" Głodna uczuć"...

Problemy natury seksualnej.

Postprzez marie89 » 8 maja 2010, o 17:22

właśnie przechodzę "hibernację uczuć".. bo zbyt ciężko mi z nimi..

To takie głupie.. Myślałam, że budując mur uchronię się przed.. przed cierpieniem zdaje się Efekt jest jeszcze gorszy..

Zajmuję się czymkolwiek byle nie myśleć.. Nie wiem czy pomaga. Chwilowo.. na krótko..
marie89
 

Postprzez the hooded man » 8 maja 2010, o 21:05

Co się dzieje Marie?
the hooded man
 
Posty: 125
Dołączył(a): 1 sty 2010, o 20:47

Postprzez marie89 » 8 maja 2010, o 23:17

---------- 22:59 08.05.2010 ----------

och.. nie wiem czy dziś jestem w stanie pisać sensownie..

za dużo naraz się dzieje.. myślałam, że sobie radzę.. że jest lepiej.. że nie jestem taka zła i mogę to pokazać..

To takie głupie.. i dziecinne

Ale mam wrażenie, że wszystko mi się posypało..

Męczy mnie to..

Marek.. Ja nie wiem kim jest.. Nic nie wiem
Pisze tak chaotycznie, przepraszam Po prostu sama nie potrafię sobie tego ułożyć w głowie..

Może źle zrobiłam, ale w końcu zadzwoniłam do niego.. Nawet mnie nie poznał Zaczął mówić coś o szpitalu.. że mi mówił.. ale gdy dałam mu do zrozumienia że nie kontaktuje się ze mną od ponad miesiąca to w końcu zorientował się, że chyba mnie z kimś pomylił.. I głupia zamiast drążyć.. zdenerwowałam się i rozłączyłam.. Od tamtej pory on milczy.. Miałam nadzieje, że może się obudzi i oddzwoni.. ale nic.. nic zupełnie Ja nie chcę dzwonić by się nie pogrążać.. chociaż może coś by to wyjaśniło.. (jak to czytam z boku to wcale nie wygląda tak dramatycznie.. ale chyba banalne także nie jest)

Nie wiem jak sobie to tłumaczyć. co jest grane?

Nie wierzę, że mógłby mnie przez ten cały czas oszukiwać.. po prostu to do mnie nie dochodzi.. I miotam się strasznie Udaję, że wszystko gra.. staram się zająć czymś pożytecznym, ale w końcu kiedyś muszę usiąść, odpocząć i.. myśli wracają..

Nawet nie mam nikogo obok, żeby móc się wyżalić.. nie zrozumieją..

W domu zresztą znowu jakaś chora atmosfera..

Miał być miły rodzinny wieczór przy ognisku.. ze śmiechem.. rozmową.. a skończyło się tak, że mama obraziła się a tatę.. tata jak zwykle nakręcił się i sypał komentarzami.. Ja próbowałam coś powiedzieć.. prosiłam, żeby choć raz porozmawiali normalnie bez krzyku i pretensji.. w ogóle nie zwracali na mnie uwagi.. czułam się jakbym była niema.. Potem i ja już nie wytrzymałam tej szopki.. niepotrzebnie się wtrąciłam

Nie pozjadałam wszystkich rozumów, ale moi rodzice zachowują się jak rozkapryszone bachory..

I bądź tu człowieku normalny..

Próbuję sobie radzić najlepiej jak umiem..
ale teraz czuję tylko złość, żal, smutek, tęsknotę.. i nie wiem co by jeszcze dorzucić.. lepiej się nie zastanawiać Czuję to wszystko w sobie.. ale nie mogę pokazać.. Kumuluję.. udaję.. Hibernuję je w sobie.. myśli i uczucia

---------- 23:12 ----------

i na dodatek (jakby mało mi było...) automatycznie powróciło obrzydzenie wobec siebie samej.. powróciło ze zdwojoną siłą..

tym razem brakuje mi siły.. bardzo chciałabym rzucić to wszystko i spać.. czekać aż to minie.. choć wiem "że samo się nie pozałatwia"..

---------- 23:17 ----------

Boże..

co za dzieciak ze mnie..

