Zrozumieć kobietę

Problemy z partnerami.

Postprzez Sansevieria » 23 kwi 2010, o 14:23

Może nie pacjent tylko Ewka poczuła wątpliwość? Nie wiem. Nie tyle ja z teraz bym się poczuła źle na miejscu tej osoby ile wiem, że można się poczuć źle. Została mi pamięć dawnych uczuć i sposobu odbierania pewnych rzeczy. Między innymi poczucia humoru terapeuty. Dlatego napisałam, że jest ono ryzykowne w terapii. Ono może być strasznie raniące w danym momencie, bo zwyczajnie może być elementem traumy nie do końca czy wcale jeszcze nie rozpoznanym. Właśnie humor, żart, cos zabawnego, rozładowanie atmosfery ...a rewiktymizacja w terapii nie należy do przeżyć godnych polecenia.
Osobiste poczucie humoru u terapeuty ogólnie uważam za cenną zaletę. Natomiast uważam też, że w samej terapii jest to zaleta do bardzo ostrożnego wykorzystywania.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez melody » 23 kwi 2010, o 14:36

Zobacz co się dzieje, Sansevieria, odwołujesz się do własnych (trudnych) doświadczeń i przez ich pryzmat spostrzegasz indywidualne doświadczenie jakiegoś człowieka, o którym nic tam naprawdę nie wiemy. Skąd wiesz, że on też tak mocno przeżył to zdarzenie? Po czym możesz to poznać mając tą jedną informację, że "pacjent to zrozumiał jakoś ogólnie"? Nie musisz odpowiadać na te pytania. Postawiłam je dlatego, że podobne pytania stawiam samej sobie, kiedy mam przesłanki, że przypisuję komuś moje własne uczucia. :)

To, co mnie niepokoi w tym co Ty piszesz, to ten aspekt humoru w terapii, który może - jak mówisz - być bardzo raniący. Jak to czytam, to zastanawiam się nad osobistymi kompetencjami osoby, która Cię wspierała, wiesz?
Ponieważ ja mówię zarówno o moim doświadczeniu, jak i o wiedzy, która składa się na edukację terapeutyczną (teoria nie wyklucza humoru, praktykę zaś tworzą ludzie, czasem nie do końca wykształceni, jak powinni i wówczas bezpieczna wiedza staje się niebezpiecznie użyta.)
melody
 

Postprzez doduś » 23 kwi 2010, o 14:58

San...
nie zrozumiałem w zaden sposób. Poczekałem cierpliwie na Twoje wytłumaczenie. Tu pewnie melody miałaby coś więcej do powiedzenia, ale myślę, że terapeuta na początku, po rozpoznaniu przyjmuje jakiś schemat pracy z klientem/pacjentem. Podobnie pracujac z kobietą zakłada pewne załozena brzegowe (płci mózgu?) i w oparciu o te założenia buduje terapię. Oczywiście wiele zależy od klienta/pacjenta. Im lepiej współpracuje tym bardziej od stereotypowych założeń dla danego problemu, z którym przychodzi terapeuta może przejść do czystej wiedzy o problemie swojego klienta/pacjenta i dopasować formę pomocy (nadal jednak jak sądzę w oparciu o pewne przyjęte schematy pomocy). Wiele tez zlależy jak sądzę od wiedzy i doświadczeń terapeuty.
Reasumując zgadzam się jednak, że brnięcie przez terapeutę w stereotypy jest niebezpieczne. Sądzę jednak, że w ogólnym załozeniu, że wszystkie kobiety są do siebie podobne iwszyscy mężczyźni są do sienie podobni nie ma błędu o tyle, o ile pamiętamy, że piwo to zawsze piwo ale ilość jego gatunków gwarantuje, że zawsze może smakować inaczej ;)
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez melody » 23 kwi 2010, o 15:06

doduś napisał(a):(...)nie ma błędu o tyle, o ile pamiętamy, że piwo to zawsze piwo ale ilość jego gatunków gwarantuje, że zawsze może smakować inaczej

O rany, strasznie mi się to zdanie podoba :)
melody
 

Postprzez doduś » 23 kwi 2010, o 15:15

ups :roll: ale zapodałem mądrość życiową ;)
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Sansevieria » 23 kwi 2010, o 15:58

---------- 15:42 23.04.2010 ----------

Upraszczając. Teraputka powiedziała do pacjenta/klienta jakieś zdanie. Ewka zapytała nas o opinie. Wyraziłam. Że dla mnie to jest zdanie bardziej towarzyskie niż terapeutyczne i że można się z w takiej sytuacji poczuć źle. Zakładając może nieco na wyrost, że jeśli pacjent poczułby się fantastycznie, to by się temat na forum nie pojawił. Założyłam zatem, rozumem, nie uczuciami, że jesli ktoś pyta na forum o opinie to nie dlatego, że jest czymś zachwycony.
Jak ja Ci mam Mel wytłumaczyć różnicę między postrzeganiem czyichś doświadczeń przez pryzmat własnych a wiedzą o istniejącej możliwości? Usiłuję napisać, że mozliwe jest jakieś odbieranie tego zdania. Nie że ktokolwiek je tak odbiera, tylko że obiektywnie istnieje możliwość takiego odbioru. Wychodząc z uprzednio poczynionego założenia, iż to zdanie stanowi problem albo dla pacjenta albo, po weryfikacji, dla Ewki. Coś do wyjasnienia.
A co do poczucia humoru w terapii to szczerze mówiąc albo uznasz, że może ono być ryzykowne, albo nie. Na poziomie ogólnym, jako zjawisko.
Twoje doświadczenie coś mówi. Ok. Teorie coś mówią. Ok. Ja miałam poczucie humoru jako "temat do przepracowania"czyli element traumy. Nie ja jedna. W moim przypadku było tak, a nie inaczej. Stąd moje podsumowanie, że poczucie humoru terapeuty w terapii może być ryzykowne. W jakiejś konfiguracji, bo psychoterapia to nie matematyka, może być ryzykowne. Takie bardzo ogólne podsumowanie, istnieje obiektywna możliwość. Bez odniesień emcjonalnych do moich prywatnych przeżyć. :)
I jesli wyczuwasz moją lekką irytację to słusznie - mam hopla na punkcie dokładnego wyrażania co mam na myśli, czasem mi się ujawnia, jak mi się nie udaje dobrze powiedzieć tego, co chcę przekazać :)
A swoją drogą, co Cię skłania do zastanawianie się nad kompetencjami obcego Ci terapeuty z czyjejś przeszłości? To jest dawno przepracowana rewiktymizacja, wielce zresztą kształcąca :)

