdeprecjonowania, a a nawet ośmieszenia owej autentyczności przez Ciebie

chociaż widzę pewne plusy tego gastronomicznego określenia, wreszcie w nieco pensjonarskim wątku dodusia zrobiło sie krwiście, choć na razie to tylko podroby
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez Monia0107 » 25 maja 2010, o 20:53

odeszlismy od tematu dodusia, ale dobrze, moze On sam zobaczy jak niezrozumiale opisuje sytuację w której się znalazł ... ponizej Twojego postu Ewo jest wyjaśnienie. Widać że doduś bardzo przykłada sie do poleceń psychologa ale w zastosowaniu (tak jak wielu z doświadczonych problemami ludzi ma kłopot z ich zastosowaniem- tak przynajmniej pisze (jakoś odmiennie jest w postach pisanych do miguela) Miguelowi pisze wiele i "mocno"jak nie on.
Nie zawsze Ewo należy pisać tak by piszący skwitował to "jak miło ze mnie rozumiesz..jak nikt" tak byłoby najmilej ale nie ma on wtedy szans na wybrnięcie z problemu np. jestem ruda, można tak: zaakceptuj to dobierz ubiór itp. lub tak przefarbuj włosy, miej to w nosie, można gładko albo można poddać jakiś pomysł.
Ja bez pomysłów wspomaganych lekami skończyłabym ze sobą bo słyszałam "nie rozumiem problemu" albo "wiele osób jest w tej sytuacji, nie przesadzaj", "rozumiem cię ale na razie". Doduś ma plan ale chaotycznie lub jak inni wolą poetycko o nim pisze jednoczesnie zwracając sie o pomoc. O tym właśnie pisałam jak równiez o tym ze potrafi być oceniajacy innych-miguel.
Avatar użytkownika
Monia0107
 
Posty: 251
Dołączył(a): 9 lut 2009, o 00:07

Postprzez ewka » 25 maja 2010, o 21:10

---------- 21:09 25.05.2010 ----------

biscuit napisał(a): ja stawiam na autentyczność siebie oraz relacji, otwartość uczuć, prawdziwą bliskość

A czy "wątroba w środku" z marszu robi relację nieautentyczną? Jeśli się nie potrafi - to jest się nieautentycznym? Ta bliskość jest wtedy oszukana? Sama nie wiem.

Człowiek wyspą nie do końca odkrytą
lub
Opowiedz, jak pachnie róża

Czy wszystko musi być rozpisane na nuty? Tak mi się czasami wydaje, że zbyt wielkie analizowanie robi z naszego życia seans terapeutyczny... seans za seansem, zamiast po prostu żyć i się tym życiem cieszyć.

Fakt - może być w tym naszym małym światku jakiś burdel... wtedy chyba po prostu trzeba.

Absolutnie nie deprecjonuję... ot, takie najłatwiejsze dla mnie określenie. I dość czytelne;)


---------- 21:10 ----------

Rozumiem Monia.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez biscuit » 25 maja 2010, o 21:52

ewka napisał(a): A czy "wątroba w środku" z marszu robi relację nieautentyczną?


ewka, póki co twojej "wątroby" na psychotekście nie zauważyłam

ale z tego co się orientuję, chętnie obwąchujesz cudze wywalone na wierzch wątroby

więc odpowiadając na Twoje pytanie:

teoretycznie - nie
ale w praktyce można zetknąć się z takimi przypadkami
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez ewka » 25 maja 2010, o 21:54

OK, koniec tematu.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez biscuit » 25 maja 2010, o 21:58

:kwiatek2: :kwiatek2: :kwiatek2:
Ostatnio edytowano 25 maja 2010, o 22:05 przez biscuit, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez ewka » 25 maja 2010, o 22:01

Hehe, mogłaś go zmienić, ale nie chciałaś, prawda? Ja już nie mogłam, niestety.
Ciekawe, dlaczego tak się irytujesz... no ale mniejsza. Dobrej nocy.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez biscuit » 26 maja 2010, o 00:12

---------- 22:12 25.05.2010 ----------

och, PMS mam

:kwiatek2:

dobrej nocy

---------- 00:12 26.05.2010 ----------

w kwestii autentyczności, ujawniania się z sobą w relacji z bliską osobą

"Jeśli jest coś ważnego, o czym się nie mówi, to nie można też pracować nad żadną inną ważną rzeczą."