Powinnam wziąć się w garść i zacząć myśleć w końcu i działać..
tyle że nie potrafię.. może moje problemy są małe, śmieszne , niedojrzałe.. Niektórzy borykają się z wielkimi dramatami.. a ja rozczulam się nad sobą..

Wiem to wszystko

A mimo to czuję się teraz.. podle
marie89
 

Postprzez wuweiki » 8 maja 2010, o 23:17

Marie zajrzyj tu:
dla Ciebie

Trzymaj się.
wuweiki
 

Postprzez marie89 » 8 maja 2010, o 23:23

Dziękuję Ci Wuweiki

Przeczytam

Choć nie wiem, czy jestem jedną z tych która kocha za bardzo..
bardziej czuję się jakbym była jedną z tych która jest za mało kochana..
marie89
 

Postprzez wuweiki » 8 maja 2010, o 23:42

marie89 napisał(a):Choć nie wiem, czy jestem jedną z tych która kocha za bardzo..
bardziej czuję się jakbym była jedną z tych która jest za mało kochana..


Jedno z drugim się wiąże. Gdy potrafimy same siebie szanować, kochać, troszczyć się o siebie - nie szukamy potwierdzeń na zewnątrz, od innych. Gdy łaknie się od innych miłości, żebrze o nią - samą siebie traktując źle - zawsze narażam siebie w ten sposób na oszukanie, zranienie, wykorzystanie - ból.

To, że czujesz się za mało kochana ma swoje źródło najprawdopodobniej w tym, że nie otrzymałaś miłości w dzieciństwie. Ale to można zmienić.

Przeczytaj na spokojnie, z otwartym sercem i bez uciekania w wymówki. Tylko wtedy ma to sens.
wuweiki
 

Postprzez marie89 » 8 maja 2010, o 23:47

Dobrze..

Przeczytam.. Właściwie to już to robię.

Dziękuję
marie89
 

Postprzez wuweiki » 9 maja 2010, o 00:03

Aha. Nie, żebym Ciebie straszyła, ale uważaj na przymilnych mężczyzn. Zwłaszcza internetowych. Myslę, że wiele kobiet nawet sobie nie zdaje sprawy, jak wielu jest drani, którzy po mistrzowsku wyszukują kobiety zagubione w swym poszukiwaniu odrobiny miłości i ciepła. I perfidnie tę kobiecą słabość wykorzystują. Jest takie powiedzenie "aby kogoś dobrze poznać, trzeba zjeść z nim beczkę soli" - ja to rozumiem tak, że dopiero w biedzie, w trudnościach, w problemach doświadczanych wspólnie, w różnych sytuacjach - można kogoś naprawdę poznać.... w morzu przyjemności i błogości każdy świetnie pływa, zwłaszcza facet ;-)
Nie chodzi o to, aby się bać i nie podejmować ryzyka zaufania, bo ja nie wyobrażam sobie wchodzenia w relację bliskości bez zaufania. Ale chodzi o to, aby się nie spieszyć, być uważnym na siebie i drugiego człowieka, no i najważniejsze - najpierw nauczyć się szacunku do samej siebie i troski o siebie. To jest priorytet. Tak ja to widzę.
wuweiki
 

Postprzez the hooded man » 9 maja 2010, o 17:43

Wuweiki ma sporo racji. Marie jest "głodna uczuć". Osoby z takim głodem również mogą łatwo się uzależniać od partnera. Tak bardzo pragną bliskości i uczuć, że reagują przywiązaniem na nawet najmniejsze ich emanacje. Często także niezauważają jawnego wykorzystywania przez partnera, a wszelkie ciosy od niego usprawiedliwiają albo co najgorsze - czują się winne za jego złe zachowanie.

Trochę kubła zimnej wody na głowę Marie. Tej hibernacji o której piszesz. Nie ma co się aż tak angażować emocjonalnie we wszelkie jego zachowania, np. to, czy pisze albo nie. Spróbuj podejść raczej bardziej chodno lub tak, aby to on zaprzątał sobie tym wszystkim głowę. Trochę tego szacunku o którym pisze wuweiki.

