Co znaczy kochać?

Problemy z partnerami.

Postprzez bunia » 4 maja 2010, o 21:50

....przyznaje, dosc dramatycznie :D
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez KATKA » 4 maja 2010, o 22:36

ja nie :) bo gdybym się zgadzała to wszystko co napisałam poprzednio nie trzymało by się kupy....zakochana bywałam nie raz.....a podłoze amoku to miałam jak zakochałam sie w poprzednim facecie...co odchorowuje do dziś bo miałam nie do końca zdrowy zwiazek :P
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez melody » 5 maja 2010, o 07:20

NNicola115 napisał(a):Zgadzacie się z tym czy nie?

Ja się nie zgadzam z taką definicją miłości. :)
W moim świecie stan, który opisałaś nazywam zakochaniem/zaczarowaniem drugą osobą i to jeszcze w takiej początkowej fazie.
Miłość, według tego, czego sama doświadczyłam, to swego rodzaju o d c z a r o w a n i e. Miłość ma znamiona dojrzałości. Miłość, w przeciwieństwie do zakochania jest bardzo świadomym stanem.

"(...)Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje..."


Nie ustaje, bo miłość według mnie jest stanem ducha, który rozwijam i rozwijać będę przez całe swoje życie i nigdy zapewne nie osiągnę tu doskonałości. Miłość między kobietą i mężczyzna, to tylko wąski obszar miłości szeroko pojętej. Dla mnie kochać, to m.in. czekać (czekać spokojnie, beż świrowania). :)
melody
 

Postprzez PodniebnaSpacerowiczka » 5 maja 2010, o 11:31

Podoba mi się, co napisałaś mel :kwiatek2:.

Dla mnie miłość to taka złota, tajemnicza nić, po której stąpamy do drugiego bijącego serca / do jutrzejszego dnia, i która sprawia że uśmiechamy się sami do siebie.

W mym związku też już nie ma fantazyjnych porywów oraz niebotycznych uniesień. Jest złota nitka. I uśmiech.

Lubię przytulać się do mojego pyśka, czuć ciepło jego życzliwej mi duszyczki, lubię jego roześmiane oczęta, blask w spojrzeniu, kiedy np kićkamy się jak dzieci. Lubię, gdy na pobudkę przynosi nam kawę do łóżka albo niespodzianie kupuje mi różę (bo od 6,5 roku zapomina, iż preferuję tulipany ;)).
I takie tam... ;)

Nie wyobrażam sobie osiągnąć podobny stan z kimś innym. Milową drogę trzeba by przebyć...
Avatar użytkownika
PodniebnaSpacerowiczka
 
Posty: 2415
Dołączył(a): 22 maja 2007, o 21:03
Lokalizacja: Wszędzie mnie pełno ;-).

Postprzez melody » 5 maja 2010, o 16:42

Dziękuję :kwiatek2:

Dodałabym jeszcze, że miłość to także odpowiedzialność i wolność.
Jeśli kocham kogoś, kto nie odwzajemnia moich uczuć, to pozwalam mu odejść. Przyjmuję pełną odpowiedzialność za siebie i nie wydzwaniam, nie szukam kontaktu, bo nie chcę sobą niepokoić. Daję wolność, jeśli widzę, że tego właśnie potrzebuje ktoś, kogo kocham.

To jest oczywiście bardzo trudne i nie jest mi łatwo... Nie musi być, w końcu moja miłość nie jest doskonała, prawda?
melody
 

Postprzez sikorkaa » 7 maja 2010, o 11:59

---------- 11:57 07.05.2010 ----------

to co napisalas mel jest mi poniekad bliskie i w pelni sie zgadzam z tak postrzegana definicja milosci, choc slowo definicja zostalo tu przeze mnie urzyte jedynie roboczo bowiem nijak nie pasuje mi to slowo do milosci. milosc jest czyms tak nieokreslonym, niepojetym ze trudno (a moze i wlasciwie niemozliwym jest) ja zamknac w jakies slownikowe ramy.

