Gdzie konczy sie odpowiedzialnosc za rodzicow???

Problemy z rodzicami lub z dziećmi.

Gdzie konczy sie odpowiedzialnosc za rodzicow???

Postprzez Sarah_li » 11 maja 2010, o 11:11

Strasznie cierpie bo moja mama ciepri i obwinia, mnie, moze nie o cierpienie, ale ze mnie nie ma przy niej zeby jej pomoc... ja bym bardzo chciala, ale ona chciala bym jej pomogla tak jak ona chce a nie jak ja chce... a ja nie jestem sama, mam dzieci, rodzine... nie moge nagle przewrocic na glowe zycia calej rodziny...
zauwazylam kiedys ze jak spisze swoje mysli, to nawet bez porady, jest mi lepiej... tak jakby wygadanie sie dalo upust cierpieniu....

Jest doroslym dzieckiem alkoholikow. Moj ojciec kiedy zyl zawsze pil odkad pamietam, moje dziecinstwo, to imprezy i zapach zakaski do kielicha (taki specyficzny, do dzis czuje go w zakamarkach swiadomosci).. Jak umarl ojciec, do mamy przychodziili od czasu do czasu absztyfikanci zrobic flaszke... nie pila non stop, ale jak byla okazja, albo co to czemu nie... tak wygladaly moje lata mlodosci... kiedy sie usamodzielnilam, zawsze chcialam wiecej od zycia niz rodzice mieli... zawsze liczylam na siebie, bo od nikogo nic niedostalam... kiedy urodzilo sie moje pierwsze dziecko mieszkalismy z mama... bylo tak roznie, ale szlo.... kiedy na swiat przyszlo moje drugie dziecko, chcialam zamienic mieszkanie w ktorym mieszkalismy z mama na cos wiecej, chcialam miec poprostu troche wiecej niz 16 metrowy pokoik, dla 4rech osob... niebylo mnie stac na wiecej wiec chcialam zamienic, ale mama nie chciala, bo nie, bo tu ona ma znajomych, bo tu mieszka cale zycie i nigdzie sie nie przeprowadzi... troche mi bylo przykro, bo wszystko bylo ustalone, a ona zmienila zdanie w ostatniej chwili, ale wzielam kredyt i kupilam mieszkanie... mama byla niby zadowolona, niby dumna, ale tez i zla, ze zostala sama.... gdy do tego musiala przejsc na emeryture, zaczely sie schody... pomagala mi w wychowaniu dzieci, odbierala je z przedszkola (odplatnie, wolalam dac pieniadze mamie niz obcej osobie)... ale jak miala ochote to poprostu sie upijala... nie wiem z kim, nie wiem dlaczego, poprostu sie upijala... po kilku wizytach w przedszkolu po kiellichu, powiedzialam jej ze nie moze pijana chodzic po dzieci, niech lepiej zostanie w domu... i tak sie zaczely, raz na 4ry-5 tygodni ciagi tygodniowe, alkohol zbierala wczesniej i jak miala ciag, to zamykala sie w domu, wylaczala telefon i pila... szlag mnie trafial, bo raz, ze obcej osobie bym dawno podziekowala... dwa ze mnie to wkurzalo, bo nie wiem dlaczego pije, dlaczego tak duzo, dlaczego do calego swiata sie wtedy nie odzywa, przeplatala sie ta moja zlosc z umartwianiem sie nad nia, ze nie wiem, jak sie czuje, co jej jest i czy nie potrzebuje pomocy, ale jak ja odwiedzalam, to wszystko stawalo sie jasne...kiedys nawet krzyczala do mnie, nie przychodz tu, nie chce cie widziec itp ... ale jak trzezwiala, dzwonila z pretensja, dalczego jej nie pomoge, ona chce strasznie papierosy i nie ma sily isc do sklepu czy nie moge jej przyniesc... ja jak dzieciak sie cieszylam, ze wyszla, ze wytrzezwiala, i zawsze sobie obiecywalam, ze jak wytrzezwieje to z nia powaznie porozmawiam, tyle ze ona nigdy nie chciala rozmawiac o tym, poprostu mowila, ze bedzie sie starala tak nie robic i daj mi spokoj, nie mecz mnie... i tak plynal rok za rokiem... moje dzieci dorosly coraz mniej potrzebowaly opieki...a babcia dalej robila sobie ciagi.. po kilku latach wzielam ja do AA... gdzie dowiedzialam sie ze pani starsza, da sobie pomoc jak bedzie chciala sobie pomoc, a ja, powinnam pomoc sobie sama, a nie pani starszej... bo ja potrzebuje pomocy bardziej niz ona... po dlugich rozmowach powiedzialam swojej mamie, ze tak dalej byc nie moze, ze jej zachowanie zmusza mnie do podjecia decyzji o wyjezdzie za granice (nawet chyba dalam jej warunek, ze jak nie przestanie, to wyjade z rodzina)... zrozumiala kare, ale niewiele ja to nauczylo... upila sie zaraz po kilu tygodniach....jak wyjechalismy to dalej pila.... potrafila sie uwalic jak swinia jak przyjezdzalismy ja odwiadzic na swieta...przykre to bylo, bo ja przed dzecmi ukrywalam ze babcia pije, a tu taka niespodzianka, babcia wyglada jak czarownica, lezy w przedpokoju na podlodze bo niema sily wstac...
Niestety zle prowadzenie sie, picie alkoholu doprowadzilo do choroby, operacja biodra... bol, z ktorym niedawla sobie rady no i dalej pila... skonczylo sie zawalem...
Teraz mama juz nie pije, ale zmienila sie w osobe, z ktora nie da sie normalnie kontaktowac... caly czas ma pretensjie... w zasadzie o wszystko, ja mysle ze w zasadzie w tym czepianiu sie wszytskeigo wychodzi jej zal o bol...
i o ile moge znosci uzalanie sie na bol, na Tuska ktory sprzedal mennice, na samolot ktory spadl, na to ze Plske rozsprzedaja... na wszytsko... to strasznie mnie boli serce, jak przy okazji musze wysluchac, ze ona jest sama, musi dac sobie rade sama... ze ja i siostra wyjechalysmy i ja zostawiliysmy sama... a przeciez to nie jest prawda, chcialam z nia byc, miec z nia wieksze mieszkanie, byc przy niej, ale to ona zawsze chciala po swojemu, zawsze liczyla sie jej wygoda, jej kolezanki, jej przyzwyczajenia... moja siostra mieszka w sumie niedaleko, chiala i chce ja zabrac do siebie, ale nie, bo ona mieszka daleko, tam nie ma telewizji Trwam i radia Maryja, nie ma sasiadki z ktora moze poplotkowac.... do mnie tez nie chce przyjechac, bo u mnie nie ma lekarza (tzn jest ale nie ma polskiego lekarza).... bo do mnie jest daleko, i wogole nie ma mowy...
kiedys dawno jak bylam w ciazy mama wstawala o 6tej rano, na tzw fajka... prosilam ja zeby nie palila tak wczesnie bo mnie mdli... uslyszalam wtedy ze jestem potworem, wszystkiego jej zabraniam, zyc jej zabraniam... i teraz tez musze wysluchac, ze ja zostawilam, ze ja boli a ona moze tylko na siebie liczyc...
czy faktycznie jestem takim potworem?? czy powinnam sie czuc odpowiedzialna, za jej bol i cierpienie??? naprawde chcialabym jej pomoc, ale nie wiem jak??? nie moge tak z dnia na dzien sie przeprowadzic spotwrotem... a nawet jak sie przeporwadze, to czy faktycznie ona przestanie mnie o wszystko obwiniac?
Sarah_li
 
