sex z prezesami...

Problemy natury seksualnej.

Postprzez Abssinth » 13 maja 2010, o 14:29

wuweiki....

to, co napisalas do Maksa (BTW,hej Smoczycho, daaaawno Cie nie bylo - :buziaki: )

sa tacy faceci na tym swiecie...od ponad dwoch lat dziele zycie z kims wlasnie takim...no, kurcze, sa. Nie poddawaj sie :)
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Justa » 13 maja 2010, o 14:42

Abss, wuweiki, ja też dzielę codzienność z podobnym typem. Więc nie warto się poddawać. ;-)

P.S. Ale imienia i adresu nie podam. 8) :wink:
Justa
 
Posty: 1884
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:06

Postprzez wuweiki » 13 maja 2010, o 20:38

Abssinth, Justa - dzięki! Ale nie chcę już.
Przeżyłam przepiękne chwile, było ale się zmyło - jak to już kiedyś usłyszałam.
Teraz jest teraz. Nie wiem co będzie. Nie czekam już na nikogo. Teraz jest czas dla mnie, bo nie wiem ile mi go zostało - a któż to wie?
Jestem jak Oskar, choć nie mam obok siebie pani Róży :-) no i nie ma już błękitnoskórej Peggy Blue ... to znaczy jest, ale nie dla mnie. I właściwie się cieszę, bo najważniejsze aby była szczęśliwa :-)

A to wszystko trochę na odwrót ;-) tak przekornie napisałam, no ale ja nie bardzo wiem co mówię .... jestem tylko marnym robakiem :-D

pozdrowienia! dbajcie dziewczyny o ten skarb.

p.s. aha, żeby nie było ;-) czuję spokój jak nigdy dotąd, więc to nie żale ani ponurość, a wręcz odwrotnie. Bo tak jak w tej przypowieści - "szczęście-nieszczęście - któż to wie". Coś się stało bardzo bolesnego, ale jednocześnie ważnego i wartościowego - najpiękniejsza lekcja mojego życia :-) taki podarunek od losu, otrzymałam najcenniejszy skarb, nauczyłam się jak go nie posiadać i teraz już jestem zupełnie spokojna. To co pisałam do Maksa - było wczoraj. To też się zmyło {a'props - ale tu w naturze pada! a u was?}. Dziś już wiem - warto wierzyć w ludzi. A najbardziej warto kochać i się tego nie bać. Po prostu :-)

pa paaaa !

- Peggy Blue.
Peggy Blue to niebieska dziewczynka. Mieszka w przedostatniej sali, na końcu korytarza. Uśmiecha się miło, ale prawie się nie odzywa. Wygląda jak wróżka, która wpadła na chwilę do szpitala, żeby odpocząć. Ma skomplikowaną chorobę, niebieską chorobę, jakiś problem z krwią, co powinna płynąć do płuc, ale nie płynie i przez to skóra nabiera niebieskawej barwy. Czeka na operację mającą sprawić, że stanie się różowa. Ja uważam, że to szkoda, Peggy Blue bardzo mi się podoba w błękitach. Jest wokół niej wielka cisza i mnóstwo światła, człowiek ma wrażenie, że wchodzi do kaplicy.
- Powiedziałeś jej o tym?
- Przecież nie stanę przed nią i nie powiem: „Peggy Blue, bardzo cię lubię”.
- Owszem. Czemu tego nie robisz?
- Nie wiem nawet, czy ona wie o moim istnieniu.
- Tym bardziej.
- Widzisz, jak wyglądam? Musiałaby lubić istoty pozaziemskie, a w to raczej wątpię.
- Mnie się bardzo podobasz, Oskarze.
Trochę mnie tym ciocia Róża speszyła. Miło jest słyszeć takie rzeczy, człowiek dostaje gęsiej skórki, tylko że nie bardzo wiadomo, co odpowiedzieć.
- Nie chcę jej czarować wyglądem, ciociu.
- Co do niej czujesz?
- Chciałbym bronić jej przed duchami.
- Jak to? Są tutaj duchy?
- Tak. Co noc. Budzą nas, nie wiadomo dlaczego. Cierpimy, bo nas szczypią. Boimy się, bo ich nie widać. Trudno nam z powrotem zasnąć.
- A do ciebie często przychodzą?
- Nie. Ja mam głęboki sen. Ale nieraz słyszę, jak Peggy Blue krzyczy w nocy. Chciałbym jej bronić.
- Idź i jej to powiedz.
- I tak nie będę mógł tego robić, bo w nocy nie wolno nam wychodzić z pokojów. Takie są przepisy.
- A czy duchy znają te przepisy? Na pewno nie. Więc skoro usłyszą, jak obiecujesz Peggy Blue, że będziesz stał na warcie, aby jej przed nimi bronić, nie ośmielą się przyjść dzisiaj wieczór.
- Uhu...
- Ile masz lat, Oskarze?
- Nie wiem. Która godzina?
- Dziesiąta. Zbliżasz się do piętnastu lat. Nie sądzisz, że czas już mieć odwagę wyrazić swoje uczucia?
O wpół do jedenastej zdecydowałem się i poszedłem pod drzwi jej pokoju, które były otwarte.
- Cześć, Peggy, to ja, Oskar.


