Witam.
Proszę o pomoc, ponieważ nie wiem co można zrobić w takiej sytuacji, jak moja.
Mieszkam z partnerem od ponad roku.Jego rodzina nie należy do najszczęśliwszych.Ojciec pił, awanturował się, olewał rodzinę.8 lat temu jego rodzice się rozwiedli, ale nie został pozbawiony praw rodzicielskich.W związku z tym, nie mieszkali razem, ojciec wrócił do swojej matki. Nadal pił, nie pracował,raz zgłosił się na odwyk(z tego co wiem babcia partnera jakoś to na nim wymusiła, nie wiem czy to było przymusowe leczenie), nadal się awanturował, wymuszał na niej i na moim partnerze pieniądze, które oczywiście szły na alkohol. Dodam, że nie jest nigdzie zameldowany. Kiedy zaczęłam mieszkać z M., jego ojciec mieszkał u babci, jednak po paru miesiącach ona zmarła. Mieszkanie, w którym mieszkamy, należy do mamy M. i ona nie wyraziła zgody, co zrozumiałe, żeby on tam mieszkał lub pomieszkiwał, choć ta mama na co dzień mieszka za granicą.Siostry tego pana wyrzuciły go z domu, który babcia przepisała przed śmiercią na jedną z córek.
I zaczęły się problemy.Co z nim zrobić? Na początku zgłosił się do MOPSU, jednak za picie po 3 tygodniach go wyrzucili.Mieszkał kątem u kolegów, na melinach, ale oni też w końcu go wyrzucili. I zaczął przychodzić do nas.Robi sobie z naszego mieszkania hotel, pralnię, stołówkę.Nie kąpie się po 2tygodnie, podrzuca nam te brudy do prania, czym ja się zajmuję, gdyż M. niechętnie włącza się w prace domowe. Potrafi przyjść, zjeść obiad i powiedzieć, że mu nie smakuje i on zrobiłby lepiej.Nie chce się kąpać i jego "zapach" zostaje w domu przez 2-3 dni, nie mówiąc o tym, że jak usiądzie na kanapie to ona tez tym smrodem przesiąka. Buntuje mojego partnera, wprowadza jakieś dziwne zamieszanie.
Nie ukrywam, że nie chcę,żeby on u nas mieszkał, bądź pomieszkiwał.
Była taka sytuacja.Pojechaliśmy do znajomego na 6 dni przed i na Sylwestra,a mój chłopak zostawił mu klucze do domu, miał tam mieszkać.Nie oponowałam, gdyż wtedy ja jestem zła, nieczuła, wredna itp.
Jego ojciec zrobił melinę,wypił nam alkohol przywieziony na pamiątkę z wycieczki,sprowadził kolegów, jak się okazało potrafił wyjść i zostawić ich samych, którzy pokradli nam płyty, zniszczyli ściany,inne drogie rzeczy, zasmrodzili mieszkanie. Ale jak widać mój partner uważa,że jego ojciec jest osobą godną zaufania.
Ja nie mam już siły.
M. nawet nie pyta mnie o zgodę czy jego pijany, awanturujący ojciec może zostać u nas na noc, czasem zostawia go na całe dnie. Ja pracuję w szkole, po pracy udzielam korepetycji.Wstydzę się i boję,że rodzice uciekną przyprowadzając dzieci na melinę, którą powoli staje się nasz "dom". Piszę w cudzysłowie, bo sama nie wiem czy to jest mój dom. Nikt mnie nie pyta o zdanie,dzieje się co chce, a kiedy powiedziałam mu,że chcę się wyprowadzić, usłyszałam, że no teraz mu będzie ciężko, bo będzie musiał sam płacić rachunki. Ja kocham mojego partnera, ale nie daję sobie rady z tą sytuacją.
On teraz wymyślił, że za nasze skromne oszczędności kupi ojcu działkę z altanką, żeby miał gdzie spać...Nie muszę chyba komentować tego pomysłu...
Nie wiem jak im pomóc???
Co zrobić z ojcem???Przymusowe leczenie?Ale jeśli on nie ma pracy i jest bezdomny, nie boi się że straci pracę czy dom.Jestem u kresu sił psychicznych:(
Czy mój chłopak jest współuzależniony???