Nieustanne dialogi w głowie

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

Postprzez pszyklejony » 13 maja 2010, o 16:58

Od pierwszego momentu wiedziałem co Ci jest. Nie ma żadnego znaczenia czy kompleks jest racjonalny czy nie. Realnie wpływa na Twoje funkcjonowanie poprzez mechanizm działania psychiki. W jakimkolwiek przedsięwzięciu odwołuje się ona do tej nieświadomej warstwy osobowości. To jest poza kontrolą. Przełamywanie tych ograniczeń wymaga ogromnej ilości energii, sama wiesz najlepiej. Jedynie zmiana danych jest w stanie zmienić Twoje samopoczucie.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez Orm Embar » 13 maja 2010, o 23:03

Lunea napisał(a):Byłam notorycznie poniżana przez ojca i rzadko chwalona przez matkę.


Czy zauważasz, że teraz ... poniżasz sama siebie (w tym konkretnym przypadku poczuciem winy, że masz jakieś takie dziwne wyimaginowane rozmowy w głowie.

Masz jakiś problem i jeszcze sama siebie za ten problem naparzasz po pysku. Zauważasz to? Bo jeśli tak, to możesz chociaż ZACZĄĆ PRÓBOWAĆ wchodzić w takie swoje emocje, w których nie czujesz wobec siebie nienawiści. To trudne, ale możliwe - nie będziesz ani pierwszą, ani ostatnią istotą ludzką na tej ziemi, która zmienia samego siebie.

A tak na marginesie psychoterapia byłaby naprawdę świetnym pomysłem...

M.
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez Lunea » 14 maja 2010, o 12:25

---------- 12:20 14.05.2010 ----------

[quote="pszyklejony"]Od pierwszego momentu wiedziałem co Ci jest. Nie ma żadnego znaczenia czy kompleks jest racjonalny czy nie. Realnie wpływa na Twoje funkcjonowanie poprzez mechanizm działania psychiki. quote]

No z tym trudno się nie zgodzić. Gdyby nie miało to wpływu na moje funkcjonowanie, pewnie zignorowałabym ten problem. Pocieszam się jednak tym, że mimo wszystko twardo stoję na ziemi i ciągle jeszcze odróżniam rzeczywistość od fikcji.

Pozdrawiam
L.

---------- 12:25 ----------

Maks,

nie mam wrażenia, że się poniżam. Ja poprostu stwierdzam fakt, któremu trudno zaprzeczyć. Powodów do dumy, w obliczu takiego skrzywienia, nie mam. Co z tego, że jest to uwarunkowane psychologicznie? To żadne pocieszenie.

L.
Lunea
 
Posty: 9
Dołączył(a): 7 maja 2010, o 15:32

Postprzez Orm Embar » 22 maja 2010, o 09:49

Cześć Lunea,

Jak Twoje nieustanne rozmowy z samą sobą? Nadal tak intensywne? Jak Twoje NASTAWIENIE do Twoich rozmów w głowie - wciąż trochę zbyt dramatyczne? :wink:

najlepszego!

Maks
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez Lunea » 24 maja 2010, o 15:30

Hej,

robie wszystko, zeby nabrac dystansu do tego problemu, ale nie jest to latwe. Mysli ciagle sa. Wciaz jestem zajeta idiotycznymi fantazjami na swoj temat. Ukladam w glowie blyskotliwe dialogi, w ktorych oczywiscie bryluje. To zenujace ale silniejsze ode mnie. Staram sie jednak nie pozostawac bierna wobec tego co sie ze mna dzieje. Kiedy widze, ze wyobraznia wymyka mi sie spod kontroli, tlumacze sobie, ze jest to chore i powinnam natychmiast przestac. Takie zawstydzanie samej siebie nawet skutkuje... na chwile.
Maks, nie wiem czy moje nastawianie do tej kwestii jest zbyt dramatyczne. Ja nie dramatyzuje, poprostu czuje sie przytloczona tym, co sie ze mna dzieje. To mnie naprawde wykancza psychicznie. Mimo, ze znam przyczyne swoich problemow trudno jest mi sie pozbyc poczucia smiesznosci i absurdalnosci. Najpierw upokarzali mnie inni, a teraz to ja - przez to, co sie rozgrywa w moich fantazjach- upokarzam sama siebie.