Bardzo dobrze, że zadzwoniłaś. Dowiedziałaś się przynajmniej czegoś (chodzi mi oto, że Cię nie pamięta). Nie jest to może radosne, ale masz kolejną wiedzę na Wasz temat; wiesz bardziej na czym stoisz. Teraz już od Ciebie zależy jak to wykorzystasz. Dzięki tej rozmowie możesz przynajmniej podjąć jakieś kroki, na przykład takie, by się przed nim nie płaszczyć, gdyż zabardzo nie jest tego narazie wart, skoro Cię nawet nie pamięta.
I masz rację - nie dzwoń drugi raz. Niech on się teraz postara. To Ty być na górze, nie on. Będziesz na górze dystansując się do Waszych relacji i czekając na to, aż on wykona kolejny krok.
the hooded man
 
Posty: 125
Dołączył(a): 1 sty 2010, o 20:47

Postprzez marie89 » 9 maja 2010, o 20:27

Dzięki ..

Póki co czuję się lepiej. Powiedzmy, że ochłonęłam ;)

Często sobie zarzucam, że jestem "zimna" i nie potrafię siebie wyrazić.. ale tak naprawdę strasznie emocjonalna ze mnie istota..

W ciągu sekundy (dosłownie!) moje emocje ulegają zmianie..

Wczoraj i dziś miałam wielką ochotę zadzwonić.. ogromną Po co nie wiem.. żeby wyrazić swoją złość, zapytać wprost Kim jest.. i czego chciał.. A po chwili zapytać jak się czuje.. itp Ta skrajność mnie przeraziła.. Ale i otrzeźwiła. Podobnie jak tekst od Wuweiki (dziękuję- dał do myślenia).

I nie zadzwoniłam. I nie siedzę.. nie płaczę Nie użalam się

Jeśli choć odrobinę byłam dla niego ważna.. odezwie się Jeśli nie Trudno Jakoś przełknę ten fakt.. jak gorzkie lekarstwo na ból gardła ;p
Pewnie tak gładko się nie obejdzie- biorąc pod uwagę te moją nadwrażliwość.. Ale chyba najrozsądniejszym rozwiązaniem teraz to po prostu zostawić to samemu sobie.. zgodnie z powiedzeniem- czas leczy rany. Obym miała racje..
marie89
 

Postprzez Samara » 12 maja 2010, o 00:36

Marie89! czytając niektóre twoje wypowiedzi miałam wrażenie jakbym czytała siebie samą. Mnie też męczy ten straszliwy głód wewnętrzny. Po trochu emocjonalny, po trochu fizyczny. Ale tak czy siak - jest spory.
Jestem od Ciebie tylko rok starsza, a tez nie mam praktycznie żadnych doświadczeń w tejże sferze.. nie jestem jednak zakochana. Byłam zakochana z życiu tylko raz i było to coś tak strasznego, że sama nie wiem czy chciałabym tego doświadczyć jeszcze raz. Na zdrowie mi to nie wyszło. A z drugiej strony ta tęsknota i ten głód, którego wiem, że nie zaspokoję. Ani teraz, ani nigdy. Czuję się zawieszona pomiędzy tym wszystkim. A moja samotność jest jak jakaś wstydliwa choroba, którą chowam przed innymi.
Piszesz "Zwyczajnie nie dopuszczam do siebie myśli, że mogłabym komuś się podobać.". Tez tak mam. Ale ja nie tyle co nie dopuszczam takiej myśli, co to wiem. Nie jestem zodowolona ze swojego wyglądu i wiem, ze żaden normalny chlopak nie zwróci uwagi na kogos takiego jak ja. Nie maluje sie, bo tego nie lubię. Nie stroje się za bardzo, bo tez tego nie lubię. Komu normalnemu by sie podobał taki obwieś? Ale z drugiej strony nie umiem i nie chce byc inna. Paradoks.
Samara
 

Postprzez the hooded man » 12 maja 2010, o 09:53

Samara napisał(a):Nie maluje sie, bo tego nie lubię. Nie stroje się za bardzo, bo tez tego nie lubię. Komu normalnemu by sie podobał taki obwieś?

