Nieustanne dialogi w głowie

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

Nieustanne dialogi w głowie

Postprzez Lunea » 7 maja 2010, o 15:47

Witam,

problemem z którym borykam się od kilku lat są nieustanne dialogi, które prowadzę w swoich myślach. Wyobrażam sobie rozmowy z róznymi osobami z mojego otoczenia (od matki po męża). Są to zarówno przyjemne rozmowy jak i kłótnie. Jestem tak bardzo pochłonięta swoimi myślami, że trudno mi skupić się na czymś innymi. Czy ktoś z Was ma podobne doświadczenia? Nie mam pojęcia jak z tym walczyć, czuje się zmęczona, a na psychoterapie mnie nie stać.

Pozdrawiam
Lunea
 
Posty: 9
Dołączył(a): 7 maja 2010, o 15:32

Postprzez marie89 » 8 maja 2010, o 13:23

a mogłabyś coś więcej o tym opowiedzieć... bo tak właściwie to nie za bardzo wiem na czym to miałoby polegać.. nie wiem Wyobrażasz sobie jakieś konkretne sytuacje i zapominasz się w nich.. czy jak?

Pozdrawiam

M.
marie89
 

Postprzez Lunea » 8 maja 2010, o 18:47

Marie,

dziękuję za odpowiedź. W przybliżeniu wygląda to tak, że rozgrywam w swoich myślach różne scenki. Zawsze jest to dialog z jakąś osobą. To może być ktoś bliski lub ktoś obcy np. znajoma bądź kolega z pracy. Sądzę, że problem związany jest z niską samooceną, która towarzyszy mi od lat, ponieważ w tych dialogach, które prowadzę, to ja zawsze błyszczę. Koszmarnie się tego wstydzę i w życiu nie opowiedziałabym tego komuś, patrząc mu w oczy. Jestem załamana i nie wiem jak mam sobie poradzić.
Tak na marginesie, w kontaktach międzyludzkich radzę sobie dobrze. Uchodzę za osobę atrakcyjną i pewną siebie. Ktoś kto mnie zna nie uwierzyłby, że mogę borykać się z podobnymi problemami.

Pozdrawiam
L.
Lunea
 
Posty: 9
Dołączył(a): 7 maja 2010, o 15:32

Postprzez KMN » 8 maja 2010, o 18:56

zrob sobie cwiczenia, ktore opisałem tutaj:

http://www.psychotekst.pl/phpBB2/viewtopic.php?t=5281

wrzuca Cie w stan w ktorym nie mozna prowadzic dialogów w ogole, wyjdziesz na zewnatrz i dodatkowo zwiekszysz swoja uwage do otoczenia. Pozdrawaim
Avatar użytkownika
KMN
 
Posty: 298
Dołączył(a): 2 paź 2009, o 01:40
Lokalizacja: Magic land

Postprzez pszyklejony » 9 maja 2010, o 05:00

Oczywiście, znam to. Jest to rozpaczliwa próba znalezienia wyjścia z sytuacji, wytłumaczenia sobie rzeczywistości. Niestety, cały czas kręcimy się wokół swojego ogona, bo grzebiemy w tym co mamy. Niska samoocena jest naszą prawdą subiektywną, to wzór który siedzi w niedostępnej warstwie osobowości. Stracisz lata a być może wogóle Ci się nie uda samej rozwiązać problemu. Terapie są finansowane również z NFZ.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez Lunea » 10 maja 2010, o 12:33

Dzięki wszystkim za okazane zainteresowanie.

Pszyklejony czy mógłbyś coś więcej napisać o swoich problemach? Jak sobie radzisz? Co robić kiedy człowieka dopadają takie myśli? Na terapię się nie zdecyduję. Paraliżuje mnie świadomość, że musiałabym obnażyć się przed kimś w rozmowie twarzą w twarz. Już samo napisanie tych kilku słów kosztuje mnie dużo. Poza tym są problemy, które udało mi się rozwiązać samej, a wydawało się, że sytuacja jest beznadziejna. Chcę i tym razem spróbować sama. Tylko za cholerę nie wiem jak !