W ogole to dzieki za zainteresowanie :) Nigdy wczesniej nie odwazylam sie poruszyc tego tematu na zadnym forum. Nawet teraz odczuwam lek, ze ktos moglby mnie zidentyfikowac. Wiem, ze to niemozliwe ale mimo to boje sie. Napisanie pierwszego posta kosztowalo mnie sporo nerwow. Mimo to bylo warto, bo czuje sie troche lepiej.

Pozdrawiam
L.
Lunea
 
Posty: 9
Dołączył(a): 7 maja 2010, o 15:32

Postprzez szczupły » 24 maja 2010, o 19:03

Witaj Lunea,

mam podobnie. Myśllę ,że u mnie zaczęło się to od tworzenia sobie pewnych wyobrażeń w swojej głowie w okresie trudnego dzieciństwa.Że zaczęło się od fantazjowania. Te dialogi w głowie to chyba pewien typ nerwicy, jak życie, rzeczywiistość stają się trudne do zniesienia, to te dialogi są takką odskocznią, tuszowaniem terazniejszych problemów, które są zbyt przytłaczające. Myślę, że u mnie to niskie poczucie własnej wartości i brak takiej radości z zycia codziennegi i nieumiejętnosc poruszania siię w tym zyciiu i czerpaniu z niego przyjjemnosci. W tych dialogach to ja kreuje swiat, jest taki jak ja chce ab był.
No cóż ,uwazam to za chore. Jednak jak mam dobry dzień i silniejjsze poczucie wllasnej wartosci, jak mam taki plan na dzien, moze dlluzej i energie to one ustaja. Sport tez pomaga, wysilek fizyczny, wtedy tyle nie mysle.

Myśleże pomoc psychoterapeutyczna by się przydała, zarówno nam obojga, bo te dialogi to skutek czegoś głębszego

pozdrawiam
szczupły
 
Posty: 36
Dołączył(a): 14 sty 2010, o 16:52

Postprzez Lunea » 24 maja 2010, o 20:40

Witaj Szczupły,

dziękuję za Twój wpis. Przeszukałam cały internet mając nadzieję, że trafię na kogoś, kto boryka się z podobnymi problemami jak ja. Nie znalazłam jednak tego czego szukałam, dlatego w końcu postanowiłam sama rozpocząć rozmowę na ten temat. Świadomość, że nie jest się samej bardzo pomaga. Ja niestety też mam wrażenie, że dialogi, które prowadzę są pokłosiem fantazji z okresu wczesnego dzieciństwa. Już wtedy zaczęłam tworzyć sobie alternatywny świat w sferze wyobraźni. To pomagało mi przetrwać najtrudniejsze chwile. Dziś gdy o tym myślę zaczynam się bać. Czy można pozbyć się problemu, którego korzenie tkwią aż tak głęboko? Przeciez to są lata zaniedbań ! Jak zaczynam wgłębiać się w ten temat, to dopada mnie poczucie takiej bezradności, że chce mi się ryczeć.
Ja również mam problem z niskim poczuciem własnej wartości i nie mam pojęcia, co zrobić, żeby je wzmocnić. Dziwne, że akurat w tej kwestii moja bujna wyobraźna kapituluje i jedyne rozwiązanie jakie mi podsuwa to ucieczka w wirtualny świat w którym próbuję się dowartościować. Tymczasem sygnały, które docierają do mnie z zewnątrz są pozytywne. Nie ma więc rzeczywistych powodów, które uzasadniałyby fakt, że czasem czuje się jak kompletne zero.

Pozdrawiam
L.
Lunea
 
Posty: 9
Dołączył(a): 7 maja 2010, o 15:32

Postprzez pszyklejony » 24 maja 2010, o 23:13

Jest to o tyle trudne, że co byśmy nie myśleli, to i tak to jest filtrowane przez tą warstwę w której siedzą te złe wzory. Jest to długi i okrężny proces zachodzenia siebie od tyłu, popełniania błędów, cofania się o 4 kroki przy jednym w przód. Terapia pomaga to przyspieszyć, jednak trzeba być gotowym do takiej drogi.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez inka24 » 28 sie 2010, o 12:55