---------- 15:58 ----------

Doduś, może później. Jutro wyjeżdżam i nie mogę utknąć na forum w akademickiej dyskusji nawet przyjemnej a kształcącej. Bo samo się nie spakuje niestety :D
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez melody » 23 kwi 2010, o 16:10

Sansevieria napisał(a):A swoją drogą, co Cię skłania do zastanawianie się nad kompetencjami obcego Ci terapeuty z czyjejś przeszłości?

Wiesz co, no Twoja poprzednia wypowiedź, czy też narracja o Tobie, jaką się podzieliłaś. Właśnie to.
melody
 

Postprzez ewka » 23 kwi 2010, o 18:09

doduś napisał(a):Uczyć się komunikacji. Mówić o swoich pragnieniach i potrzebach a nie oczekiwać, że druga strona jest jasnowidzem. A do drugiej strony nie domyślać się, tylko pytać, pytać i jeszcze raz pytać. A wszystko to razem nazywa się rozmowa :)

Tak.

Bianka napisał(a):Dla mnie najwazniejsze jest zrozumienie, dlatego zawsze mój mąż ma podane jak na tacy

No i o to chodzi... jednak z tymi tacami jest po prostu różnie.

melody napisał(a):Takie zdanie mogło być wypowiedziane w formie żartu (a humor w terapii to nic złego, niejednokrotnie pozwala "złapać oddech", który jest bardzo potrzebny). Mogło to być też powiedziane w formie pewnej prowokacji (element prowokatywny w terapii również ma swoje uzasadnienie). Mogło też być rodzajem projekcji, jaka zaistniała (=> terapeuta, mówiąc w uproszczeniu, zafiksował się na czymś swoim w relacji z osobą)

Mnie się wydaje (bo ja się na terapiach nie znam, chcę zaznaczyć), że aby sobie zażartować czy coś tam sprowokować czy coś tam zafiksować - trzeba troszkę poznać tego, wobec kogo się takie myki stosuje. Musi się między takimi osobami nawiązać jakaś relacja, jakieś poznanie wzajemne... terapeuta wie, co może i wie, jak zostanie przyjęte... a pacjent (bo coś ten "klient" mi nie leży, ha - jakoś komercyjnie brzmi i czytam w nim unik przed odpowiedzialnością za owoce terapii, coś asekuracyjnego... ale ja się na terapiach nie znam) "chwyta" przesłanie. Nie wiem, jak było w tym naszym przypadku.

melody napisał(a):Potrzeba, aby ktoś się domyślił, co ja czuję i myślę jest potrzebą z obszaru narcyzmu, naprawdę można nad tym popracować :)

Owszem. Dość jednak obecna w naszym życiu.

melody napisał(a):PS. Kiedyś mój nauczyciel terapii powiedział coś takiego, że zadaniem terapeuty nie jest zrozumienie klienta, lecz dopomożenie klientowi w tym, by ten lepiej zrozumiał samego siebie.

A czy nie jest tak, że aby dopomóc - najpierw trzeba zrozumieć?

Sansevieria napisał(a):I zgadzam się z Ewką, że potraktowanie towarzysko pacjenta, a również klienta w terapii niesie za sobą ogromne ryzyko. Humor w terapii może być czymś złym. Nawet bardzo złym. Nie musi, ale na pewno może.

No to mamy tutaj podobnie... no bo co w przypadku, kiedy jest totalny brak poczucia humoru u pacjenta?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez melody » 23 kwi 2010, o 18:37

---------- 18:30 23.04.2010 ----------

ewka napisał(a):Mnie się wydaje (bo ja się na terapiach nie znam, chcę zaznaczyć), że aby sobie zażartować czy coś tam sprowokować czy coś tam zafiksować - trzeba troszkę poznać tego, wobec kogo się takie myki stosuje.

Tak. I dlatego napisałam na początku, że trudno mi ocenić zdania wyrwane z kontekstu, bo przypominam, że my tutaj nic nie wiemy o tamtej relacji (ja przynajmniej nic nie wiem) i możemy rozmawiać jedynie o pewnych hipotezach. I z tego robi się taka właśnie akademicka dyskusja, jak to trafnie ujęła Sansevieria.

ewka napisał(a):A czy nie jest tak, że aby dopomóc - najpierw trzeba zrozumieć?

Moje osobiste doświadczenie i moja wiedza mówią mi, że nie trzeba wszystkiego rozumieć, aby pomagać (natomiast można i warto do tego zrozumienia aspirować)

---------- 18:37 ----------

PS. Przepraszam jeszcze za to fachowe słownictwo, trudno mi było pewne zagadnienia bardziej uprościć, a podzielenie się nimi wydało mi się ważna dla tej dyskusji. Dla mnie to wszystko jest po prostu takie... fascynujące.
melody
 

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 153 gości

cron