witam,
dawno tu nie pisalam, bo juz nawet mi sie w miare ukladalo. jednak ostatnio mam niemale problemy na studiach, wiec swiat znowu zaczyna mi sie walic. moze krotko opowiem, o co chodzi:
otoz mam od bardzo dawna, od paru lat konkretnie, problemy z pamiecia i koncentracja. zastanawiam sie, czy to moze byc wina moich przejsc depresyjnych. z tego co kiedys gdzies wyczytalam( nie pamietam juz gdzie), przewlekla depresja moze doprowadzic do problemow tego typu.
ciezko mi idzie wkuwanie, chocbym z tysiac razy przeczytala ten sam tekst, to pozniej mam problemy zeby go odtworzyc.
moje pytanie: czy to musi mnie skazac na kleske na uczelni?czy moze wykladowcy powinni byc bardziej tolerancyjni?czy to moja wina, ze mam klopoty z zapamietywaniem?moze po prostu powinnam podejsc do tego tak, jak profesorowie: jestem matolem i nie warto mi dawac nastepnej szansy?
moi profesorowie sa naprawde bezwzgledni i nie chca nawet slyszec o jednej poprawce wiecej...a ja jestem prawie na 4tym roku i ciezko mi sie zegnac ze studiami...chyba bede miala nawrot...;(