Jakiś problem z alkoholem

Problemy związane z uzależnieniami.

Jakiś problem z alkoholem

Postprzez heksa » 16 kwi 2010, o 23:08

Witam Was wszystkich serdecznie.
Właściwie mogłabym w każdym dziale założyć jakiś temat- tak nieposkładane życie mam ostatnio, ale chyba najbardziej potrzebuję napisać właśnie tu...
Siedzę teraz przed komputerem a mój mąż śpi. Jakiś "kolega" z pracy odchodzi na emeryturę, więc kilka piwek się po dniówce wypiło ( namawiali na wódkę podobno, mój małżonek wspaniałomyślnie odmówił.) No więc śpi teraz, czasem zamruczy coś przez sen. A ja staram się stukać w klawiaturę najciszej jak można, żeby go nie obudzić, niech już śpi do rana.. Czuję stres, ścisk w żołądku, czuję go często choć nie bardzo wiem czemu. Mąż nie stosuje przemocy, czasem tylko jest bardzo "zaczepliwy". Często się kłócimy.
Nie wiem po co mi to, ale chciałabym wiedzieć.. czy mogę się jeszcze łudzić, że coś się zmieni. Czasem chciałabym wiedzieć, że to alkoholizm, może łatwiej było by odejść (choć wcale tego nie chcę), a może po prostu przestałabym brać odpowiedzialność za to, co się dzieje, na siebie. Nie wiem.

Mój mąż lubi sobie wypić. Nie przychodzi do domu zalany, nie obija się o meble, nie urywa mu się film, nie bije mnie, nie przepuszcza całej wypłaty na picie..
Ma wielu znajomych, pracuje na kopalni, "przecież to taka śląska tradycja po pracy napić się piwa". W miesiącu zdarzają się średnio 3 dni, kiedy nie ma w ustach w ogóle alkoholu. W pozostałe dni to różnie, zazwyczaj ok 2-3 piwa po pracy (choć nie mam pewności- czasem wygląda na więcej, czasem w ogóle nie widać, że coś pił). Kilka razy w miesiącu przychodzi do domu wstawiony. Wódka- owszem, ale głównie na uroczystościah rodzinnych, czy imprezach typu wieczór kawalerski.
Jesteśmy małżeństwem trochę ponad 2,5 roku, mamy 2-letnie dziecko. W dniu ślubu tak pięknie obiecywał, że teraz już będę tylko ja i maluszek, że koledzy i piwo zejdą na dalszy plan. Dzień przed moim zgłoszceniem się do szpitala (ciązą była przenoszona) na "rodzenie" mąż poszedł na mecz. Wrócił o 4 rano, zasnął w barze, nie słyszał jak wydzwaniałam.. Nie muszę chyba pisać jaki to był stres.
Trudno ze mną żyć, mam problemy ze sobą, emocjonalne i zupełnie nie do zaakceptowania, często "obrywało się jemu", był cierpliwy.. do czasu.
Na pierwszej wizycie u psychologa pani zapytała czy ktoś w mojej rodzinie jest alkoholikiem, gdyż zdradzam wiele objawów współuzależnienia. W trakcie terapii stwierdziła, że mój mąż najprawdopodobniej ma "jakiś problem z alkoholem" (Tak na marginesie już nie chodzę na terapię, to było w krytycznym dla mnie momencie- ok 1,5 roku temu).
Mój mąż często powtarza, szczególnie w złości, że to moja wina, że gdybym była normalna, to nie pił by w ogóle, że miałby ochotę wracać szybko do domu, gdyby czekała na niego pogodna i uśmiechnięta zona :( Może ma rację..
Boję się kiedy po tych 2-3 piwach przychodzi i nagle chce wziąć dziecko na spacer. No przecież nie jest pijany, o co mi chodzi?? A ja jednak jakoś mu wtedy nie ufam. Jego to strasznie denerwuje, zupełnie mnie wtedy nie rozumie, obraża się.
Widziałam już wielu alkoholików. Nie, mój mąż nie jest jednym z nich- tak mi coś w środku podpowiada. Więc czemu nie przestanie pić? Bo mnie nie kocha? Bo ja sobie tylko ubzdurałam, że mi to przeszkadza? Często mnie pyta co w tym złego, przecież nie przychodzi pijany do domu, nie krzywdzi nas, pracuje uczciwie, zarabia i nas utrzymuje A ja nie wiem co odpowiedzieć.