To tyle, Panie Boże. Nie wiem, o co Cię prosić dziś wieczorem, bo to był piękny dzień. Chociaż tak. Spraw, żeby jutrzejsza operacja Peggy Blue przebiegła pomyślnie. Nie tak jak moja, jeśli rozumiesz, co chcę powiedzieć.
Do jutra, całusy, Oskar.
PS: Operacje to nie są sprawy duchowe może nie masz tego na składzie. Więc spraw, żeby niezależnie od tego, jaki będzie wynik operacji, Peggy Blue dobrze go przyjęła. Liczę na Ciebie.


Dzisiaj miałem między czterdzieści a pięćdziesiąt lat i narobiłem mnóstwo głupstw.
Opowiem Ci o tym krótko, bo szkoda czasu. Peggy Blue czuje się dobrze, ale ta Chinka nasłana przez Pop Corna, która teraz nie może mnie ścierpieć, przyszła do niej i wypaplała, że pocałowałem ją w usta.
No i Peggy powiedziała mi, że między nami wszystko skończone. Protestowałem, mówiłem jej że z Chinką to był błąd młodości, że to było na długo przed nią i że nie może do końca życia wypominać mi przeszłości.
Ale ona była nieugięta. Zaprzyjaźniła się nawet z Chinką, żeby mi zrobić na złość, i słyszałem, jak razem chichoczą.
Więc kiedy Brigitte, ta z downem, która zawsze się do wszystkich klei, bo u mongołów to normalne, są bardzo uczuciowi, przyszła do mnie przywitać się, pozwoliłem jej całować się wszędzie. Szalała z radości, że jej pozwalam. Zachowywała się jak pies, który wita swojego pana. Problem tylko w tym, że na korytarzu był Einstein, który może ma wodę w mózgu, ale na pewno nie ma klapek na oczach. Wszystko widział i zaraz poszedł opowiedzieć Peggy i Chince. Wszyscy na piętrze mówią teraz, że latam za kobietami, a przecież nawet nie ruszyłem się z pokoju.
- Nie wiem, co mnie podkusiło, ciociu, z Brigitte...
- Tak zwany demon południa, Oskarze. Dopada mężczyzn między czterdziestym piątym a pięćdziesiątym rokiem życia: chcą się upewnić, sprawdzić, czy podobają się jeszcze innym kobietom oprócz tej, którą kochają.
- No dobrze, jestem normalny, ale też baran ze mnie, no nie!
- Tak. Jesteś najzupełniej normalny.
- Co powinienem zrobić?
- Kogo kochasz?
- Peggy. Tylko Peggy.
- To powiedz jej.


....


