Californio,
ten post pisze specjalnie dla Ciebie, z tego wzgledu żebyś nie popełniła blędu. Kiedys byłam tu częstym gościem, pisałam o swojej zazdrości o faceta itd, byłam tu tak dawno, że moje konto było nieaktywne
.
Ale przejdę do sedna, napiszę Ci jak było ze mną. Jestem w związku już od 6 lat, podkreśle to jestem, ponieważ rozstawaliśmy się kilka razy, 2 albo 3 nie pamietam. Za pierwszym razem cierpiałam, wydzwaniałam, prosiłam o powrót, nie spałam, nie jadłam, nie było ze mną kontaktu, tylko wiedziałam, że on mnie kocha a rozstaliśmy się przez głupotę, ale to był początek naszej znajomości. Wróciliśmy do siebie i było super, ale po jakims czasie znowu kryzys, rozstaliśmy się, ja oczywiście szalałam i myślałam, że to koniec naprawdę, bo był nieugięty, wymyślałam różne sposoby na kontakt i się udało wróciliśmy do siebie znowu. Kilka miesięcy po powrocie, a nie było idealnie okazało się, że jestem w ciązy. Wiesz (wiecie) jak ja tego dziecka nie chciałam, wiedziałam, że nie będzie tak jak to sobie wymarzyłam, z reszta nie raz zastanawiałam się dlaczego do siebie wróciliśmy. On się cieszył bardzo, chciał tego dziecka bardziej niż ja. a ja się bałam, ale miałam nadzieję, że będzie ok, myliłam się. Nie jest źle, ale czuje, że to nie to. Mała ma teraz 16 miesięcy, a ja jak jest cos nie tak poprostu wyładowuję sie na niej, nawet nie wiecie jak to boli później jak mi przzejdzie zlość, że mogłam sie tak zachować w stosunku do tak niewinnej istotki. Nie mówię on jest tyranem, ale wkurzają mnie pewne rzeczy u niego i mimo, że wiem, że mnie kocha i ja go tez kocham, nie ukrywam, to brakuje mi czegos w tym cholernym związku.
Ale nie chciałam tu pisac o swoim związku, chciałam żebyś sie w to nie pakowała dalej zwłaszcza, że widzę, ze jest chyba troche lepiej. Twój Piotrek zachowuje sie tak jak mój, chodzi mi o te zrywania, to jest bez sensu, tak sie problemu nie rozwiąże, ale dla nich tak jest najłatwiej. jeżeli nie chcesz życia typu praca, dziecko, dom itp to odpuśc sobie bo prędzej czy póżniej będziesz żałować, a życie nie polega na tym. Kocham go, kocham córkę, ale zdarza się, że słyszę, że jesteśmy razem dla niej i są momenty, że w to wierzę,chociaż mam nadzieję, że pwoód jest inny, że chodzi o uczucie. Naprawdę przemyśl sobie to jeszcze raz, może lepiej teraz troche pocierpieć, a później byc szczęśliwym, tak poprostu.
Ps. Też mi się wydawało,że bez niego nic już nie ma sensu, nawet psa obwiniałam za rozstanie, że nikt nie będzie w stanie go zastąpić, a teraz oddałabym wiele, żeby pobyć z kims innym, przekonać się, ale to chyba doprowadzi mnie do zdrady hehehe, tyle, że to wątek na inny raz.
Pozdrawiam Cie serdecznie