Jest mi źle.. Jestem sama.. W sumie nie zadałam Wam żadnego konkretnego pytania, więc równie dobrze możecie nic nie odpisywać. Po prostu muszę to gdzieś wyrzucać, a nie mam już gdzie. W każdym zakamarku mojego mózgu są już upchniete jakieś problemy..

Dziękuję za przeczytanie. Jakoś mi chaotycznie wyszło, tak się roztrzęsłam wewnętrznie, że nie umiem składniej napisać.
heksa
 
Posty: 16
Dołączył(a): 16 kwi 2010, o 22:17

Postprzez ewa_pa » 16 kwi 2010, o 23:38

Wiesz to że ktoś lubi wypić juz powinno byc sygnałem ostrzegawczym.Obserwuj co sie dzieje nie ukrywajac przed sama soba tego co jest nie tak...nie stosuje przemocy i dobrze mam nadzieje ze to sie nie zmieni choc bardzo często jest inaczej.Nie dziwie sie ze po kilku piwach nie dajesz mu dziecka brawo tak trzymaj człowiek pijany nie jest odpowiedzialny i tylle i moze dziecku mniej lub bardziej swiadomie zrobić krzywdę :?
Avatar użytkownika
ewa_pa
 
Posty: 812
Dołączył(a): 30 sie 2007, o 21:15
Lokalizacja: bielsko

Re: Jakiś problem z alkoholem

Postprzez pozytywnieinna » 17 kwi 2010, o 10:11

heksa napisał(a):Mój mąż często powtarza, szczególnie w złości, że to moja wina, że gdybym była normalna, to nie pił by w ogóle, że miałby ochotę wracać szybko do domu, gdyby czekała na niego pogodna i uśmiechnięta zona :( Może ma rację..
.


jak dobrze to znam, chleja, robia dlugi, obijaja sie od sciany do scia, spia, my z tym wszystkim calkiem same i jeszcze mamy im dziekowac i rzucac sie na szyje ... wybacz, ale ja juz przestalam u facetow reagowac na takie gadki, niech spojrza na siebie, a potem szukaja przyczyn ... jak tylko problemy to uciekaja! w miejsce darmozjada kupilam wielka rosline, wychodzi na to samo ... podlewam, gadam do niej, a ona i tak nie odpowiada!
pozytywnieinna
 
Posty: 3447
Dołączył(a): 5 lut 2008, o 22:15
Lokalizacja: z piekla rodem ...

Postprzez pszyklejony » 19 kwi 2010, o 05:25

:D może kiedyś zamienisz na wielkiego chłopa :)
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez heksa » 21 kwi 2010, o 21:12

Dziękuję bardzo za odzew, miło móc się gdzieś wygadać.
Pozytywnieinna pomysł z rośliną super, może kiedyś się przyda i mnie.
W niedzielę odbyłam z mężem rozmowę (o ile wymianę paru zdań można tak nazwać), na temat jego picia. Rzuciłam mu wyzwanie, że skoro jest taki pewny za siebie to niech wytrzyma 5 dni bez łyka alkoholu, to wtedy uwierzę i dam mu spokój. Wytrzymał 2 dni. Dziś po pracy zadzwonił strasznie zły, ktoś tam w pracy go zdenerwował, powiedział mi, że mogę sobie myśleć co chcę, on idzie na piwo odreagować. Wrócił po kilku godzinach i kilku piwach. Nie liczyłam na cuda, ale przecież 5 dni to wcale nie jest dużo.
Nie mogę tego zrozumieć. Przecież on kocha nasze dziecko, jestem tego pewna. Jak może nie widzieć, że jej też wyrządza krzywdę. A może nie chce widzieć.. Eh bardzo mi dziś smutno. Pomimo, iż się tego mogłam spodziewać znów czuję zawód i rozczarowanie.. i na dodatek nie mam nikogo z kim mogłabym o tym porozmawiać.
:(
Czasem mam ochotę uciec stąd baaardzo daleko.
heksa
 