Irvin D. Yalom (uznany autorytet w dziedzinie psychoterapii i psychiatrii, autor wielu książek, ten akurat cytat pochodzi z "Kuracji wg Schopenhauera")
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez Monia0107 » 26 maja 2010, o 04:56

:oklaski: :oklaski: :oklaski:
Avatar użytkownika
Monia0107
 
Posty: 251
Dołączył(a): 9 lut 2009, o 00:07

Postprzez doduś » 26 maja 2010, o 11:29

---------- 11:00 26.05.2010 ----------

Nooo, dziewczyny... z uwagą przeczytałem wszystko co zostało napisane podczas mojej nieobecności.
Ten wątek to dla mnie wentyl bezpieczenstwa. Nie ma sprzeczności pomiędzy mną piszącym tutaj a mną piszącym w wątku miguela. To ta sama osoba. Tutaj jednak jest miejsce, gdzie mogę popłakać, przez chwilę, nie za długo pozalić się nad sobą, wziać się w garść i walczyć dalej.
Tutaj tez mogę dać upust mojej chyba nie do konca uświadomionej pasji literackiej.
Teraz w żołnierskich słowac:
bisquit
nie jesteśmy z Żoną jak dwa obwąchujące się psy, które unikają kontaktu. Ja mam swoją terapię, Żona swoją. Każde z nas ma do przerobienia swój bagaż i do tego mam do przerobienia wspólny. Nie unikamy trudnych rozmów o uczuciach. Nie boimy się powiedzieć (piszę w liczbie mnogiej bo mam tego pewność wyniesioną z naszych rozmów) o tym, że nie potrafimy nazywać wałsnych uczuć, czy budoujemy w sobie mury. Rozmawiamy o emocjach i uczuciach. Przez 13 lat naszego zwiazku nagromadziło się mnóstwo syfu i w tej sytuacji postawienie sprawy na ostrzu noża "teraz albo nigdy" może przynieść więcej strat niż korzyści. Od początku roku nie upłynęło aż tyle czasu, żeby można było powiedzieć "potrafię unieść odpowiedzialność decyzji" Pierwszy rok, to nie jest dobry rok na wielkie zmiany i wielkie wyzwania. To powie każdy terapeuta. Jak bym to tego nie podchodził to nie zastanawiam się nad tym. Tę tabletkę biorę, łykam i nie myślę dalej nad tym. Lekarza kazał to biorę i już, bo wiem, że jeśli mi nie pomoże, to na pewno nie zaszkodzi.

Monia - czy się męczę ? To nie jest takie czarno białe. Najbardziej męczę się ze swoimi problemami. Kiedy z Żoną funkcjonujemy na płaszczyćnie dnia dzisiejszego, chwili, która jest, jest dobrze, bywam szczęśliwy. My budujemy między sobą relację krok po kroku od nowa. Uczymy się dostępności emocjonalnej i komunikacji. Wszystko krok po kroku.

odp.dorosłość kto z Was nie jest dorosły emocjonalnie gdy jest dziecko????? na ogół i również u mnie dzieciakiem w myśleniu i xzachowaniu jest Mąż u niego nic się nie zmieniło...
ale żeby żona??? proszę wyjaśnij macie priorytety?????


Oboje jesteśmy niedojrzali emosjonalnie. U nas obojga się zmienia bo oboje pracujemy nad sobą. Moze ja jestem trochę dalej bo prędzej podjąłem terapię, ale nie mnie to oceniać.
Jakie priorytety - wyrwać sie z zaklętego krędu dysfunkcyjnych rodzin, zbudowac prawdziwie bliską relację z drugą osobą, wychowac dziecko nie obardzone naszymi problemami
Piszesz w kategoriach "wszystko - nic" "czarne - białe", "wóz - przewóz" - ja wychodzę z założenia, że to co jest dobre dla mnie niekoniecznie jest dobrą metodą dla innych.

skrzywdziłem w tym tym odbuduję to spokojem, budowaniem zaufania, przytulanie to finał - nagroda a że Żona powiedziała że Cię kocha! nie wiem jaki emocjonalny bagaz słowo to niosło s\ze soba ale żebym ja to powiedziała musi duuuużo upłynać czasu a może wogóle tego nie powiem, nie jest mi to potrzebne to tylko słowo.