Szanowny Panie Boże,

Peggy Blue opuściła szpital. Wróciła do domu. Nie jestem głupi, wiem, że już nigdy jej nie zobaczę.
Nie będę do Ciebie pisał, dlatego że mi smutno. Przeżyliśmy razem życie, Peggy i ja, a teraz zostałem sam i leżę w łóżku łysy, stary i zmęczony. Ohydnie jest się starzeć.
Dzisiaj przestałem Cię lubić.
Oskar.




Szanowny Panie Boże,

Dziękuję, że przyszedłeś.
Wybrałeś dobry moment, bo czułem się bardzo źle. Może zresztą obraziłeś się na mnie za wczorajszy list...
Kiedy się obudziłem, pomyślałem, że mam dziewięćdziesiąt lat i obróciłem głowę w stronę okna, żeby popatrzeć na śnieg.
I wtedy poczułem, że przychodzisz. Był ranek. Byłem sam jeden na ziemi. Było tak wcześnie, że ptaki jeszcze spały, i nawet pielęgniarka z nocnej zmiany, pani Ducru, musiała sobie kimnąć, Ty jednak próbowałeś stworzyć świt. Ciężko Ci szło, ale nie dawałeś za wygraną. Niebo stawało się coraz bledsze. Nasycałeś powietrze bielą, szarością, błękitem, odpychałeś noc, wskrzeszałeś świat. Bez wytchnienia. Wtedy zrozumiałem, czym się różnimy: Ty jesteś niezmordowany! Nie wiesz, co to zmęczenie. Pracujesz na okrągło.
Dzień, proszę bardzo! Noc! Wiosna! Zima! Peggy Blue! Oskar! Ciocia Róża! Masz zdrowie!
Zrozumiałem, że jesteś obok. Że zdradzasz mi swój sekret: codziennie patrz na świat, jakbyś oglądał go po raz pierwszy.
Więc posłuchałem Twojej rady i pilnie wykonałem polecenie. Po raz pierwszy. Wpatrywałem się w światło, w kolory, drzewa, ptaki, zwierzęta. Czułem, jak powietrze wpada mi w nozdrza i sprawia, że oddycham. Słyszałem głosy rozbrzmiewające w korytarzu jak pod kopułą katedry. Czułem, że żyję. Drżałem z rozkoszy. Co za radość żyć. Byłem zachwycony.
Dziękuję Ci, Panie Boże, że to dla mnie zrobiłeś. Miałem wrażenie, że bierzesz mnie za rękę i wprowadzasz w sam środek tajemnicy, by zgłębiać tajemnicę. Dziękuję.
Do jutra, całusy, Oskar.
PS: Moje życzenie: mógłbyś zrobić to jeszcze raz dla moich rodziców? Ciocia Róża już pewnie wie. I może dla Peggy, jeśli starczy Ci czasu...


:-)
Dobranoc!
wuweiki
 

Postprzez cvbnm » 13 maja 2010, o 22:03

co do wuweiki ...
nie wiem wlasciwie co napisac, ale cytat znalazlam ktory lubie:

Zdawaj sobie sprawę ze swoich ran. Nie pomagaj im rosnąć, niech się zaleczą - stanie się to jedynie wtedy, gdy zajmiesz się korzeniami. Im mniej głowy, tym łatwiej goją się rany; bez głowy nie ma ran. Żyj bez głowy. Żyj jako istnienie totalne i przyjmuj rzeczy takimi, jakie są. Spróbuj choć przez dwadzieścia cztery godziny: totalna akceptacja, cokolwiek nastąpi. Ktoś cię obrazi, przyjmij to, nie reaguj i zobacz, co się stanie. Nagle poczujesz przepływ energii, jakiej nigdy wcześniej nie czułeś.

jakos tak moze bez sensu
serdecznosci
cvbnm
 

Postprzez wuweiki » 13 maja 2010, o 22:11

cvbnm napisał(a):Zdawaj sobie sprawę ze swoich ran. Nie pomagaj im rosnąć, niech się zaleczą - stanie się to jedynie wtedy, gdy zajmiesz się korzeniami. Im mniej głowy, tym łatwiej goją się rany; bez głowy nie ma ran. Żyj bez głowy. Żyj jako istnienie totalne i przyjmuj rzeczy takimi, jakie są. Spróbuj choć przez dwadzieścia cztery godziny: totalna akceptacja, cokolwiek nastąpi. Ktoś cię obrazi, przyjmij to, nie reaguj i zobacz, co się stanie. Nagle poczujesz przepływ energii, jakiej nigdy wcześniej nie czułeś.

