---------- 21:15 09.05.2010 ----------
marie89 napisał(a):To on się starał.. adorował.. przekonywał..
Fakt- bombardował mnie miłymi słówkami, ale nie tylko tym.. także akceptacją, zrozumieniem,często wsparciem.. tym bardziej teraz mi trudno i wszelkie próby tłumaczenia sobie.. nic nie dają
A czemu określiłam go nieodpowiednim.. Bo jeśli okazałby się kłamcą to.. to i automatycznie wielkim bezdusznym draniem. Nie mogłabym żyć z draniem..
Kłamcą.. Wiem, że może się nim okazać. Tylko bardzo ciężko jest mi uwierzyć w coś takiego.. że każde jego słowo mogłoby być kłamstwem.. że mógłby tak TAK grać.. i po co? nie dociera to do mnie.. I to nie żadne usprawiedliwianie czy naiwność (tak przynajmniej mi się zdaje)... po prostu nie jestem w stanie tego ogarnąć..
Czasem po prostu trudno ogarnąć i zrozumieć, dlaczego ktoś miałby tak bezdusznie kłamać....
a mimo to zdarza się to... i to często.
Myślę, że to albo wyrachowanie - chce coś osiągnąć, jakiś swój ukryty, niejasny cel... albo dowartościowywanie się w ten sposób.... albo wynika z ogromnej nienawiści do kobiet {lub mężczyzn - w sytuacji odwrotnej}, chęci mszczenia się - z jakichś zaleciałości, doznanych być może kiedyś cierpień ze strony matki lub innej kobiety.... albo zwyczajnie - tchórzostwo.
jakkolwiek trudno zgadywać, to tylko domysły - ale myślę, że kryje się za tym emocjonalna niedojrzałość i często cierpienie i poszukiwanie ulgi . Ale może kryć się także psychopatyczna osobowość.
Dlatego, na bazie własnych doświadczeń, przemyśleń doszłam do wniosku, że NAJPIERW trzeba samemu zadbać o siebie, o swoją dojrzałość, a polega ona m.in. na tym, że staję się emocjonalnie niezależna. Nie bezduszna, wręcz odwrotnie - widzę, czuję więcej, mam większy kontakt z rzeczywistością właśnie dzięki temu, że mam większy kontakt z sobą samą. Z własnymi emocjami, uczuciami, myślami. Że to nie one mną "rządzą", ciągną jak dzikie, nieokiełznane konie, ale to ja je zauważam i rozumiem. Kontakt ze sobą. Poznawanie siebie. Troska o siebie. A to wymaga zaangażowania, czasu, uwagi. Tak, jakbyś troszczyła się o dziecko :-)
---------- 21:20 ----------Myślę Marie że takie roztrząsanie "co by było gdyby" "a może jest tak a może siak" nie jest zbyt korzystne.... sama sobie tym dokładasz. Może lepiej zająć się sobą, a resztę zostawić życiu. Nikogo nie zmusisz do tego, aby się zmienił, aby Ciebie lubił czy kochał albo szanował, jeśli tego w nim nie ma. Rzeczywistość, życie - i tak wszystko weryfikuje.
---------- 21:24 ----------dlatego chyba "nie będę ogarniać"... Po prostu pójdę dalej. Jak już wspomniałam.. Nie będę pytać, czekać na wyjaśnienia, szukać odpowiedzi.. Pojawią się same wkrótce.. bądź też nie. Żyje się dalej i już.
w każdym razie spróbuję.
Tak! Ale nie próbuj. Żyj. :-) ... "spróbuję" niesie za sobą jakieś takie odwlekanie, jak myślisz?
No i widzisz pisałyśmy razem :-)
pozdrawiam.