Pozdrawiam
Lunea
 
Posty: 9
Dołączył(a): 7 maja 2010, o 15:32

Postprzez doduś » 10 maja 2010, o 12:50

Lunea - skoro nie wiesz jak, to jak chcesz sobie sama z tym poradzić ?
czy nieustanne dialogi to jedyny problem?
Czy coś się stanie jeśli jednak pójdziesz do terapeuty i nie powiesz ani słowa, tylko przesiedzisz całą godzinę w milczeniu?
Trzymaj się...
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Filemon » 10 maja 2010, o 13:25

jeśli te wewnętrzne dialogi same Ci się narzucają nawet wbrew Twojej woli i im bardziej próbujesz z nimi walczyć, tym bardziej się to w Tobie nakręca, to wówczas moim zdaniem może to być o tyle niebezpieczne, że mogłabyś stracić nad tym kontrolę... - no ale nie wiem czy to tak wygląda - jeśli tak właśnie, to na Twoim miejscu poszedłbym na jedną wizytę do psychiatry (nie do psychologa) i zapytał go o zdanie, co on o tym sądzi i czy może nie należałoby spróbować jakiegoś leku, który mógłby takie uporczywe i natrętnie narzucające się wewnętrzne dialogi uspokoić i złagodzić a wówczas po jakimś dalszym upływie czasu może zaczęłoby to ustępować samoistnie...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez pszyklejony » 10 maja 2010, o 21:01

To jest tak złożona sprawa, że wybij to sobie z głowy. Sam straciłem na tym wiele zdrowia i nie tylko. Nie jesteś w stanie zrozumieć tego co piszę, zależy to od wielu czynników. Twojej gotowości, której nie masz, przeżytych doświadczeń, motywacji. Wtedy, gdy miałem takie stany, też nie mogłem nic zrobić.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez Orm Embar » 11 maja 2010, o 23:37

---------- 23:32 11.05.2010 ----------

Cześć,

Spróbuj sobie samej - ale i nam przy okazji ;-) - odpowiedzieć na parę pytań.

1. czy jest Ci dobrze i czy jesteś szczęśliwa, kiedy jesteś sama ze sobą? Idziesz np. wiosenną łąką pełną motyli i kwiatów - rozkoszujesz się po prostu swoim byciem w takim pięknym miejscu czy prowadzisz w głowie swój dialog?

2. czy Twoje fantazje nt. rozmów z ludźmi są spójne i logicznie? Czyli czy jest to opowieść mająca swoją historię, czy też skaczesz z tematu na temat i sama nie wiesz o czym będziesz myśleć za parę chwil?

3. jak myślisz, na ile w codziennym życiu modyfikujesz swoje zachowanie z powodu emocji innych ludzi? Np. spotykasz kolegę z pracy, "wczuwasz się" w jego emocje, zastanawiasz się czy ma dobry humor czy zły i na ile Ty to spowodowałaś, i starasz się postępować tak, żeby wywołać zmiany w jego emocjach? Zrozum mnie dobrze - każdy czasami tak postępuje, to nic złego - sprawdź tylko, czy czasami Twoje myślenie nie rozważa tego USTAWICZNIE?

potem odpowiedzi o co mi chodziło :-)

dobrej nocy!

Maks

---------- 23:37 ----------

pszyklejony napisał(a):To jest tak złożona sprawa, że wybij to sobie z głowy. Sam straciłem na tym wiele zdrowia i nie tylko. Nie jesteś w stanie zrozumieć tego co piszę, zależy to od wielu czynników. Twojej gotowości, której nie masz, przeżytych doświadczeń, motywacji. Wtedy, gdy miałem takie stany, też nie mogłem nic zrobić.


Witaj,

Trochę za bardzo oceniasz sytuację innych li tylko na podstawie własnych przeżyć: czasami człowiek sobie może poradzić, czasami nie. Lepiej mówić mu, że sobie poradzi - o ile istnieje taka szansa i jest dość duża (a w przypadku takich kłopotów jak Lunei na pewno jest) - ponieważ ten ktoś ma na to wtedy większą szansę. Po prostu bardziej w siebie wierzy.