Posty: 16
Dołączył(a): 16 kwi 2010, o 22:17

Postprzez pszyklejony » 21 kwi 2010, o 22:03

Nie przestanie , bo to jest silniejsze, oszukuje Go, co gorsza rozwija się. Trzeba na prawdę dostać potężnego kopa od życia aby przestać i dalej pracować nad sobą.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez anna 30 » 21 kwi 2010, o 22:39

---------- 22:33 21.04.2010 ----------

Witam serdecznie!
jestem tu pierwszy raz...mam bardzo podobną sytuację...najpierw było piwo,potem dwa,trzy...i dawka się zwiększała...w tej chwili jest w takiej fazie alkoholizmu,ze nie potrzebuje nikogo do picia,pije sam,wódkę,ćwiartkowe butelki....nie umiem z tym zyć....ciężko mi....brzydko mówiąc ''wygoniłam"Go zz domu do matki....nie rozmawiam z Nim...On i tak mnie o wszystko obwinia....liczę na to ze jak dotrze do Niego ze traci mnie i dzieci (mamy dwóch synków) zacznie coś ze sobą robić,leczyć się...Nie umiem tak żyć.... Postaraj się być konsekwentna i nie daj sobą manipulować,i nie czuj się winna...niech twój mąż poniesie sam za siebie konsekwencje...Życzę powodzenia!!

---------- 22:39 ----------

lhttp://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/T ... ilosc.html - przesyłam Ci link ze świetnym artykułem,po Jego przeczytaniu nabrałam siły i wiary w to,ze podjęłam odpowiednią decyzję....Pozdrawiam gorąco!
anna 30
 
Posty: 9
Dołączył(a): 21 kwi 2010, o 16:58

Postprzez heksa » 22 kwi 2010, o 15:26

Dzięki anna, artykuł zaraz przeczytam. Podziwiam kobiety, które potrafią być takie silne. Kiedyś w strasznej złości kazałam mu się wynosić. Powiedział, że jak mu wręczę pozew rozwodowy to może się wyprowadzi, na razie nie ma zamiaru nic mi ułatwiać. Po kilku dniach jakoś tak samo się wszystko uspokoiło. Ja nie mam dokąd się wyprowadzić, chyba że do domu samotnej matki..
Anno trzymam za Ciebie kciuki, za Ciebie i Twoją rodzinkę.

No właśnie u mojego męża to nie ewoluuje, przez to stwarza pozory tego, że nic się nie dzieje. Nie wiem jak to wyjaśnić.. jego rodzice też lubią sobie wypić, ale nigdy nie nazwałabym ich alkoholikami. To dlatego, że nie dochodzi tam do sytuacji skrajnych, nikt nie przewraca się, nie ma problemów z długami itp. Tak sobie żyją od wielu lat i nie przybiera to na sile. Znam typowych alkoholików, jeden to nasz stary znajomy. Zaczynał jak mój mąż, teraz najczęściej widzę go poobijanego, idącego baaardzo chwiejnym krokiem. Stoczył się, żona od niego odeszła, bo ją okradał, żygał (sory za wyrażenie) gdzie popadło i spał w rowach. Tego nikt by nie zniósł. Ale u mnie tego nie ma, nie zatracił się w piciu i może dlatego tak ciężko mi podjąć jakąś decyzję, dlatego nie potrafię dostrzec winy w nim ani w jego piciu. Nie jest alkoholikiem, nie jest chory, po prostu to lubi.

