Jakiś problem z alkoholem

Problemy związane z uzależnieniami.

Postprzez heksa » 13 maja 2010, o 17:59

No tak, w sumie to masz rację. Chodziło mi też o to, że w niektórych sytuacjach należy podjąć jakąś decyzję albo zachować spokój pomimo silnych emocji, a ja nie potrafię ich wyciszać. (Eh zawsze miałam problem z ubieraniem myśli w słowa.) Mąż od zawsze powtarza mi, że zachowuję się jak dzieciak, psychoterapeutka też to stwierdziła- że jestem niedojrzała. Wytłumaczyłam to sobie właśnie tak, że chodzi o te emocje, które odgrywaja w moim życiu zbyt wielka rolę.

Ogólnie u mnie bez zmian, nie ma awantur, ale w tym miesiącu był jak narazie tylko 1 dzień bez alkoholu.. Czyli norma. Ze wszystkim jestem sama, z zakupami, porządkami, opieką nad dzieckiem...

Wczoraj przenosiliśmy kilka mebli. Mąż wściekał sie, że nie umiem iść szybko ze sporym ciężarem, więc zwróciłam mu uwagę, że nie jestem 100-kilowym facetem tylko nie bardzo umięśnioną kobieta. Zaśmiał się i stwierdził: kobietą?? z której strony?? Gdy zauważył, że zrobiło mi się przykro dodał: no dobra, może i kobietą, ale za to jaką głupią..
Tak to u mnie jest. Wiem, że to nie na temat, ale bardzo dobrze ukazuje jaki stosunek ma do mnie mój mąż. Dodam, że był po kilku piwach, czyli jak zwykle.

Wiem, wiem, że to nie jest chyba odpowiednie miejsce na ten mój temat. Zaczęlam od alkoholu, ale w sumie to chyba jednak ze złej str do problemu podeszłam. zawsze w końcu wracam do rozmyślań nad soba i skupiam się na tym. Szkoda że nie ma tu działu: problemy emocjonalne i ze sobą samym. Chyba tylko tam bym pasowała.. :(
heksa
 
Posty: 16
Dołączył(a): 16 kwi 2010, o 22:17

Postprzez pszyklejony » 13 maja 2010, o 18:46

Dużo zależy od typu systemu nerwowego, niektórzy są pobudliwi z natury. Domyślam się, że w sumie dobrze myślisz. Poprzez emocje masz kontakt z tą wewnętrzną warstwą swojej osobowości. Emocje to efekt działania bodżca i porównania go z obrazem swojego ja. Teraz "tylko" trzeba się domyślić co tam jest zapisane, na jakie bodżce reaguje i porównać z prawidłowym wzorem, który Ci "pokaże" psycholog. No nie jest to takie łatwe.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez heksa » 22 maja 2010, o 23:51

Nie lubię tej "wewnętrznej warstwy swojej osobowości". Chcę mieć siłe. powiedzieć: dość!! nie zasługuję na to!! Chcę na to nie zasługiwać, chcę siebie kochać i szanować, chcę znaleźć sposób na wyciszenie się, na cieszenie się życiem i każdym nowym dniem. Nie chcę liczyc godzin do zmierzchu, kiedy wreszcie będę mogła położyć się spać...
Mam dość!

Podły nastrój :(
heksa
 
Posty: 16
Dołączył(a): 16 kwi 2010, o 22:17

Postprzez pszyklejony » 23 maja 2010, o 00:09

To dobrze. Tylko więcej pokory, to nie jest takie łatwe. Jeszcze sie pomęczysz.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Re: Jakiś problem z alkoholem

Postprzez ophrys » 25 maja 2010, o 22:42

heksa napisał(a):Mój mąż lubi sobie wypić. Nie przychodzi do domu zalany, nie obija się o meble, nie urywa mu się film, nie bije mnie, nie przepuszcza całej wypłaty na picie..
Mój mąż często powtarza, szczególnie w złości, że to moja wina, że gdybym była normalna, to nie pił by w ogóle, że miałby ochotę wracać szybko do domu, gdyby czekała na niego pogodna i uśmiechnięta zona :( Może ma rację..
Widziałam już wielu alkoholików. Nie, mój mąż nie jest jednym z nich- tak mi coś w środku podpowiada.


Heksa, nie trzeba zataczać się i upadać na meble aby być alkoholikiem. A słowa Twojego męża, że to dlatego, że są koledzy, że to Twoja wina... To typowe zaprzeczanie, że on ma problem i zrzucanie odpowiedzialności na innych.
Taki objaw dość często występuje u alkoholików.

Nie napiszę, że mąż na pewno jest alkoholikiem - tego nie wiem, ale nawet pytanie psychologa może być wskazówką, że jednak jest tak istotnie...