Co więcej, może Ci się tym razem nie udało, ale np. za dwa lata będziesz miał problemy innego rodzaju i uda Ci się je rozwiązać. Mam nadzieję, że nie odrzucisz wtedy swojego sukcesu w imię przekonania, że "ja sobie nie poradzę". :-)

Maks
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez Lunea » 12 maja 2010, o 08:40

---------- 08:28 12.05.2010 ----------

Maks,

odpowiadam na Twoje pytania

1. Czy jest mi dobrze samej z sobą ? To zależy od sytuacji. Potrafię być sama i dobrze mi z tym. Czasem odczuwam wręcz ogromną potrzebę bycia sam na sam z sobą. Innym razem lgnę do ludzi i bardzo potrzebuję towarzystwa.
Na łonie przyrody bywam rzadko ale jak już jestem gdzieś np. w górach to wtedy łatwiej jest mi się wyciszyć. Dialogi towarzyszą mi jednak niemal bez przerwy, ale nie są wtedy tak intensywne.

2. Jeżeli chodzi o kwestię spójności moich myśli. Tak, wszystkie rozmowy, które prowadzę w myślach mają sens. To są logiczne dialogi, które mogłyby się odbyć w realnym życiu. Ale często skaczę od tematu do tematu. Nie snuję jednej historii, która ciągnie się w mojej głowie tygodniami.

3. Trzecia kwestia o którą pytasz jest mi obca. Nie obserwuję u siebie takiego zachowania.


Pozdrawiam i dziękuję za okazane zainteresowanie
L.

---------- 08:40 ----------

pszyklejony napisał(a):To jest tak złożona sprawa, że wybij to sobie z głowy. Sam straciłem na tym wiele zdrowia i nie tylko. Nie jesteś w stanie zrozumieć tego co piszę, zależy to od wielu czynników. Twojej gotowości, której nie masz, przeżytych doświadczeń, motywacji. Wtedy, gdy miałem takie stany, też nie mogłem nic zrobić.



Podskórnie czuję, że masz rację. W tej chwili jednak nie jestem jeszcze gotowa na to, żeby podjąć terapię. Jeszcze nie teraz. Poczucie wstydu jest zbyt wielkie.

Pozdrawiam
Lunea
 
Posty: 9
Dołączył(a): 7 maja 2010, o 15:32

Postprzez Orm Embar » 12 maja 2010, o 09:07

Cześć,

No to przynajmniej wiadomo, że nie masz tzw. "gonitwy myśli" czyli objawu stanów maniakalnych, będących stanami chorobowy, wymagającymi rzeczywiście leczenia farmakologicznego.

Uwaga Filemona była bowiem jak najbardziej słuszna - trzeba brać pod uwagę stan chorobowy. Niemniej jednak maniakalna gonitwa myśli charakteryzuje się przede wszystkim oderwaniem od rzeczywistego życia, bardzo szybkimi zmianami tematu fantazji i zacieraniem granicy między fantazją a rzeczywistością. Innymi słowy gdybyś fantazjowała nt. rozmów ze służbami specjalnymi Izraela, zaraz potem miała jakieś słowotoki na temat historii Rzymu, i np. zaczynałabyś wierzyć chwilami, że jednak jesteś agentem Mosadu, byłoby niedobrze. ;-)

Tak na pierwszy rzut oka, skoro masz zaniżoną samoocenę i Twoje fantazje dotyczą właśnie tego obszaru życia, jeśli chodzi o stany chorobowe jest raczej OK.

Reszta jutro bo teraz czas do pracy :-)

Co do wstydu - problem rozumiem, ale skup się dziewczyno czasami na realistycznej myśli, że to NIE JEST jakiś poważny i bardzo wstydliwy problem. :-) Realnie rzecz biorąc tak to jest. :-) Rozumiem, że rozum swoje a emocje swoje, ale mimo emocji możesz o problemie myśleć realistycznie.

ściskawy!

Maks
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez Lunea » 12 maja 2010, o 21:16

Maks,

dzięki, poczułam się lepiej po przeczytaniu tych słów.

Pozdrawiam
L.
Lunea
 
Posty: 9
Dołączył(a): 7 maja 2010, o 15:32

Postprzez Orm Embar » 13 maja 2010, o 11:44

Czy zastanawiałaś się bliżej, na czym polega Twój "kompleks niższości"? Jest jakoś irracjonalny czy też jest częściowo "uzasadniony"? Cudzysłów świadomie użyty - kompleks niższości nigdy nie jest uzasadniony tak naprawdę, bo każdy ma takie życie jakie ma...