Czasem myślę, że gdyby był z kimś innym, to może w ogóle nie byłoby problemu. Była dziewczyna z którą flirtował jakiś czas (to było już w czasie naszego małżeństwa), piękna, zgrabna, inteligentna.. Pisał do niej w taki sposób... eh, może gdyby był z kimś takim chciałby coś zmienić, może dla innej byłby w stanie to zrobić. :(
Często mówi mi, że jestem nieczuła, że nie chcę się z nim kochać. Ja wiem, że stałam się oziębła, ale naprawdę nie mam ochoty przytulać się do kogoś kto śmierdzi barem. On tego nie rozumie, czuje się sfrustrowany, więc pije i tak koło się zamyka. To małżeństwo wali się z każdej strony, a ja nie wiem od czego zacząć. Może nie od strony problemu z alkoholem..
:cry:
heksa
 
Posty: 16
Dołączył(a): 16 kwi 2010, o 22:17

Postprzez doduś » 22 kwi 2010, o 16:02

zacznij od siebie. Dlaczego nie chodzisz na terapię? mozesz nie odpowiadać oczywiscie...
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez pukapuk » 22 kwi 2010, o 20:42

Witaj . Jestem alkoholikiem nie pijącym, znam ten świat od drugiej strony więc ......
Najlepiej wyciąga się wnioski z własnych wypowiedzi,dla tego przytoczę Ci a właściwie Wam to co pisałyście i jaki ja mam na to pogląd .

W dniu ślubu tak pięknie obiecywał, że teraz już będę tylko ja i maluszek, że koledzy i piwo zejdą na dalszy plan. Dzień przed moim zgłoszceniem się do szpitala (ciązą była przenoszona) na "rodzenie" mąż poszedł na mecz. Wrócił o 4 rano, zasnął w barze, nie słyszał jak wydzwaniałam.. Nie muszę chyba pisać jaki to był stres.


To jest właśnie typowy przykład jak alkoholik sobie nie radzi z emocjami . Twój mąż prawdopodobnie szczerze wierzył w te obietnice, pewnie nie jest złym człowiekiem ale ma problem . Ciąża była przenoszona wiadomo jaki z tym wiąże się stres nie potrafił wytrzymać napięcia i miał wewnętrzną potrzebę rozładowania napięcia w takich sytuacjach osoba z problemem alko może wymyślić tylko jedno flaszę . Powodów może byc sto i jeden ...przecież tyle czekałem żona jest teraz pod fachową opieką należy mi się reset ... jak wróci do domu to będą pieluchy i obowiązki więc skorzystam kopsnę się na mecz parę piwek i luzik....
Taki film ja bym miał :wink:

Mój mąż często powtarza, szczególnie w złości, że to moja wina, że gdybym była normalna, to nie pił by w ogóle, że miałby ochotę wracać szybko do domu, gdyby czekała na niego pogodna i uśmiechnięta zona Sad Może ma rację..


Po pierwsze NIE MA RACJI :evil: Właśnie tak mówią alkoholicy by zracjonalizować swoje picie i zwalić winne na innych a najlepiej na bliskich by poczuli się winni i przymykali oko na chlanie
to była teza a teraz dowód;

e to niech wytrzyma 5 dni bez łyka alkoholu, to wtedy uwierzę i dam mu spokój. Wytrzymał 2 dni. Dziś po pracy zadzwonił strasznie zły, ktoś tam w pracy go zdenerwował, powiedział mi, że mogę sobie myśleć co chcę, on idzie na piwo odreagować.


I kto winny kolega z pracy .... co zrobić,ano wypic to jest najlepszy pomysł

Alkoholik pije gdy się wydarzy coś miłego, pije gdy wydarzy się coś nie miłego ,a jak się nic nie wydarzy to pije.. by się COŚ wydarzyło :)


. To dlatego, że nie dochodzi tam do sytuacji skrajnych, nikt nie przewraca się, nie ma problemów z długami itp. Tak sobie żyją od wielu lat i nie przybiera to na sile.