DZIĘKI! otóż to :-) .... dla mnie - bardzo z sensem, też tak to widzę.
Nawzajem, serdecznie :-)
wuweiki
 

Postprzez laissez_faire » 14 maja 2010, o 18:10

(...) codziennie patrz na świat, jakbyś oglądał go po raz pierwszy. (...)


i codziennie na nowo odczuwaj to samo rozczarowanie?
boję się ludzi, którzy uciekają przed treścią w panteistyczne zjednanie z siłami wyższymi... ułudna harmonia mnie przytłacza; wybrałem się kiedyś z moim niewszczęciem w góry, kazał mi kontemplować przyrodę... ja chciałem cieszyć się jego obecnością... nie mogłem, stanęły między nami powietrze, drzewa, kamienie, mchy, owady, promienie słoneczne...
laissez_faire
 
Posty: 472
Dołączył(a): 10 lut 2009, o 20:47
Lokalizacja: Wroclaw

Postprzez cvbnm » 14 maja 2010, o 18:30

(...) codziennie patrz na świat, jakbyś oglądał go po raz pierwszy. (...)


i codziennie na nowo odczuwaj to samo rozczarowanie?


ha ha ha niezle....

dobrze ze noworodki nic nie wiedza o rozczarowaniu uf

po raz pierwszy to mi sie kojarzy z "bezzalozeniowoscia"
nie mozna czuc sie rozczarowanym bez zalozen
rozczarowanie to efekt tego ze zalozenia nie sa prawda... czy cos tam
cvbnm
 

Postprzez Loki86 » 15 maja 2010, o 03:42

Tak się zapytam z ciekawości bo mi się nie chce szperać całego wątku. Wyszło czy to jakiś troll się bawi czy faktycznie sytuacja z prezesami była prawdziwa ??
Avatar użytkownika
Loki86
 
Posty: 556
Dołączył(a): 17 maja 2007, o 00:58
Lokalizacja: z tąd;d

Postprzez sikorkaa » 15 maja 2010, o 09:00

a jak to ma niby wyjsc? :shock: nikt chyba sledztwa nie przeprowadzal
sikorkaa
 

Postprzez Loki86 » 15 maja 2010, o 13:29

Dobra to inaczej sformułuje pytanie. Wdała się w dyskusję osoba która opisała zajście ??
Avatar użytkownika
Loki86
 
Posty: 556
Dołączył(a): 17 maja 2007, o 00:58
Lokalizacja: z tąd;d

Postprzez melody » 15 maja 2010, o 13:43

Autorka tematu zostawiła tutaj pięć postów, w których m.in. odpowiedziała mi na moje pytania (pofatygowałbyś się Loki, żeby chociaż tyle sprawdzić :? )
melody
 

Postprzez sikorkaa » 9 cze 2010, o 11:07

---------- 14:05 15.05.2010 ----------

temat nie jest dlugi wiec jakies 10 min i mozesz sobie sprawdzic czy Autorka sie w dyskusje wdala czy tez nie ... nietrudne prawda? a jeszcze mel z podpowiedzia przyszla to mjuz w ogole bulka z maslem ;)

---------- 11:07 09.06.2010 ----------

karoo zagladasz tu jeszcze czasem? nie wiem czy sploszyla Cie reakcja niektorych forumowiczow czy to raczej Twoja niemoznosc poradzenia sobie z problemem spowodowala Twoje milczenie, niemniej jestem ciekawa jak sobie radzisz teraz? opadly juz emocje? zdolalas sie pozbierac? :pocieszacz: sciskam mocno :kwiatek:
sikorkaa
 