Ja termin "obwieś" rozumiem nieco inaczej, jak kogoś ubranego byle jak, z fatalnie dobranymi kolorami ubrań, gdzie ubrania te są nieco podniszczone lub nawet pobrudzone gdzieniegdzie z niepasującymi do siebie ich elementami.
Nie trzeba się wcale malować i nie trzeba zakładać na siebie nie wiadomo czego, by wyglądać znakomicie. To najzupełniej może być normalny, zwykły, wcale nie wyróżniający się ubiór, acz należycie dobrany do osoby i schludny. A urodę można podkreślić na sto sposobów, bez malowania, np. przez odpowiednie uczesanie/obcięcie, kolor bluzki, dodatki typu apaszka itd., czy nawet pogodny wyraz twarzy oraz uśmiech.

Samara napisał(a):Byłam zakochana z życiu tylko raz i było to coś tak strasznego, że sama nie wiem czy chciałabym tego doświadczyć jeszcze raz.

To całkiem normalne, że dla osoby niedoświadczonej w relacjach z płcią przeciwną pierwsze kontakty z nią mogą odrzucać. Przez swe niedoświadczenie popełniamy w nich błędy, często kompromiyujemy się w jakiś sposób, czy robimy inne niewłaściwe rzeczy. To może zniechęcać i obniżać motywację, ale skoro pragniemy uczuć, to nie pozostaje moim zdaniem nic innego, jak tylko iść w tej kwestii do przodu. W końcu nabierzemy doświadczenia i będziemy zachowywać się w takich tematach jak ryba w wodzie, bez żadnych obaw.
Naprawdę, szkoda się zniechęcać pierwszymi niepowodzeniami, gdyż jak minie parę lat, a Ty Samaro zaczniesz się coraz bardziej wycofywać, to może później doskwierać Ci samotność, którą będzie ciężko zwalczyć. Szkoda by było...

Samara napisał(a):Ale z drugiej strony nie umiem i nie chce byc inna.

Dobrze Samaro, ale czy nie jest tak, że trzymasz się uporczywie jakiś nie do końca właściwych schematów? Nie zarzucam Ci niczego, ale chcę tylko, abyś zastanowiła się, czy czasem zmiana w jakiejś kwestii nie wyszłaby Ci na dobre. Czasem naprawdę człowiek potrzebuje zmian, aby się przełamać. Jak myślisz?
the hooded man
 
Posty: 125
Dołączył(a): 1 sty 2010, o 20:47

Postprzez Samara » 12 maja 2010, o 14:04

the hooded man napisał(a):
To całkiem normalne, że dla osoby niedoświadczonej w relacjach z płcią przeciwną pierwsze kontakty z nią mogą odrzucać. Przez swe niedoświadczenie popełniamy w nich błędy, często kompromiyujemy się w jakiś sposób, czy robimy inne niewłaściwe rzeczy. To może zniechęcać i obniżać motywację, ale skoro pragniemy uczuć, to nie pozostaje moim zdaniem nic innego, jak tylko iść w tej kwestii do przodu. W końcu nabierzemy doświadczenia i będziemy zachowywać się w takich tematach jak ryba w wodzie, bez żadnych obaw.

Tak, tylko jak to robić? Jak "iść do przodu" skoro nie ma dokąd? Skoro nie ma nikogo ani niczego...
Mam wrażenie, że ja jako dziewczyna/kobieta jestem niemalże niewidzialna.

the hooded man napisał(a):Naprawdę, szkoda się zniechęcać pierwszymi niepowodzeniami, gdyż jak minie parę lat, a Ty Samaro zaczniesz się coraz bardziej wycofywać, to może później doskwierać Ci samotność, którą będzie ciężko zwalczyć. Szkoda by było...


Tu nie chodzi o zniechęcenie, ale raczej o niemozność zrobienia czegokolwiek innego. Wiem, że brzmi to żałosnie, ale mam świadomość tego, że jestem osobą, który nikt normalny by nie zechciał. Ani ładna, ani mądra, ani ciekawa, ani nic. Nie mam nic do zaoferowania swoja osobą i nikt nie jest nią zaintresowany. I w zasadzie to nigdy nie był.

Ja sie nie wycofuję. Ja po prostu wiem, że sa pewne rzeczy, których nigdy nie osiagnę, których nigdy nie będe miała. Jak na ta chwilę nie wyobrażam sobie nic bardziej nieosiagalnego dla mnie niż to, aby ktokolwiek mógł mnie pokochac. To jest jakas abstrakcja zupelna. Bardziej realne wydaje mi sie trafienie 6 w totka. Miłość, związek - to są kategorie, które po prostu mnie nie dotyczą. Ja jestem daleko poza tym nawiasem.