Tylko Ci się tak wydaje bo owoce ich niby normalnego picia właśnie ty zbierasz. W rodzinach koalkoholowych nie musi dochodzi do przemocy i srania po ścianach . Zaburzone są relacje i prawidłowy rozwój dziecka często tego nie widać tak gołym okiem dopiero jak się drzwi mieszkania zamykają i zasłony spadają ...
Manipulacja główna broń alkoholików ...

Powiedział, że jak mu wręczę pozew rozwodowy to może się wyprowadzi, na razie nie ma zamiaru nic mi ułatwiać. Po kilku dniach jakoś tak samo się wszystko uspokoiło.


Uspokoiło bo się postraszyło i sprawdziło jaka będzie rakcja rola twardego gościa .. na niczym mi nie zależy żebyś dobrze to zrozumiała ... pic na wodę fotomontaż :lol:

A to są twoje lęki ...

To małżeństwo wali się z każdej strony, a ja nie wiem od czego zacząć. Może nie od strony problemu z alkoholem


To tak wygląda, głównym problemem jest właśnie alkohol a ty nie chcesz tego widzieć bo czujesz się bezradna wydaje ci się że nie możliwe jest powiedzieć STOP JA TAK DALEJ NIE CHCĘ ŻYC !

Ja jestem alkoholikiem i powiem ci krótko MOŻNA ŻYC INACZEJ :gites:
ta gitara może zagra zajefajne nuty wcale nie pokręcone i śmierdzące barem......
pukapuk
 

Postprzez wuweiki » 22 kwi 2010, o 21:00

heksa napisał(a):Czasem myślę, że gdyby był z kimś innym, to może w ogóle nie byłoby problemu. Była dziewczyna z którą flirtował jakiś czas (to było już w czasie naszego małżeństwa), piękna, zgrabna, inteligentna.. Pisał do niej w taki sposób... eh, może gdyby był z kimś takim chciałby coś zmienić, może dla innej byłby w stanie to zrobić.

Może tak, a może nie. Ale jedno, co przebija z tych słów, to to, że go tłumaczysz obwiniając siebie. A to on miał romans, on pije, on kaszani w życiu, nic z tym nie robiąc. Ty w swojej bezsilności i myślę - nadal miłości do niego - możesz skrzywdzić samą siebie i dziecko nie chroniąc przede wszystkim was skoro on nie widzi problemu...
Nie jest alkoholikiem, nie jest chory, po prostu to lubi.

To Ty tak myślisz, czy powtarzasz to, co on twierdzi? Bo mi to wygląda na to drugie.
A może jednak jest alkoholikiem?.... nie potrafił 5 dni wytrzymać bez alko... zobacz co wyprawia.
:gites: A "ta gitara NIECH zagra zajefajne nuty wcale nie pokręcone i śmierdzące barem......" :-) i O!
wuweiki
 

Postprzez anna 30 » 22 kwi 2010, o 22:12

Witam Heksa!
Serdecznie pozdrawiam! Zgadzam sie ze swoimi przedmówcami zupełnie,choć mnie samej też ciężko było podjąc decyzje jaką podjęłam,i po jej podjęciu nadal jest mi ciężko....
Powiedziałam Mu wczoraj,że zrobiłam to dlatego,że Go kocham i nie chcę patrzeć na to jak zabija sam siebie na moich i dzieci oczach...jak chce niech to robi,ale nie każe nam na to patrzeć....Dziękuję Panu Bogu za siłę jaką mi dał....zawsze uciakałam od ludzi którzy próbowali niszczyć mi życie...przez alkohol...matka,ojciec,brat,były mąż i teraz mój partner...takie zycie przerasta...ale pamiętaj- szczęśliwa mama,szczęśliwe dzieci.... Trzymam kciuki i dziękuję również za wsparcie...
anna 30
 