Posty: 143
Dołączył(a): 4 cze 2009, o 15:17

Re: Gdzie konczy sie odpowiedzialnosc za rodzicow???

Postprzez Sanna » 11 maja 2010, o 20:57

Sarah_li napisał(a):... bo ja potrzebuje pomocy bardziej niz ona...


A co z tym się wtedy stało? Zrobiłaś coś z tą radą? Myślę, że jest cały czas aktualna.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Sarah_li » 12 maja 2010, o 07:43

W zasadzie wtedy zdecydowalam o wyjezdzie z kraju. Ucieczka, Odsunac sie, Odwrocic, skupic na czyms innym. Czesciowo pomoglo. Paniczny strach ktory towarzyszyl mi czasami i zlosc powoli ustapily. Dzis juz sie nie boje i nie zloszcze ale odczuwam wlasnie wewnetrzny bol.
To tak jakby jej cierpienie (ktore objawia sie obwinianiem mnie) bylo dla mnie bolem.
Chodz jak tak mysle sobie, jak pila to tez mnie o cos obwiniala, ze pije bo ja cos tam... tez wtedy czulam bol.... potem zlosc... itd..
Sarah_li
 
Posty: 143
Dołączył(a): 4 cze 2009, o 15:17

Postprzez PodniebnaSpacerowiczka » 12 maja 2010, o 15:13

Nie jesteś potworem.

Jeśli ludzie się od nas masowo odwracają, to nie znaczy, że oni wszyscy są fałszywi - to często wskazuje, iż to z nami coś jest nie tak.
Odnoszę ten wywód do Twojej mamy, bo wydaje się być zgorzkniała i obrażona na świat jak długi i szeroki, nie tylko na Ciebie.
Nie poradziła sobie z wieloma ważkimi sprawami w swym jestestwie. Wielokrotnie wyciągałaś do niej rękę, jednak nie chciała bądź nie umiała z tego skorzystać. Wtedy w życiu najłatwiej jest obwiniać innych. Zawodne, płytkie podejście.

Jakiekolwiek podejmiesz kroki, nie czuj się winna. Czuj się kobietą, żoną, córką, lecz czuj się też matką swoich dzieci - i to Wasze, rodzinne dobro stawiałabym na piedestale.
Avatar użytkownika
PodniebnaSpacerowiczka
 
Posty: 2415
Dołączył(a): 22 maja 2007, o 21:03
Lokalizacja: Wszędzie mnie pełno ;-).


Powrót do Rodzice

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 208 gości