Nietstey, mam to samo. Nazywam to tzw natręctwami myślowani, analizuję wszystko to, co się wokół mnie dzieje, analizuję co kto do mnie mówi, po co to mówi, jaki ma w tym cel, czy nie ma ukrytego zadnego podtekstu itp. Zatruwam tym swój umysł, staram się nie analizować pewnych spraw, aczkolwiek ciężko m ito przychodzi, nie jesteś sama :)
inka24
 
Posty: 11
Dołączył(a): 28 sie 2010, o 12:46

Postprzez Sinuhe » 28 sie 2010, o 15:20

Znam doskonale przerabianie sytuacji i automatyczne tworzenie scenariuszy.

Dziś to już zdecydowana rzadkość, ale kilka lat temu był to wybitnie męczący dla mnie schemat.
I miał on pewną prawidłowość:
- były to sytuacje wyłącznie negatywne
- wszystkie były związane z czyjąś postawa wobec mnie - chęcią wpływania na mnie, ocenianiem mnie, radzeniem, jakimiś spięciami, starciami itd.
- scenariusze, jakie tworzyły się w głowie zachodziły, jakby same

Z biegiem układania siebie one zanikały. Pojawiają się bardzo rzadko i dzisiaj - w sumie w 99%, jak jadę w weekendowe odwiedziny do mamy i babci i wiem, że zderzę się ze światem frustracji i żalu.
Wirtualny świat tych sytuacji, czy dialogów, to moje własne wytwory i moje własne mniej, czy bardziej negatywne nastawienie do kogoś, kreuje mi w głowie pewne schematy.
Świadomość DDA i praca nad sobą spowodowały większe poczucie wewnątrzsterowania, poczucie niezależności, brak obaw, że inni na mnie mogą i chcą wpływać. Dzięki poukładaniu wielu spraw żyję spokojnie, nie mam problemów z wyznaczaniem swojego obszaru i swojej autonomii. Poza tym w zdecydowanej większości przypadków otoczenie tą autonomię szanuje. I na pewno dziś jestem mniej podatny na stres, niż kilka lat temu, gdy DDA powodowało taki a nie inny ogląd świata, poczucie zagrożenia, nieufność itd.

Wydaje mi się, że te dialogi są objawem. Są czymś wtórnym do rzeczywistej sytuacji, do poranienia, do koślawo i nadmiernie wyrośniętych mechanizmów obronnych. W mojej prywatnej ocenie z biegiem terapii, układania swojej osoby, nauczenia się właściwego myślenia i odczuwania one zanikną.
Avatar użytkownika
Sinuhe
 
Posty: 468
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:02

Postprzez Filemon » 28 sie 2010, o 19:26

Sinuhe napisał(a):Wydaje mi się, że te dialogi są objawem. Są czymś wtórnym do rzeczywistej sytuacji, do poranienia, do koślawo i nadmiernie wyrośniętych mechanizmów obronnych. W mojej prywatnej ocenie z biegiem terapii, układania swojej osoby, nauczenia się właściwego myślenia i odczuwania one zanikną.


podzielam tę opinię, tylko że pod warunkiem, że ta terapia będzie rzeczywiście trafiała skutecznie w podłoże objawów, o których mowa...

poza tym jeszcze sądzę, że czasami tego typu "akcje w głowie" mogą być przejawem zaburzeń psychotycznych, no ale wówczas towarzyszy temu zazwyczaj więcej jeszcze innych psychotycznych objawów - w takiej sytuacji, to jednak zdecydowanie psychiatra i leki, według mnie... przynajmniej na początek...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Sinuhe » 29 sie 2010, o 09:09

Tak Filemonie - taka opcja też jest prawdopodobna.
Na szczęście w teście na pytanie:
- czy słyszysz głosy duchów, które coś ci karzą zrobić?
mogłem odpowiedzieć "nie" :P

Rozgrywanie sytuacji w głowie nie jest tożsame z dialogiem z jakimś bytem, o którym nie wie się, że na 100% nie istnieje. Świadomość tworzenia scenariuszy jest w takiej sytuacji chyba prawdopodobną miarą, że aż tak źle nie jest.
W innym wypadku sprawa ewidentnie nadaje się do specjalisty.