Pozostaje też otwartą kwestią na ile Twoje poczucie niższości wpływa realnie na Twoje funkcjonowanie w społeczeństwie - powtarzam REALNIE a nie tylko w negatywnych fantazjach o sobie (bo są to dokładnie fantazje a nie rzeczywistość).

Co do samego odchodzenia od takich myśli mogę podsunąć parę spraw:

- paradoksalnie powinnaś zacząć od AKCEPTACJA takich myśli. Jeśli przestaniesz się nimi aż tak bardzo przejmować, przycichną same. Ich natarczywość częściowo wynika z tego, że "walcząc" z nimi dodajesz im paradoksalnie energii;

- ćwiczenia na koncentrację to dobry pomysł - zastanów się też na medytacją. Nie mówię o wchodzeniu w skomplikowany system filozofii buddyjskiej ani w żadnym wypadku zmiany religii, ale np. Vipassana (to taka szkoła buddyjska) to w gruncie rzeczy tylko ćwiczenie uważności. Jeśli nie odpowiada Ci kontekst buddyjski - poszukaj medytacji chrześcijańskich (są! jakiś zakon to organizował, nie wiem niestety kto ...);

- no i banał - czyli sport... Jeśli poczujesz ciało, wrócisz do rzeczywistości. Dodatkowo sport uwalnia w mózgu endorfiny, działające trochę jak narkotyk (ale niegroźny...) lub - jeśli wolisz - jak hormon szczęścia.

- są jeszcze techniki autosugestii, polegające m.in. na wyobrażaniu siebie w sytuacji o jakiej marzymy, wraz z odczuwaniem pozytywnych emocji (tutaj chyba na początku lepiej, gdybyś wyobrażała sobie, że masz te swoje wymyślone rozmowy z ludźmi w głowie, ale ... i tak jest Ci ze sobą dobrze i nie przejmujesz się nimi za bardzo);

Pozostaje też taka bardzo zwyczajna praca nad sobą, czyli budowanie REALISTYCZNEGO obrazu siebie oraz wytrwałe nieudzielanie uwagi takim dyskursom w głowie. Dość żmudna praca, ale niekiedy skuteczna.

A tak na marginesie - próbowałaś już jakichkolwiek metod? Z jakimi wynikami?

M.
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez Lunea » 13 maja 2010, o 16:11

Maks,

nie mam wątpliwości, że przyczyną moich problemów są doświadczenia z wczesnego dzieciństwa. Byłam notorycznie poniżana przez ojca i rzadko chwalona przez matkę. Ogólnie nie rozpieszczano mnie komplementami. Dziś, mimo, że jestem nieźle wykształcona i postrzegana jako osoba obrotna i zaradna, nie potrafię uwierzyć we własne możliwości. Czasem wydaje mi się, że kompletnie do niczego się nie nadaję, a wszystkie moje dotychczasowe sukcesy są zbiegiem okoliczności.
Mój intelekt podpowiada mi, że zaniżona ocena, która mi ciągle towarzyszy jest nieuzasadniona, uczucia mówią co innego. Przy czym na co dzień, wśród znajomych i w środowisku pracy funkcjonuję bardzo dobrze. Nikt z mojego otoczenia nie domyśla się moich problemów.
Maks, sport uprawiam (z przerwami) od wielu lat , tak więc znam jego cudowne działanie na samopoczucie. Nie mniej jednak myśli nie cichną – żyją swoim życiem niezależnie od tego, czy jestem aktywna czy nie. Tyle tylko, że jestem mniej depresyjna, rzadziej miewam doły.
Trudno jest mi zaakceptować to, co dzieje się w mojej głowie. Ale niewykluczone, że masz rację. Opór jaki próbuję stawiać swoim myślom po prostu nie działa.
Jeżeli chodzi o realistyczny obraz własnej osoby, to nie ulega wątpliwości, że w tej chwili jest on poza moim zasięgiem. Wiem, że czeka mnie mnóstwo pracy.

Pozdrawiam
L.
Lunea
 
Posty: 9
Dołączył(a): 7 maja 2010, o 15:32

Następna strona

Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 71 gości