Posty: 9
Dołączył(a): 21 kwi 2010, o 16:58

Postprzez wuweiki » 24 kwi 2010, o 17:41

Jeszcze Heksa tak sobie myślę o Tobie...
Może warto się zastanowić na ile chcesz żyć w ciągłym lęku, że znowu coś się wydarzy i na ile chcesz żyć przy kimś, kto notorycznie kłamie. Na ile jesteś w stanie żyć w ciągłej niepewności, na chwiejnym gruncie. Miłość miłością, ale może czasem największym jej wyrazem jest pozostawienie życia drugiego człowieka w jego rękach, bo inaczej nie dostrzeże tego, co traci? Co może stracić na zawsze?
Warto uważnie poczytać słowa Pukapuka. Wie, co pisze.
Uspokoiło bo się postraszyło i sprawdziło jaka będzie rakcja rola twardego gościa .. na niczym mi nie zależy żebyś dobrze to zrozumiała ... pic na wodę fotomontaż

Manipulacja główna broń alkoholików ...

A to są twoje lęki ...

Twój mąż się zgrywa. Udaje grzecznego, gdy mu się koło dupy pali - uspokaja się - na chwilę.

To tak wygląda, głównym problemem jest właśnie alkohol a ty nie chcesz tego widzieć bo czujesz się bezradna wydaje ci się że nie możliwe jest powiedzieć STOP JA TAK DALEJ NIE CHCĘ ŻYC !


Tak, wydaje Ci się. Nawykowo, z przywiązania do tego, co jest, pomimo tego że boli. A można żyć inaczej. Tego kwiata pół świata :-) a jeszcze lepiej dbając o siebie bez oglądania się na czyjąś łaskę czy niełaskę, choćby nie wiem jak ukwieconą :-)
Najważniejsza dla Ciebie jesteś Ty, Twoje życie, Twoje dziecko i jego życie. Bo Tobie zostało dane do zajęcia się nim i zatroszczenia o nie.

Serdeczności. I siły :-)

---------- 17:41 ----------

tak na marginesie od siebie... myślę, że piękną 'miarą' miłości, bycia w bliskości jest troska... umiejętność troszczenia się o siebie i troszczenie się o bliskie nam istoty. Słowa bez idącego za nimi działania są puste. Właściwie to działanie, to co robimy samo przemawia.
wuweiki
 

Postprzez heksa » 25 kwi 2010, o 11:37

Oj moi drodzy nie wiecie jak wiele dla mnie znaczy Wasza "obecność". Rozkleiłam się trochę, ale już wracam do pionu.

Doduś, nie chodzę na terapię, bo nie potrafię korzystać z tego, co ona może dać, nie umiem się otworzyć przed terapeutą, nie potrafię się przyznać do problemów które mam ze sobą, do tego kim i jaka jestem. Próbowałam już dwukrotnie i zawsze kończyło się tak samo, zaczynałam mówić o sobie i swoim życiu wybiórczo, omijając tematy, które są dla mnie zbyt wstydliwe więc wnioski które wyciągała terapeutka były niezupełnie trafione. Poza tym jestem osobą naprawdę baaardzo nieśmiałą, mam problemy z normalną rozmową a co dopiero z odpowiedziami na niektóre tak skomplikowane pytania. Głos więźnie mi w gardle i brakuje słów, każde spotkanie było dla mnie ogromnym stresem.
Chyba rozpisuję się nie na temat, jakoś nie chcę myśleć o tym z czym tu do Was "przyszłam"..

Pukapuk bardzo Ci dziękuję, dziękuję że sprowadziłeś mnie trochę z tego mojego kosmosu na ziemię. Masz rację, cholera we wszystkim masz rację. Czytam to, co piszę, ale z tym wyciaganiem wniosków to już u mnie gorzej. Nie wiem, co mogłabym Ci jeszcze odpisać... Muszę trochę ochłonąć. Ale właśnie czegoś takiego potrzebowałam. Dzięki.