Postprzez karoolcaa20 » 10 cze 2010, o 09:37

Heh hej :) dzisiaj zajrzałam pierwszy raz od 2-3 tyg :) byłam niedostępna bo byłam za granica troche odpoczac od tego wszystkiego. Spędziłam wolny czas w gronie najblizszych i moglam troche sie wyluzowac :)
Na dzien dzisiejszy radze sobie z tym, jestem na pewno silniejsza psychicznie i emocjonalnie. Z chłopakiem mi sie nie układa i powodem nie jest "moj wyskok" tylko nasze charaktery, oboje mamy silna osobowosc co komplikuje pewne rzeczy. Jestesmy uparci i nie lubimy kompromisu, czego efektem sa ciagle klotnie i nieporozumienia. Zastanawiam sie nad podjeciem decyzji o byciu SAMEJ :) mysle jestem juz na to gotowa i wydaje mi sie ze bedzie mi z tym duzo lepiej.
Jest jeszcze coś, jeden z NICH, jak bylam na wyjezdzie odezwal sie i wypytywal gdzie jestem i co porabiam. Dalam mu jasno do zrozumienia ze jestem na Majorce i nie mam ochoty na rozmowe. Zastanowilo mnie to ze byl ciekaw w ktorej czesci wyspy sie znajduje,jaki hotel i wogole, ale dla swietego spokoju powiedzialam mu to wszystko i sie rozloczylam zeby mnie nie meczyl tel i sms. Dziewczyny i panowie gdybyscie to zobaczyly co ja 2 dni pozniej to umarlibyście....ze smiechu, strachu....siedze sobie na plazy opalam sie, pije drinki a tu nagle TEL..."hej slonce wyjdz po mnie jestem niedaleko"......SZOK!! ja wychodze z plazy ide pod hotel a tu siedzi ON z walizka i usmiechem na twarzy...wola Niespodzianka...bylam w totalnym szoku...ja zaczelam po nim ryczec, krzyczec, ludzie sie gapili jak na klotnie kochankow....szok szok i jeszcze raz szok. Pozniej okazalo sie ze zna wlasciciela hotelu w ktorym sie zatrzymalam :/ i specjalnie ten facet dał mu pokoj blisko mojego:/ najlepsze(miejsce) i najgorsze (on) ze bylam tam jeszcze 10 dni. Jakos musialam sobie poradzic a latwo nie bylo, bo na kazdym kroku był On, co chwile pod pokoj wysylal kosze z owocami, kwiaty, szampana:|| Co chwile zapraszal na obiad, kolacje ze sniadaniem:/ do kierownika hotelu ze skarga o nagabywanie
nie mialam co sie zglaszac bo to koledzy. Doszlo do tego ze przysylam przez sluzbe hotelowa bizuterie i ubrania. To byl szczyt wszystkiego, wkurzylam sie i poszlam mu przemowic do sluchu. A ON jakby tylko czekal kiedy sie odwaze przyjsc do jego pokoju. Wchodzac tam prawie doszlo do rekoczynu, oczywiscie z mojej strony:P a On ze mysli o mnie, ze nie traktuje mnie jak inni, nie mam im nic do zarzucenia, pod wzgledem zachowania do mnie ale i tak czasami zaluje :/ bo moje zycie mogloby sie inaczej potoczyc. On caly czas gadal o tym co bylo, ze gdyby mu nie zalezalo na spotkaniu ze mna i na mnie to by nie przejezdzal pół Europy po to zeby sie ze mna spotkac. W pewnym momencie pogubilam sie we wszystkim i zaczelam centralnie płakac jak male dziecko. On taki czuly- niby niepoprawny romantyk, ja taka zołza przez caly wyjazd. Wkoncu spojrzalam na niego z innej strony i powiedzialam mu ze moze zgodze sie na obiad z nim. Ogolnie to spedzilismy troche czasu. Moi znajomi tez byli w ogromnym szoku jak im Go przedstawilam/ wiedzieli z jakiego powodu uciekam z Polski na odpoczynek i relaks/. Czas spedzilismy ogolnie w milej atmosferze, spacerki po plazy, imprezki do rana, obiady, na zakupy chodzil za mna chociaz kategorycznie mu zabranialam cokolwiek dla mnie kupowac, a On i tak swoje, raz wykupil prawie połowe sklepu. Powiedzialam mu zeby lepiej córce cos ladnego kupił a nie mi caly czas. Ogolnie wyjazd na sam koniec byl bardzo udany, a myslalam ze bedzie to totalna katastrofa jak On sie pojawil w hotelu. Po powrocie nadal utrzymujemy kontakty na stopie znajomych, w tamtym tyg na 5 dni pojechalismy razen do Austrii na zawody motocrossowe / bodajze mistrzowstwa Europy/ czy cos takiego, masakrycznie duzo ludzi i narodowosci. Byla przednia zabawa, zabralam ze soba przyjaciolke zeby miec towarzystwo, bo z ekipy ktora z nami jechala znalam tylko Jego. W lipcu planujemy wyjazd na Formułe 1 na Węgry. Na koniec, jestem czasami strasznie pogubioona, bo niewiem co mam o tym wszystkim myslec i co zrobic, z jednej strony na poczatku naszej znajomosci mialam z nim i jego kolegami dosc przykre i nietypowe doswiadczenia, a zarazem po 2 tyg odzwywa sie, planuje spotkanie, przyjezdza do mnie za granice, rozmysla i mami mnie czulymi slowkami. Nie moge byc pewna takiego faceta, ktory prowadzi dosc wolny tryb zycia, z bagazem doswiadczen zyciowych- 2 dzieci, zona/ chyba była/ itp.
JAK ZWYKLE ZAGUBIONA
P.S prosze o jakies rady, nie chce mi sie czytac ze sie szmace lub sprzedaje za kilka par spodni albo wisiorek, po tak NIE JEST moi zyczliwii czytelnicy :)
karoolcaa20
 