W moim własnym odczuciu, to juz alkoholizm, a Ty jesteś współuzależniona.

Poniżej kilka linków:
http://pracowniapsychologiczna.republik ... oalkoh.htm
http://www.alkoholizm.jawnet.pl/viewtopic.php?t=2799

Pozdrawiam Cię i życzę dużo siły.
Avatar użytkownika
ophrys
 
Posty: 1346
Dołączył(a): 10 paź 2008, o 14:18

Postprzez heksa » 30 maja 2010, o 18:29

ophrys dziękuję,

Kiedyś rzeczywiście winiłam jego towarzystwo. Dziś już wiem, że to nie tak. dziś idzie do baru nawet wtedy gdy nie umawia się z nikim, może siedzieć sam, albo z jakimiś starszymi panami, stałymi bywalcami, zawsze ktoś się znajdzie, a jak nie to zostaje barowy tv i kufel piwa do towarzystwa. Zawsze to i tak lepiej niż towarzystwo żony :(

Jakoś zobojętniałam ostatnio. Czasem nawet się cieszę, że wychodzi.. Nie wiem, tak mi wszystko jedno, zakopałam się gdzieś w swoich smutkach i jednego czego dziś chcę to święty spokój.
heksa
 
Posty: 16
Dołączył(a): 16 kwi 2010, o 22:17

Postprzez ophrys » 30 maja 2010, o 20:11

Heksa, z tego co piszesz ja coraz bardziej optuję za tym, że Twoj mąż ma przynajmniej początki choroby alkoholowej.
Mam nadzieję, że zajrzałaś do podanych linków.

Teraz powinnaś myśleć o sobie. Alkoholikowi nie pomożesz, najwyżej pogrążysz się sama.

Spotkania z terapeutą to dobry pomysł, myslę, że warto abyś do tego wróciła.
Gdy zajmiesz się sobą, to mąż w końcu ma szansę zorientować się, że coś złego dzieje się między wami, że oddalasz się od niego. A jeśli nie...

To będziesz miała informację (niezwykle bolesną, ale lepiej cierpieć trochę niż całe lata), że alkohol jest dla niego ważniejszy niż rodzina.

I myśl o dziecku - w jakiej rodzinie będzie się wychowywać...

Pozdrawiam Cię :kwiatek2:
Avatar użytkownika
ophrys
 
Posty: 1346
Dołączył(a): 10 paź 2008, o 14:18

Postprzez heksa » 31 maja 2010, o 14:31

Ophrys, do linków zajrzałam, a nawet przeczytałam :)

Zdaję sobie sprawę, że jedyne, co mogę zrobić, to zająć się sobą. Chciałabym umieć odciąć się od jego zachowań i słów, nie brać sobie tego do serca, nie obwiniać się, nie uzależniać swojego samopoczucia od jego humorów i stosunku do mnie.. itp itd..
Ale jak na razie nie potrafię. Mimo wszystko myślę, że gdzieś w tym wszystkim jest sporo mojej winy.
Moje poczucie własnej wartości leży i kwiczy, więc nie potrafię z pełnym przekonaniem powiedzieć, że na to nie zasłużyłam.

Co do terapii, to nie umiem się zdecydować. dużo mnie ona kosztowała, nie mam chyba dość siły. Poza tym dla męża był to dowód mojej choroby psychicznej i powód do tego, by obrażać. no i prawie za każdym razem batalia o to, żeby został z dzieckiem, żebym ja mogła wyjść..

Nie potrafię się zmobilizować, nie mam siły na codzienne obowiązki, a co dopiero na ciężką pracę nad sobą. Wiem, że to konieczne, wiem.. Staram się ale chyba za mało.


PS. najgorsze jest to, że nie dopuszczam do siebie myśli, że to mogą być początki choroby. Za każdym razem włącza mi sie wtedy myslenie: nie to tylko ucieczka ode mnie. Gdyby nie to, jak ciężko mu ze mną żyć, piłby dużo mniej itp Jakbym sama siebie karała za coś takim myśleniem.
Jak tu wytrzymać z kimś tak żałosnym i słabym :(
heksa
 
Posty: 16
Dołączył(a): 16 kwi 2010, o 22:17

Postprzez ophrys » 31 maja 2010, o 20:37

---------- 20:17 31.05.2010 ----------

Heksa, jak czytam Ciebie, to widze siebie sprzed paru lat. Poczucie winy, niemoc, uzależnianie swojego samopoczucia i sprawczości od innych...