Wuweiki ja nie wiem, naprawdę nie wiem już co jest moją własną myślą, a co zdaniem mojego męża. To się chyba często ze sobą pokrywa. Kilkukrotnie w ciągu ostatniego roku podczas kłótni usłyszałam od męża że nie znajdę pracy. Bo przecież nie mam doświadczenia ani konkretnego zawodu, nic nie potrafię i mam dwie lewe ręce. To są słowa mówione w złości, kiedyś nawet stwierdził, że mnie w ten sposób motywuje, ale jednak od jakiegoś czasu panicznie się boję, że rzeczywiście do niczego się nie nadaję. Wcześniej myślałam, że jakoś to będzie, teraz czuję lęk..
Słyszę, że przeze mnie nasza córcia będzie miała problemy ze sobą, bo ma "psychiczną" matkę, zresztą mój mąż twierdzi, że skoro korzystałam z pomocy psychoterapeuty to oznacza że jestem chora psychicznie.. Boję się, że w końcu i w to uwierzę. :(
Ogólnie ciągle się czegoś boję. Teraz awantur, tego, że krzywdzimy nasze dziecko tą okropną atmosferą w domu. Boję się o siebie, bo czuję, że znowu dochodzę do punktu krytycznego. Ale przyszłości boję się najbardziej, przyszłości bez niego, tego, że nie będę miała za co żyć, że będę za nim tęsknić, że się rozsypię totalnie. Boję się tej szarpaniny i publicznego prania brudów (wiem, że mój mąż byłby zdolny do wielu świństw gdybym go zostawiła), boję się że to ponad moje siły. To, co jest teraz też mnie często przerasta, ale to przynajmniej znam.. Boże jak to żałośnie brzmi..
Kiedyś nie byłam taka, owszem od zawsze miałam problemy z emocjami, ale wszystko nasiliło się po porodzie, wpadłam w wieeelki dół, z którego czasem tylko udaje mi się wyjrzeć na zewnątrz, ale jest źle ze mną, wiem to. Dlatego wiem też, że trudno ze mną być, sama ledwie wytrzymuję, rodzice nie chcą już mnie słuchać, stracili cierpliwość, znajomych praktycznie nie mam, mąż zaczyna mnie nienawidzić.. Eh, znowu odbiegam od tematu.

Anna wierzę, że Ci ciężko, ale jesteś silną kobietą i wiem (i Ty też wiesz), że jesteś na jedynej słusznej drodze do tego, by być szczęśliwa. Jestem z Tobą myślami.

To są takie dwie strony: jedna to ja racjonalna, druga- emocjonalna. U człowieka dojrzałego, ta strona racjonalna powinna mieć większość głosów. U mnie tak się nie stało, w środku jestem małym dzieckiem, które nie potrafi zrobić samo kroku, bez prowadzenia za rękę. Tak, jestem niedojrzała psychicznie i emocjonalnie, nie umiem zagłuszyć tych rozhukanych emocji i dopuścić do głosu zdrowego rozsądku. A przecież MUSZĘ bo jestem odpowiedzialna nie tylko za siebie... Tylko jak??

Oj przepraszam, że się tak rozpisuję. Jakoś nie na temat mi wyszło, forum o uzależnieniach a ja tu elaboraty o mojej zwichrowanej psychice tworzę. Jakoś ciągle mi się to wszystko ze sobą łączy..

Pozdrawiam Was wszystkich
heksa
 
Posty: 16
Dołączył(a): 16 kwi 2010, o 22:17

Postprzez pszyklejony » 13 maja 2010, o 08:56

"To są takie dwie strony: jedna to ja racjonalna, druga- emocjonalna. U człowieka dojrzałego, ta strona racjonalna powinna mieć większość głosów."

Dobrze kombinujesz, ale nie za bardzo. U każdego ta strona emocjonalna gra taką samą rolę. Różnica polega na nieprawidłowym jej ukształtowaniu. Nikt nie jest w stanie prawidłowo funkcjonować w takiej sytuacji. Trzeba się wychować od nowa, zobaczyć jakie przekonania są nieprawidłowe. Jest to trudne ale możliwe.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Następna strona

Powrót do Uzależnienia

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 82 gości