Posty: 5
Dołączył(a): 6 maja 2010, o 11:58
Lokalizacja: kATOWICE

Postprzez caterpillar » 10 cze 2010, o 11:52

Karolcia witaj!

tak jak pierwsza czesc Twojej historii wydaje sie szokujaca ale zupelnie mozliwa tak druga hmm :?

brzmi nieprawdopodobnie..masz 20 lat,zaczelas prace i stac Cie ot tak z dnia na dzien na wypad na Majorke..noo ok

on zaledwie 30 pare lat i juz ma znajomosci w kurortach i kasy jak lodu.

no dobrze niech bedzie

powiem tylko jedno gdyby byl romantykiem i zalezalo by mu na Tobie,to nie aranzowal by sexu z kilkoma facetami.

a i jeszcze skoro nie lubisz kompromisow to pozostaje Ci zwiazek z pieskiem rasy torebkowej (najlepiej), bo bez umiejetnosci jakiejs negocjacji czy nawet ustepstw no z zadnym facetem nie bedzie Ci dobrze.

pozdrawiam
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez Koteczek » 10 cze 2010, o 11:58

czy było tu coś o alkoholu? z tego pierwszego wyczytałam że na takich imprezach lał się strumieniami... ta substancja jest po prostu niebezpieczna w takiej ilości, nie mówię już o kacu fizycznym dnia następnego ale o tym co się wyprawia będąc na gazie...
Karolcia, uciekaj gdzie pieprz rośnie z takich imprez a jeśli już to poprzestań na tym 1/2 drinkach...
Avatar użytkownika
Koteczek
 
Posty: 238
Dołączył(a): 3 sie 2008, o 14:07
Lokalizacja: Zielona Góra

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy seksualne

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 355 gości