Odpowiem po kolei na to, co napisałaś.

heksa napisał(a):Zdaję sobie sprawę, że jedyne, co mogę zrobić, to zająć się sobą. :(


To jest juz bardzo dużo! Skoro wiesz, że realny wpływ masz tylko na swoje postępowanie, a nie partnera!

heksa napisał(a):Chciałabym umieć odciąć się od jego zachowań i słów, nie brać sobie tego do serca, nie obwiniać się, nie uzależniać swojego samopoczucia od jego humorów i stosunku do mnie.. itp itd..
Ale jak na razie nie potrafię. Mimo wszystko myślę, że gdzieś w tym wszystkim jest sporo mojej winy. :(


Po pierwsze, dopiero jak będziesz miała wyższe poczucie własnej wartości, to zaczniesz polegać na własnej opinii na temat siebie - wierz mi, to da się zrobić :-)
Po drugie, to, że jesteś tym kim jesteś, to nie Twoja wina, lecz wpływ domu rodzinnego, który ukształtował Cię tak, a nie inaczej. Z reguły problemy z poczuciem własnej wartości, oraz wchodzenie w trudne związki to domena DDA lub DDD (nie wiem czy znasz te terminy Dorosłe Dzieci Alkoholików i Dorosłe Dzieci z rodzin Dysfunkcyjnych - za tym może stać coś tak pozornie banalnego jak ciągła nieobecność ojca w domu...)

heksa napisał(a):Co do terapii, to nie umiem się zdecydować. dużo mnie ona kosztowała, nie mam chyba dość siły. Poza tym dla męża był to dowód mojej choroby psychicznej i powód do tego, by obrażać. no i prawie za każdym razem batalia o to, żeby został z dzieckiem, żebym ja mogła wyjść :(


Terapia boli... Nie będę Cię oszukiwać, że jest inaczej, bo na niej wywleka się to co jest nieprzepracowane, schowane i wyłażi, a wtedy trzeba się z tym skonfrontować, dotknąć...
Boli, ale warto.

heksa napisał(a): Nie potrafię się zmobilizować, nie mam siły na codzienne obowiązki, a co dopiero na ciężką pracę nad sobą. Wiem, że to konieczne, wiem.. Staram się ale chyba za mało. :(


To mi wygląda lekko depresyjnie co piszesz, ale nie dziwię się. Masz małe dziecko i brak wsparcia w mężu, codzienne problemy mogą przytłoczyć.
Tym bardziej proponuję Ci jakąś terapię albo na przykład grupę wsparcia.

heksa napisał(a):Jakbym sama siebie karała za coś takim myśleniem.
Jak tu wytrzymać z kimś tak żałosnym i słabym :(


Nigdy, przenigdy nie mów ani nie myśl o sobie źle!
Myśl jest energią, po co wkładać energię w coś destrukcyjnego?
Przeciez działasz najlepiej jak możesz każdego dnia, mając do dyspozycji takie środki i możliwości jakie danego dnia masz.
Kazałabyś tańczyć osobie z jedną nogą? To dlaczego od siebie wymagasz więcej niż w danej chwili możesz?
Za to każdego dnia powiedz sobie coś dobrego - to wzmacnia :kwiatek:

Daję jesze jednego linka. Tam jest masa dobrych artykułów w Czytelni, grupy wsparcia, warsztaty.
http://www.kobieceserca.pl/

---------- 20:37 ----------

Zapomniałam :-)

heksa napisał(a):Co do terapii, to nie umiem się zdecydować. dużo mnie ona kosztowała, nie mam chyba dość siły. Poza tym dla męża był to dowód mojej choroby psychicznej i powód do tego, by obrażać. :(


Znam to z własnego doświadczenia. Jeśli potrzebuję terapii, to wmawiał mi, że ze mną nie tak, a on normalny.

Teraz widzę, że to był lęk. Lęk mężczyzny, że terapeuta po pierwsze pomoze podnieść się ofierze (Tobie czy kiedyś mnie) i wzmocnić poczucie własnej wartości.
A przecież nie da się pomiatać kimś, kto wie ile jest wart, bo sobie na to pomiatanie nie pozwoli.
A po drugie terapeuta pomoże otworzyć ofierze oczy na to, że związek nie jest taki jaki powinien być. No i co będzie jak taka ofiara się uwolni? Na kim ten "biedny, niekochany, niedoceniany" facet będzie się wieszał życiowo, finansowo, emocjonalnie...

Taki facet zrobi naprawdę dużo abyś mu się nie wyrwała, w końcu już sporo zainwestował w zrobienie z Ciebie ofiary...
Avatar użytkownika
ophrys
 
Posty: 1346
Dołączył(a): 10 paź 2008, o 14:18

Poprzednia strona

Powrót do Uzależnienia

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 80 gości