Ta samotność która może przyjść za pare lat, o której piszesz doskwiera mi juz od dawna. To poczucie straszliwego kogos obok towarzyszy mi juz kilka lat. Więc to jest po prostu chleb powszedni.

the hooded man napisał(a):Dobrze Samaro, ale czy nie jest tak, że trzymasz się uporczywie jakiś nie do końca właściwych schematów? Nie zarzucam Ci niczego, ale chcę tylko, abyś zastanowiła się, czy czasem zmiana w jakiejś kwestii nie wyszłaby Ci na dobre. Czasem naprawdę człowiek potrzebuje zmian, aby się przełamać. Jak myślisz?


Nie, chyba źle mnie zrozumiałeś. Chodziło o zmiany w wyglądzie, nic poza tym. Generalnie to jestem człowiekiem otwartym na zmiany i nie uważam abym tzrymała sie jakichś schematów. Chodziło mi o kwestie wyglądu. Napoisałam że nie umiem i nie chce byc inna. Miałam na mysli to, że nie będę sie na siłe zmuszac do innego stylu ubierania niz ten który mi odpoawiada, po to aby wyglądac "lepiej". Nie będe sie tez malowac, bo po prostu tego nie lubię (pomiajać juz fakt, ze nawet nie umiem ;)). Nigdy nie będe chodziła w butach na obcasie, sukienkach czy spódnicach, bo źle sie w tym czuję i mam wrażenie, że jestem w przebraniu, a nie ubraniu. I nie będe sie zmuszać do zmiany tego, bo nie potarzebuję tej zmiany. Ubieranie się to najmniejszy problem w tym wszystkim. Ja potrzebuje wielkich zmian gdzie indziej: raczej w środku, niz na zewnągtrz siebie.
Samara
 

Postprzez Księżycowa » 12 maja 2010, o 14:24

Napoisałam że nie umiem i nie chce byc inna. Miałam na mysli to, że nie będę sie na siłe zmuszac do innego stylu ubierania niz ten który mi odpoawiada, po to aby wyglądac "lepiej". Nie będe sie tez malowac, bo po prostu tego nie lubię (pomiajać juz fakt, ze nawet nie umiem Wink). Nigdy nie będe chodziła w butach na obcasie, sukienkach czy spódnicach, bo źle sie w tym czuję i mam wrażenie, że jestem w przebraniu, a nie ubraniu. I nie będe sie zmuszać do zmiany tego, bo nie potarzebuję tej zmiany. Ubieranie się to najmniejszy problem w tym wszystkim. Ja potrzebuje wielkich zmian gdzie indziej: raczej w środku, niz na zewnągtrz siebie.


I dobrze. Nie zmieniaj się na siłę. Pokochaj siebie taką jaką jesteś, bo nie ciuchy czy makijaż są najważniejsze. To jest dodatek, styl. Każdy ma inny. Z ostatnim zdaniem jak najbardziej się zgadzam :oklaski:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Postprzez Samara » 12 maja 2010, o 17:59

kasiorek43 napisał(a):I dobrze. Nie zmieniaj się na siłę. Pokochaj siebie taką jaką jesteś, bo nie ciuchy czy makijaż są najważniejsze. To jest dodatek, styl. Każdy ma inny. Z ostatnim zdaniem jak najbardziej się zgadzam :oklaski:


Nie chce żeby to zabrzmiało źle, ale jak słysze te texty w stylu "pokochaj siebie" to po prostu ręce mi opadają.. To sie wszystko tak łatwo mówi. A dla mnie cos takiego jest niemozliwe. Mam do siebie zbyt wielką awersję, obrzydzenie wręcz czasami. A co do wyglądu to nie będę go zmieniac po pierwsze dlatego, że nie chcę, ale głownie dlatego, że nie widze w tym sensu - i tak nic to nie zmieni. W cokolwiek sie ubiorę to zawsze wyglądam jak kretyn, zawsze wyglądam źle i naprawdę nie lubię na siebie patrzeć w lustrze.
Samara
 

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy seksualne

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 325 gości

cron