Agik, nie wiem, co Ci odpowiedziec. Po pierwsze chciałem, aby w odpowiedziach na ten post była dyskusja o WAS a NIE o mnie. Ale tak nalegałyście, abym podał jakiekolwiek miażdżące argumenty, że znowu rozmowa zeszła na mój temat.
jednakże mi sie wydaje, że argument, który przytoczyłem jest miażdżący, nie wiem, czy go do końca zrozumiałaś. "Surowośc obyczajów" dotyczyła NIE stosowania żadnej antykoncepcji poza NPR, nie uznawania żadnych "chorych wymysłów szatana i cywilizacji śmierci", "przyjęcia tyle dzieci, ile Bóg da, nawet kosztem zdrowia lub życia matki" itp. Mogę Ci zresztą przytoczyc inny. Nieustannie odnoszę wrażenie, że do czegoś dążę, ale wystarczy, że coś przeczytam, w książce, w gazecie, w Internecie, usłyszę w telewizji, radio, obejrzę na obrazie, czy nawet usłyszę od kogoś z najbliższych, a już czuję, jakby mi uświadamiano twardo i kategorycznie, iż zabiegam o rzeczy nieważne, nieliczące się, że szukam tylko przyjemności, że nie dążę do cnoty i pobożności, a to nagannie o mnie świadczy. Tak jakby mi próbowano udowodnic: "TO jest miłośc. Przede wszystkim ujarzmianie seksualizmu religią i wychowaniem!!! Kiedy kolejny poród grozi kobiecie śmiercią, to się trwa w czystości do końca życia, albo też z godnością i pokorą przyjmuje się fakt jej śmierci, jako wolę Bożą!!!"; "Miłośc to trwanie w czystości aż do ślubu, bowiem CNOTA to najcenniejszy prezent, jaki oblubieniec może dac oblubienicy!!! A jak nie jestes w sanie, to CI NIE WOLNO NIGDY i z nikim uprawiac seksu, przez całe życie, BIADA CI, jeśli spróbujesz. Seks to ma byc TYLKO środek, jako pogłębianie jedności i nierozerwalności małżeństwa świętego oraz do rodzenia dzieci, tak powiedział Bóg!!! A Ty śmiesz czynic z seksu wartośc, jak Ci nie wstyd?!!! Ty za miłośc śmiesz uważac cudzołóstwo i rozpustę!!!". Może przejaskrawiam te twarde pouczenia, jakimi przez całe życie jestem karmiony, ale sens uważam, że jest zachowany. I jeszcze raz powtarzam, że nie wiem, jak dla Ciebie, ale dla mnie tego typu argumentacja JEST miażdżąca i nie sposób z nią dyskutowac, tym bardziej, że najczęściej poparta cytatami z filozofów, e.g. Sokratesa, Platona, a także z Biblii, z podręczników etosu małżeńskiego, pisanych na przestrzeni wieków itp. Więc, zgodnie z Twoim życzeniem podałem miażdżące argumenty, a przynajmniej w moim odczuciu miażdżące. Wiem, może Ciebie one nie miażdżą, ale trochę chyba przesadzasz, nazywając rozmówcę, karmiącego tego rodzaju poglądami "podłym", czy "głupim". I naprawdę wolałbym, abyście mnie już nie pytali o argumenty nie do zbicia, bo jeszcze raz podkreślam, post do Ciebie, agik rozpocząłem, bowiem chciałem podyskutowac o WAS a nie o sobie. Ale sądzę, że i tego już wystarczy