natomiast pozwole sobie wejsc z Toba w pewna dyskusje na ten temat bo chcialabym skonfrontowac z Toba pewne slowa ktore tu przytoczylas z Pisma Swietego. otoz list do koryntian to taka dla mnie idealna wizja milosci choc mam problem z niektorymi wersami. jestem ciekawa jak Ty rozumujesz i pojmujesz takie slowa:

"(...)Miłość

nie pamięta złego;

Wszystko znosi,

wszystko przetrzyma

..."

wielokrotnie probowalam sobie wyjasnic co oznaczaja te slowa i za kazdym razem wychodzilo mi cos pokracznego. podzielisz sie ze mna swoim wyjasnieniem tych slow?

---------- 11:59 ----------

melody napisał(a):Dla mnie kochać, to m.in. czekać (czekać spokojnie, beż świrowania). :)


aha, i jeszcze jedno - to tez mnie zaciekawilo - czekac na co?
sikorkaa
 

Postprzez doduś » 7 maja 2010, o 12:14

nie ma co, tylko na Kogo ;)

nie pamięta złego - jeśli kochasz, potrafisz pogodzić się, wybaczyć, nie rozpamiętywać i nie dręczyć siebie i świata rozpamiętywaniem. ale to nie przyzwolenie na ciągłe doznawanie zła i krzywdy. I nie nakaz zapomnienia o doznanych krzywdach. Doświadczenia nas uczą nie popełniać tych samych błędów
wszystko znosi, wszystko przetrzyma - dosłownie - ale to nie znaczy, że zostanę z tobą, jeśli mnie krzywdzisz. Moja miłość do ciebie przetrwa, bo jest prawdziwa. i pozwoli mi przetrzymać nawet rozstanie z tobą. Zawsze bedę Cię miłować, nawet jeśli nie będziemy razem - bo Miłość nie ustaje. Paradoks... ?


Zakochanie, zauroczrenie mijają, przechodzą w inne stany. Ale miłość...

Moja Miłość do Boga nie ustała, mimo, że na długi czas daleko od Niego odszedłem. Nie czuję uniesień, szału i motyli w brzuchu. Za to jestem bezpieczny, rozumiany, mam zawsze otwarte drzwi, nawet jeśli zbłądzę - co nie jest dla mnie przyzwoleniem na błądzenie, wręcz przeciwnie, jeśli proszę o coś, co jest możliwe, dostaję to. Bóg słucha z uwagą moich modlitw.

A moja Miłość do Żony ?
To dopiero jest historia... :)

Ja to tak rozumiem...
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez sikorkaa » 7 maja 2010, o 12:19

---------- 12:18 07.05.2010 ----------

doduś napisał(a):nie ma co, tylko na Kogo ;)


niekoniecznie, na cos tez mozna czekac ale pczekam sobie tu cichutko na mel ;)

---------- 12:19 ----------

doduś napisał(a):A moja Miłość do Żony ?
To dopiero jest historia... :)



mam nadzieje, ze nie historia ale codziennosc i przyszlosc :buziaki: :serce2:
sikorkaa
 

Postprzez wuweiki » 7 maja 2010, o 12:49

Dla mnie kochać, to m.in. czekać (czekać spokojnie, beż świrowania).

Właśnie, mnie też interesuje co miałaś na myśli Melody.