bardzo ładnie to opisałaś - w żołnierskich słowach opisałem co było nie tak, złożyłem jasną deklarację, wcielam w czyn pracę nad sobą a słowo kocham ? jest piękne ale dla nas czasem ważniejsze jest powiedzieć sobie, wiesz, dobrze m w tej chwili

Chłodna ocena sytuacji, odporność, stałość, spokój i pogoda ducha to cechy, które mam na co dzien w domu. Ale nie oszukuję siebie - kiedy jest mi źle mówię o tym Żonie - zama pyta gdy widzi, ze coś jest nie tak. Kiedy w naszym zachowianiu coś nam nie odpowiada, rozmawiamy tym. Rozmawiamy o emocjach i uczuciach. Po raz pierwszy prawdziwie chyba tak prawdziwie jak nigdy przedtem. to duży sukces. Nasz wspólny.

cvbnm
czy cel jest realny ? W mojej ocenie tak. Choć możliwe i pewne, ze moja ocena jest zaburzona ze względu na uzależnienie emocjonalne. Teraz każde z nas ma czas dla siebie i na siebie. Mnie uspokojenie zmącenej i pełnej gówien wody zajęło ponad 4 miesiace. Mało i dużo. Interwały nie rozmawiania o przyszłości małżenstwa dają komfort pewności powrotu do tematu i komfort nie rozdrapywania, ze dziś rano z tobą chcę być a wieczorem nie.

Moje cele ?
Moje zdrowie - funkcjonalność
funkcjonalny zwiazek z Żoną - warunek Jej zdrowie i praca nad sobą
Funkcjonalne wychowanie Córki
Bywanie szczęśliwym.

szczere ujawnienie się i konfrontację przeszliśmy na samym początku dzisiejszej drogi. To było niezbędne - prawda to podstawa związku. I szczerość jest z nami

Codziennie uczę się kochać Ją tak jak chcę i tak jak nie potrafiłem

ja stawiam na autentyczność siebie oraz relacji, otwartość uczuć, prawdziwą bliskość


to stawiamy na to samo. A z Żoną się tego uczymy

Monia

nie oceniam Miguela lecz jego zachowanie przez pryzmat moich problemów i mojej świadomości tych problemów
NIe oczekuję wyłącznie głaskania - każdy post mówiący o niezrozumieniu mnie jest dla mnie ważną wskazówką pozwalającą pamietać, że jednoznaczność przekazu ułatwia porozumienie - bądź pewna, że w domu nie zostawiam miejsca na niedopowiedzenia i domysły ale pozostawiam niezbywalne prawo d opowiedzienia "nie chcę o tym rozmawiać"

I takie moje spostrzeżenie - piszesz o mojej chaotyczności. Jak zauwazyłem Twoje posty są bardzo chaotyczne :)

Ewka pisze o tym ,co ważne w tym wypadku - w ocenie terapeutów terapeutyzowanie w domu, nasze amatorskie, w naszej obecnej sytuacji może wyrzadzić wiecej krzywdy niż dać pomocy.

"Jeśli jest coś ważnego, o czym się nie mówi, to nie można też pracować nad żadną inną ważną rzeczą."


Zgadza się. Niekoniecznie jednak to Żonie musze mówić o czymś ważnym z mojego dzieciństwa i na odwrót. Podkreślam to, że mamy mnóstwo do przepracowania problemów własnych. Miejsce na pracę nad nimi jest na terapii. Porządek własny (dający wymierny efekt) pozwoli być może na kolejny krok terapii małżeńskiej (a być może nie będzie ona potrzebna) Terapię małżeńską zresztą prowadzimy sobie sami - To szczerość i mówienie sobie prawdy ,również niemiłej.

To nie jest tak, że uprawiamy jakieś czary mary w domu. Na tyle, na ile osoby niedostępne emocjonalnie nauczyly się otwierać na tyle otwieramy się na siebie.

Uff...

Chyba nie pominąłem żadnej ważnej kwestii z Waszych wypowiedzi.

Stopień naewarstwienia naszych problemów, ich przeplatanie się jest tak mocne, że tylko delikatność, spokój i mozolna praca krok po kroku daje ,w mojej ocenie, szansę na wyplątanie się z sideł.

PS> Tutuł wątku już dawno stracił na ważności, bo dziś powinien brzmieć pomagam sobie :)

Pozdrawiam :)

---------- 11:29 ----------

PS2.

Dla wszystkich znających temat staram się unikać dwukroku :)
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: uciyotu i 139 gości