Na moją walkę z tematem DDA nałożyły się różne kwestie:

- wielomiesięczne, intensywne zajmowania się problemami innych ludzi, którymi winni zajmować się specjaliści
- potem nastąpiło samodzielne rozgrzebanie tematu i próby autoterapii
- jak się po czasie okazało wtedy nastąpiła kulminacja epizodu depresyjnego (okazało się, gdy już zrezygnowałem z samodzielności)
- niefajne dla mnie wydarzenie

Pani psycholog po czasie mi powiedziała, że się zastanawiała, czy nie skierować mnie do kolegi, który jest psychiatrą, bo było źle - ale zawierzyła temu, że przyszedłem do niej, gdy jakieś efekty sam już wypracowałem i obyło się bez piguł itp. Samodzielna praca jednak nie była kulą w płot. Na szczęście żyjemy w czasie dostępności informacji i łatwości kontaktu.

Nie wiem, jak daleka i czy istnieje droga od przerabiania scenariuszy, dialogów w głowie to utraty poczucia, że dzieją się one tylko w umyśle. Wydaje mi się, że raczej daleka - aczkolwiek możliwa.
Avatar użytkownika
Sinuhe
 
Posty: 468
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:02

Postprzez jagoda318 » 16 sty 2011, o 16:22

Mam to samo - ale są to raczej monologi skierowane do różnych osób, których nie mogę wygłaszać w realnym świecie a bardzo bym chciała, przeważnie w nich wyrzucam z siebie pretensje do ludzi z którymi "dyskutuję", ale nie tylko. Mam taki swój wirtualny świat, w który uciekam o ile pamiętam od dzieciństwa. Najgorzej ze czasami te rozmowy prowadzę szeptem i zapominam o obecności innych osób, co może głupio wyglądać. Ja dokładnie znam przyczynę tej mojej schizy. To syndrom środkowego dziecka z jego najprzykrzejszymi konsekwencjami.
jagoda318
 
Posty: 1
Dołączył(a): 16 sty 2011, o 15:53

Postprzez pszyklejony » 17 sty 2011, o 00:23

Myślę, że te rozmowy są normalne w sytuacji niemożliwości normalnego funkcjonowania, odnalezienia się w rzeczywistości. Później to mija.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez wiolek » 17 cze 2011, o 13:53

Witam wszystkich a szczególnie Ciebie – Lunea.
Temat, który poruszyłaś dotyczy i mnie. Ja to nazywam „tłumaczeniem się z siebie”. Całymi latami to robiłam, choć nie zdawałam sobie sprawy z wagi problemu. Było to dla mnie swoiste oczyszczenie, rozwiązanie konfliktu, jaki powstawał we mnie w konfrontacjach z innymi ludźmi. Zawsze wiązało się to z jakąś przykrością i zranieniem, którego się ktoś dopuścił a ja nie miałam odwagi się wybronić. Dziś powiem tak: z obawy przed odrzuceniem, pozwalałam „na sobie jeździć”. Byłam miła, grzeczna i zawsze przytakująca. Kiedy ktoś mnie skrytykował lub coś mi zarzucił najczęściej usuwałam się w kąt - tam trochę sobie popłakałam a potem dla oczyszczenia tłumaczyłam. Kiedy chodziłam do podstawówki pisałam listy do koleżanek. Śmiały się potem ze mnie, więc zrezygnowałam z pisania i przerzuciłam się na wewnętrzne monologi. Jakoś pomagało ale nic nie zmieniało w stosunkach międzyludzkich, bo niby jak. Mój problem był, a może nadal jeszcze jest wielowątkowy: trudne dzieciństwo, niska samoocena, poczucie bezradności, strach przed odrzuceniem, chore przekonania. Potrzebowałam ludzi mi przyjaznych. Ich akceptacja i życzliwość sprawiały, że jakoś dawałam ze sobą radę. Koszty były jednak duże, zbyt duże. Bazowałam tylko na wyobrażeniach i kiedy sił zabrakło moje życie okazało się wielkim rozczarowaniem. Brak umiejętności, brak miłości własnej i wiele innych braków doprowadziły do zagubienia i totalnej rozsypki. Podjęłam walkę i udałam się na terapię. Warto było.
wiolek
 
Posty: 1
Dołączył(a): 17 cze 2011, o 13:43

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 10 gości