To bardzo dluga opowiesc ale postaram sie napisac najkrocej jak potrafie. Stracilam calkowita wiare w mezczyzn. Stracilam nadzieje, zaufanie, radosc zycia.
Moj pierwszy zwiazek to szalencze dwa lata. Poznalam go na internecie. Swietnie sie dogadywalismy , zostalismy para. Codzienne spotkania, wspolne wyjscia, rozmowy do bialego rana, wspolne wycieczki do lasu, kazda chwila spedzona razem. Byly tez niestety klotnie.Mam porywczy charakter, czesto zmienialam zdanie, czulam, ze go to meczy. Po dwoch latach powiedzial mi przez telefon jedno krotkie slowo: koniec. Nie moglam uwierzyc. Moj swiat runal. Kompletnie bylam zalamana, lezalam cale dnie wpatrzona w sciane i ocieralam lzy. probowalam z nim rozmawiac tysiace razy. Pierwsze to co uslyszalam to bylo: chyba wypalilem sie. Obwinialam siebie, moj charakter. Walczylam o niego i wrocilismy do siebie ale raptem na dwa tygodnie. Znowu klotnie.
Myslalam, ze chodzi o inna kobiete. Z tego co zbadalam, nie bylo innej. Zauwazylam, ze moj byly facet jest w strasznym stanie psychicznym. Czasami spotykalismy sie na kawie i on plakal. Nieszczescie w rodzinie oraz pewne sytuacje spowodowaly, ze moj eks calkowicie sie zalamal. Ciagle powtarzal mi, ze jednak kocha mnie nadal ale juz nie potrafi, jest nikim, nie ma na nic sil. Tkwilam z nim w takim niby zwiazku trzy lata po rozstaniu. Spotykalismy sie raz na jakis czas, raz na 3 tyg, raz na 2 lub raz na miesiac, naprawde roznie. Nie bylismy razem, juz praktycznie nic nas nie laczylo ale podczas spotkan bylo tak jak kiedys. Bylam karmiona nadzieja.
Niestety, on zaczal mnie zawodzic nawet jako znajomy. Nie odzwanial tak jak obiecywal, czasami ignorowal moje telefony, zachowywal sie czesto wprost jak swinia. Tlumaczylam ciagle to jego depresja. A on stale powtarzal mi, ze chce aby bylo tak jak kiedys. Minely juz prawie trzy lata. Probowalam setki razy zerwac ta znajomosc. Dwa tygodnie temu stanowczo powiedzialam, ze to koniec. Nie moge uwierzyc, ze trzy lata dalam sie tak oszukac. Praktcznie on nie zrobil nic aby mnie zatrzymac przez te trzy lata, teraz dwa tygodnie temu tez nic nie zrobil. Jestem zalamana bo czuje sie oszukana. Czuje, ze dalam sie wciagnac w jakas gre, okrutna gre. Trzy lata zapewnial mnie, ze mnie kocha a teraz na moje slowa koniec powiedzila jedynie: dobrze. Nie ufam juz mezczyznom. Jaka bede miala pewnosc, ze nastepnym razem jak ktos mi powie, ze mnie kocha nie prowadzi gry? Boje sie, ze moge odrzucic czlowieka ktoremu naprawde bedzie na mnie zalezalo. Boje sie, ze jak facet mi powie szczerze , ze ma problemy, to ja go zignoruje.
Jest mi strasznie ciezko . Kompletnie nie rozumiem dlaczego moj byly tk dlugo znecal sie nade mna psychicznie? czy nie mogl powiedziec ze po prostu mnie nie kocha? Po co byly te bajeczki o problemach. ja juz nawet nie wierze w jego depresje:(