Ja z kolei widzę to tak, że w miłości nie ma czekania, bo nie ma oczekiwań. Można poczekać, dać komuś czas na to, aby sobie uporządkował swoje sprawy, przyjrzał się sobie, zajął sobą - gdy jest się z kimś w bliskiej relacji miłosnej i gdy o to prosi. Ale gdy ten ktoś, okazuje się, że mnie okłamywał w tym czasie "oczekiwania" to co? Co z tym zrobić? Kogo właściwie kochałam? Jego obraz, który przede mną stwarzał, a ja w swojej ufności, kochając - przyjmowałam. Nie jego.... bo się okazuje, że kim on jest? Który to on? Czym były słowa zapewnień, skoro mówiąc, że mnie bardzo kocha i nie ma innej - myślał o tej innej i całując mnie na pożegnanie - za chwilę wyruszał do niej, by z nią spędzać przyjemne chwile...?
Zgadzam się z Tobą Melody, że miłość to nie uczucie, to nie emocje i stany ekscytacji. Miłość jest odpowiedzialna ZA SIEBIE więc i za osoby, które do siebie zbliża. Bo inaczej to są tylko wielkie słowa, celowość, interesowność, pożądanie czy zauroczenie albo wręcz podłe wykorzystywanie.... ale nie miłość. Miłość albo jest, albo jej nigdy nie było. Miłości też nie zbuduje się, gdy wchodzi się w relację od początku zakłamaną.
Więc co ze mną, skoro kocham kogoś, kto oszukiwał po mistrzowsku?
Czy kocham? Kogo kocham? Czy to miłość?
Każdy może mówić za siebie....
Kocham więc po prostu człowieka, mogąc jednocześnie brzydzić się i nie chcieć mieć więcej do czynienia z jego postępkami.... z jego kłamstwami...
Zostawiam jego życie jemu.... to on wybrał taki sposób na życie.
W miłości jest współczucie.
Ale jest i wolność. Nie idzie się tam, gdzie nas nie chcą. Nie rzuca się pereł przed wieprze.
wuweiki
 

Postprzez doduś » 7 maja 2010, o 12:51

historia również :)

ale słowa historia użyłem tu jako określenie przeszłości, teraźniejszości i tego ,czego nie znam, bo dopiero nastąpi :)
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez bunia » 7 maja 2010, o 13:06

.....zycie jest wypelnione teoria.......mnie juz to nie interesuje.......i tak musze sie dalej uczyc i sprawdzac kazdego dnia......zazdroszcze tym co potrafia definjowac, mnie stale czegos brakuje do pelnosci :bezradny: .....
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez wuweiki » 7 maja 2010, o 13:28

bunia napisał(a):.....zycie jest wypelnione teoria.......mnie juz to nie interesuje.......i tak musze sie dalej uczyc i sprawdzac kazdego dnia......zazdroszcze tym co potrafia definjowac, mnie stale czegos brakuje do pelnosci :bezradny: .....

Czy rzeczywiście tak jest Buniu?
Skoro musisz sprawdzać.
Każdy ma swoje podejście, swoje definicje.... czy jest ktokolwiek, kto jest półpełny? ;-) czy półpełność albo pełność nie jest sama w sobie tylko teorią?
Czego zazdrościsz Buniu, skoro sama ujmujesz w słowa to, co chcesz przekazać innym, choćby tu na forum? Czy to też nie są aby definicje? Twoje definicje, nie "jakieś ogólne definicje dla każdego" ?

Życie wcale nie jest wypełnione teorią - tak ja myślę - to tylko my je nimi wypełniamy.

Więc po co w ogóle dzielić się sobą i swymi doświadczeniami i przemyśleniami?

Przepiękne.
wuweiki
 

Postprzez doduś » 7 maja 2010, o 13:29

Bunia, gdybyś osiągnęła te pełnię, to czego mogłabyś się dalej uczyć ?

Moja "definicja"? to tylko wycinek ogromu myśli i burzy emocji czym jest miłość...
Tak naprawdę miłośc to to, co w tej chwili czuję. To jest inne od wszystkiego co czuję, dlatego wiem, że to miłość
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez bunia » 7 maja 2010, o 13:31

....to prawda Dodus i na szczescie :wink: ....
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez sikorkaa » 7 maja 2010, o 14:07

wuweiki napisał(a):
Zgadzam się z Tobą Melody, że miłość to nie uczucie,

a ja sie nie zgodze i z tym zdaniem i z tym ze mel tak powiedziala ;)
sikorkaa
 

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 182 gości